Dziekuję
Drogie koleżanki! Kilka dni się nie odzywałam, bo po prostu było mi wstyd, że taka ze mnie słabeuszka. Dokonczyłam te krówki i zaczęłam smażyć warzywa i patrzcie: dziś rano waga w dół, a humorek w górę !!! Od razu mi się zrobiło raźniej na duszy, chciało mi się na pieszo wrócic z włoskiego, a po poludniu idę na spacer do lasku. Z kijkami: a niech tam gadają, będę odpowiadać, że czekam na śnieg. Dziękuję Wam wszystkim za słowa otuchy i za stawianie mnie do pionu też. Koniec z kryzysami, idziemy dalej.... Buzi dla wszystkich Hania
Tragicznie
Jest tragicznie. Niby od ubieglego tygodnia schudlam 1 kg, ale waga stanęła w miejscu i ani drgnie. Wczoraj bylam na pieszym rajdzie 10 km po lasach, dzis znowu grabienie tych opadlych lisci na działce, ale efekt zerowy.
Ale najgorsze, że stracilam ochote na to pichcenie i zaczelam jesc to, co gotuję na obiad mężowi: rosołek i kurczaczek, wczoraj kluski i troche gulaszu, a jak pomysle o smażonych warzywach, to żyć mi się odechciewa. Mam też straszny apetyt na słodkie, a za kawałek czekolady to chyba bym rok życia oddała. Tak, jakby całą silną wolę diabli wzięli. Ciągle się usprawiedliwiam, że jedna krówka nie zaszkodzi, ale od poniedziałku zjadłam ich już ze 20 szt. Zamiast jabłek. Wieczorami wstaję i robie sobie dokładkę do kolacji: pół bułeczki, ale bez tego nie moge zasnąć. Czyżby kryzys ?????
Jak z niego wyjść, drogie moje "koleżanki w głodzie" ?
Udało się
Udało się, albo czasem się udaje, bo dziś waga pokazała tylko 74,6 kg. W związku z tym zrezygnowalam z niedzielnego sniadanka na rzecz musli z mlekiem i dlatego, zeby na obiad móc zjeść czerninę, choćby maleńko, ale posmakować.
Po wczorajszym wpisie diety258 spojrzalam na siebie w duzym lustrze i rzeczywiscie zauwazylam niepokojacą rzecz: dotychczasowa napompowana opona pod pepkiem zaczyna obwisac i dlatego potrzebne są ćwiczenia: dzis rano zrobiłam 20 brzuszków ( więcej nie dałam rady, bo mnie od razu zaczynają boleć korzonki), ale jutro postaram się zrobić więcej, choćby na miękkim łóżku. Szkoda, że brzuszków nie można robić np. na stojąco, albo na boku, wtedy moglabym zrobić i ze 100. A może można, czy ktoś wie????
Drgnęło
Stała waga i stała, az w koncu ja zmusilam do drgnięcia, chwalę sie moze za wczesnie, ale jest
74,8 kg.
Co robilam? Pilam wode przed kazdym posilkiem i okazywalo sie, ze to, co mam do zjedzenia starczyloby na dwa posilki, a nie na jeden. Nie jem nic slodkiego i trzymam się wskazań pani dietetyk. Dzis troche popracowalam na dzialce, niby nic wielkiego, ale ze cztery godziny w ruchu powinny zaowocowac dalszym spadkiem. Jutro napisze, czy tak sie stalo.
I co teraz ?
Waga stanęła w miejscu i od 10-ciu dni ani drgnie. Rozumiem, że trochę nagrzeszyłam, ale kiedy to było.....? Czyżby to był koniec moich mozliwości ? Może przejsc na samą wodę i chleb ryżowy, czy napisać do pani dietetyk? Dużo chodzę , byłam na aerobiku, ale to wcale nie pomaga. Nie zniechęcam się, ale zaczynam sie wkurzać, bo wysiłki bez wyników denerwują. Wam też się tak zdarzało, drogie czytelniczki mojego pamiętnika? Co robić ?
Rodzinne uroczystosci
Na rodzinnej uroczystosci, trwajacej od 19-tej do 3 rano zjadlam pewnie 3 kg jedzenia i do tego wypilam wodeczke i szampana i wino, wytanczylam sie za ostatnie 10 lat, a teraz to jedzenie chce sie odlozyc w bioderkach, na co nie mozna pozwolic, wiec od dzis wszedzie chodze pieszo, nawet winda nie bede jezdzic. A jesli chodzi o tanczenie, to musze powiedziec, ze bez tego plecaka z 10 kg tluszczu tanczy sie o wiele lepiej, skoczniej i weselej. Z tego powodu pewnie bede chciala isc na Sylwestra, hi, hi, hi...
A teraz dosc wspomnien ( ach , ta kaczuszka po pekinsku i zrazy z sarniny i ozorki w galarecie....), na sniadanie serek i buleczka i herbatka bez cukru.
Dobre wyniki
Niepotrzebnie sie martwilam. Malo jem to i chudne, nawet rodzinne przyjecia mi nie zaszkodzily: jest 75,4 kg i to jest sukces. Tylko juz nie mam sie w co ubierac, bo spodnie ze mnie sie ześlizgują ( w biodrach zeszło mi już 10 cm), marynarki przerabiane z dwurzędówek muszą wrócić do pierwotnego fasonu, a bluzki wiszą jak na wieszaku. Myślę, że na razie nie warto kupować nic nowego, trzeba dobić do tej wymarzonej 70-tki i dopiero wtedy, a to będzie wiosna, rozejrzeć się za czymś nowym. Córka jest zachwycona, że tak się dobrze trzymam, a ja sobie przyrzekłam, że skoro udało mi się skutecznie rzucić palenie 14 lat temu, to tak samo skutecznie schudnę i nie wrócę nigdy do tej wagi pow. 80 kg, przyrzekam też to publicznie, co jest bardzo zobowiązujące, ale mi pomaga dotrzymać słowa. A Wy trzymajcie za mnie kciuki.
Przytylam
Pewnie wszyscy myslą, że będzie optymistycznie, a nie jest. Po powrocie tylko raz waga byla w normie, a teraz zaczął się wjazd pod górkę, sama nie wiem, dlaczego. Mało jem, ale i mało się ruszam, na rower za zimno, na działce tylko grabienie i grabienie, ale od wtorku znowu bedę chodzić na aerobik. Piszę to wszystko z nadzieją, że poprzednie 8 tygodni nie pójdzie na marne i dobiję do tej wymarzonej siedemdziesiątki.
Teraz o przekąskach odchudzających. Na wycieczce ciągle zamawiałam sałatki typu: trochę sałaty, oliwki, ogórek , cebula, marchew tarta, pomidor, jajko, a na wierzch np. trochę tuńczyka, albo sardynek, albo kawałków mięsa z kurczaka, albo z baraniny. Człowiek się napchał, a kalorii niewiele. Albo bakłażany smażone na oliwie z sosem pomiodorowym. Albo papryka zapiekana w całości z ryżem z baraniną. A do tego nic więcej, choć chciałoby się chlebka albo ziemniaczków. Do popicia czerwone wine - bardzo dobrze się po nim trawi, no i zapobiega zemscie faraona.
Na deser melony, arbuzy, jablka, winogrona, granaty, mandarynki. Pani dietetyk nie musialaby sie ya mnie wstydzic taki jadlospis sobie ukladalam.
Wrocilam
Wrocilam i nie przytylam: dalej jest 77 kg. Jadlam duzo, ale przede wszystkim warzywa, wiec w bioderka nie poszlo. Teraz tez musze jesc wiecej warzyw i jablek, to daje wspaniale rezultaty. Jak sie wyśpię, to wpiszę więcej.
Wyjazd
Dzis rano ważenie poza regulaminem: 76,8 kg. I z takim obrazem przed oczami wyjezdzam na dwa tygodnie do cieplych krajow, gdzie jedzenie, jak nie jest dobre, to przynajmniej inne i warto sprobowac, podawane o roznych porach, do tego slodkie drinki i male co nieco w międzyczasie. Oczywiście będę pływać, chodzić po plaży na spacery, może się odważę pobiegać, ale czuję, że "dolce vita" sprzyja tyciu, niestety. Obiecuję sobie, że będę jadła głównie sałatki i warzywa, ale czy wytrzymam ??? Oto jest pytanie godne lepszej sprawy !!!