- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (155)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1053698 |
Komentarzy: | 43021 |
Założony: | 5 stycznia 2007 |
Ostatni wpis: | 19 listopada 2024 |
Postępy w odchudzaniu
tym co zobaczyłam dzisiaj na wadze. Boże mój ...pooooszła w dół. Czyli ...w moim przypadku po prostu należy jeść wszystko ale jednak dopiero wtedy kiedy zaczynam czuć " mały głód ssący moje podpiersie". Śniadania to głównie jajka na bekonie , boczku albo szynce ( ale staram się mieć boczek) - z tego względu , że albo zjadam to śniadanie przed treningiem ( siłownia) albo po treningu ( pływalnia), do tego pomidory potem staram się zjeść owoc, potem obiad - pierś z indyka ( znacznie rzadziej z kurczaka) obsmażona na maśle klarowanym i upieczona w niskiej temperaturze , do tego jakieś warzywa ( nie za wiele) wciąż nie mam ochoty na węglowodany, chociaż lubię i makaron i kaszę gryczaną , nie wiem jakoś nie odczuwam potrzeby ich jedzenie ...do śniadania jem dwie kromeczki mojego chleba żytniego na zakwasie z ziarnami , potem na przekąskę albo orzechy albo warzywo , udało mi się wrócić do marchwii, jakaś lepsza smakowo jest w tej chwili, ma smak marchwii, bo przestałam ją jeść min z tego względu, że miała ohydny, bezpłciowy smak. I na kolację nabiał, twarożek albo kawałek sera żółtego i znowu albo ogórek kiszony, albo pomidor. No i oczywiście co jakiś czas magnez ...czyli kawałek czekolady popity kawą ( ale nie na kolację) . To tyle na polu jedzeniowym. Dzisiaj niestety jestem formą osiadłą...a raczej wędrującą przez morze czerwone. Tzn. wypełznę do Media expert...nie bywam w takich przybytkach, ale w związku z tym aparatem fotograficznym, znajomy mi podpowiedział, żebym przed zakupem w sieci, poszła sobie go obejrzeć na żywo, wzięła go do ręki itd. Patrzyłam wczoraj na cenę w me. Niech się w ...odwłok pocałują, jak sięgną...tu mogę kupić na raty w takiej cenie, w jakiej jest wystawiony. A w me kupno na raty wiąże się z zapłatą dodatkowych 500 zł....oooooo czytać i liczyć to ja umiem ( chociaż nie lubię). Ponieważ Ola zarezerwowała nam już spalnię , nawet mam łóżko na dole, bo czy ktoś widział malutkiego hipopotama wspinającego się na górną koję??? Biedna się martwiła, że odpisali " postaramy się ale nie obiecujemy" , no to jej poradziłam " po prostu napisz, że na dole ...bo jestem po operacji kręgosłupa" no i .....voila ...przyszedł mail...że łózio jest i nawet " bez dodatkowych opłat" . Ponieważ wiem, gdzie jesteśmy to wczoraj spędziłam " wstępnie" ponad 2 godziny na planowaniu naszych tras obchodzeniowych. Teraz muszę, to wsio uporządkować ....podzieliłam atrakcje na 3 części miasta....żeby jak najwięcej zobaczyć idąc np. w kierunku muzeum historii naturalnej ( czytaj oceanarium) to od razu stocznia gdzie można zobaczyć replikę statku Kolumba, to od razu kolumna Kolumba itd. to co mamy po drodze....teraz muszę to dopracować ....mam wielką ochotę pójść do muzeum egipskiego pownieważ dość często się mumifikuję ( wstępny proces pt. balsamowanie) to dobrze byłoby się dokładnie przyjrzeć ...efektom. Teraz muszę nam to dokładnie przeanalizować, podliczyć odległości, żeby nam nogi w szyję nie weszły, posprawdzać ceny biletów i godziny otwarcia , sprawdzić gdzie mogę bezproblemowo robić zdjęcia. Iiiii ustalić z współdrepczącą czy akceptuje taką marszrutę. Potem to pięknie przerobię na mapki ...i hajda ....będziemy się włóczyć, podziwiać i nasiąkać cudowną atmosferą.
Aaaa wpadłam jeszcze na pomysł wykupienia sobie polisy ...na wypadek leczenia, wypadku itd...pan mi wyliczył, ze przy ubezpieczeniu kosztów leczenia na 500 tyś., wypadku na 50 tyś, OC i coś tam jeszcze taka polisa będzie mnie kosztowała 82 zł. No i po niedzieli idę i robię ...82 zł to pikuś, przy ew. rachunku np. za gipsowanie skręconej kostki, na kilka tysięcy .
No i to by chyba było na tyle ....po części się usprawiedliwiam dlaczego ostatnio jest mnie mało ( choć myślę, że są osoby, które się cieszą ....że nie czytają moich wypocin i wyjęczeń) .
Życzę wam milutkiego dnia, u nas dość ciepło, słońce wypełza na nieboskłon, niestety pod stopami ...zamarznięte błoto,tworzące muldy. Nienawidzę takiego stanu, nienawidzę, no ale trudno ....pełznąć trza, zrobić co jest do zrobienia.
Bilety kupione. I koniec i kropka. Lecimy.
Oczywiście, rezerwacja z przygodami, żeby nie było tak łatwo. Zabrałam się rano za rezerwowanie biletu i wysyłanie wiadomości do holki czego mi tam potrzeba do biletu dla niej ( piniędzy to obowiązkowo) no ale włażę na stronę przelotnika...wybieram lot i oczom nie wierzę ...tam już parę doop miejsca zajęło, na szczęście w pierwszym rzędzie trzy czekają. No to ja cyk sobie miejsce przy oknie ...żeby podziwiać światła Europy w czasie lotu, wypełniłam co mam wypełnić, do płacenia a tu mi ...kartą każe płacić i do tego ...kredytową. Nosz kurza morda, nie mam takiej karty i mieć nie chcę. Wysyłam smsa do dziecia czy żyje? Dostaję odpowiedź że żywa a czemu miałaby być martwa? Odpisuję ...bo chcę dzwonic....dzwoń zarządziła . No to dzwonię do tych Miemiec....i dalej lamentować....jaka karta ? nie mogę inaczej zapłacić? A ona ...wpisz swoją normalną kartę? Ma wypukłe cyferki? Oni z reguły piszą karta kredytowa ale honorują normalne płatnicze.Wpisałam ...jest ...przyjęło zaczyna płatność i kur....nie może zrealizować bo nie ma kasy. Jak to nie ma kasy , jak kasa jest na koncie przecie dopiero przelałam z tajnego konta na mniej tajne. Dobrze że od razu w smsie pokazała się informacja żeby w sprawie zmiany limitów zadzwonić do banku. Dzwonię ...tu mi jaja stygną na boczku i na talerzu, kawa zimna, muszę zaraz wychodzić na siłownię a tu nie mogę biletu kupić...no gorąco mi . Na szczęście o 7 20 to ludzie śpią, pan odebrał telefon w trymiga i chciał mi pomóc...chciał biedny, bo oczywiście ja samosia, jak mi już powiedział gdzie mam wleźć to cyk, cyk ...zrobiłam , podziękowałam, roscypiłam się z panem i kupiłam bilet. No to dawaj pisać do Oli, że ja już bilet mam ...nie mogła ze mną rozmawiać...bo się rychtowała do pracy, obiecała zadzwonić z pracy, ale to ja jej odpisałam, że nie będę mogła bo lecę się katować i będę wolna po 11. Jeszcze zadzwoniła Długoręka, że ma jakieś pismo do odczytania przez osobę znającą język prawniczy no ale obiecała mi szlachetną dupencję zawieźć na siłownię, więc na nią poczekałam. Wywściekałam się należycie, Michał był dzisiaj gorylem nieludzkim , tak nas skatował....szczególnie pośladki i nogi, że jeszcze mi się chyba pot nie lał ....głównie z czoła, nigdy tak jak dziś. Wylazłam z zajęć zaraz zadzwoniłam do współtowarzyszki rozkosznej podróży. A ona mi melduje że kasę przelała ale chciałaby bardzo przy moim ...cycku siedzieć. Orzekłam , że jak tylko wrócę do domu i okaże się, że mam jednak kasę i na jej bilet to zaraz jej kupię. Wróciłam kurcgalopkiem, sprawdzam konto no jest jeszcze na jeden bilecik. Ja do płacenia i znowu ten sam numer...nie mogę zrealizować transakcji bo nie mam środków . Oświetliło mnie niczym LED, że idiotka rano ustawiłam sobie limit dzienny i miesięczny na 1000 zł a tu już będzie 1032 zł. Ożesz ty bezmózga ćwierćinteligentko. No to znowu włażę do banku i zmieniam limity. Udało się i jest bilet dla Oli ...będziem boczek w boczek, będziem mogły wyglądać przez okienko i iiiiiii...co dla mnie najważniejsze , wyciągać kopyta , bo miejsca przed nami dosyć. Ponieważ energia mnie rozsadza, tak się cieszę....że niedługo znowu nasycę oczy moim ukochanym miastem, to od razu wysłałam maila do hostelu z pytaniem o ew. rezerwację małego apartamenciku ( zamiast łóżek w dużych salach) może się uda...wszak głupi ma więcej szczęścia niż rozumu ( profilaktycznie zagrałam tez w lotototka). Jeszcze została mi jedna rzecz.....zaraz zadzwonię do kolegi i poproszę, żeby mi pomógł kupić niezły aparat fotograficzny. Nie chcę pożyczać...wolę mieć swój, a pomyślałam sobie, że przecież durna pała mogę kupić na raty..tak mi będzie łatwiej płacić. I tak oto uznaję swój dzień za bardzo, baaaaaaaaaaaaaaaaaardzo udany. Takiego samego życzę wam wszystkim , a teraz idę pożreć jakowegoś owocka np. bananka. Tamtamtaramta uaaaaaaa, sialalalalalalalalalalalaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. Ahoooooooooooj
bilet do Barcelony zapłacony Jezuuuuuu jak się cieszę. Moje kochane, kolorowe, przecudne miasto. Hurrraaaaaaa. A teraz lecę na siłownię. Bo kupno biletu było oczywiście z przygodami , opowiem później . Buziaki
Leżę w łóżku, pokasłuję, czytam Joe Alexa, obejrzałam Rozgwiazdę ( Starfish) polecam i teraz ćwiczę mięśnie pośladów w rytm, przebojów jakże mi bliskich. Moich drodzy ...dans, dans...dans....karnawał mamy
Zapraszam do zabawy https://www.youtube.com/watch?v=KNJ3MKT9ln0&list=PL7Dwws83LfsZuvvE_f8jXLNv57zvwNgPA, wracam do napinania mięśni i kołysania biodrami . Ahooooooooooooooj
to się wkurzam ( z reguły) a dzisiaj....spoko. Obudziłam się raniutko, naszykowałam na siłownię...chłepczę sobie wodę z cytrynką a tu mi się leje z nosa ...myślałam, że to mi wczorajsze zimno puszcza a tu....krew. Nosz piernik...jak młodociana miałam bardzo często krwotoki z nosa, przypalane naczyńka u laryngologa, ale od 40 lat spokój. Co prawda już po wszystkim ale wściekanie odpuszczam z rozsądku. Nie chcę być niczym " lady in red" . W związku z powyższym mam duuuuużo wolnego czasu i chyba pójdę śladem Ani i wywalę trochę ciuchów na allegro. Dawno tego nie robiłam...ale nie znoszę takich " bezpłciowych " zajęć...dobrze że mam sporo "gotowców" to tylko pomierzyć i podstawić wymiary do wzoru muszę zaraz się zmotywować...najlepiej ustnie, póki mi się jeszcze chce. No to nastawiam wodę na herbatkę z pigwowca japońskiego i idę bawić się w fotograta , miłej soboty, choć pogoda do ...chrzanu, że tak kulturalnie ocenię. No to idę....Długoręka mnie próbuje zarazić swoim " wkurwem" poprzez smsy, hihihihihi ale ja jestem dzisiaj niczym wódz Bromden. A propo, gorąco wam polecam zdobywcę Złotych Globów Trzy bilbordy za Ebbing Missouri, bardzo gorąco polecam , obejrzałam wczoraj , świetny film. I to by było chyba na tyle. Ahoooooooooooooooooooojjjjjj, idę zanim mi się odechce działać
Wczoraj sobie otworzyłam w moim laptoku taki plik " odchudzanie" . Plik ten założyłam ponad rok temu w celu ...schudnięcia. Motto które widnieje na początku każdego miesiąca brzmi " Mogę i zrobię" ...otóż...usłyszałam wczoraj trzask mojego rozdarcia. Zeszyłam je catgutem i doszłam do następującego wniosku. Jestem jakaś porąbana...albo mam rozdwojenie...O ile w sferze wysiłku fizycznego jak najbardziej mogę i robię. O tyle na polu odchudzania kompletna porażka. Mało że nie schudłam tyle ile sobie założyłam w planie nowego 2017 r. to jeszcze przytyłam...5 kg. Nie bardzo mogę się sama rozszyfrować. Dochodzę do jednego wniosku. Nie mam konkretnego i mocnego powodu żeby się odchudzić.. Sprawność fizyczna mnie zadowala, wyniki są dobre, choróbska mnie nie dręczą. Z ubraniem się nie mam problemu. Wał atlantycki nieco się wchłonął, cycki zgodnie z prawem Newtona ...lekko obwisły ( ale tak jest jak się cycki posiada) , no cóż fizyka działa. Nosz kurza mać nie mam motywu przewodniego i już. Widać w najbliższym czasie będę taka połatana i pospinana agrafkami ...ale dalej już rozdzierać się nie zamierzam. Chwilowo odpoczywam po moim porannym wściekaniu, zaraz idę polędwiczkę z dorsza piec i nawodnić się jakowymś suszem leśnym ( może być igliwie, w zasadzie nie toleruję zapachu morskiego). Miłego popołudnia. Ahoooooojjjjj
dosyć atrakcji na ten tydzień. Co za rozpoczęcie tygodnia, najpierw nieudana wyprawa na pływalnię no a potem to już poleciało, ciągle mi coś wypadało z rąk, spadało, brzęczało , myślałam że mnie piorun strzeli, np. dwie i pół godziny oglądałam sesję RM " na żywo" po tym czasie, kiedy 4 raz usłyszałam o świętach, zaczęłam oglądać monitor laptopa i okazało się że jest to na żywo z poprzedniej sesji sprzed 3 tygodni. Potem przyjechała koleżanka zjadła nowe ciasteczko , pochwaliła, podobnie jak Długoręka. No cóż ..dobrze że im smakuje, mnie nie . Ale domowemu odkurzaczowi też smakuje . Potem zabrałam się za czytanie pewnej ciężkiej książki ....niestety mimo nieodpartego wrażenia , że pisał ją chory psychicznie , to chwilami, patrząc na obecną sytuację, trudno mu nie przyznać trafności niektórych spostrzeżeń. No ale wieczór to miałam ....wylądowałam na posterunku Policji, zatrzymano mi koleżankę, tę bidulę, co to nikogo bliskiego nie ma. To jakiś horror..niby zatrzymano ją w sklepie w związku z podejrzeniem kradzieży, sprawdzono siatkę i paragon , zgadzało się wszystko a jednak wezwana policja zabrała ją na komisariat, po drodze pojechali do domu i chcieli robić przeszukanie, ona się zgodziła, oni odstąpili, ale ..nie wiemy za co została zatrzymana. To już drugi przypadek wśród moich znajomych , udzielających się społecznie...Wróciłam do domu po 22 i padłam. Wcześniej bo o 17 , na przejściu 200 m ode mnie zginął człowiek , cholera , to już któryś śmiertelny wypadek w tamtym miejscu w niedługim wcale czasie. Ciekawe gdzie jest policja, że tam jej nie ma? No nic dobrzy ludzie...idę rozpoczynać dzień i lecę na siłownię. Tego mi potrzeba ....odreagowania. Miłego wtorku , u mnie mrozik - 10 jak pokazuje smarkfon. Trzeba dzisiaj odziać bluzę z kapturem
a właściwie dupa z niego. Po pierwsze dzień dobry a teraz do centrum albo sedna jak kto woli, jak to mawiają długowieczni i mądrzy .bo jednak mądrość ma niewiele wspólnego z wiekiem, wczoraj przeczytałam że nie mądrzejemy a po prostu starzejemy się. Ale...jak to mawiają...kto nie ma w głowie ten ma w nogach ...albo w oponach. Miałam złą noc...sny miałam mocno kryminalne i thrillerowe, albowiem wczoraj cały ( prawie) dzień spędziłam w łóżku z pragnieniem , nie swoim a Jo Nesbo, kurcze, tak mnie wciągnęła ta książka że ją skończyłam, no nie powiem..dobra, oszukał mnie, nie tą osobę typowałam na wampirystę. A rzadko się to zdarza, żeby mnie oszukał autor kryminału. No ale ...tak się wciągnęłam, że całą noc mi się śniło a to że mnie ktoś napadł i dusił a ja go dźgałam metalowym długopisem i nie wiem jakim cudem się wyswobodziłam i przeżyłam, a to że właśnie zaplanowałam zasadzkę ( bez mała małpią) żeby zobaczyć kto w tym miejscu napada na ludzi, bo policji to nie interesowało. A to się obudziłam po trzeciej, na szczęście tym razem usnęłam, choć budziłam się co chwilę. No ale ...obudziło mnie plumkanie, odziałam się i piętnaście minut siedziałam w mrozie (( -8) i grzałam Ferdka, dobrze, że nie musiałam szyb skrobać. Pojechałam na basenik, dojechawszy posłałam wiązankę polnych kwiatów i walczyków na wszystkie mendy jakie zaparkowały na basenowym parkingu, ciach pod drzwi ...bylo nas " ich troje" a tu...cisza....rzyci i nie tylko nam ziębi a tam ciemno, dzwonimy , dzwonimy i nikt nam nie otwiera co jest ? W końcu pada hasło ...a może otwarte w innych godzinach ale najmłodszy pan mówi...no nie ...nic tu nie jest napisane ...ale na malutkiej części drzwi wiszą jakieś karteluszki zapisane małym drukiem pt. akcja zima 2018, to i Bacia zaczyna literować ( a jednym rzutem oka widzę dużo tekstu) iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...jest prawie na samym dole informacja ...że od 15 pływalnia czynna od 9 no to bye , bye...fal błękity takie godziny tto mnie nie pasują. Nawróciłam się zatem na dobrą drogę i do domu. Swoją drogą to dobrze, bo planowałam jutro nie iść na siłownię a oddać krew a tak ..jutro siłownia a krew we środę. Piję wody i kawy, zaraz będą jaja na szynce (i of course na patelni) potem zakupy i do mamy. I tak rozpocznę nowy tydzień połowostyczniowy. Miłego , mroźnego poranka , u nas cudowne pustki na ulicach ....ferie się zaczęły ....hurraaaaaa.
zastosowano, żeby mnie zwabić.Opijany był...dywan, wzór...skóra "żebry" . Ale kiedy już się wspięłam po tych 92 schodach na to 5 piętro do gołębnika, to ujrzałam stół ( właściwie stoliczek, bo mieszkanko malutkie) a na nim...krewetki, małże, owoce, kocie kubeczki iiii..najpierw usłyszałam, jak ładnie wyglądam nie tylko na ćwarzy ale i w moim czerwonym płaszczyku, do którego wyjątkowo pasuje mi kolor szminki . Jak już objadłyśmy się krewetek i zapiłyśmy je dobrym bordeaux ( straciłam wczoraj uprzedzenia do rodzaju wina) to przyszedł znajomy ze stowarzyszenia ....i się zaczęło , małżowanie i politykowanie też. Oczywiście u mnie język giętki mówił to co wymyśliła głowa ...a min. wymyśliła taki nasz " hyde park" w parku, gdzie ludzie mogliby przez 5 minut mówić o tym co ich boli albo czym chcieliby się podzielić, oczywiście bez obrażania osób publicznych, albo wymyśliłam 100 obchody rocznicy niepodległości...bal, stroje z lat tego stulecia, tańce do muzyki z różnych lat, radośnie a nie takie smęty, jak to w polskim zwyczaju. Czy jak jakiś staruszek dożywa 100 lat to się mu robi urodziny w stylu ..stypy? Nie...jest wesoło, wszyscy są szczęśliwi że człowiek ma taki osiąg...dlaczego w przypadku państwa ma być inaczej? Czy radość i śmiech miałaby obrazić kraj? Jakoś człowieka nie obraża ..a chyba to człek najważniejszą częścią..państwa. No a na koniec zaproponowano mi prowadzenie konferencji na temat smogu i różnych takich ekologicznych tematów dotyczących naszego miasta , osłuchałam się , że z racji mojej żywiołowości i niestrachliwości i ten teges inszych " przywar, motylic wątrobowych " i tych ....eeee znaczy się zalet, jestem widziana jako " prezenterka" oczywiście powiedziałam yes....i teraz muszę znaleźć jakoweś zielone odzienie, co by się wpisać w klimat Zielonych i ekologicznej tematyki. A najlepszy numer czekał mnie na koniec..zadzwoniłam po moją ulubioną ekologiczną taksówkę, spełzłam po tych 92 stopniach, dotarłam do parkingu , ładuję mój uroczy kuper do samochodziku , zdążyłam powiedzieć dobry wieczór a pan " jedziemy na ........" oooooooooo, zdziwsko, dziób otworzyłam niczym ta octopus vulgaris i pytam...a skąd pan wie, a pan ...bo ja już z panią jechałem. Patrz pan, jednak wpadam w oko....mało w oko , w pamięć zapadam. Bez mała " mendialna" jezdem. A co do nowej szminki ...to ma taki kolor jak widać na zdjęciu, jak wspomniałam nie wysusza ust, owszem zjada się ale ładnie , nie rozmazuje.
Jestem zadowolona, kupię sobie jeszcze jedną tym razem poszukam jakiejś różowo beżowej ...bo w internecie na zdjęciu widać ...fiolety, wrzosy , brąz no i jedna wygląda mi na brudny róż....ale muszę to na żywo obejrzeć. Miłej niedzieli moi drodzy no i ...łapać instrumenty w dłoń ( portfele, skarpety, karty) finansowe of course. Gramy , garmy dzisiaj do końca świata a nawet jeden dzień dłużej. Ahooooooooooooooooooooooooooooooooooj