Strach mnie
dopadl...Mam za chwile rozmawiac z Osoba, ktorej smierc w oczy zaglada...Boze, co ja Jej powiem? Zadne banaly...Gleboki oddech....Spojrzenie w glab swoich przekonan...Coz, ide dzwonic...Boze....
**********************************
Jestem juz po rozmowie z Chora...Niestety, dzwoniac do szpitala, zostalam ostrzezona, ze rozmowa musi byc bardzo krotka, bo Inni tez musza miec szanse na dodzwonienie sie...Rozumiem, takie zycie. Sama Chora - ma raka na zoladku, juz jest po operacji (pare ladnych miesiecy temu), lecz, od trzech miesiecy - wszytskie pokarmy - zwraca...Kobieta - niegdys wazaca 70 kilo - dzisiaj wazy - zaledwie!- 44! Niby wyniki z badan - sa w normie, ale, cos widocznie - jest nie tak!
Zakonczylam wiec krotka rozmowe, checia pomocy, na co w odpowiedzi uslyszalam: jak mozesz, to daj troszke zdrowia! Gdyby sie tak dalo? Czy potrafilabym odjac ze swojego zdrowia , by Jej dodac? Tego nie jestem pewna...Obiecalam modlitwe, i choc - Chora - nie podchodzi do wiary , jak ja, ale , tym razem potwierdzila potrzebe modlitwy w Jej intencji...Czy moge zatem poprosic i Was o wspomnienie, westchnienie modlitewne za Jej ozdrowienie? Wystarczy mala chwilka, dobra mysl - poslana w Gore, i juz bedzie dobrze! Proszac - dziekuje....
Rzeczywiscie
Roxy...ja czuje tak samo...Ech...czas "spadac"...
tak czasami jest,
ze nie wiesz, co sie dzieje wokol Ciebie...Nie wiesz, jakie miejsce zajmujesz w orbicie zycia...To wlasnie mam tak teraz....Zadnych dramatow, ot, zwykla , szara prawda, i wlasnie musze sie znowu z nia zmagac, ale, jakos nie wierze we wlasne sily...Tak jakos mi jest...
Niestety,
dostalam wczoraj telefon z Policji. Pani Sonia nie omieszkala podac moich danych , jako ewentualnie-furtke do wyjasnienia, dlaczego cos Jej zginelo, czyli, w jakis sposob, cien oskarzenia o zlodziejstwo(z wlamaniem) padl na mnie...Nawet juz mnie to nie boli, nie rusza...Ot, musze sie z tym oswoic. Jest jakos tak nie swojo, ale coz...Jest to kolejny przypadek w moim zyciu, ze zostaje podejrzana o cos, czego nie uczynilam...Nie, nie mam zalu do pani Soni, bo na kogo mialo pasc podejrzenie, jesli nie na mnie? Co, miala podac swojego Syna jako podejrzanego? Zadna matka nie oskarzy swojego dziecka, jak jest obcy-potencjalny do podejrzen! Nie dziwi mnie Jej postepowanie, nie, nie dziwi. Tylko wiem, ze juz sie nigdy nie zobaczymy ...na tym swiecie...Smutne, i bolesne - jak - czasami - samo zycie!
Dary...Dary Losu (?)
"Krysiu, mnie juz rece opadaja! Jak tak mozesz zalatwiac sprawy? Przeciez ten kulig jest juz jutro, a nie w poniedzialek, jak caly czas - twierdzilas!" Ano...Maz ma racje..najprostszej sprawy nie potrafie zalatwic! Co ja jestem warta?! Jak z kims takim mozna zyc? Jak ja potrafie komus zycie komplikowac?! Ide sprzatac do pokoju zabawki, ktore, po raz setny - juz dzisiaj!- bede srzatala...Mam chwile na bycie ze sama soba.Lzy naplywaja mi do oczu, kap, kap, kap... I slysze, gdzies ten znajomy szept, tak cichutki, ze az trudny do uchwycenia w natloku mysli!:
-"czy chcesz ze Mna pogadac.?.
- "tak, tylko, Ty juz wiesz wszytsko, wiec coz ja Ci moge jeszcze powiedziec?"
-" powiedz, co Cie tak naprawde boli?"
- " co mnie boli...dlaczego ja nie potrafie - tak jak inni- zrobic najprostszej czynnosci bezblednie? Dlaczego, ciagle cos ze mna jest nie tak? Dlaczego komplikuje zycie tak wielu ososbom, tak bliskim, tak kochanym?...
- "mowisz, komplikujesz zycie ..wielu osobom? A jak to bylo z zalatwieniem cennego dokumentu o niekaralnosci Osobie, ktora bardzo tego dokumentu potrzebowala? Nie mogla nawet opuscic tego dnia pracy, a Ty, nie baczac na trudnosc calego przedsiewziecia, bedac w "paszczy lwa" (osrodek policyjny z centrum informacyjnym, wystawiajacy zaswiadczenia o niekaralnosci obywateli - tylko do rak odbiorcy, za okazaniem paszportu), tak wszytsko zalatwilas, ze po dwudziestu minutach, wyszlas z papierkiem w reku? Albo, jeszcze ten przypadek:zalatwiajac wize wyjazdowoa do W.(a byl to dzien, w ktorym obslugiwano tylko dziennikarzy, filmowcow i sprawozdawcow sportowych), wpasowalas sie w kolejke "rzeszy wybranej", i tak "przekonalas" Pania Konsul, ze kazano Ci przybyc po godzinie - po odbior paszportu z wbita juz wiza? Jakiez bylo zdziwienie dziennikarzy, filmowcow, ktorzy(znajacy sie juz dobrze miedzy soba!) nie rozpoznali Cie "wsrod swoich", a jednak, widzieli, ze dostalas wize, osobiscie wreczona przez Pania Konsul? Albo ten przypadek: potrzebowalas " poufnych informacji dzialu imigracyjnego" w sprawie waznej dla Ciebie (a dotyczacej ososby, z ktora nie moglas sie ososbiscie skontaktowac? ..."
- "...rzeczywiscie....udalo mi sie pare razy...ale to wszytsko dzieki Twojej Pomocy! Przeciez sama nie bylabym w stanie nic zrobic!"
- "tak, to prawda....Zrobilas jednak wielka rzecz!:przyjelas Dar , ktory byl Ci przeznaczony Odgornie, zanim jeszcze sie narodzilas...Dar, ktoremu na imie:Wiara W Cud! I gdzie teorie Madrych Tego Swiata sie koncza, nie pozostawiajac miejsca na dzialanie Sil Nadprzyrodzonych- Ty idziesz ufna w Ich istnienie, poddajesz sie Niewidzialnej Sile, ktora - karze - na przekor rozsadkowi!-czynic, cos, w powodzenie czego - innym nawet watpic sie by juz nie chcialo, bo szkoda byloby czasu na takie mrzonki!
- " no...no tak...tylko, ze ja zawodze w najprostszych sprawach! I komu ma byc moj Dar Losu - ulga, gdy klada pod nogami staje sie rzeczywistoscia codziennych moich porazek, bledow?"
- " Zostaw to mnie do oceny! Skup sie na swoich Darach, nie ustawaj w dozeniu do poprawy swoich bledow, a reszta , niech do Ciebie nie nalezy..."
- " Moge Cie wobec tego , poprosic o mala(jak dla Twojej Wszechmocy!) przysluge?"
- "Zawsze pros!Zawsze!"
- " Czy moglbys poprosic Tych, ktorzy mnie tak surowo oceniaja za moje wypaczenia, by zauwazyli, ze posiadam Dary, ktorymi Oni sa tez obdarzeni, Darow - ktorymi Stworca obdarowywuje Kazdego, lecz charakter ich jest rozny, tak rozny, jak ich Posiadacze?"
- " I tu jest bol najwiekszy! Probuje to czynic, czynie to nieustannie! Sama jednak wiesz, ile razy wymagalas od Innych zrozumienia spraw przez pryzmat wlasnej "madrosci"! Jakze jest trudno sie Tobie samej przekonac, ze kazdy ma prawo wyboru wlasnych przemyslen, metod dzialania, ocen...Dano Wam Wolna Wole, a skutkami zlych wyborow - jest ciagle obwiniany Stworca...No, coz, probowalbede nieustannie dawac znac, co dobre dla kazdego, ale wybor - kazdemu dany jako Dar do wlasnego wykorzystania..."
- " tak...prawda...to juz nic...to ja juz...pozno sie robi...
Aniele Bozy Strozu moj, Ty zawsze przy mnie stoj! "
ech, nic nowego...
Dalej zazeram sie (emocjonalnie), chociaz, zanych powodow nie mam...Wiecej mnie, i wiecej....
Pani Sonia nadal wydzwania do mnie, z nasilajacym sie pragnieniem - mojego do Niej powrotu (wykluczone...).I tak jak mi Jej zal, niestety, musze dbac o swoje dobro...Corka pelna zazdrosci, bo "ja zbyt dobrze traktuje Sharifa, a przeciez On jest najniegrzeczniejszy w klasie!" (nie dla mnie!-odpowiadam, -wiec bede Go rownie milo traktowala, jak on mnie!). Koncze, bo znow mnie cos wkurzylo, lepiej niech nie tkwie tutaj (w gniewie...) Ide...
Gwiazda Hollywoodzka
to ja raczej nie bede! No, a pisze to w zwiazku z malym(?) oszustwem, ktorego dopuscilam sie : dobrowolnie, samowolnie, z proznosci wlasnej, i dla przyjemnosci wielkiej! Otoz, wymienilam fotke, ktora "sluzyla" mi jako "skarbonka komplementow"! Nie powiem, zebym sie nie cieszyla! Za te wszytskie mile slowa - dziekuje!( najwyrazniej, potrzebowalam czegos na "wsparcie") Ale, fakt, ze aparat fotograficzny zafalszowal moj rzeczywisty obraz, juz mnie nie cieszy...Czuje sie z tym oszukanstwem jakos nie swoja, wiec, oto macie mnie w formacie zblizonym do prawdziwego...Narazie - twarz, a jak kiedys sie odwaze, to moze i reszte cialka pokaze? No, i jak widac, prawda troche wyglada inaczej...A, poki co - chlone po wielkim obzarstwie, i czekam na przyplyw sil witalnych, by znowu ruszyc do boju o otrate (wciaz) zbednych kilogramow!
Jak widac z paseczka,
idzie mi "cudownie"....
Od razu mowie, ze
jest mnie duuzo wiecej! Zaraz naniose zmiany na pasek. No, a zeby bylo "weselej", to dopowiem, ze nie jem ciast, czekolad, i innych slodyczy...A w zamian za brak slodyczy, organizm "zmiata" wszystko co sie z cukrem kojarzy! Dobre nawet rogaliki maslane, a jak je przelozysz dzemem, to pycha! Tylko, nie zastapia kawalka ciacha tortowego! Mloce siedem jogutrow, zamiast jednego kawalka serniczka(no, ale jak post, to post!) No, to chyba juz Mariolu wyjasnilam, ze poszcze, nawet z efektem ujemnym...No, nie, przyznacie chyba, ze to jest dopiero poswiecenie! (odtrabione na ziemi - nie zaliczone w niebie!) Ot, i cala ja...Ratunku!!!!
A Post dopiero sie rozpoczal...
a u mnie, juz pierwsze oznaki "podlamania"! A taka radosc mialam w sercu na ten nadchodzacy Post! Wszytsko , co bylo w planach- mialo byc takie proste do osiagniecia! No, to wlasnie...pcham ten kamulec pod gore, a ciezko mi! No, to juz mi sie nosek utarl, na samym starcie..Nie, zebym juz zdazyla "zlamac" male postanowienia, ale jak ja z nimi "dyskutuje", kiedy mam na cos ochote, to wkladam swo caly rozum, ktory podsycany (nie wiadomo skad) "nowo-odkrywczymi pomyslami, podszeptuje mi, ze przeciez "nie musze sie meczyc, bo nie jestem a z t a k s l a b a ! No, i tu moja cala slabosc lezy...Musze wtedy, zadac sobie bardzo podstawowe pytanie: co? , jak?, dlaczego?, a potem, juz znam cala prawde...no, i wtedy zaczynam czuc prawdziwa wscieklosc! Bo, musze od nowa wybrac! Nie ma miejsca na zarty, oszukiwania sie...Albo, albo...
A co z nowosci? Otoz, juz nie mam pracy jako monitorujaca Dzieci w szkole! No, coz, znaleziono kogos, kto mogl wziac caly etat, piec dni w tygodniu, wiec, coz, ktoz mnie by pytal ( w takiej sytuacji?) o zdanie?. Totez, gdy w dwa dni pozniej, dopadla mnie jedna z dziewczynek, ktora (rowniez ) podlegala mojemu "podgladowi" i powiedziala, ze teskni za mna...Wzruszylo mnie to bardzo...A, jeszcze bardziej, gdy nastepnego dnia, odbierajac corke ze szkoly - spotkalam Sharifa (rozrabiaczka!), ten wprost rzucil sie w moje ramiona, mowiac ze juz jeste dobry! Obiecalam - wiec -odwiedzic moje Dzieci w przyszlym tygodniu, i zaniesc Im cos "od siebie"... Swoja droga, to nie jestem taka pewna swojego zwyciestwa nad zewem natury Sharifa, ale, przynajmniej teraz, to nie zalicze tego jako "wpadki", bo, poprostu, do niej nie doszlo (Dobry Bog nie chcial najwyrazniej mnie pognebic w moim ewentuwlnym fiasku wychowawczym, lub - co prawdzie bardziej podobne-dal mi do zrozumienia, ze przeciez mam swoje "ancymony" do wychowania!) Ano, i tak sie toczy zycie, dzien po dniu...