........
Mam kupe do napisania , ale nie mam siły.
Zreszta i tak prawie nikt już tu nie zaglada.
Jak nabiorę sił to moze znów wpadne i pozbieram nas do kupy.
Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie!!!
Dzień Matki .
Taka matka to ma trochę przerabane :))
Słonce przygrzało mi trochę mózgownice i taka oto refleksja dzisiaj przyszła mi do głowy.:)) W sumie myśl ta zrodziła mi sie przy okazji robienia zakupów w obecnosci dzieci.
W ogóle dzień bez wstąpienia do "tepu" (tak mówi Oliwka) jest dniem straconym :). I wcale nie trzeba koniecznie kupować im prezentów czy słodyczy , dla nich atrakcją jest samo bieganie po sklepie :)
Rozbiegaja mi sie na wszystkie strony, chowaja, wszystko dotykaja i na nic moje upomnienia i reprymendy. Jeszcze w tym wzgledzie czeka mnie dużo pracy. Czary goryczy dopełniła pewna ekspedientka w perfumerii.Potrzebowałam pilnie kupic cioci perfumy w prezencie, a sklep w kosmetykami to przeciez same półki ze szkła i lustra. Latają więc te moje dzieci z końca w koniec, wołają do pani akuku, akuku zza lady, a Patryk ośmielony pani rozczuleniem znalazł się nawet po drugiej stronie barykady. Stanowczo więc reaguje jednocześnie przepraszajac pania za niesubordynowane dzieci, a ona mówi, że to nic , że to przecież "tylko dzieci".
Szlag mnie trafił. Rozumiem, że rola matki i w ogóle rodziców powinna polegać między innymi na mówieniu dzieciom co im wolno, a co nie, że to na nich głównie spoczywa obowiązek wychowywania, ale jak przy takim podejściu pani sprzedawczyni mam zdyscyplinować maluchy??
Ciekawe co powiedziałaby pani, gdyby Patryk oparł sie niechcacy o półke z jej najdroższymi perfumami??
No i zauwazyłam ,że w życiu codziennym jest wiele takich sytuacji, gdzie dobra pani czy pan powodują ,że ja jako matka wychodze na Hetere .
Ech, przerabane. Nie mamuśki ?? :))
Jutro wyjeżdżam więc wszystkim Mamuśkom życzę miłości i szacunku ze strony swoich latorośli :))
Lenistwo :)
Ogarnęło mnie jakieś straszne lenistwo do pisania pamietnika ........nic nie wali się na głowe, nic nie wzburza i w związku z tym nie kołacze się w mózgu orzeszek :)))
Nie będę tworzyła sztucznych problemów , a póki co wiode sobie monotonny tryb zycia, ktory odmierzany jest częstotliwością wycia Oliwki :)) Na szczęście ataki płaczu sa coraz rzadsze i trwaja coraz krócej. Patryczek z kolei po tygodniowym kryzysie, załamaniu czy innym przełomie znów wygląda na odprężonego i pogodzonego wewnętrznie. Przez poprzedni tydzień nawet bardziej się jąkał i budził w nocy twierdząc np., że śniła mu sie dziura, ale na szczęście widzę , że wraca juz do równowagi.
A jego równowaga przejawia się w ten sposób, że bez przerwy mówi, zadaje pytania, wtrąca sie we wszystkie rozmowy i wszystkim się interesuje :))
Czasem jest to słodkie, czasem rozbrajajace, a czasem bardzo męczące.
Dzisiaj wieczorem poprosiłam męża żeby zabierał go z mojej ściezki życiowej, bo brakło mi cierpliwości , a nie chciałabym żeby dziecko zraziło się brakiem odpowiedzi na pytania, bo w ten sposób poznaje przecież swiat, poszerza horyzonty myslowe , rozwija zainteresowania i takie tam.... :)))
Mówiły mi koleżanki, że ich trzy czy czteroletnim dzieciom zwisa i powiewa czy ktoś je urodził, czy znalazł kapuście , czy kupił w Tesco, ale widzę ,że Patryka już dręczy ten temat. Przynajmniej raz dziennie odbywamy rozmowy na temat np. dużego brzucha u pani w parku (ciężarnej), roli pępka (przy kąpieli), jak dzidziuś tam wszedł i którędy wyjdzie lub tym kto urodził Oliwkę.
Do tej pory szło mi dobrze (chyba?), ale dzisiaj prawie się zapędziłam w kozi róg.Bo dlaczego urodziła ich inna mama?? Właściwie Patryk nie używa określenia "dlaczego" , on zawsze pyta "czemu"? Więc skoro urodziła go inna mama, to czemu? I jaka to mama?
Na razie udaje się migać ze szczegółowymi odpowiedziami, ale jak długo??
Kilka dni temu staliśmy na przystanku tramwajowym i Patryk kolejny raz stanął stopą na torach. Podeszłam do niego, chwyciłam za ramiona, schyliłam się na wysokośc jego oczu i stanowczo powiedziałam,że nie wolno tego robić. Po serii, ale, ale i czemu, czemu usiadłam na ławce, a Patryk powiedział,że mnie nie lubi , na co ja - a ja Ciebie lubie :)), a on ,że pójdzie sobie w świat , na co ja - to pa,pa , a Patryk - ale nie dzisiaj . Ludzie na przystanku parsknęli smiechem i nam tez trudno było zachowac powagę hehehe.
Mały mądrala:))
Jakoś dziwnie hehehe...
Eksperymentujemy sobie dalej na naszych młodszych latoroślach :)
W sobotę Oliwka dała mi się we znaki, 40 minut usypiała w południe, a po godzinnej drzemce wstała rozmemłana i w złym humorze. Wieczorem nie mogła znów zasnąć do 22:30 i nasza cierpliwośc wyczerpała się.
Wczoraj i dzisiaj nie połozyliśmy dzieci spać w południe.Co prawda miały kryzys w porze obiadu, ale jakoś to przetrwalismy i w ostatecznosci drugi dzień po19:00 mamy w domu ciszę. Obyło się bez krzyków, bez dyskusji, bez szukania przytulanek i innych dziur w całym , po prostu zwiędły sobie na kanapie w trakcie oglądania bajek i bez protestu pozwoliły odnieść się do łóżek :))
Ufff, mam nadzieje, ze uda nam się ten cwancig na dłuzszą mete...tzn. mi się uda, bo od rana (7:00 - 8:00) do 17:00 musze bez przerwy z nimi przetrwac , co wcale nie jest takie łatwe :))
Ale cóż się nie zrobi dla tej chwili wolnej wieczorem :)))
Mąż własnie siedzi na podłodze i robi porządki w swojej szafce hehehehe, a ja - ta dam !! :))
Zeby tylko nie zwariować z tego szczęścia hiihihihi.
Jeszcze tylko sie pochwalę, że w czasie kiedy Darek rowerkował po boisku z dzieciarkami to ja udałam sie na drobne zakupy do pobliskiego sklepu i wróciłam z dżinsowymi rybaczkami w rozmiarze 29 !!
Ech, z tej radości na kolacje wtrząchnęłam kilka łyżek nutelli i talerz dziecięcej kaszki ryzowej z truskawkami hihihi.
Napisałam na kolację? Hmmm, to chyba jednak jeszcze nie koniec jedzenia na dziś :))
Nic nowego...
Wymieniłam dzisiaj tylko zdjecia .......więcej grzechów nie pamietam : nie dietkuje, nie mam problemów i w zwiazku z tym nie mam o czym pisac :)
Nawet pogoda nam dopisuje więc nie mamy czasu na nude :)
Pozdrawiam Was serdecznie i zjawie sie, jak nawarstwia sie problemy hehehe.
O diecie :))
Diety niet hehehehe.
Szczęśliwym trafem żywe dzieciorki, kilometrowe spacerki i odrobina stresu ratuja mnie przed posiadaniem grubego dupala :)
Myśle, że na dłuższą mete pożeranie wafelków, ciepłych lodów , ciasteczek, tudzież innego , bardziej wytrawnego jadła nie ujdzie mi na sucho,powinnam zatem już sie opamietac , ale ...... cóż, widocznie już taka moja karma, że tylko wskaźnik na wadze może mnie zmobilizować .
Widziecie te godzinę ?? hehehe, dzieci od początku tygodnia tak świetnie bawia sie ze soba ,że nie mam ochoty im przerywać .
Troche mi dziwnie, bo mam posprzątane, poprane, poprasowane i zapas jedzenia w lodówce, więc nie mam co ze soba zrobić:))
Leżenie na kanapie jest dosć ryzykowne, bo jak jakis mały rzep wypatrzy , taką nie uzywana mamusie to zaraz sie uwiesi hihihihi.
Moje kochane rzepiki , nawet juz nie chce mi sie na nie denerwować :))
Zaraz spadamy unurać się w jakis błotnistej piaskownicy, a potem spać :))
Na razki!!
Nowy tydzień :))
W ramach popołudniowej rozrywki wpadlismy na chwilke z wizytą do mojej przyjaciółki, która ma synka dokładnie w wieku Oliwii i 9 miesieczna córkę.
Wredne jest to co napiszę, ale jak tak popatrzyliśmy na zachowanie jej syna to przypomnieliśmy sobie i doceniliśmy jak grzeczne i zrównoważone są nasze dzieci :)
Nie ma dzieci idealnych i nasze też do nich nie naleza, ale w porównaniu do znanych nam ich rówiesników to po prostu mamy anioły.
Moja przyjaciółka na pół dnia oddaje swoje starsze diable do niani, bo jej mąż na razie kształci się i w ciągu tygodnia nie ma go w domu.Jednak po kilku godzinach spędzonych z nim wieczorkiem jest tak zmęczona,że wyzwalaja sie w niej zabójcze instynkty :))
Tyle było przygotowań do tego dość późnego macierzyństwa ( 30 lat) , tyle opanowanych teorii, tyle postanowień i wszystko w porównaniu z rzeczywistościa spaliło ma panewce :) Gdyby teraz trzymać się tych wszystkich pedagogicznych i psychologicznych zasad to małe diablątko powinno na okragło być strofowane, stawiane w kacie i temperowane, a przecież matka to tylko zwykły człowiek, który ma ograniczony nie tylko czas, ale i siły , a przede wszystkim cierpliwośc .
Ech, bardzo jej współczuje ,a jednocześnie podbudowało mnie to odrobinkę czego nie omieszkałam jej oznajmić :)) Zapomniałam już jak to było , kiedy miałam małe dzieci i jak widzicie ciągle się martwie, że jestem jakaś nienormalna :)) Powoli sobie wszystko przypominam i cieszy mnie fakt, że nie jestem inna :))
Jestem co prawda zmęczona i miewam różne nastroje, lecz staram się mimo wszystko konsekwentnie wprowadzać swoje zasady. Na szczęście dzieci dość szybko uczą sie naszych reguł gry i teraz juz jestem przekonana,że wszystko nam sie uda.
Bo po latach doświadczeń wiem, że konsekwencja jest luksusem dla leniwców i takich jak my ludzi wygodnych :)
Bedąc młodą mama nie potrafiłam wyegzekwować od dzieciaków najprostszych spraw i często myślałam,że taka postawą sprawiam,że czuja sie bezpieczne i kochane, a to był bład. Przy braku konsekwencji z naszej strony dzieci są zdezorientowane, nie wiedzą co i kiedy im wolno, a kiedy nie wolno , a przez to moga nas lekceważyć i przestać darzyć szacunkiem.Wydawałoby sie, że swoim pobłażaniem, odpuszczaniem win i kar uczymy nasze dzieci bycia wielkodusznym, a okazuje sie, że w ich oczach jestesmy słabi.Oczywiście nie mam tu na myśli metod wychowawczych, które np. stosowali moi dziadkowie na moim tacie, który to nastepnie z przekonaniem w ich skuteczność próbował wprowadzic do naszej rodziny tj. klęczenie na grochu, wieczorne rozgrzeszanie dyscyplina (rzemienie na drewnianej rekojeści), bicie kablem itp., a kórym to stanowczo sprzeciwiła się moja mama :)
Wiem,że napisano juz prace naukowe na ten temat, ale te słowa piszę jak najbardziej na bazie własnych doświadczeń życiowych. :)) Już widzę, że dzieci (szczególnie Patryk) potrafią nie przekraczać wyznaczonych granic, przypominac o kolejnych, nowych zasadach i nie daj Bóg, jak ona nie zadziała skutecznie hehehe, mały łobuz nie omieszka wytknąć mamie błędu :))
Np. w naszym domu rzeczy dziela sie na przedmioty wspólne oraz na stanowiące własność poszczególnych domowników.Już nawet mała Oliwia potrafi odróżnić czy może sie bawić zabawka do woli ponieważ nie stanowi ona niczyjej własności (bawi sie nia ten, kto pierwszy weźmie ja w dłoń), czy musi na prośbe własciciela natychmiast ją oddać :)) Jednak Patryk kilka razy złapał mnie na niekonsekwencji , a często było to powodem mojej nieuwagi, braku skupienia, albo zlekceważeniem problemu :)) Mały, bystry umysłek szybko załatwił mnie własną bronia i nie ukrywam było mi łyso :))
Niewątpliwie ciężko byc konsekwentnym, bo wymaga ona od nas samokontroli, lecz niewątpliwie przyjemnie jest czerpać korzyści z owoców naszej ciężkiej pracy w postaci ułozonych i dobrze wychowanych dzieci :))
Amen :))
O sprawiedliwości .....
Nie masz sprawiedliwości na tym ziemskim padole........, tak jak nie wiem , jakbyś się obracał, tak dupa jest zawsze z tyłu :))
Sprawiedliwośc jest odczuciem subiektywnym i czasem nie wiem jak byś się starał, to i tak osoba, której ma dotyczyć zachowanie może poczuć się pokrzywdzona .
Tak jest z polityce, tak jest w rządzie, tak jest w pracy i w domu. Wszyscy wykazują sie dobrą wolą, staraja sie postąpić uczciwie i sprawiedliwie, a tymczasem coraz większe jest grono niezadowlonych i potraktowanych niesprawiedliwe .
Dlaczego to piszę? Bo jestem już zmęczona byciem sprawiedliwa, bo odczułam na własnej skórze, że pomimo szczerych chęci, przy dwójce małych dzieci, przewaznie jedno jest zadowolone, gdy tymczasem drugie czuje sie pokrzywdzone.
Po 6 tygodniach bycia razem nastapił chyba jakis przełom (mam nadzieje,że sprawa jest przejściowa) szczególnie w zachowaniu Patryka.
Wiadomo, dzieci nas sprawdzają, dzieci poddają nas próbom miłości, próbom sił, wytrzymałosci nerwowej, dzieci potrzebują miłości , akceptacji, poczucia odrębności, włąsnej godności , itp.,itd.
Wszystko wiadomo.
Tymczasem Oliwia okupuje mnie non toper, całuje po rekach, po tyłku, w usta, nos, Oliwia mnie ciągle trzyma, dotyka, siedzi na mnie, na okragło życzy sobie mojej obecności, tylko ja mam ją osługiwać, ciągle mnie głaszcze , patrzy w oczy i zaznacza - "moja mama". Większośc dzieci tak ma, prawda? A "te" dzieci maja prawo tak mieć z wiadomych powodów i to tez jest oczywiste, ale........
Patryk tak nie ma......
Patryk cichutko szlocha jak sobie z czymś nie radzi, coś potrzebuje, a nie może sam sobie wziąć i czasami ....z niezrozumiałych dla nas powodów.
Uczymy go, że jak z czymś sobie nie radzi to zawsze może do nas przyjść po pomoc, ale na razie rzadko potrafi z tego skorzystać.
Czasem ma ochotę usiąść mi na kolanach, które są już zajete przez "mała terrorystke" i tu się zaczyna mój problem.....
Np. wczoraj udało mu się wyartykuować potrzebę bycia z mama i pomimo różnych sposobów przekonania Oliwii, że powinna nastapić chwilowa zmiana to niestety skonczyło się na tym, że Oliwia płakała, a Patryk z satysfakcja siedział na moich kolanach.
Wieczorem nastapiła kulminacja. Patryk miał małe problemy ze stanem zapalnym "pisiorka" i mama robiła mu okłady z rivanolu.Synek był z tego powodu bardzo zadowolony, bo był w centrum uwagi , a do tego Oliwii nie można było zrobić tego samego z braku "narządu" :))
Lecz wczoraj ogłosiłam synkowi,że pisiorek jest juz zdrowy i nie ma potrzeby robiś mu okładów......Patryk w ryk, ale w jaki ryk? Wrzask, zupełnie nie w jego stylu. Tatuś próbował go przekonywać, przytulac, uspokajac, ale dziecko oznajmiło,że chce mamę. Na to wszystko w krzyk Oliwia - mama jest jej.
Matko, jak mnie to umordowało psychicznie.
Dlatego pisze o przełomie w naszym życiu. Patryk od kilku dni jest drażliwy i wredny dla Oliwii. Do tej pory był wychowywany, że najpierw jest Oliwka, a odpady dla niego, więc teraz sprawdza granice swojej wolnosci.
Kurcze, na razie nie jest to przyjemne, ale zobaczymy jak to sie skończy.
Od dwóch dni zdarza mu sie powiedzieć do mnie albo Darka, że nas nie lubi, a kiedy mu odpowiadamy, że my go i tak kochamy , czy jest grzeczny, czy niegrzeczny to widać jak opada napiecie na jego twarzy.
Rano Darek jechał na uczelnie i przeważnie, jak wychodzi z domu to Patryk z nim się droczy i nie chce dac mu buziaka na pozegnanie.
Dzisiaj jednak Darek wychodził później niż zwykle i małemu wydawało sie,że tatuś wyszedł z domu bez buziaka :)) Był bardzo zawiedziony, a jak sie okazało,że tata jeszcze nie wyszedł to wyjatkowo chetnie go pocałował.
Potem jeszcze kilka razy był nieznośny i poddawał nas różnym próbom , a teraz smacznie sobie śpi łobuz jeden:)))
Pisze to teraz z lekkim przymruzeniem oka, ale tak naprawde to czuje sie juz wyzuta z sił. Musze koniecznie znaleźć w tygodniu chwilke dla siebie, czuje ,że niedługo dostane obłedu. Tymczasem ten pamietnik i swiadomośc,że mnie ktoś poczyta i obdarzy dobrym słowem jest dla mnie okazja do odreagowania :)
Kolejny raz dzieki,że jesteście :))
O oschłości ....
O tym ,że jestem oschła i zbyt brutalna w nazywaniu rzeczy dowiedziałam się od mojej mamy i córki.Zreszta już mój poprzedni mąż uskarżał się na tę przypadłość. No cóż, każdy z nich ma w pewnym sensie rację i każdy z nich nie bez powodu tak stwierdza.
Większość z Was zna mnie co prawda wirtualnie, ale nie raz wynurzyłam sie ze swej skorupy (pewnie dlatego wiecie co w mojej duszy gra, a tego na zewnątrz nie widać) i wiecie, że z mamą mam określone relacje, a i z córką bywało różnie (nie wspomnę o byłym męzu hehehe). Mama , no cóż....ciepła babcia, oschła, wredna żona i odległa mentalnie matka......nie przypominam sobie ,aby mnie przytulała, całowała, czy brała na kolana.Owszem była blisko, dbała o zaspokojenie naszych podstawowych potrzeb, ale nie motywowała, nie chwaliła i nie dmuchała w żagle.
Córka , nie ma teraz o czym sie rozpisywać, bo nie raz już o tym wspominałam.Powiem jedno- ma prawo tak myśleć.
Były mąż? Nie podobało mu się, że nie dostał tego, czego potrzebował to sobie poszedł :))
W pracy słynę z tego, że walczę o swoje i niejednej z Was uschłoby ucho , gdybyście usłyszały , jak potrafię kląć , przy tym koledzy w eterze zachwycają się moim zmysłowym głosem hehehehe.Takie wredne babsko ze słodkim głosikiem hihihihi.
Nie ukrywam,że trochę mnie zabolała ta "naga prawda" z ust najbliższych, ale na szczęście są osoby, które pod tą moją pozorną oschłościa zauwazają moje człowieczeństwo :))
Daruś, który powiedział, że jeszcze nigdy w życiu nie spotkał tak dobrego człowieka (nigdy mu tego nie zapomnę ) , Bartek, który "tylko" mnie przytulił na wieść, że ktoś może o mnie tak powiedzeć, moja przyjaciółka , która jest nie mniej dobra i myślę ,że jeszcze pare innych osób oczywiście oprócz Was :))
Dzisiaj rano byłam z maluchami na zakupach, a tam młodzież z pobliskiego gimnazjum zbierała żywność dla dzieci ze świetlicy socjoterapeutycznej :))
Każdy maluch wręczył swoja paczuszkę dla biednych dzieci, z czego miały wielką radochę :)) Niech uczą się bycia dobrym od oschłej mamusi :))
To se troche pofilozuję :))
A co ??
W lodówce mam zapas jedzenia :) Średnia indiańska wioska wyżyła by z tego przez tydzien, więc nie muszę dzisiaj nic gotować :))
Co prawda nie mam zupki dla maluchów, ale byłam dzisiaj przebiegła i zaprowadziłam je do babci (znaczy sie mojej mamusi ). Patryk wyraził wole zostania u babćki (tak mowi Oliwka ) ,a mała wróciła ze mną do domu i teraz śpi :)
Nudno mi teraz hehehe, bo żarcie dla dorosłych mam gotowe, a babćka zadeklarowała,że ugotuje rosołek, więc jestem wolna hehehehe.
Tak sobie czytam Wasze komentarze i jak ja swoim filozofowaniem zmuszam Was do różnych refleksji, tak i Wy mnie pobudzacie do różnego rodzaju przemyśleń.
Dzisiaj sobie myśle o byciu idealna matką i różnych rodzajach miłości do dzieci. Bo jak byłam matką młodszą to nie zastanawiałam się nad skutkami swoich zachowań, działałam bardziej intuicyjnie, spontanicznie , ba, byłam często tak arogancka, że jak ktoś zwrócił mi uwagę, że postepuje niesprawiedliwie bądź nieslusznie, byłam skłonna obrazić tego kogoś lub zerwać z tym kimś kontakty.
Jestem zodialkalnym skorpionem i muszę przyznać, że jak byłam młodą matką, żoną , córka i synową to nie było łatwo ze mną żyć. Przyznaje z ręką na sercu .
Myśle ,że efektem różnym doświadczeń życiowych jest teraz moja ostrozność i asekuracja w stosunku do wychowywania dzieci .I może mały kompleks adopcji? To znaczy nie wstyd z powodu posiadania dzieci w wyniku adopcji, ale żeby udowodnić światu , że wychowam je dobrze. Tak Iwusiu, zżera nas ambicja bycia matkami idealnymi :))
Żeby tylko nie popaśc w obsesje !!Hehehe.
Oczywiście teraz lekko przebarwiam ten problem, bo przecież nie myśle bez przerwy nad każdym swoim gestem czy słowem skierowanym do dzieci lecz czasem analizuje co jest dla nich lepsze.
Faktycznie, nie myślalam tak o wychowaniu dzieci starszych, ale było to raczej efektem braku doświadczeń i wspomniana już arogancja młodej kobiety.
Moja mama bawiąc sie dzisiaj z maluchami zwróciła uwagę na to, że dzieci cały czas muszą robić to samo, tak samo i mieć takie same zabawki. Jak jedno dziecko skarży się ,że boli je nóżka, to drugie też stwierdza, ze je tez boli nóżka, jeżeli jedno chce pić, to drugie też musi pić.Jeżeli jedno ma kubek z dziewczynka to drugie musi mieć taki sam (babcia zdarła konfliktotwórczą naklejke) itd.itp.
Mama powiedziła, ze takie ciągłe zwracanie uwagi, aby dzieci równo traktować jest bardzo męczące i że jej brakuje już cierpliwości :))
Faktycznie :)) Jest to uciążliwe :))
Często na ulicy zaczepiaja mnie ludzie i pytaja czy prowadzę bliźnieta :) No nie bliźnieta, ale w wychowywaniu takiej dwójki rok po roku chyba nie ma żadnej różnicy :))
Jak Agata była starsza od Bartka o 4,5 roku to nie zastanawiałam sie kto ma ustąpić, kto ma racje , kto jest mądrzejszy.Miała ustapić starsza i już .
To było okropne i nie mogę sobie tego zachowania darować do dziś.
Teraz Pan Bóg "pokarał" mnie dziećmi z taką różnica wieku, że muszę bardziej gimnastykowac umysł , aby być sprawiedliwa :)))
I mysle ,że na dzien dzisiejszy to jest mój powazny problem i temat ciągłych rozważań .O!
Z reszta dałam sobie już rade: z kąpielą, z karmieniem, spaniem , spacerowaniem itp.
A uczucia ?? Jestem z natury baba mocno na ziemi stojącą, kobietą racjonalną, człowiekiem czynu, niełatwo mnie rozkleić, rozczulic, więc trudno spodziewać się po mnie, abym zaczęła nagle mówić pieszczotliwym,dziecięcym głosem :)
Przytulam, pieszczę, bawie sie, spaceruje , mysle, że jestem jak najbardziej soba , inna być nie mogę.
A, że niektórym wydaję sie być oschła? No cóż .....takimi metodami wychowałam juz dwójke dzieci i myśle,że wyszło mi nawet nieźle, więc wara niektórym od moich metod .O!!