jest mi tak strasznie smutno :(chciałam już napisać wcześniej, ale się zbierałam w sobie....
wcześniej pisałam, jak nasza sytuacja nas do siebie zbliżyła, tak się cieszyłam na ten weekend a tu co ? klops! doopa! :(
niewiele się widzieliśmy bo miałam szkołę, ale starczyło to niewiele by się posprzeczać :(
to nie była żadna kłótnia :( to było czepianie się o pierdoły :( czuję się winna! ale wiem że on też jest winny!
i tak oto w niedziele spakował się i wyjechał....tzn. miał się spakować i wyjechać, no ale się jeszcze pożegnać :( a tu nic! nie pożegnał się z kubinką < beczy>
prawdopodobnie to jego ostatni taki tydzień wyjazdowy, no i dobrze, bo widzę jak fizycznie i psychicznie go to męczy, mnie tylko psychicznie.... tylko albo i aż!
jestem rozdrażniona tą sytuacją!
w niedziele wieczorem wypiłam piwo i jadłam paluszki - tak aby zabić smutki ;/
do tego wzięłam worek orzechów i dziadka do orzechów i zaczęłam się wyżywać!
aż ręce czerwone, jedyny plus to mam obrane orzeszki :)
nie mam humoru i wszystko mnie wkurza!
nie wiem, czy mam przeprosić... bo jak wspominałam nie tylko ja tu jestem winna... a z drugiej strony dlaczego ja zawsze mam być tą osobą która wychodzi pierwsza z ręką ?!
wiem, że to głupoty i ludzie mają poważniejsze zmartwienia, ale na chwilę obecną mnie to dręczy i chciałam się wyżalić :(
:((((((