Wczoraj rowerka nie było, ale za to basenowałam. Przepłynęłam jak zwykle ponad kilometr w pół godziny, więc ruch był!
Bilans dnia: 1130 kcal, trochę mało, ale regularnie i o przyzwoitych godzinach. Na podwieczorek, po basenie zafundowałam sobie cappuccino i knopersa (132 kcal), ale świnkę nakarmiłam, bo uważam, że to całkiem zdrowa przegryzka była. Lepsze to, niż nie zjeść nic i mieć znów 6 godzinną przerwę w jedzeniu. Jeśli uważacie inaczej, to proszę mi nagadać
Dzisiejsza waga: 81 kg
Jaka ja głupia i niekonsekwentna jestem!!! Waga nie spada - źle, rośnie - bardzo źle, spada za szybko - też niedobrze. Ale boję się, żeby nie zkaszanić sobie przemiany materii
Dziś już byłam w szkole na uroczystym śniadaniu z okazji DEN. Dzieciaki z panią pedagog przygotowały świetny występ. Potem pogadałam sobie z koleżankami, emerytkami. Fajnie tak móc się z nimi spotkać tylko w przyjemnych momentach
Śniadanie zjadłam w domu, bo nie spodziewałam się, że będzie coś oprócz ciasta, którego nie miałam zamiaru ruszać. A tu: sałatka z makaronem, bigos, pieczone udka kurzęce, oczywiście serniczek i winogronka. Zjadłam tylko kuraka w ramach 2 śniadania, reszta nawet mnie nie kusiła, no może bigos, ale mu się oparłam.
Jeszcze jedno wyzwanie dzisiaj przede mną: urodziny teścia
Chyba mi już nie wystarczy czasu na rowerek
Nie podoba mi się mój vitaliowy model sylwetki. Nie wyglądam tak obrzydliwie, ale może specjalnie tak zrobili, żeby się lepiej zmotywować. Moje lustro w łazience nie jest wyszczuplające, a ja widzę co innego. Trudno, spadną kilogramy i doczekam się zmiany.