Wróciłam...
Wróciłam i teraz muszę odpocząć hehehehe.
Nie mam jakos weny do pisania. Na razie czeka na mnie góra prania, sprzątanie i co najważniejsze zrzucenie dodatkowych 3 kilogramów.
Ufff, ale mam dupsko.
Urlop, wakacje !!
W domu gorąca, przedwyjazdowa atmosfera i mam nadzieje ,że że taka aura utrzyma sie przez cały pobyt w Kołobrzegu.
Do zobaczenia, a właściwie do napisania Moje Kochane Koleżanki !!
Kocia mama :))
Pod moim blokiem okociła sie kotka i ma cztery kocięta . Zreszta nie pierwszy raz , ale tym razem nikt tych kociąt nie skrzywdził, nie zabrał, nie wywiozł.
Kotki dotąd mi nie przeszkadzały, ale też nie angażowałam sie zbytnio w zachęcanie ich do obecności w okolicach naszej klatki schodowej .
Bardzo lubie koty, tak jak zreszta wszystkie inne zwierzęta ,ale mój rozsądek zawsze mówi mi żeby za bardzo nie angażowac się uczuciowo .
Tym razem opiekowała sie nimi nastoletnia córka sąsiadki z parteru, ale wyjeżdżając na obóz zwróciła sie do mnie z prośba o dokarmianie kociaków :)
I tym sposobem zaadoptowałam kocice i jej czwórke kociaków . Śliczne są , a ja już się martwie o ich los .
Ech.......:((
A te kozy na zdjeciu to z zoo safari w Świerkocinie , kilkanaście kilometrów od nas :)Zjadły cała karme wraz z opakowaniem i jeszcze chciały pożrec nasze ubrania hehehe.
Fajnie było w tym zoo,ale wygonił nas deszcz. Musimy sie tam wybrac kiedys na cały dzien, bo atrakcji jest co niemiara :) Można jadac samochodem ,otworzyć okno i dotykać zwierzeta, które do nas podchodzą .Do tego jest wesołe miasteczko, plac zabaw i takie mini zoo, gdzie możne zwierzatka dokarmiac. SUPER !!
Takie sobie przemyślenia :)
Od kilku dni chodzę w dobrym humorze, na nikogo nie krzyczę, nie irytuję się i czuję się szczęśliwa :)
No, może byłaby najwyższa pora zając się jakąs racjonalną dietą, bo dupal mi urósł o dwa kilo, ale czy szczęśliwa i zadowolona z życia kobieta ma czas na myślenie o takich duperelach ?? :))
Nawet pisac o tym przeciez nie będę , bo już dawno zapomniałam po co się na tym portalu pojawiłam hłe,hłe :)
Rano dokonałam odkrycia Ameryki !! :))
Od kilku dni poddaję się hormonalnej terapii zastępczej (tak,tak jednak nie zdążyłam przed menopauzą -niektóre z Was wiedzą czego to hasło dotyczy ) i po prostu nie mogę uwierzć , że jakis związek chemiczny swoim działaniem może aż tak odmienić człowieka.
A moja mama zawsze była z siebie dumna, że nigdy nie wyrównywała sobie poziomu hormonów i w sposób naturalny się zestarzała .Hmmm, teraz by mi dała bure za to "zestarzała" , bo ona na szczęście nigdy tak o sobie nie mówi i pewnie nawet tak nie myśli :))
Jednak objawy menopauzy znosiła bardzo źle i do dzisiaj zalewa sie potem , słabnie , a przy tym jest nerwowa, niecierpliwa i wredna.
Kiedy poinformowałam ja, że zdecydowaliśmy się na adopcję dwójki dzieci to jednym z jej argumentów na "nie" były własnie te objawy .
Przypomniałam sobie właśnie dzisiaj o tym i zupełnie nie rozumiem dlaczego kobiety sa takie dumne z faktu, że nie korzystają z osiągnięć współczesnej medycyny.
Lekarz w trakcie ostatniej wizyty powiedział , że nie branie hormonów w trakcie menopauzy to jest tak, jakby kogoś było stać na ferrari, a ten chodziłby piechotą :))
Muszę się z nim zgodzic :)) Kilka dni terapii i jestem innym człowiekiem, świat nabrał barw, a moja rodzina łapie oddech :))
Chciałam napisać ,że teraz jestem normalna, ale po dłuższym zastanowieniu napiszę lepiej - jestem sobą :)))
Na urlop pojadę zadowolona, uśmiechnięta i niewredna hihihihi......a że z dupalem grubszym o dwa kilo ? Cóż....widocznie taka moja karma :))
Siemka2 :)
Wpis siemki w pamieniku z dnia 15 lipca od wczoraj siedzi w mojej głowie.Sorki siemka, jeżeli nie jest Ci to na rękę, ale Twoje perypetie życiowe też dają innym do myślenia.
Od dwóch dni chodze zła jak osa, jestem niedobra dla dzieci i zła na męża.W takich chwilach jak pewnie większość kobiet czuje sie rozżalona i co tu dużo mówić- rozczulam się nad sobą. A, że ciągle siedzę w domu z maluchami, że nie wszystko układa się po mojej myśli, że nikt nie pomaga mi w sprzątaniu, że kibel jest brudny, naczynia nie umyte, pranie niepoprasowane, że dzieciory nie dają mi złąpać chwili oddechu , i takie tam różne pretensje związane z problemami dnia codziennego.
Wczoraj dałam upust swojemu rozżaleniu, a mój cierpliwy, milczący mąż mnie wysłuchał :) Wkurzył mnie tym strasznie, bo wolałabym podyskutować nad jakimiś rozwiązaniami, a on po rostu słuchał.
Zapytałam go na koniec czy to słuchanie w milczeniu jest efektem tego,że nie ma w tym temacie nic do powiedzenia czy raczej jestem tak złotousta i wszystkowiedzaca, że nie ma nic do dodania.
Pomyślał chwile i powiedział,że nie ma nic przeciwko moim metodom wychowawczym ,że sam nie ma doświadczenia i dopiero się uczy i ,że rozumie mnie,że jestem rozżalona i zmęczona.
O tym,że jest mi przykro , że zostałam sama z pracami domowymi nie wspomniałam, bo instynkt samozachowawczy mi podpowiadał, że być może wymagam rzeczy niemożliwych , bo przecież jego czas pozwala mu albo na zajmowanie się dziećmi, albo na pomoc w gospodarstwie :)
Jednak żal pozostał .
Przed snem zajrzałam do siemki, nadrobiłam zaleglości w lekturze jej pamietnika i trafiłam na tekst, gdzie psycholożka uświadomiła jej , że jej perypetie małżeńskie związane są między innymi z jej wygórowanymi wymaganiami wobec meża.Teraz sobie myśle czy ja nie jestem też taką księżniczką na ziarnku grochu, ktorej bez wzgledu na ilośc pierzyn uwiera ziarenko.
Facet pracuje do 16:00, w ciagu roku szkolnego uczy się, po przyjściu do domu nie ma chwili wytchnienia, bo natychmiast obsiadaja go dzieci, a potem zabiera je na spacer, kąpie i układa do snu.
Jesteśmy oboje zmęczeni więc na pewno nalezy nam sie urlop :))
Dzięki siemka :) Dzisiaj porozmawiam o tym z mężem :))
Anny.
Przed chwilką w lokalnych wiadomościach pewna wróżka powiedziała, że kobiety o imieniu Anna z racji swego łagodnego charakteru nie są zbyt szczęśliwe.
Zatem wszystkie nasze Anny, Anki, Aneczki, Anusie ,Anie zyczę Wam wiele,wiele szczęścia w dniu Waszych imienin :)
Bądźcie większymi egoistkami :))
A u mnie ? Cóż , normalnie , raz dobrze, raz źle. Z niecierpliwością wyczekuje wakacji, a następnie przedszkola, bo po prawie 4 miesiącach monotonni zaczyna odbijać mi amba :)
Pisać się nie chce :))
Żadne rewelacje w moim życiu się nie dzieją więc co tu pisać ??
Wstaję rano, drę papę na drące papę dzieci, robimy zakupy, dzieci śpia, budza się ,jedzą obiad, czekaja na tatę, rysują , spacer z tata, kąpiel, kolacja, mycie ząbków i spanie ......i wolta .....rano wstajemy .....itd.:))
Dzieci z dnia na dzien naprawde robią się coraz bardziej hałaśliwe i żywiołowe hehehehe. Ratunkuuuuu !! :))
Przeczytałam dzisiaj na forum portalu "nasz bocian" post kobiety, która adoptowała prawie trzyletnie bliźniaki :)
"Wiedziałam, że tak jest i starałam się przygotować na najgorsze, ale życie dla każdego z nas ma swój, z góry ustalony scenariusz I tak zamiast małego niemowlaczka zostałam mamą bliźniaków (2,9). Nic co zaplanowałam nie wyszło, każdego dnia borykam się z pomysłami chłopaków, których baterie nigdy się nie wyczerpują. Nie dojadam, nie dosypiam, nie mam czasu na swoje pasje i czasami trafia mnie.... Ale jestem tak bardzo szczęśliwa, że mam swoje dzieciaki, że mogłabym pisać o nich godzinami."
Ja już dojadam ....hihihi, ale podpisuję się pod tym postem obiema rękami :)
Coś trza wpisać :)
Wiem, wiem , nie trzeba mowić trza lecz trza mówić trzeba :))
Dzieci w łóżkach , nie piszę,że śpią, bo one potrafią długo tak sobie leżeć i nie zasnąc. Ważne ,że w domu jest cisza.
Po ponad trzymiesiecznym eksperymentowaniu ze snem, wróciliśmy do popołudniowej drzemki. Oliwka bardzo kiepsko znosiła popołudnia bez snu, a to z kolei bardzo źle odbijało się na wieczornej atmosferze w domu.
Na szczęście wszystko unormowało się na tyle, że po kolacji, myciu ząbków i buziakach, maluchy same wskakuja do łóżek i nie ma potrzeby leżeć z nimi aż zasną.
Mamie z kolei wyraźnie potrzebna jest ta godzina wolności w południe i kolejna , kiedy tatuś zabierze dzieci do piasku.
Dzisiaj jednak tata nie zabrał dzieci do pisakownicy, tylko wszyscy razem byliśmy w sklepie po ogórki konserwowe i miśki , żelki , o których od rana marzyły dzieciaki hehehe.Dwa słoiki ogórków kazał kupić Patryk :))
Wieczorem jednak pożałowałam, że nie urwałam sobie tej chwili wolności, bo przy kąpieli i kolacji myślałam ,że eksploduje .
Oliwia chyba wyczuwa, że jestem zdenerwowana, bo w takich chwilach ryczy, że chce do mamy opa i że mama ma ją kąpać i wycierać :)
Dobrze, ze nasz dobry i cierpliwy tatuś potrafi odwrócić na chwilke uwagę małej piekielnicy :))
A po kąpieli pędzi do mnie mała żmijka, uśmiecha się kokieteryjnie, wskakuje na klatę, przytula policzek do mojego , całuje w usta i mówi - czesć mamo, to ja :)))
I trudno się wtedy nie roześmiać :))
W domu mamy akcję - przedszkole.
Patryk dostał mały, czerwony plecak, bo Oliwka już wcześniej miała , więc teraz pakują się do przedszkola :)
Powoli wprowadzamy ich w atmosferkę, ale nie mamy pojęcia co małe umysły wytwarzaja w swojej wyobraźni :))
Początkowo troche je dziwiło, że tam będzie jedzenie, że będa spały i że mama je zostawi jak pójdzie do pracy, a później po nie przyjdzie.
W każdym razie Oliwka codziennie opowiada o tym, że w kolku będą dzieci, że teraz musi w domku sama jeśc i ubierać się , bo w przedszkolu nie bedzie miał kto , a jak będzie płakała do La (czyt.Patryk) da jej rączkę . Najtrudniej jest jej wytłumaczyć,że Patryk będzie z innymi dziećmi,a Patryk z kolei nie może pojąć, że pani w przedszkolu to nie pani-mama.
Cóż, to chyba efekt wcześniejszych przeżyc.
Póki co nie mogą się doczekać kiedy pójda do tego magicznego miejsca , po którym obiecują sobie dużo dobrego :) A przed tym czeka ich jeszcze wyjazd nad morze, plaża i spanie w obcym domu z rodzicami i Bartkiem. Patryk dzisiaj opowiadał babci jak to bedzie pakował do plecaka picie, bułeczke i z tym ekwipunkiem szedł na plaże :) Na razie brzmi to dla niego jak abstrakcja więc zadaje mnóstwo szczegółowych pytań natury organizacyjnej :)
A gdzie bedzie nasz kot? A jak go zawieziemy do babci ? A co ze soba spakujemy? Gdzie będzimy spali? Czy rodzice też tam będa ? No i cokolwiek oznacza dla Patryka to morze, ta wielka woda , wiatr i fala , to Oliwka kwituje jednym dla niej najważniejszym- bedziemy się myć :))
I tyle dzisiaj :))
Ufff jak goraco :))
Wentylator włączony non toper pozwala przetrwac . W sumie nie narzekam , bo upał mi nie przeszkadza i jestem w świetnym nastroju.
Trochę żal mi dzieci, bo do wieczora musza siedzieć w domku, a to co chwile doprowadza do drobnych konfliktów. Cóż, powinnam wymyślić dzieciom jakąś konstruktywna zabawe, ale na razie ograniczam sie do sekundowania i arbitrażu :))
Z dziecmi teraz róznie bywa, czasem wymyślą sobie fajna zabawę i potrafią dłuzszą chwilę się nią zająć, a czasem po prostu ganiają się, wariują i wtedy jestem zmuszona interweniować lub włączyć się do zabawy :))
Samo zycie :)
Oliwka teraz płacze bardzo rzadko, w sumie w ciągu dnia ogranicza się do jęczenia :) Oj , bardzo jest to uciążliwe, ale powoli wyeliminujemy i to paskudztwo :) Własnie przed chwilą zaplątała sie jej lalka w wózku i juz wołała na pomoc kogoś ze swoich "służb" (ja albo Patryk hihi), lecz wysterowałam nią na odległośc i dziecko dało radę rozwiązać samo problem hehehe. Nawet cieszą ja takie drobne sukcesy :))
Dzisiaj od rana prowadziła ze mną negocjajce na temat sukienki hehehe.Bardzo nie lubie tej letniej sukienki kwiatki i już miałam zamiar schowac ja w najgłębszy kąt lecz Oliwka o niej nie zapomina i od kilku dni upomina się o nią.
Dzisiaj ustąpiłam i dziecko aż skakało ze szczęścia .Ech, co to będzie dalej?
Patryk też bardzo się zmienia .Szybko poznał się na moim angielskim humorze (hihihi) i teraz jak sobie żartuję to patrzy na mnie wzrokiem godnym politowania, pokazujac przy tym uroczą dziurkę w prawy policzku.:))
Wczoraj zwróciłam mu uwage, że urósł już 5 cm i zażartowałam że ma zakaz rośnięcia hehehe, a ona na to - będe rósł, a ja - nie możesz :)
A on - będę rósł , bo jestem żywy, jak byłbym umarnięty to bym nie rósł hehehe.
Na to tata dodał,że Patryk urośnie z naszej miłości tak samo jak Clifot, duży , czerwony pies hehehe co Patryk skwitował tylko swoim uśmiechem z dziurką w policzku. Bardzo lubie ten uśmieszek :))
Do tego synek każdego ranka bez żadnych oporów przytula się do mnie, kładzie głowe na moim ramieniu, całuje mnie , co oczywiście odwzajemniam, a ile mnie to kosztuje to nawet nie potrafię opisać, ale naprawdę się staram :))
Własnie przypomniało mi sie, jak kiedyś , każdego ranka , jadac z byłym mężem do pracy kłóciliśmy się w samochodzie.Znaliśmy się niemal 20 lat i on nigdy nie przyzwyczaił się do tego,że ze mną lepiej nic nie załatwiać rankiem, bo startuje powoli i jestem zła jak osa :)
Potem, jak już zostałam z dzieciakami to wstawaliśmy sobie powoli i w milczeniu przygotowywaliśmy się , ja do pracy, oni do szkoły, mówiąc sobie tylko cześć w dzwiach :)) Do dzisiaj tak jest :)
Widzę, ze Bartek odziedziczył po mnie te poranne muchy w nosie :) Chodzi nabzdyczony i rankiem lepiej nie zadawac mu pytań :)
A maluchy nie wiedzą jeszcze, że mama jest rano nie w humorze, więc biegną radośnie, wskakują do łóżka, a ja .....no cóż , różnie bywa heheheh, czasem zaciskam zęby i wymuszam uśmiech nr 3, a czasem warczę.
Niech sie przyzwyczajaja do matki humorów :))
No dobra - siku i tupa w wykonaniu obu dzieci zostały w międzyczasie załatwione, więc pora w słońce iść :)
Dziś idziemy do babćki (tak mówią maluchy) , za którą dzieci przepadają , więc papa.
PS. Widac ,że goraco :)) Mój nagrzany umysł spłodził dziś niezły miszmasz we wpisie :))
Hahaha...
No i mamy słońce :)
Ba , jestem spalona i mam go dośc :)
Czy ta pogoda musi popadać ze skrajności w skrajnośc?
Dzisiaj nie wychodzimy z domu z powodu upału.
I dogodź tu babie hehehehe.