Nie pisałam przez długi czas, bo u nas depresyjnie. Osoba w szpitalu, o której wspominałam zmarła. Ciężko nam się pozbierać, tym bardziej, że mieszkaliśmy razem przez ostatnie dwa lata. Już nie zejdzie po schodach i nie rzuci żartem. Nigdy.
Wsumie to nie wpis na Vitalię ale niech już będzie. Od jutra ogarniam życie, będą znów fotki zdrowych (mam nadzieję) posiłków. Do usłyszenia.
Wszystko zaczyna się od pierwszego, albo od poniedziałku, albo od soboty...ehh a później to samo jak nie utrzymam diety, wyjdę poza ustalone kalorie i nawpieprzam się pod korek.
Ostatnie tygodnie są dla nas ciężkie, życie pomiędzy pracą, szpitalem i domem. Osoba z rodziny ma teraz sepsę. Raz jesteśmy pełni optymizmu a raz spodziewamy się najgorszego. A nawet jeśli osoba wyjdzie z sepsy, to czeka ją kolejna operacja i bardzo długa rekonwalescencja. Brakuje mi sił, wiem, że będzie ciężko.
Dziś pierwszy raz udało mi się utrzymać dietę i poćwiczyć/zrobić 10tys kroków. Niestety kręgosłup odmawia posłuszeństwa a rehabilitacja mało daje. Ale wieje dziś pesymizmem.
Poniżej zdjęcia posiłków:
Niedziela:
Wrapy z burgerem z fasoli (złamałam się i kupiłam gotowca)
Zupka chińska
Kanapka z serkiem wiejskim
Precle
Warzywa, serek wiejski
Sobota:
Sałatka z mozarellą, jajem, prażonymi pestkami i pesto
Melon, gruszka
Wrap z burgerem fasolowym, ryż, sałatka
Wrap z burgerem fasolowym, ryż, sałatka (na dwóch talerzach)
Inne:
Vege kiełbaski, ryż z warzywami, mizeria
Hummus + oliwki
Leczo z wędzonym tofu
Indyjskie
Zapiekanki z vege tuńczykiem
Kotlet z dyni z ryżem i sosem katsu
Dla mnie sushi i miso, dla męża pierożki i ryż z warzywami
Przez to, że robiłam fotki jedzenia ale nie dodawałam wpisów, wrzucam tasiemca zdjęciowego. Od jutra muszę się ogarnąć. Nie jem źle, ale nie chudnę. Spóźnia mi się też @.
Znów mnie dopadło życie, jak mam stresy, to ciężko mi się ogarnąć. Bliska osoba z rodziny jest w szpitalu, niewiadomo co będzie, czas na operację a lekarze zwlekają.
Zauważyłam, że już nie rzucam się na jedzenie. Nawet jak jest fastfood, to nie jem pod korek. Gorzej, jak nie liczę kalorii, jakoś wtedy jem na poziomie CPM i nie tyję ani nie chudnę.
Dziś dieta wyglądała tak -1750kcal
Lunch - owsianka proteinowa, banan
Obiad - tofu panierowane, surówki
Kolacja - wege kebab, sałatka. Jeszcze zjem 2 jajka później, bo mi kalorii mało zostało, a jestem nadal głodna.
O rany, nowe zmiany są beznadziejne. Nie ma dostępu do szkiców. Gdzieś się zapisują, ale gdzie? Czy ktoś wie?
Niby Vitalia robiona pod klienta, czyli osoby z dietą, bo pasek dla tych z wykupioną dietą. Też mam wykupioną dietę i nijak mi się te zmiany nie podobają. Nie wiem po co ikonka 'mój dietetyk' pojawia się na pasku, kto normalny będzie często używał tej opcji? Do tego świeci się ciągle na zielono, nawet teraz po 23.
Najpierw wykupiłam dietę low IG. Ustawiłam w pewne dni dietę bez pieczywa i zgadnijcie co, automat ułożył mi dietę z pieczywem. Już mi się nie chciało pisać do V. by zmienili, więc wymieniłam dietę na wegańską. Kolejna niespodzianka, nie ma już przepisów od ErVegan. Szkoda, bo fajne to były przepisy. Czuję, że kasa poszła w błoto, bo pomimo wielkich zapewnień, że nowa baza przepisów, to ja tam różnorodności nie widzę. A liczyłam na takie przepisy jak jakieś serki z nerkowców czy inne smaczniejsze smarowidła, rosołek wege, różne kotlety i klopsy z sałatkami/ryżem/ziemniakami a'la polski obiad itp. a jest kasza z tofu, ryż z tofu, komosa z tofu i z 10 odmian tofucznicy i wszystko na jedno kopyto, średnio lub wcale nie przyprawione. Niby parę przepisów kotletów jest, ale mało tego, jak na ulepszoną bazę produktów. Widać, że to układała osoba, bez styczności z kuchnią wegańską. Przecież można zrobić rybę tofu, panierowane tofu nuggetsy, naleśniki z tofu, ruskie z tofu, zupy tajskie z tofu, burgery z tofu czy fasoli, wege sosy, grzyby w panierce a'la schabowy, różne surówki...Mało było przepisów od ErVegan ale przynajmniej wychodziły.
Szkoda, bo ten portal ma naprawdę potencjał, gdyby słuchano społeczności Vitalii, testowano zmiany i postarano się z dietami, to byłabym chętna zapłacić 2x tyle za dietę. Na dzień dzisiejszy stracili mnie jako klienta.
.........
Poza tym, u mnie tak - chodzę na fizjo, przytyłam z braku ruchu. Znów powyżej 80kg. Ciężko mi się ogarnąć.
Dziś udało mi się zrobić prawie 12tys kroków, 40min jogi i 30min basenu. Niestety musiałam przerwać swój rekord 200+ dni 10tys kroków codziennie. No cóż, bywa.
Śniadanie - pół pizzy
Obiad - meksykańskie mini wrapy
Kolacja - leczo z bułką
A także jabłko, kawa z mlekiem, trochę winogrona, dwa lody i dwie kostki toblerone (mleko!). Oby jutro było lepiej, najgorzej się ogarnąć przez pierwsze parę dni a później już idzie.
Zapisałam się do Rywalizacji Punktowej. Czekam kiedy mnie zbanują, bo ostatniej serii nie skończyłam. Na usprawiedliwienie, staram się ale nie wyszło.
Dziś mi smutno. Jestem zmęczona bólem. Nie chciałam brać przeciwbólowych ale chyba będę zmuszona włączyć Naproxen albo inny NSAID. Ból wytrzymuję ale opuchlizna nie schodzi.
Ogarnęłam dietę na kolejne dwa dni. Będzie curry z kalafiora z ryżem, grochówka i frytki z batata z guacamole.
Curry
Grochówka
Guacamole i frytki
Dziś dieta utrzymana, 1600kcal
Wege kulki i sałatka
Resztka chipsów
Tofucznica
Truskawki
Ziemniaki, wege kulki i buraki
Wraca także tabelka
Skończyłam dziś jeden z obrazów malowania po numerach.
Ostatnio dawno nie pisałam, bo ból pleców mnie zwalił z nóg. Nadal boli i mam zakazane ćwiczyć od fizjo, dopóki nie zejdzie zapalenie. Z dietą było różnie ale na pewno nie zdrowo, nie miałam sił gotować i wsumie wpadały głównie kanapki. Niby waga pokazała, że trochę schudłam, ale myślę, że to odwodnienie. Koniec końców mało się ruszałam. Moje 200+ dni codziennie po 10tys kroków poszło w las...😐 Wsumie myślę, by olać robienie kroków a skupić się na treningu codziennym, czy to joga czy coś innego jak już będę mogła. Często było tak, że przez wyrabianie kroków brakowało czasu na prawdziwy trening. No i ostrzeżenie od fizjo - jest już źle i albo operacja, albo jest szansa jeszcze uratować ćwiczeniami a po skończonym fizjo ćwiczenia z trenerem personalnym od urazów i trzymanie formy do końca życia. No i oczywiście schudnąć, bo to konieczne. No i refleksja, kurcze zawsze olewałam swoje zdrowie, bo przecież się było niezniszczalnym a tu lekko po 30stce i sie człowiek sypie.
Dość tego smęcenia. Dziś trzymam dietę.
Śniadanie - tofucznica na pieczarkach i cebuli, chleb i sałatka
Przekąska - chipsy, szejk czekoladowy (wypiłam tylko pół)
Witajcie, jak wiecie gdy nie piszę w pamiętniku to jest źle. Tym razem nie dietowo a uraz pleców. Znowu. Jestem zła, że tak dobrze szło a tu znowu kolejny raz taka lipa. W porę też się nie ogarnęłam, zaczynały plecy pobolewać i powinnam wtedy już odpuścić - ale nie, jeszcze oprócz szybkich marszów zrobiłam trochę podbiegów, no i nie mogę się ruszać. Mój ból jest taki, że opioidy nie pomagają w 100%, jak wezmę przeciwbólowe, to później mi niedobrze. Mam gulę wielkości dłoni na plecach. Muszę zamknąć dwa projekty w pracy, więc idę jutro i pewnie będę musiała być cały tydzień. Fizjo dopiero w sobotę. Weekend przez te bóle był nieproduktywny, ni to siedzieć, ni chodzić, ni leżeć. Jestem zmęczona psychicznie i fizycznie.
Na plus to nie przytyłam, waga dokładnie taka sama jak po zrzuceniu 1,3kg. Zjadłam trochę syfu w weekend i odchorowałam bólem żołądka. Widzę, że żołądek mi się skurczył i łatwiej mi odstawić jedzenie, zamiast dopychać się po kokardę.
Zapierałam się, że nie kupię więcej diety Vitalii a jednak kupiłam. Może to i dobrze, teraz jak wiekszość gotowców wyjadłam z zamrażarki, to brakuje mi pomysłów a niektóre posiłki z V. są całkiem smaczne. Napiszę więcej o tym za jakiś czas. Z gotowców zostały mi jeszcze wege pulpety i kiełbaski z Ikei.