...to wysikasz. Lub wykrwawisz :D:D:D Żeby nie było - nie wymyśliłam tego sama. Zrobiłyśmy to na spółkę - część (tę celniejszą i bardziej obrazową) dopowiedziała TazWarkoczem . Biegi przełajowe po chaszczach wiczlińsko-chwarzeńsko-sokółkowsko-nie-wiem-czy-to-jeszcze-gdyńskich w niedzielę zostały uskutecznione :) I marszobiegi. I truchty cherlawe. I gadanina w wersji de luxe. Ewcia nie uciekła (zresztą i tak nie wiedziała dokładnie, gdzie jest, to nie bardzo miała jak uciekać ;)), lepiej - umówiła się z nami na środę :D Teraz z Gajową czekamy jeszcze na pozytywne rozpatrzenie naszej prośby przez Gudelkę , o! :) Brakowało mi biegania, jak jasny gwint...
Z przemeldowania w sobotę wyszło Wielkie Nic, ponieważ w związku z niedzielnymi wyborami biuro meldunkowe było nieczynne. Czemu akurat meldunki były nieczynne, to nie wiem - ale bez tego nie mogliśmy pozmieniać papierów wszelkiej maści. Fok!
Po bezowocnej wizycie w UM poszliśmy do Ankera. Nie lubię tej knajpy od zawsze, ale Pan Monsz był głodny. Nie zamawiałam sobie nic i dobrze - bo mój chłop zjadł może 1/3 i resztę zostawił*** A do przesadnie wybrednych nie należy :) I się utwierdziłam w przekonaniu, że to miejsce nie dla mnie.
Na rowerach jeździliśmy w sobotę z Zosiakiem - Maćkowi udało się przymocować zosine krzesełko*** Jaki czad! Trochę się podszkolę, trochę się odważę i będę śmigać jak ta lala :D
Wieczorem w sobotę nawiedziłam z Zochaczem Szfagierrę (Monsz w CS łoił z kolegami z byłej pracy - nie wiem, o której wrócił, ale pewnie już jasno było ;)). Siedzieliśmy sobie w dwie pary plus ja i fura dzieciaków :) Chłopaki mecz oglądali, myśmy plotkowały zawzięcie i zamaszyście a oni czasem wtrącali swoje trzy grosze. Co było do jedzenia, nie napisze, bo po pierwsze primo wstyd ciężki :D Że niby we trzy jesteśmy Vitalijkami... a po drugie primo obrzydliwie pyszne było, wstrętnie smaczne, okrutnie dużo a ja teraz jestem głodna i nie będę sobie smaka robić. Po trzecie primo - nie będę Wam smaka robić, ot co :)
Wczoraj nawiedzilim IKEA. Barierka do schodów (na górze) została zakupiona i zamontowana. W nocy zdążyłam ją zepsuć. I naprawić ;) Działa, nawet nie wygląda koszmarkowo, bo kolor ma zbliżony do koloru naszych schodów. Chcę nabyć jeszcze jedną barierkę, na dół, żeby Zosię od beznadzorowego włażenia na schody powstrzymać. Bo na razie to może wliźć na górę i dopiero na górze barierka. Ale za to po górze może sobie latać spokojnie, o! W IKEA zrealizowałam też swój zwyczaj, że w łykęd Smacznie Dopasowaną gardzę i jem wszystko (staram się w rozsądnych ilościach, żeby nie przeginać). I to się sprawdza, chciałam deser? Zjadłam deser (połowę deseru, za wielkie było :)) Chciałam frytki? Zeżarłam i frytki (3/4 frytek, bo nie wpychałam w siebie tylko dlatego, że było na talerzu ;)). Jezuuuuuu, jaka głodna jestem!!!
Idę lunch wchłonąć, bo zejdę. Jak mi się cosik przypomni (a na pewno tak będzie :)), to dopiszę :)
Poniedziałkowe buziaki!
_________________________________________________
***OBRZYDLIWE spaghettki pomidorowe ze wstrętnym serem na wierzchu. Fuuuuj.... Makaronowa jestem na maksa, ale tego się zjeść nie dało, naprawdę. A żurek był z paczki z surową kiełbasą w środku, hy hy ;)
***Ja nadal jeżdżę li i jedynie z koszyczkiem ;)