...a to już tydzień, jak zaginął. Mieliśmy sygnał, że dosyć daleko od nas, ale jeszcze na Wiczlinie, w "miejskiej" budzie pojawił się w zeszły piątek nowy kot. Facet nie dokarmia futrzaków, tylko postawił u siebie budkę, którą dostał od miasta - i sobie chłopaki (i dziewczyny) tam zimują. Maciek był wieczorami kilka razy, ale futrzaki się "rozprysnęły" - przerażone wielce. Mieliśmy nadzieję, że wśród nich jest Mietas. Jednak akcja rozklejania ogłoszeń w na przystankach (tam przyuważył ogłoszenie i ten pan i jego córka) i w sklepach (w najbliższym dla nich sklepie babka mówiła, że widziała podobnego kota w sobotę) coś daje. Pewności nie mamy, czy to w ogóle jest Mieciucho...Od dwóch dni Mietek - o ile to był w ogóle on - przestał się pojawiać w budzie u tamtego kolesia. Albo zamarzł na amen (dzisiaj w nocy było poniżej -22,5 st) albo zeżarły go psy albo znalazł sobie ciepły dom... I na to liczę...
Dzisiaj nawet w naszym biurze (klasy A, qrka, klasy A!!!) jest tak zimno, że siedziałam w kurtce a teraz siedzę w rękawiczkach. No nie da się inaczej, naprawdę. O rachunku za gaz w domu staram się nie myśleć.
Wyniki biopsji odebrałam - wygląda dobrze, zmiany są "cytologicznie łagodne". Chociaż jakiś pozytyw :)
Dalej tyję. Dalej wpierdalam. Dalej chleję chemiczne. Dalej się nie odchudzam. Dalej czekam na zmiłowanie pańskie. Nie wiem, co się ze mną dzieje, NIGDY aż takiego stanu nie miałam. Zbiorę się. Kiedyś. Ważę już niemal 60 kg <- mój punkt graniczny.
W ramach szaleństwa kupiłam sobie zestaw do frenchu Na huk mi on? Nie wiem. Li i jedynie do szczęścia. Ewentualnie "gdyby coś mi się stało a pani Ania by nie mogła minie przyjąć". Nie żałuję, raz się żyje :) Policzyłam sobie i gdybym chciała kupić samą lampę, żele, pędzelek, gilotynę i inne cosie pojedynczo - wyszło by mnie drożej już w połowie zakupów ;)
Reasumując: jest rozmemłanie, beznadziejnie i cicha rozpacz z przebłyskami dobrych niusów. Odkąd zaginął Mietas siedzę z płaczem koło tyłka.
Bez buziaków.
PS. Zosia dalej "dzwoni" do Miecia ;( Antoś dalej nie wychodzi z domu (bałwana się boi, od zeszłej niedzieli - głupek leśny ;)). I tęskni za "bratem", straszliwie tęskni.
Bahna
6 lutego 2012, 09:39Takiego słodziaka ktoś już do domku musiał wpuścić!
WooHoo
5 lutego 2012, 21:05Mietki to twarde chlopaki.... Trzymam kciukaski, zeby znalazl droge do domu :( :( :( Buziam Cie mocno kochana
Demonek27
4 lutego 2012, 00:38Przykro mi bardzo...wyobrażam sobie co by się działo u mnie gdyby zaginął mój kotek, albo sunia.
KaSia1910
3 lutego 2012, 23:14a może sprawdźcie w schronisku? Może ktoś go tam zawiózł. Trzymam kciuki aby futrzak się znalazł, pozdrawiam
to...ja
3 lutego 2012, 14:34przykro mi z powodu kotka, ale może jeszcze się znajdzie. Życzę tego
Desperatka75
3 lutego 2012, 13:40To po pierwsze podrzucam kawusię <img src="http://i52.tinypic.com/2vnqc79.jpg">, po drugie - szkoda Miecia, ale koty tak maja, jest szansa, że wróci...... "Antoś dalej nie wychodzi z domu (bałwana się boi, od zeszłej niedzieli - głupek leśny ;))"= uwielbiam te Twoje komentarze ;-) Trzymaj się i zdróweczka życzę!
kilarka
3 lutego 2012, 13:21Przytulam mocno Magduś :*
Nattina
3 lutego 2012, 13:08oj współczuję, ja bym płakała jak bóbr. Niestety jak koty wychodza, to zawsze jest ryzyko. Dlatego moja siedziała zamknięta w domu, chociaż mieszkaliśmy na parterze. Nie przeżyłabym wypadku czy zagini ęcia. Moze jeszcze wróci?
bebeluszek
3 lutego 2012, 12:57dziękuję. Tak czytam co piszesz....i się wcale nie dziwię, ze jesz. Człowiek radzi sobie najlepiej jak umie, a tobie chwilowo jedzenie pomaga w radzeniu sobie. Może to dobrze. Odpocznij. No i zdrowia życzę, dużo! Cmoki!
konnaczynka
3 lutego 2012, 12:22jak pojawiał się w domku dla kotów, to znaczy się bystry jest, umie sobie radzić też sam, bez Pańci!!! będzie dobrze!!! ma Dom i Kochających ludzi w nim, więc ma po co żyć i pewnie gdzieś tam walczy o powrót!!! trzymam kciuki!!!! a dieta to najmniejszy problem, jak się wszystko ułoży to wtdy dowalisz!!!
Survine
3 lutego 2012, 12:13Albo wlasnie, co ja glupia pisze - ze sie ODNAJDZIE! Caluski!!
Survine
3 lutego 2012, 12:13Nam kiedys tez jeden kot zaginal i niestety sie nie odnalazl (sorki, zadne to pocieszenie), drugi natomiast to podejrzewamy sasiadow, ze im przeszkadzal na wsi (tam rodzice maja dzialke).. i tak od tamtego czasu kotow nie mamy.. bardzo mi przykro naprawde.. ale moze lepiej myslec, ze jednak znalazl cieply dom i tego sie trzymac..
kulkolandia
3 lutego 2012, 12:12fajnie piszesz - Kot się znajdzie, ze zdrówkiem też bedzie dobrze
Valdi4320
3 lutego 2012, 12:04Hmm lubię koty .. :(( .. Nie wiem co bym zrobił jakby blu znikneła :(( Ale w domu żałoba wiele tygodni