...jak nic! Idziemy z babami z pracy na premierę trzeciej części sagi zmierzchowej. Ponieważ nie oglądałam wcześniej drugiej części, zrobiłam sobie wczoraj wieczór filmowy - przyjaciółka pożyczyła mi DVD. Oglądałam sama, bo Monsz pogardził (Gajol podczas pierwszej części ....zasnął :P) i chichrałam się w najmniej odpowiednich momentach. No nic nie poradzę na to, że patetyczno-drżącowargowe sceny zamiast wzruszenia wywołują u mnie szatański chichot, często połączony z chrumkaniem.*** No, to sobie pochrumkałam wczoraj oglądając pełne uniesienia sceny, poprawiłam sobie znacząco humor i poszłam spać koszmarnie późno - jasno było, 3.30 a ja jeszcze zasnąć nie mogłam. Pobudka o 6.10.*** No nic to, warto było nie spać - oglądnęłam wstrząsające romansidło dla rozhisteryzowanych nastolatek, pomalowałam paznokcie stopowe pierwszy raz w życiu innym lakierem, niż bezbarwny (na czerwono!!!), nie podjadałam podczas filmu i jeszcze w dodatku rozmasowywałam zakwasy. Bo biegałam znów wczoraj :) Pół godziny jeno, ale zdecydowaną większość czasu biegłam*** a nie uprawiałam marsze :) Wróciłam do domu mokruteńka :) Dzisiaj pewnie nie pobiegam, bo pewnie za późno będę w domu. Ale i tak jest nieźle :)
Swego czasu pisałam, że się będę wymądrzać na temat jednej z Vitalijek, która wywołała tu burzę. Pozwolę sobie skopiować mój komentarz do jednej z Was - przeze mnie pisany, to mi wolno ;) Nie pamiętam, jak się lasencja zwała tu na V., ale już jej nie ma. Zniknęła mi z ulubionych a i jej komentarze wcięło - z tego co wiem, to panna została zgłoszona do moderacji. Generalnie chodziło o to, że dziewczę cytowało różne pojechane teksty w stylu "zjadłam mentosa, wypiłam colę light - obżarłam się jak świnia" tudzież "BMI podskoczyło mi do 17,92, ratunku!" czy wszelkie wynurzenia pochwalne na temat drakońskich kopenhaskich diet itp. i komentowało w dosyć niewybredny sposób. Z jednej strony miała rację, bo zwracała uwagę na problemy pojawiające się na V. i piętnowała je, z drugiej - robiła to dosadnie i często bez wyczucia. Przypuszczam, że intencje miała dobre, wykonanie momentami szwankowało - trafiłaby na osobę z większymi zaburzeniami i mogłoby się to skończyć nieszczęściem. Ja sama nie zaprosiłam jej do znajomych, bo zdaję sobie sprawę ze swojego problemu i mogłabym nie udźwignąć ewentualnego komentarza z jej strony a przecież stara baba jestem :) No i się zaczęły przepychanki... Wylądowała na głównej stronie z najczęściej komentowanymi z trzema swoimi wpisami naraz - istny cyrk :) Co jej trzeba przyznać, to to, że przy cytatach nie podawała nicków - trzeba było samemu siebie rozpoznać ;) Zastanawiam się na ile robiła to z przekonania a na ile była to podpucha - udało jej się wywołać istną burzę :) No i podawała, że ma 18 lat - moim zdaniem niektóre poglądy sugerowały osobę starszą. Ale może była mocno dojrzała, jak na swój wiek, nie mnie oceniać (ja to mam siano w głowie, to co mam się wychylać :)) Najgorsze w tym wszystkim jest to, że laska naprawdę miała rację w większości przypadków, ale jechała z koksem tak, że się kurzyło...Natomiast mi osobiście dała mocno do myślenia... No nic to - nie pamiętam jej nicka, to nawet nie sprawdzę, czy dalej się na V., pojawia, czy zniknęła na amen-amen...
Tak jeszcze wrócę na chwilę do sagi zmierzchowej. To nie jest tak, że mi się nie podobały książki (bo je pochłonęłam zarywając noce podczas zeszłoroczego urlopu :)) albo obie ekranizacje, nie. Podobały mi się, ale jako łatwe, lekkie i przyjemne romansidła. Natomiast doszukiwanie się głębszych treści i przesłań uważam za nieco śmieszne i na wyrost. Tyle w temacie. Wrażenia z trzeciej części filmu przekażę, a jakże! :)
Wracam do papierków. Ostrożnie dzisiaj do pracy podchodzę, bo po 2,5 godzinach snu to w księgach raczej coś zepsuję, niż zaksięguję poprawnie ;)
Buziaki końcowoczerwcowe :)
PS. Jeżeli mnie nie wyrzucą z tego kina za chrumkanie, to chyba w nim zasnę, ajejej...
______________________________________________
***Do końca życia nie zapomnę "Miłości w Nowym Jorku" , na którym byliśmy z Małżonkiem w kinie. Obok zaryczane panny i pociągający nosem panowie a my (i jeszcze jedna, nieznana nam para, w rzędzie poniżej) nie możemy się uspokoić i śmiejemy się w głos. Nie powiem, zdarza mi się płakać na filmach (bo ja w ogóle płaczliwa jestem ;)), ale w sytuacjach przerysowanych to się chichram zamiast szlochać ;)
***Stan kumania: -12. Tendencja spadkowa. Poziom abstrakcji: +14. I rośnie.
***No dobra, truchtałam :)