Odeszlas,
Wieczny Odpoczynek Racz Jej Dac Panie...
Nie mowie:"zegnaj...", mowie: "do widzenia!" ....
Nie umiem,
nie moge...nie chce o niczym innym pisac...Zycie, ktore (bardzo powoli i bardzo bolesnie) opuszcza Moja Droga Wande - liczy sie juz na godziny, minuty, sekundy...Wciaz zyje, oczy ma juz caly czas zamkniete...Opatrzona Swietymi Sakramentami Odchodzacych z tego swiata, czuje sie spokojna o swoja przyszlosc...Odwiedzaja Ja Bliscy, wsrod, ktorych nie ma mnie...Chyba to mnie najbardziej boli! Czyzby egoizm z mojej strony? A ja - szepce pacierze, bo w moc ich wierze.Cala msze dzisiaj przeplakalam, organy graly tak jak na pozegnanie...Daj Jej Boze odejsc juz...w pokoju...Swieta Matko - i Ty swiety Jozefie - przeprowadzcie Ja na "Druga Strone Dnia" - bezpiecznie, bez wielkich osadow! Wezmijcie mnie na swiadka - Jej dobrych czynow! Zycie nie glaskalo Jej po glowie, a jednak, nie zgorzkniala, z usmiechem na ustach - kazdemu dobrze radzila, dobrze czynila...I teraz, z pelna szczeroscia wobec siebie, i wszytskich, ktorzy Ja odwiedzaja, mowi, ze chce juz odejsc...Bol, ktory odznacza Jej kolejne chwile - uchodzacego zycia - jest juz nie do zniesienia! Dobry Boze! ulituj sie nad Nia! A my, ktorzy zostaniemy tutaj, niech pamietamy, jaki jest sens naszego zycia...Ale, czy ten klejnot nie bedzie rzucony (jak miedzy wieprze"? Oby nie...Droga Pani Wando...Dobrej Nocy Tobie! Spij spokojnie, snij pogodnie, bez bolu, bez lez, bez zmarszczki na czole, bez bolu spracowanych dloni...Bede snila o Tobie, bedziemy sie razem smialy, lamke wina wychylimy, co by na sie dobrze dzialo...ale, teraz-spij Kochana, spij....
dzisiaj, wpadam co chwile
do swego pamietnika.Szukam Was, i jak Ktoras sie pojawia-zaraz odpisuje! Boze, jak sie ciesze z Waszych odwiedzin! Nie moge sobie miejsca znalesc...Dowiedzialam sie od Osoby, ktora odwiedzila Moja Umierajaca Znajoma, ze z Nia juz jest ...tak, jak moze byc...na odchodnym z tego swiata...Wazy juz poniej 38 kilogramow, i cierpi wielki bol, odmawia wszelkiego rodzaju "podtrzymywaczy" zycia...Chce odejsc...Osoba ta pozdrowila Ja ode mnie (nie przekazujac jednak, tego, co chcialabym, by przekazala, - ale , sie nie dziwie - po co Komus Umierajacemu zawracac glowe?) Na informacje , ze wydzwaniam i pozdrawiam( to okreslenie nie pasuje mi tutaj, ale...) - odpowiada, zebym sie nie wyglupiala! Ot, przekorna, Dobra Duszyczka z Niej! Wczoraj, pracujac na Plebanii, zamowilam msze sw, ale pierwsza wolna intencja - w dniu 9-ym Maja...Pytano o intencje, a ja nie wiedzialam , jak podac...Bo, kto wie,czy wciaz o Dobra Smierc sie modlila bede, czy juz - o Pokoj Duszy Mojej Znajomej? Wiec podalam, najprosciej, w "intencji szczegolnej"... A Bog i tak wie , co najwazniejsze jest , a mniejsza o to jak sie to okresla.
Dzis tez otrzymalam dobra wiadomosc dotyczaca pracy, ale ta radosc przemieszala sie z kolejna wiadomoscia, ktora po niej nastapila, ale....juz o niej - nie mam sily pisac...Emocjonalnie - wypruta jestem, i nie wiem, czego chce...Chce polozyc sie spac, spokojnie spac...O, Boze! Zostawiam Wszytsko Tobie, Ty Madry jestes, zrobisz, co uwazasz za stosowne, bo ja, nie wiem juz nic....
nic sie teraz nie liczy...
waga sie nie liczy...wyglad sie nie liczy...nic...Licza sie chwile, ktore Ja dziela od zejscia z tego swiata...Byla tak dobra dla mnie! A ja nawet nie moge sie z Nia pozegnac! Tak mi bardzo tego potrzeba! Jej odchodzenie - przezywam bardzo... Dzwonie, ale juz nie slysze Jej glosu....Zostawiam placzliwe wiadomosci, moze ktos Jej to zdazy odczytac? moze...Jak w takich chwilach - nie zawierzyc tego wszytskiego Bogu? Jedyna Nadziejo nasza! Badz z Nia teraz i "potem"! Tego pragne dla Niej! Szepce pacierze...Komu one pomagaja tak naprawde? Wlasnie przezywam kolejne odkrycie swego zycia: cierpienie drugiego czlowieka - najwiecej korzysci przynosi - stojacym obok...To pozostajacych przy zyciu - przywoluje do "porzadku", pozwala odkryc cala pelnie wartosci zycia...A , jesli sie tak nie dzieje - to znaczy, ze "perla zostala rzucona miedzy wieprze...". Widzisz? Odchodzisz! A ile mi jeszcze dajesz tym swoim odchodzeniem! Wlasnie , o tym chcialam Ci napisac, powiedziec...Bardzo Cie potrzebuje! Kazdego napotykanego , znajomego -prosze o modlitwe za Ciebie, bo tyle moge uczynic...Nie chce Cie zatrzymywac wsrod zyjacych - na sile! Cierpisz...Chcesz odejsc...A ja? Mialam nato cale zycie, by Ci to wszystko , co teraz pisze - powiedziec! Nie zdazylam! Innym ku przestrodze - odslaniam sie z tym co mysle, co czuje...Niech - chociaz - Inni zdaza na czas powiedziec , co czuja, za nim nie bedzie za pozno!
Potrzebuje pomocy...
Potrzebuje pomocy Osoby z Poznania, ktora bylaby zyczliwa i silna(emocjonalnie) , by przekazac Komus umierajacemu (osobiscie) list...Dziekuje...
Krajobrazy , krajobrazy...
Na parkowej laweczce siedzi (pelnej krwi) Niemka, czesuje polskim paczkiem - swojego ziecia (pelne krwi, choc moze - z domieszka brazylijska - Jamajczyka)! A mnie ( a raczej - moje "ego"!) rozpasa do granic mozliwosci - duma! To moj lokalny patriotyzm daje znac o sobie...Wracam do domu, probuje paczka (z tego samego sklepu, kupoionego tego samego dnia, w ktorym uczynila to Niemka), a paczek...do wyrzucenia, bo plesenia zalatuje! I co by z mojej narodowej dumy zostalo, gdyby na tego paczka trafila Niemka, kupujac go, a potem - wreczajac owego -swojemu Jamajskiemu Zieciowi? Cale Niemcy i cala Jamajka - zwiedzialy by sie o tym..Ale bylby wstyd! Bo, zyjemy wciaz w swiecie, w ktorym narody dzwigaja dobre imie swoje - w kazdym produkcie - sprzedawanym pod okreslana bandera...A przeciez, taki stary, zaplesnialy paczek posrod tysiaca pysznych - to blad ludzkiej, zmeczonej dloni kobiecej, ktora za pare dolcow na godzine -charuje od switu do nocy, by zarobic na godziwe zycie! A po co ten caly wywod? Otoz, wyjasnie jak wroce, poznym wieczorem, a ma to zwiazek z pewnym, waznym - dla mnie! - spotkaniem...Zyczcie mi powodzenia, moze koleny pozytywny "promyk" westchnienie , w strone Tego, ktory Wszytsko Moze? Z goru dziekuje!
musze (jednak) dodac, ze
nie przesadzalam w opisie dnia wczorajszego o spojrzeniach ludzkich na moja zwiekszona mase ciala...Nie...Na dowod, dzisiejsze - bolesne!-doswiadczenie. Zaszlam sobie do (dawno nie odwiedzanego) sklepu z uzywana odzieza, bo, oto - nagle przygrzalo sloneczko, a ja sie nie mieszcze w zadne ubranka z ubieglego roku (to wlasnie kolejny dowod, na to, ze nie przesadzam!). Wchodze Ci ja do sklepu, wybieram sobie partie spodni do przymiarki, a tu? Zalamanie! Rozmiar 8-10 - nawet na nos by nie wszedl! (w ubieglym roku, potrafilam wcisnac sie w rozmiar 8!) Biore kolejny -zwiekszony rozmiar, a tu "tragiedia"! 10-12 -trzeszczy w szwach! No,coz, teraz juz mi nie mowcie kochaniutkie, ze przesadzalam...Co prawda, sa wieksze tragedie na swiecie, ale, ja tu o wadze(tylko), wiec...
Po spacerze....
Spacer, jak spacer...Bylo bardzo cieplo! Slonce przygrzalo letnia temperatura, park pelen dzieciarni...Jednym slowem, jakies ozywienie!
Poaszlam zlapac troche "dobroci" w moje emocjonalnie-rozkolysane serce (taka juz moja natura...). I co zastalam, a raczej, z czym powrocilam? Napewno powrocilam ze zmeczonymi dziecmi, brudnymi, spragnionymi picia i jedzenia. Ale, wrocilam tez z bolesnym wspomnieniem ludzkich spojrzen...Tak...Nikt mi nic (bezposrednio!) nie powiedzial, ale te spojrzenia rzucane - niby ukradkiem! - wystarczyly mnie za wszytsko! Kiedy to ludziska w parku widzieli mnie ostatni raz w takiej odslonie? (do parku chodzilam regularnie - zima-nie zima, ale ludziska nie!)
No, i zrozumialam! A , co tu bylo do zrozumienia? Ot, przytylam pare ladnych kilo, i ludzie to zauwazyli....Nikt nic nie mowil, bo takich rzeczy sie nie mowi wprost - kazdy ma swoje lustro w domu, prawda? I, tak sie zastaanawiam, czy jest jeszcze jakis bardziej dopingujacy powod, dla , ktorego powinnam - nie dosc, ze wrocic do swojej wagi sprzed tycia, lecz - zebrac sie w sily, i dojsc do wagi upragninej?
Jednym slowem, spacer byl bardzo "tresciwy" w przezycia, moze nie tylko na wspomnieniach z tegoz - sie konczy? I tu caly bol mojej slabej woli...
Ide na spacer,
moze mi to dobrze zrobi? Potrzebuje jakiegos "dobra", wiec, ide po nie!
Czy mi "odbilo"?
Chyba...jednak...Otoz, weszlam w sobote do sklepu z kosmetykami, i lekka reka wydalam ...trzydniowke z Plebanii...(a nwet wiecej!). Czasami , czlowiek - w desperacji - czyni rzeczy niewytlumaczalne. Moj przyklad jest tego dowodem. No, a teraz, czekam na "cudowne" efekty dzialania kremow.Nie powiem, firma - ogolnie znana, wiec nie powinno byc ujemnych skutkow...Wciaz jednak walcze z myslami, czy humanitarnie jest wydac na swoja twarz tyle forsy (a przeciez praw grawitacji, tudziez - skutkow , jakie ona wywiera na moje miesnie twarzy, skore) nie odwroce! Iluz Osobom moglabym kupic chleb (i cos do chleba...)Mysle, mysle, mysle...A skora? Ona - ma sie duzo lepiej! Widac pierwsze oznaki lepszego odzywienia, a psychicznie- czuje sie jak po "tajemniczy, " zabiegu odmladzajacym (chyba -kata, bo lzejsze o pare ladnych groszy!). Jako sie rzeklo, kobita jestem, dzwigam wiec - balast odpowiedzialnosci "za rodzine i swiat", troche relaksu sie tez nalezy, prawda?