Pierwszy spacer po chemii wyszedł mi strasznie. Strasznie był męczący i strasznie radosny zarazem. Kondycyjnie jestem emerytką, ale mam plan łazić na te spacery już regularnie. Zebrałam mały zapasik orzechów laskowych i trochę chmielu na napar, pod dobry sen. Ostatnio nie sypiam dobrze więc chmielowe uspokojenie się przyda. Ludziska twierdzą, że chmiel jest dla nich zbyt gorzki. Ja w nim czuję głównie cytrusowe nuty. Uwielbiam. A teraz jest najlepszy czas na świeże napary. Może zbiorę trochę na susz?
Objadłam się znów popielicami. To łakomstwo mnie zgubi pewnego dnia.
W lesie sucho, aż strach. Grzybowo biednie. Znalazłam kilka wymęczonych pieprzników i garstkę robaczywych parkogrzybków. A mam ochotę na grzyby. Jutro chyba wyjmę z zapasów mrożone ceglastopore.
Póki co jestem jeszcze na zwolnieniu lekarskim. Nie chce mi się pracować. Mogłabym, ale mi się nie chce. Ot, leń. Przejdzie mi to wrócę do roboty. Pracowałam praktycznie przez całą chemioterapię i teraz potrzebuję przestrzeni na zebranie sił przed operacją. Dadzą sobie radę, muszą. Mnie się nie chce. Pffff.
A co u Was Chudzinki?
A.