...Wojtuś skończył rok, Zosia już zdrowa (tfu tfu), Mietek nie wrócił, Antoś zodważniał - tyle w skrócie.
W mniejszym skrócie (już ja siebie znam - skrót toto nie będzie... ;))
1. Maciuś trafił do szpitala w niedzielę rano - wyrostek wycięli mu w poniedziałek wieczorem. Czekano tak długo, bo lekarze nie byli pewni, czy to rzeczywiście wyrostek. A "w międzyczasie" zdążyło się już zrobić zapalenie otrzewnej. No czad... Dzisiaj już wrócił do domu. Z antybiotykiem, zastrzykami do samodzielnej iniekcji i rzeźnickimi przeciwbólami pt Zaldiar .
2. Jestem na L4 - poszłam, bo nie dałam rady. Mam zapalenie gardła, krtani i tchawicy oraz "jeszcze czyste oskrzela". Pani doktor wyraźnie mi powiedziała, że jeśli nie zadbam o siebie, to skończę z zapaleniem oskrzeli właśnie. Ewentualnie zatok - do wyboru ;) Wczoraj umierałam - tak chora nie byłam od czasów dzieciństwa. Nawet antybiotyk dostałam. I go używam... Ma-sak-ra!!!
3. Urodziny Wojtusia - roczek - świętowaliśmy w niedzielę (niestety, bez Maćka). Był tort, baloniki, serpentyny, fura żarcia i korona dla Wojtusia - pomysłu Zosi (wykonanie moje). Zosia też miała swoją koronę... ;) Wszystko się udało - I hope. W każdym razie - i Wojtuś i Zosia i ja byliśmy zadowoleni :)
4. Zosia cały zeszły tydzień spędziła w domu. Z czego środę i czwartek ze mną, bo Natalka się pochorowała i odmówiła współpracy. Wzięłam dwa dni opieki nad dzieckiem i wcieliłam się w rolę domestic hen Podziwiam babki, które to potrafią i jeszcze lubią. Ja potrafię, owszem - ale jakim kosztem! ...nie dla mnie taki styl życia, nie dla mnie.
5. Mietka niet. Ponoć się pojawia na drugim końcu Wiczlina. I mam nadzieję, że to on. I mam nadzieję, że dobrze mu się wiedzie. I mam nadzieję, że kiedyś do nas wróci.
6. Antoś zaczął złazić na dół coraz częściej nawet wtedy, kiedy są u nas goście. Włazi na kolana domownikom. I niektórym gościom nawet! Domaga się głaskania, miziania, froterowania, zabawy, zainteresowania i czułości. Nie ten sam kot... Nie wiem, czy tęskni za Mieciem - ale na pewno brakuje mu towarzystwa.
No, tyle w drugim skrócie :)
Z rzeczy nieobjętych skrótem to napiszę jedynie o moich mechanizmach radzenia sobie ze stresem. A raczej nieradzenia. No, w każdym razie - reakcji na stres. To, że będę chora, wiedziałam już w niedzielę wieczorem - po akcji wyrostkowej Maćka i po imprezie z okazji roczku Wojtusia. I rzeczywiście, w poniedziałek zaczęłam zdychać a we wtorek poszłam z gorączką do lekarza. Wczoraj umarłam - co najmniej trzykrotnie - by dzisiaj nieco odżyć.
Pierwszy mechanizm: odchorowywanie. (zwane fachowo ucieczką w chorobę ;)) Stąd tyle wpisów o choróbskach - jak dotąd (bo chcę to zmienić) jest to bardzo ważna sfera życia.
Nocami zjadam jakieś dziwne ilości czekolady. I to takiej, której nie zjadłabym "na trzeźwo", bo mi nie smakuje. Rano znajduję koło łóżka papierki po czekoladowych zającach...
Drugi mechanizm: nocne zajadanie.
Gdy mam np egzamin albo czekam na wyniki badań albo "mam stresa" jakiejkolwiek innej natury - nie jem. Z zapędami anorektycznymi właśnie trafiłam do mojej Leny.
Trzeci mechanizm: odmawianie jedzenia i przesadna kontrola.
Wbrew pozorom mechanizm drugi z trzecim się nie wykluczają - nie, one się uzupełniają. Ścisła kontrola "luzuje się" podczas snu, wstaję (siusiu, nakarmić Wojtasa, sprawdzić, czy aby Mietas się nie zameldował) beztrosko i bezmyślnie zżeram co znajdę, rano to odkrywam i kontrola jest jeszcze bardziej wzmożona. W stanie czuwania, rzecz jasna...
Wszystkie dotychczasowe, powyżej pokazane mechanizmy, które u siebie zaobserwowałam - są do bani. Muszę (i chcę! :)) wypracować coś innego. Chociażby pisanie tutaj - jest doskonałą formą i odreagowania i terapii. Pomaga mi uporządkować zdarzenia, przemyślenia i emocje. A także je w ogóle nazwać po imieniu. Z racji tego, że mam problem z ich diagnozą - to co dopiero z wyrażaniem... :) Np. taki płacz jest u mnie wyrazem całej gamy uczuć: od strachu, lęku, bólu i gniewu po złość, bezradność, irytację i... radość albo wzruszenie. I jednocześnie jest - w moim świecie - pokazaniem słabości. Dlatego płacz jest "fe", dlatego wstydzę się łez - nawet na pogrzebie...
I takich przemyśleń mam furę - ostatnimi czasy nic innego nie robię, tylko choruję, martwię się o bliskich albo myślę. I dlatego brakło mi czasu na V. Ale (zważywszy na terapeutyczną rolę V.) - po raz enty - obiecuję sobie, że będę częściej pisać. I to by było na tyle, jeśli chodzi o "skrótowe pisanie" :P
Buziaki czwartkowe chorobowo-kaszlowe ;)
PS. Rodzina mi się powiększy! :):):) Nie - nie ja jestem w ciąży, ale blisko :):):)
PS. Założyłam konto na FB. O matulu...
TazWarkoczem
20 lutego 2012, 00:05hmmm kot Antek jest kotką?
kasienka.z
17 lutego 2012, 15:02:)
gachew
17 lutego 2012, 08:08Oby jak najszybciej wszystko wróciło do normy :) Zdrowia zdrowia zdrowia i spokoju ducha
calineczkazbajki
17 lutego 2012, 00:22Zdrowia całej rodzinie życzę , i tej w ciąży też
KaSia1910
16 lutego 2012, 21:38mąż jest w ciąży????:))))))))))
Koncowa
16 lutego 2012, 21:23i to też nie ja :)
agusia88aga
16 lutego 2012, 20:44buziaki dla Wojtaska z okazji roczku:* dla Ciebie i reszty zdrówka:* PS Gajowa, nie mogę Cię znaleźć na fb...:/
Survine
16 lutego 2012, 20:33Oj Kochana, trzymaj sie w tym wszystkim i nie dawaj przeciwnosciom! I pisz, pisz na V, chyba nam wszystkich ona pomaga:)
monicha1707
16 lutego 2012, 18:37Zdrówka dla męża życze:) PS-nam też się rodzina powiększy;-))
xxaggaxx
16 lutego 2012, 16:26dużo zdrówka dla wesołej Rodzinki życzę:)
to...ja
16 lutego 2012, 15:56dużo sił życzę
Nattina
16 lutego 2012, 15:33oj niełatwy czas masz teraz. Ale mysle, ze skoro piszesz to powoli sobie porządkujesz, nazywasz i oswajasz. A Mietas wróci :)
poleskae
16 lutego 2012, 14:26to Ci dopiekło, ale będzie dobrze, tylko się nie podawaj, pozdrawiam
marga2
16 lutego 2012, 14:12Trzymaj się, wiosna idzie! :)
niezapominajkaaa
16 lutego 2012, 14:12Dobrze ,że wróciłaś do pisania ja też odreagowuje na stres pisaniem lub słuchaniem muzyki. Zdrowia życzę . Co do Miecia to zapewne tęskni za towarzystwem i dobrze że ma do kogo się łasić;)
Myfszeczka
16 lutego 2012, 14:11z reguly nie komentuje, raczej podczytuje, milo poczytac znowu:) Pozdrawiam i zdrowia zycze!
reniag84
16 lutego 2012, 14:10oj ale się u Was porobiło..dobrze że mężuś już w domu...Tobie Kochana życzę zdrówka i oby dzieciaczki były zdrowe..bo przy tej pogodzie to róźnie jest..Ja poproszę o częstsze wpisy:) lubiłam Cię czytać od dawna:) nawet kiedy nie miałyśmy się w znajomych:):) Miłego popołudnia i jeszcze raz zdrówka
konnaczynka
16 lutego 2012, 14:05oj no pisz ile wlezie, bo Ja lubię Cię czytać. Szkoda mi Mietka... nie znam kota, ale jakoś mi tak go szkoda
kamilla1991
16 lutego 2012, 14:04ale u ciebie duuuuzo zamieszania ehhe zdrowia wam zycze !!