Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Krstyna

kobieta, 61 lat,

173 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 października 2006 , Komentarze (2)

Wlasciwie, to chyba za wiele dzisiaj nie napisze, bo nic nadzwyczajnego sie nie dzialo.."szefa" nie bylo, i coz bylo robic? Ano-robic-robic trzeba bylo-mimowszytsko...Nie bylo okazji, zeby sie posmiac, bo-jak wspomnialam-pustki ososbowe...No, tyle, ze -"uczciwie naciagalam swoje miesnie", i nie obzeralam sie...Z apetytem-ostatnio-kiepsko, ale sie tym naprawde nie martwie, bo jeszcze mam sporo do zrzucenia, wiec, chyba sie powinnam cieszyc...E, to chyba  juz skoncze, bo jakos mi nie "idzie" pisanie, i w ogole...pare innych spraw...

12 października 2006 , Komentarze (9)

Cz.I.

    Za[owiadam, ze nie o filmie bedzie mowa, ale o Plebanii z zycia wzietej, o plebanii , ktora sprzatam!
    Zaczelo sie tak niewinnie! Otoz, poskladalam pare podan o prace, wszytskie - w  okolicy mojego zamieszkania, ale jakos nie dostalam odzewu(zazadalam niemilosiernie wysokiej stawki, bo-czasami-sie cenie-wysoko-ma sie rozumiec!).No, wiec, czekalam bezczynnie na jakis przyplyw ofert, a tu nic! Ktorejs niedzieli, ksiadz w kosciele oglosil zapotrzebowanie na ososbe sprzatajaca, ale nie wyjasnil, kto byl potrzebujacym...Myslalam, ze jakas bogata, starsza Pani potrzebuje kogos raz w tygodniu, wiec odpowiedzialam telefonicznie na zapotrzebowanie.  Brat Jimmy (jest zakonnikiem, dlatego ta nomenklatura), na moje zapytanie-odpowiedzial, ze praca jest w mojej okolicy, i w ogole, to sie ucieszyl dosyc widocznie-ze tak powiem...I cos mi w tym "podpadlo" szczegole, ale nie znajac wiele wiecej szczegolow, poprosilam o przekazanie mojego telefonu osobie zainteresowanej.Brat Jimmy - obiecal przekazac ten telefon, komu trzeba.Po dwoch kolejnych dniach, mam odpowiedz - jak sie oczywiscie domyslacie-od brata Jimmiego, wyjasniajacego , ze to on jest tym, ktory potrzebuje osoby sprzatajacej...Szczeka mi opadla, choc, moze nie tak bardzo w dol-bo jakos  sie domyslac zaczelam, ze to o Niego chodzi.Coz bylo robic?Czulam sie jakos niezrecznie, bo co innego -negocjowac z zupelnie obca osoba, z ktora mozesz sie "potargowac" o wszytsko, a co innego-czynic to z bratem zakonnym, ktory zaskarbil sobie symapteie naszej rodziny....No, ale, slowo sie rzeklo-no i zaczelam  swoje porzadki na plebanii.Dwa tygodnie temu-w caly ten galimatjas-wprowadzila mnie Pani ktora juz tam pracowala od lat, i powiem szczerze-ze sie solidnie przerazilam! Tyle tam rzeczy do zapamietania! Nie miejsce i czas teraz na szczegolowy opis zakresu czynnosci, ale powtorze-solidnie sie wystraszylam! W ubiegla srode-poszlam -samodzielnie "objac" rzady Glownej(i jedynej) Sprzataczki Plebanii ! Podobno,tak sie przejelam rola, ze brat Jimmy , az sie przestraszyl, i nie mogl wydac z siebie slowa! Biegalam jak nakrecona, sucho w gardle, rozpalona na twarzy, nie majaca czasu na zlapanie oddechu, tylko stale sie upewniajaca, czy , aby wszystko dobzre robie?!Dopiero, gdy w miniona srode , poszlam juz poraz drugi, brat Jimmy powiezial mi -zaraz na poczatku-ze On nie moze zaakceptowac mnie -tak pedzacej, zacharowanej, i , ze ma sie troche opanowac, zwolnic tempo, i zrobic sobie jakas przerwe, bo On nie po to mnie zatrudnil, bym sie na Plebanii wykonczyla! Swiete slowa!-pomyslalam, jak zakonnik je wymawia-nie mozna negowac ich wartosci! No, i zwolnilam tempo, rozkladajac czas pracy na dwa dni, proszac o lekko-wyzsza stawke, niz mi naprzod zaproponowano(Jak ja sie odwazylam na cos takiego?Nie wiem do dzis!), wprowadzilam zwyczaj wesolej, zartujacej sprzataczki, ktora kazdego zaczepia i ma cos do powiedzenia! Dzisiaj poszlam tylko "wykonczyc" wczorajsze obowiazki, powoli, bez pospiechu, za to popijajac herbatke z mleczkiem, podzerajac dwoma herbatniczkami, prowadzac wesola pogawedke z sekretarka i Kucharka, ktore obiecaly poduczyc mnie wloskiego! Same benefity-jak widzicie! Teraz sie ciesze, ze jestem tam, potrzebne bylo mi wyrwanie sie z domu, rozruszam swoje kosci, a miesnie mojego ciala-znow zaznaja blogiego naciagania!
    Na dzien dzisiejszy-to tyle!Bezie wiecej, na biezaco,a teraz zmykam "wydac" zarobione pieniadze!

9 października 2006 , Komentarze (7)

Bratku moj kochany! Dzien Twoich urodzin legl juz na poslaniu...Srodek nocy, a ja , spozniona, zdyszana - pedze Ci pare slow przekazac. W zasadzie, to rzadko ze soba rozmawiamy, bardzo razdko..Kiedysmy sie widzieli poraz ostatni? Dziesiec lat temu...szmat czasu!Tyle spraw przetoczylo sie nam przez zycie, Dzieci nam podrosly-szczegolnie Tobie! Rozne smutki, radosci, cierpienia...Nie moge o sobie mowic, bo cierpien to ja nie zaznalam, ale Ty?!A, co dla mnie nie do pojecia!-nigdy sie nie uzalasz nad soba!Zadnego detalu ze swojego trudnego zycia, nie uiscisz, chyba , ze inni mi doniosa, a Ty juz nie masz wyboru, no to wtedy..milczysz. Moje zycie, tu na kanadyjskiej ziemi-jest duuuzo latwiejszym, nie mam takich palacych problemow, ale nie mam tyle usmiechu na twarzy , ile Ty masz..Tego Ci zazdroszcze! Podziel sie nim! naucz mnie smiac sie z niepomyslnosci zyciowych, w , ktorych ilosci -nie rownam sie z Toba!Jak Ty to robisz?!Mowisz mi , ze nie ma w tym zadnej tajemnicy!Poprostu, podnosisz sie, patrzysz w gore, i idziesz dalej przed siebie, bo nie ma innego wyjscia!Niby takie proste, a jakie trudne dla mnie do osigniecia-choc w malym procencie!Mowisz, ze zawsze moze byc gorzej!No, tak, to prawda...Ale, gdy  to "gorzej" sie trafi, nie zwieszasz glowy w dol, nie poddajesz sie temu"gorszemu", a przeciez, tyle lat, tyle razy , tyle przezyc...Musze sie z Toba czesciej kontaktowac, bo Ty mnie nauczysz optymistycznego spojrzenia na zycie! Bardzo bym chciala z Toba sie spotkac, tak sam-na sam...Moze sie jeszcze spotkamy?Happy Birthday Braciszku!

Twoja Blizniacza Siostra...

5 października 2006 , Komentarze (8)

Padam na buzie po tej plebanii! Nie ma co, zadnego luzu, ale -sama sobie to zgotowalam! Bo, zamiast powiedziec, ze to za duzo na szesc godzin, to ambitnie zasuwalam! Ale, nie mam zadnych wrogich uczuc do Nikogo, poprostu-musze nauczyc sie oddzielac biznes od prywatnych odczuc...Z moim charakterem-to nie bedzie latwe! Ale, musze sprobowac, bo inaczej, zaczne w srodku zlorzeczyc sobie,a potem Innym, a przeciez, niczyja to wina, ze ja milcze! Wpadlam do domu, ledwo zipiac, porwalam parasol i plaszcz  przeciwdeszczowy-i po dzieci!Bylo juz pozno, wiec, nie mialam czasu na zbytni odpoczynek.Po powrocie, jak zawsze -obiad rodzinie, sama tez cos zjadlam.Skonczylam swoj posilek o godz. 5:15 po poludniu, i mam ambicje nic-nie-jedzenia juz do konca dnia, czyli do jutra rana, bo noc tez moze mnie "poderwac " do zarla, wiec...Pani Sonia-co rusz zmienia mi dzien moej roboczej wizyty u Niej, i tak sie to wszytsko maze..E, kiedyz to ja zaczne pracowac "normalnie", nie harajac jak teraz...Moje marzenia, wiec niech sie spelnia, bo wyjdzie to na dobre calej mojej rodzinie!Niestety, wiesci o zdrowiu Tesciowej-nie najlepsze-rak zlosliwy...Oczekuje na operacje, i trwozy sie bardzo! Zycie z takim "wyrokiem" musi byc wielka mordega!
Jutro wieczorem, w szkole u moich dzieci-dzien otwartych drzwi, czyli mozna sie bedzie zorientowac jak pociechy sobie radza w tym roku szkolnym...Oj, podekscytowana jestem, bo dla mojej Corci-to pierwsza klasa! Zajecia trwaja pelne siedem godzin, sa prawdziwe dyktanda(jakby ktos nie wiedzial, ze pierwsza klasa ma taki wlasnie standart..) No, ale dla mnie, wiadomo, przezycie!
I optymistycznym akcentem zakoncze ten wpis, nie zarlam tak bardzo dzisiaj! W tym miejscu-pragne podziekowac za wsparcie, okazane we wpisach pamietnikowych! You are the best!

4 października 2006 , Komentarze (5)

Zre jak opetana! Ojej! No, i wiecej nie napisze, bo znowu mysle o jedzeniu! Jutro-plebania, pewnie sie napracuje! Ale, z pusta kieszenia-nie wroce!Ojej, co z tym samozaparciem? Ano, jest! Zaparlam sie sama na zarcie, i zre!Pozdrawiam!

2 października 2006 , Komentarze (6)

czas nadchodzi, by podsumowac pierwszy rok diety...Ano, chyba trzeba okreslic mianem-udanego, bo w koncu, udalo mi sie zgubic dziesiec kilo! No wiec, sukces!Owszem, zdarzaly sie i "nawroty" do starej wagi, ale zawsze konczylo sie to "przywolaniem" organizmu do porzadku.Tyle wysilku kosztowalo zgubienie tych 10 kilogramow, ze szkoda zaprzepascic tej ciezkiej roboty! Nie byloby tego sukcesu bez Was, bo nie ma co-wspolne wspieranie sie w jednym celu-wzmacnia i podbudowuje! Poznalam tutaj bardzo wiele zyczliwych Osob, ktorym nie raz "wyplakalam" sie do rekawa, posmialam sie nie raz do lez, czasami sie wkurzylam, a takze, poznalam smak krytyki(co akurat dobrze mi zrobi, bo z pokora u mnie-bardzo krucho!) Byl tez taki czas, ze chcialam sie wycofac z forum, aleprzywolalyscie mnie do powrotu, i za to Wam dziekuje!Znacie mnie juz wiec troche, wiecie, ze zajmuje sie  uprawianiem "filozofii podworkowej", poznalyscie czesc mojego codziennego zycia  i walke o przetrwanie na lonie Obczyzny. Poznalyscie mnie nawet ze strony dewocyjnej-coz, wiary w Boga sie nie wypre, ale poprawic sie mi  w stronie praktycznej-to i owszem, czas najwyzszy! W takich "wynioslych" chwilach-chcce wszyskim podziekowac-za wszytsko! No, i przeprosic, bo swiadoma jestem(mniej lub bardziej) swoich niedociagniec..Pamietam tez -szczegolnie-jeden taki przypadek, gdy moje slowa zostaly inaczej odebrane, niz zamierzalam.Pragnac naprawic ten jezykowy lapsus-weszlam na "konto" Osoby, ktora mnie surowo ocenila, nie po to, by nawtykac Jej, ale, zeby sie usprawiedliwic...Zostawilam slad w pamietniku, ale zaraz zostalam zen "wymazana"...To chyba byl najbolesniejszy akcen bycia na tymze forum..Ale, jak juz mnie poznaliscie z mojej pisaniny, czasami tresc przewyzsza forme,w efekcie czego-mogalam byc zle zrozumiana...Raz jeszcze przepraszam!Oby tylko "takie" problemy zaistnialy w zyciu kazdego z nas! No, wlasnie! Minal rok, pelen rok...Rok temu-bylo mnie-przeszlo 82 kilo, a teraz, lzejsza o 10 kilosow, a pelniejsza o nowe przyjaznie-wracam na pole walki! Kto ze mna?

30 września 2006 , Komentarze (12)

ani dieta, ani praca, ani uklady miedzyludzkie, ani dobre samopoczucie...Dzieci tez maja do mnie oogrom pretensji, a z mezem sie kloce...A, ze taki typ - to tak ma- mecze sie z tym, czekajac na lepsze dni! I nic wiecej nie dodam, bo co mam przedluzac swoja frustracje? Masochizm moj wlasny zezwala na "odkrycie" sie z takimi nastrojami przed swiatem...Moze to juz meno...pauza? Cholera ja wie! Moze...w koncu (o, wlasnie, zebym nie zapomniala zmienic cyferki w zapisach prywatnych)-43 lata ma sie za soba.Czyli, pierwsze sygnaly "okresu przejsciowego" (to juz mnie zupelnie zalamuje!) z mlodosci, do stanu "zimowego"-moga spokojnie sie pojawiac! No, teraz to ja dopiero "zakwitne" plejada " nastrojow! Czyli-nastroje "przedmiesieaczkowe" -tylko wydluzajace sie nawet na pare ladnych lat-i tak juz co dzien! Zalamka! Juz lepiej sie zaczne modlic o "swieta cierpliwosc" dla Najblizszych! Nie martwcie sie, o Wasza cierpliwosc tez sie pomodle, bo napewno i Wam sie cos "oberwie" z moich nastrojow!

27 września 2006 , Komentarze (5)

komputer juz chodzi dobrze! Okazalo sie , ze to wina dostarczyciela, ktory w calym miescie mails problemy z serwisem dla swoich odbiorcow.
Wrocilam z plebanii, nie powiem, bylo tam sporo roboty. Wiem, ze w jednym dniu-to sie wszystko nie zamknie! Dzisiaj, to tylko bylo "przypatrywanie" sie Pani, ktora mam zastepowac, ale w praktyce-to uczciwie pracowalam, cale piec godzin. Cale "zamkniecie " umowy-nastapi w przyszlym tygodniu, a do tego czasu -mam sie zastanowic, co i jak, orza- za ile...To tyle, jesli chodzi o plebanie...
Niestey, na "maszynie " nagral sie drugi Syn mojej Tesciowej...Uslyszalam, ze "wiesci sa niewesole, a raczej-malo optymistyczne". Porobowalam sie dodzwonic, ale z jakiegos powodu-odzywa sie nagranie poczty polskiej-ze nie moze zrealizowac polaczenia! Juz sie "telepie", bo chcialabym wiedziec, co i jak...No, coz, sprobuje raz jeszcze...Na razie koncze, bo mam troche "w kosciach", a pozatym-Dzieci dokazuja.

26 września 2006 , Komentarze (5)

z moim komputerem....Zupelnie nie moge dostac sie na Vitalie, nie jestem w stanie czekac dziesiec minut na otwarcie sie kazdego linku...Chyba to u mnie cos sie dzieje...Musze sprawdzic...Poki co-otworzylam swoj pamietniczek, wiec cos skrobne...
  Jutro ide na....plebanie!Do pracy!Nic wiecej teraz nie napisze, jak juz bede "po", to sie osmiele cos opowiedziec.Nawet, to nie kwestia niesmailaosci, tylko, poprostu-wszytsko wyszlo tak z "nagla"! Ide tam "trzymac" porzadki-na okres dwu miesiecy, i tylko raz w tygodniu, bo Pani, ktora tam pracuje na stale-wyjezdza do Italii , no wiec, ktos musi ja zastapic, a ze aktualnie jestem "bez roboty", to sie chyba nadaje...Blisko od domu, po zaprowadzeniu Dzieci do szkoly-spacerkiem sie przejde, a po pracy-tez spacerkirm -po dzieci, wiec nikogo swoja nieobecnoscia w domu nie bede krzywdzila! No, to juz wiecie, co u mnie sie "zadzialo". Bede pania Michalowa!Ale, nie bede gotowala, ani tam mieszkala, wiec, bede Michalowa na 1/5 etatu...Nawet nie wiem, "za ile" tam bede pracowala, ale wiem, ze nie za "Bog zaplac", pewnie tyle bede brala ile Starsza Pani, bo nie wypada wiecej...Tyulko tyle wiem na razie.Jutro bede wiedziala cos wiecej.
W Piatek-z kolei -jade do pani Soni, na swoje "rejony"...I tak minie mi tydzien...
Na temat leczenia mojej Tesciowej, to Ona teraz oczekuje na miejsce w szpitalu(na Banacha w W-wie), no i tyle , co wiem.
Pozdrawiam Was Wszytskie cieplutko, i przepraszam, ze nie odpisuje na Wasze komentarze(a lubie kazdemu z osobna odpisac!), ale aktualnie-moje komentarze-nie daja sie otworzyc...wiec, postaram sie nadrobic zaleglosci , jak tylko bede mogla!

24 września 2006 , Komentarze (7)

Mam taki stan...hmmm...inny od wszytskich. Wiadomosci o Tesciowej-nie wesole! Biedaczka popadla w trwoge! Twierdzi, ze "wyrok" ma juz wypisany...Nie wiem, jak sie pociesza Kogos w takim przypadku. Za duzo w zyciu przeszlam rozstan z Moimi Bliskimi, by nie dojrzec powagi sytuacji. Nie umiem tez prawic slodkich moralkow, zapepewnien, ze  n a p e w n o   bedzie lepiej...Nie, nie potrafie...Szkoda - przydaloby sie troche wiecej optymizmu, nawet w tej najtanszej formie.. Ale, nie...nic nie umiem z siebie wykrzesac...Sama Tesciowa  zauwazyla, ze miedzy Jej obu synowymi -istnieje bardzo rozne podejscie do  zagadnienia pocieszania-nie ma co nawet porownywac! No, coz...Ja (chyba) twardo stapam po ziemi..Ba! Nawet w swoim (a moze -szczegolnie?-w swoim )przypadku-doszlam do "wewnetrznego"porozumienia ze soba sama na wypadek, gdyby i na mnie wypadl wyrok niedalekiej(potencjalnie) smierci. Zwlaszcza tutaj-na obczyznie-nie mam co ignorowac zagrozenia(wcale go nie wywolujac!)-pozostawienia Dzieci i Meza na pastwe losu, tylko dlatego, ze nie pomyslalam w pore o paru waznych rzeczach! Czy Ktos z Was slyszal o przypadku zabrania przez "Rzad" do sierocinca Dzieci Polskiej Rodziny, ktorej Rodzice tragicznie zgineli w wypadku samochodowym? Byc moze, ze nie slyszeliscie, bo wieksze tragedie dzieja sie w Polsce-by -za przeproszeniem-martwic sie o kogos w bogatej Kanadzie! Ok, to wytlumacze...Otoz, nie wchodzac w tragizm calego wydarzenia, Rodzice malej parki Dzieci-zgineli w wypadku samochodowym.Zjawila sie policja z opiekunka spoleczna, ktora zabralaDzieci do sierocinca, oczywiscie - rozdzielajac siostrzyczke od braciszka(roznica plci, ktorej sie tak nie chce zauwazyc na codzien, tutaj -oczywiscie grala nadrzedna role!) Zeby, bylo jeszcze tragiczniej, w domu tej rodziny, z odwiedzinami "pomocnymi"-przybyla wczesniej Babcia z Polski, ktora opiekowala sie Wnuczetami-gdy oboje Rodzicow pracowalo...To juz standart w Polskich Rodzinach , ktorym pozostaje do splacenia dozgonny dlug wdziecznosci Wszytskim Babciom Polkom! Odeszlam jednak od tematu...Otoz, gdy wydzierano Babci Wnuczeta z Jej rak, na nic sie zdaly prosby, placze, tlumaczenia, ze przeciez Babcia jest "w pierwszej linii" do adopcji Dzieci!Nie! A dlaczego? Bo Rodzice nigdy nie spisali u notariusza "ostatniej woli" w razie , gdyby zaistniala taka sytuacja, ktora z reszta -zaistniala! Dzieci Babci odebrano, a Babcia-musiala wrocic sie do Polski, by przez konsulat zalatwiac wszytskie sprawy adwokackie.Z reszta-bardzo wiele pomogl tu polski Kosciol Katolicki-oglaszajac we wszytskich swoich swiatyniach caloniedzielna zbiorke pieniezna na koszta adwokackie i pogrzebowe...Po ponad roku czasu walk prawniczych-Dzieci powrocily do Babci, i nie jestem pewna, czy aby nie sa z Nia w Polsce - na stale.No wlasnie. Dlaczego pzrytoczylam ten przyklad? Bo, tradycyjnie, w Polsce nie mowi sie o "tak nieprzyjemnych sprawach", owszem, mona przy obiedzie(i czesto sie to robi!) mowic o kamieniu  na  nerce, o wrzoadach zoladka (smacznego!Pasuje pod "schabowego"!) i o wielu innych schorzeniach, ale, jak juz przyjdzie "co do czego"- to tak jak Pani Ordynator z wojewodzkiego szpitala to uczynila w przypadku Tesciowej - podaje sie koperte z wynikami badan,o ktorej otwarcie prosi sie wdomu, i z metnych terminow lekarskich-wydobywa sie informacje o ...raku, ktorego sie ma juz w jakims tam stopniu...Czyli-szok dla chorego! Nie mowi sie o czasie ,ktory pozostal,aby sie "przygotowac", a to takie -przeciez- wazne! Rozumiem, ze nie chce sie czynic przykrosci, rozumiem, ale falszowanie prawdy niczemu i nikomu nie ulzy! No, chyba, ze chory, zaraz na poczatku-zaznaczy, ze w razie, gdyby..to On nie chce znac prawdy...Bywaja takie przypadki. No, wiec, sama wiem, ze moja odpowiedzialnosc musi brac pod uwage takie wydarzenia w zyciu, ktore moga potencjalnie bardzo skomplikowac zycie, Tym, ktorzy "po mnie" zostana. Nie powiem, nie raz obmyslalam scenerio wlasnej smierci(nie, nie samego jej przebiegu)ale, tego "co potem" mialoby nastapic.Otoz, nie chcialabym, by moj Maz dlugo zostal we wdowienstwie! Bo komu mialo by to sluzyc? Najmniej dzieciom, ani Jemu...Zyczylabym sobie (jednak-moj egoizm?), by tym razem Maz bardziej dobral soobie zone przez pryzmat matki dla naszych Dzieci.I to, chyba normalne!Tak myslalaby kazda Matka(jesli miala by w ogole takie przemyslenia!) No, i , teraz , ja ,ktorej w zyciu "wiele sie wydarzylo", spogladajaca do "bolu" trzezwo na kazda taka sytuacje-mam pocieszac moja Tesciowa...Ciezkie zadanie . I Ona o tym wie, ze ja nie potrafie, nie umie, choc sie naprawde staram! Gdy moj Maz przechodzil pare miesiecy temu-bardzo powazny stres(bardzo, bardzo powazny!)to mowilam Mu kazdego dnia, ze uda sie i bedzie wszytsko w porzadku! Ale, ja to naprawde czulam! Czulam, ze tak bedzie! Dlaczego nie mam pewnosci pozytywnego zakonczenia choroby u Tesciowej? Bog raczy wiedziec! A o snach-jako proroctwach-to nie wspomne, bo sie na smiesznosc wystawie...Owszem, gdy slysze jej ztrwozony glos w sluchawce-to "cala" soba-przezywam Jej trwoge! Na tyle, ile potrafie! Ale, nie wiem, co mam powiedziec! Ze  na   pewno sie uda? Wiem, ze -niestey-nie zawsze sie udaje...Ale, bede do Niej dzwonila, jak tylko zajdzie potrzeba, jak bedzie trzeba-to sie forsa znajdzie na bilet do Polski , ale czy to Ja pocieszy? Na szczescie-nawet najglebsze , zle przeczucia-nie raz sie niesprawdzily! Oby i tak bylo i w tym przypadku! Moze wlasnie takie rozwiazanie usuneloby skaze czarnowidztwa i bolesnie-trzezwego spojrzenia u mnie  na wszytsko w zyciu? Bo taka trzezwosc spojrzenia, czasami zabija piekno zycia, w ktorym -tkzw."biale klamstwo"-przywraca choc na pare chwil-usmiech Pokrzywdzonemu...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.