W sumie to jak w temacie.. nogę powoli zaczynam ogarniać chociaż do wyprostu mam jeszcze kawałek drogi, ale niestety problem z kością ogonowa który mi towarzyszy od dłuższego czasu się zaognił przez ćwiczenia na rowerku 🙈 no i zrobiłam rtg i wychodzi na to że mam zwichnięta kość 🤦🏼♀️ kiedy jak i gdzie to się stało nie mam pojęcia, ale jest to duży problem i niestety oznacza kolejne wydane pieniądze na wizyty u fizjoterapeuty 🤦🏼♀️ ale byłam już na pierwszej takiej wizycie u polecanej u mnie w mieście Pani i jestem nią zachwycona. Taka mądra kobitka, która nie zbywa problenu a stara się naprawdę pomóc więc myślę że będzie dobrze.
W poniedziałek kończy mi się zwolnienie i wracam do pracy i nie chceeeeeee 😭 myślałam że może przerwa dobrze mi zrobi i wrócę nawet z chęcią ale nie, zero ochoty na powrót. No ale cóż, mus to mus. Oznacza to niestety powrót do wczesnego wstawania co będzie ciężkie nie tylko dla mnie ale i dla kiciulki mojej która solidarnie ze mną spała sobie dłużej przez ten czas. No i niestety męczyć mnie będzie jej samotność jak będę w pracy ☹️
Jeśli chodzi o jedzenie to jest ok, chociaż trochę poluzowałam z tym obcięciem węglowodanów bo jednak nie czułam się najlepiej i stawiam bardziej na pełnoziarniste i żytnie produkty. I jest lepiej samopoczuciowo. Waga stoi, ale to też efekt weekendowego wyjazdu. Grunt że nie w górę :)
A z ostatnich jedzonek mam takie fotki:
To ostatnie zdjęcie to pizzerynki z serka wiejskiego i mąki pełnoziarnistej. Były obłędne 😋 To tyle u mnie, lecę zobaczyć co tam u Was. Buziaki ❤️