Do Mikrobic
A dlaczego nie mogę się dostać do Twojego pamiętnika, żeby odpowiedzieć na list? Utajniłaś konto???
Niedziela
Dzis do domlu wna wsi, zeby troche popracowac. Jedyny minus - tam sie je zupelnie co innego, niz kaze dieta. A potem nawet ciezka praca nie pozwala spalic nadmiaru kalorii i pewnie z tego powodu nie moge znowu dosiegnąć 78 kg. Kiwam wagą na wszystkie strony, ale bez rezultatu.
Sukces
Dzis rano pierwszy raz pokazalo sie na wadze 80.0 kg, a jak się pochyliłam do przodu, to zaczęło błyskać 79.8. Jestem z siebie bardzo dumna, informację o tym rozsyłam w świat. W nagrodę zjem jednego paluszka z sezamem, już nie wiem, kiedy jadłam coś słodkiego....
Myslę tylko o jedzeniu
Nie zaglądam do pamiętników, sama nie piszę, bo i tak nic, tylko myślę o jedzeniu, a po czytaniu przepisów, opinii, pamiętników głód jeszcze się wzmaga. Nie powiem, wyniki mam, ale jakim kosztem !!!! Z drugiej strony, ta deklaracja, ile chcę schudnąć, to jakby publiczne przyrzeczenie, więc wypadałoby o niej rozmawiać i przynajmniej się chwalić sukcesami. Ale , jak w tytule, więc nie wchodzę na tę stronkę za często.
Zgrzeszyłam
I to jak !!! Wczoraj na obiad robiłam pierogi z mięsem i zjadlam ich aż osiem. To było zamiast dorsza na parze. I jakie było dobre, mogłabym zjeść całą miskę, albo dwie, albo nawet trzy, ze skwarkami, polane tłuszczykiem. Odkupiłam winę trzema godzinami prasowania, a dziś idę na rower. No i oczywiście wracam do prawdziwej diety, żadnych szaleństw.
Coraz mniej
Dzis rano: 81,2 kg, a jak sie pochylilam do przodu na wadze, to było nawet 81,0. Takie małe oszustwo!!! Przede wszystkim jestem coraz mniej glodna, tylko wieczorami bardzo cierpię, ale zwykle mam w zapasie coś niezjedzonego z dnia, więc mogę zrobić sobie małą przegryzkę. Wiem, że na noc nie powinno się jeść, ale bardzo póżno chodzę spać ( ach, te seriale nocne) i ok. 11-tej głowa zaczyna mnie boleć z głodu. A może macie jakieś inne sposoby na wieczorno/nocny głód ???
coraz mniej
Jest 82,2, a w porywach nawet 82.0.Jak się cieszę !!!!!!
Hej, wróciłam
Od razu po powrocie na wage: jest 82,6 kg, chociaż: pilam piwo, jadłam rybki (ale z grilla), wcinałam owoce i piłam jogurty. Pomiary inne sa do luftu, bo wszystko zależy od tego, w którym miejscu przyłoży się miarę.
Na Mazurach ominęła mnie ta straszna nawałnica, bo dopiero dojeżdżałam do Rucianego, ale to, co widziałam (maszty wyrwany z dużej łodzi "z mięsem", słupki od handrelingów też, porwane żagle - wszystkosię stało na Mikołajskim), powoduje, że mam coraz więcej respektu przed siłami przyrody. I więcej bojaźni przed pływaniem. I więcej trzeba mieć gotowości na wszystkie mozliwe zdarzenia podczas pływania. Pierwszy raz chyba od trzydziestu lat pływałam w kamizelce, a wiało tylko ze cztery. Taka się porobiła psychoza, że wychodzić z portu się odechciewało.
Od jutra rowerek i spacerki, na zagle przyjdzie czas w przyszłym roku - ale już nie będę robiła "za balast", o nie, bo co to będzie za balast o wadze 70 kg, albo i mniej, no nie?????
Od jutra
Jutro wyjeżdżam na żagle na tydzien. Sprobuje zmierzyc sie z dieta, ale jak na łódce nie pić piwa ??????? Dzis rano ważyłam 83,2 kg, co oznacza, że mam już totalnie wypłukane kiszki, ale jeszcze nic nie schudłam.
Stopy wody...... sobie życzę
Po pikniku
Pojechalismy w lasy dookoła miasta, znalezlismy polankę, pouczyłam się słówek, a na drugie śniadanie zjadłam pół pomarańczy, pół jabłka i jogurcik. Do tego litr wody. Nawet nie zazdrościłam mężowi kanapek. WYTRZYMAŁAM !!!
Na obiadek kalafiorek i trochę soku pomarańczowego.
Wiecie, że gdyby nie te wpisy, to chyba bym wcale nie myślała o jedzeniu i diecie. Ale ile razy siadam do komp, tyle razy okazuje sie, że w poczcie jest powiadomienie o komentarzu, no to trzeba tam zajrzeć, a potem odpisać, napisać i tak się pozostaje w temacie jedzenia