...wygląda zacnie, nie? ;) Pewnie i tak wiecie, o co chodzi, bo spora grupa dziewczyn pisze "szyfrem". No, ale stworzyłam sobie i dumna jestem nad wyraz, o! ;)
Dieta jakoś leci. Wczoraj wieczorem chodziłam po ścianach co prawda, bo głodna byłam najnormalniej w świecie, ale też dzielna - nie zeżarłam nic ponad zaplanowaną ilość***. A nie, przepraszam - zeżarłam. Wypiłam znaczy. Codziennie piję kawę z mlekiem i z odrobiną śmietanki. Albo dwie, ale to już nie codziennie ;) I nie wliczam tego w dietę, tak jak ostatnio, kiedy rezygnowałam z czegoś, żeby się zmieścić w przyznanej mi "puli kalorii".
Tak się teraz zastanawiam - czy naprawdę byłam głodna wczoraj, czy to może jednak był głód z czaszki. Ostatnimi czasy duuuuużo myślę, analizuję i roztrząsam. Co prawda zawsze tak miałam, ale odkąd poszłam na terapię, to mam wrażenie, że rozmyślam z sensem a nie depresyjnie. Ju noł łot aj min? :)
Z nowości Vitaliowych zaskoczyła mnie Vitamotywacja. Kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać, więc nie mogłam sobie wyrobić oczekiwań :) Może i dobrze, bo "weszłam w to" bez nastawienia jakiegokolwiek, więc trudno się było rozczarować - można się było jedynie zdziwić pozytywnie ;) Zdecydowałam się, że chcę otrzymywać zadania od psychologa - w pracy nad sobą mi to nie zaszkodzi - i chyba dobrze. Przy drugim zadaniu mam już problem, napisałam nawet do Pani Ani i teraz czekam na odpowiedź... Odkryłam - po raz drugi, ale tym razem bardziej namacalnie o dobitnie - że jedzenie jest dla mnie formą nagrody. Dlaczego bardzo namacalnie odkryłam? Bo nie umiem wymyślić dla siebie żadnej innej nagrody, niż jedzenie... Zakup ciucha mnie gila (nie lubię chodzić na zakupy ciuchowe...), spotkanie z przyjaciółmi albo pójście do fryzjera jest normalnym zachowaniem a nie nagrodą, skok na bungee to raczej byłaby kara - no dramat! :) Na razie wpisałam sobie masaż relaksacyjny (który i tak miałam w planach...) i nowy opalacz (który muszę kupić przed wyjazdem na wakacje). Żadne to nagrody, kurza twarz. No mało kreatywna jestem, mało ;) Brakuje mi trzech nagród :P Wpisałabym sobie chemicznego, sałatkę owocową i lody - ale chyba nie bardzo można :D:D:D No nic to - postaram się może spojrzeć na temat nagradzania się pod innym kątem albo pogadam o tym z Leną - bo też mi się nasunęło kilka przemyśleń... ;)
Co do funkcji spełnianej przez jedzenie, to dotarło do mnie jakiś czas temu, że jest ich wiele. Na pewno nie odkryłam Ameryki, ale dla mnie to było epokowe odkrycie :)
Jedzenie:
1. Zaspokojenie głodu (biologia, czysta biologia ;)
2. Forma nagrody
3. Pocieszacz
4. Zapełniacz czasu (jem z nudów...)
5. Sposób na przyjemne spędzenie czasu (inny wydźwięk, niż to powyżej) - gotowanie / jedzenie z przyjaciółmi / rodziną, czyli nawiązywanie relacji zacieśnianie więzów
6. Wyrażanie pozytywnych uczuć - podobne do powyższego, ale jednak nieco inne (upichcenie króliczka/golonki/żurku dla Męża tudzież pomidorowej/rosołu dla Zochacza tudzież ziemniaczków/makaronu dla Wojtuli tudzież FURY żarcia dla gości (bo ich przecież lubię i chcę ugościć jak najlepiej!!!) tudzież obdarowanie lubianej osoby czekoladkami, tak bez powodu) - dzięki LondonCity :)
7. Miernik "wygrana/przegrana" w zapasach z własnymi słabościami
8. Kara albo brak nagrody
Co pominęłam?
No, wlazłam na chwilę a skończyło się jak? Jak zwykle ;)
Buziaki czwartkowe :)
PS. W domu choróbsko - i Wojtuś i Zosia i ja... Fok fok fok... Maciek ocalał - albo ma tylko odroczenie wyroku. Fok fok fok...
Edit (specjalnie dla Kilarki :P)
4/91 - czwarty z dziewięćdziesięciojednodniowej diety
-0,7 - spadek w kg od początku diety
______________________________________________
***Co nie znaczy, że nie wymieniałam sobie posiłków ;)