MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych
dzisiaj, rano zaskoczyła mnie wiadomość, że wczoraj umarła koleżanka z licealnej klasy. Z jednej strony to wybawienie , była chora na nowotwór , podobno już z przerzutami, ale z drugiej strony złość...dlaczego ona..miła, towarzyska, zadbana, usportowiona. W południe kolejna zła wiadomość...zmarł ojciec prezeski stowarzyszenia w którym współpracuję przy projekcie. A potem wiadomość od Długorękiej, w niedzielę jadę do mamy z jadłem, chociaż podobno prawie nic nie je i prawie się nie rusza. W poniedziałek Brzydsza Siostra Kapciuszka ma z nią jechać do nerfrologa ...bo opuchlizna coraz większa, chyba pora na dializy. Na pewno nie przysłużyły się jej i pogody. No cóż ...życie ma swoje prawa. Wczoraj pogadałyśmy sobie wieczorem z Kitkatką ...jest spora szansa, że poznamy się niedługo na własne ślepia. Myślę że szoku nie będzie ( zbyt wielkiego). Z racji niezbyt dobrego końca tygodnia nie mam weny do zanudzania was. Zapraszam zatem na moją parkową łąkę ...spędziłam nad nią wczoraj ponad 2 godziny, ludzie chyba zaczną mnie naprawdę uważać za wariatkę 😁.
....kuuuurcze, człek durny, odkrywa swoje talenta ...od kilku dni , co drugi dzień Szczeżuja przywozi jagody i sugeruje ...ba, nawet niedwuznacznie, że czeka na jagodzianki, dzisiaj to nawet oświadczył " na jagody z ciastem" no i dostał ale ....wzięłam przykład z młodszej siostry ( jeśli chodzi o sklerozę i więcej już tego nie zrobię) i ....lepiąc czwartą jagodziankę z pięknie wyrośniętego ciasta zauważyłam że " coś" mi te jagodzianki bardziej tępo się sklejają i dopiero wtedy mnie " oświetliło" że całe masło do ciasta ...dalej grzecznie leży na szafce. W pierwszych słowach się nie przyznałam do braku , poczekałam aż się upiekły pierwsze i spróbowałam...no niezłe ...nie takie puszki jak zwykle ale smakowite. Ale jak małż stwierdził że " no nie zepsułaś materiału" to go uświadomiłam, czego dzisiaj brak w jagodziankach. A tak w ogóle ciasto wyrosło jak szalone, jagód zabrakło, więc z reszty zrobiłam struclę z borówkami. Mniam ...dooobra. wczoraj był dla mnie koszmarny dzień ...umierałam z duchoty, nie miałam na nic siły, dopiero kiedy zaczęło padać to trochę ożyłam ale i tak 18 30 powędrowałam do łóżka. Ale dzisiaj wstałam i poćwiczyłam i pomimo stania przy bułeczkach czuję się bardzo dobrze, nie boli ani kręgosłup, ani noga. Choć mam wrażenie że moje ciało coraz częściej reaguje na zmiany ciśnienia. To niech się lepiej uspokoi bo wybieram się w podróz " służbową" do Gdańska, szefowa stowarzyszenia porywa mnie na dwa dni na jakieś mądre spotkania z organizacjami pozarządowymi z tamtejszych terenów. I dobrze nauki nigdy dosyć a do tego wrócę ( mam nadzieję z fotkami). A to nasza łąka kwietna w parku, tak molestowałam panie z ochrony środowiska, że obiecano mi wyplenienie największych chwaściorów spomiędzy kwiatów.
I to by było na tyle, miłego popołudnia i wieczoru. Ahoj!!! Wszystkim.
I to nawet dzisiaj. Ale zacznijmy od wczoraj : poszłam na kontrolę " kolanka" po wybraniu dwóch opakowań leku. Pan doktor pyta " boli"? no to mówię że kolanko nie boli, choć lekki ból odczuwałam jak zsuwałam się z lekko stromawego zbocza w pobliżu zamku Tenczyn, a zsuwałam się albowiem Szczeżuja machała na mnie odnogami, żebym przyszła. Kiedy doszłam zobaczyłam powód wabienia ...dziwne, aczkolwiek piękne bydło a wśród niego urocze cielątka - oczywiście ufociłam dla Kazika. Wracamy do doktora. -No to co ? Recepta na lek? - Ale leku nie można dostać...jeszcze mam jedno opakowanie niewykupione z recepty którą mi pan przepisał dwa miesiące temu. - Hm hm ...no przedstawiciel powiedział, że dopiero we wrześniu ma być. - No podobno ma być pod koniec lipca...bo w którejś partii zaszło podejrzenie zagnieżdżenia bakterii tlenowych i wycofali wsio, no to doktorze, bez sensu pisać mi receptę teraz, skoro mam miesiąc na rozpoczęcie jej realizacji. Mam IKP, najwyżej poproszę internetowo o recipe...jak już lek będzie. - No ok, ale mówi pani że kolano już nie boli. - No nie boli, ale lewa noga nadal mnie irytuje, jak tylko zaczynam chodzić czuję ból w pośladku, mięsień się napina i zaczynam utykać. - Aaaaaa, recepty nie dam, ale mogę pani dać skierowanie na rehabilitację.
I tym oto sposobem, wróciwszy do domu, zadzwoniłam do przychodni ( tej samej marki) kole mnie, choc miałam skierowanie na cito, to jak powiedziałam że ja daję, dużo daję i wiem komu dać, to dzisiaj oddzwoniła przemiła pani i od 16 sierpnia godz. 7 rano zaczynam rehabilitację :). Można? Można.
To było wczoraj ...a wieczorem zadzwonił kolega i mówi" mam jutro wywiad w tv, przyjdź co parku , bo ja nie chcę się ciągle pokazywać niech i ciebie " zwywiadują". Pomyślałam, doskonała okazja żeby zawalczyć medialnie z tą cho lerną budową. Wysztafirowałam się raniuśko ( a jakże w granatach poszłam - bez zawleczki) okularem przeciwsłonecznym zamaskowałam nieumalowane oko i poszłaaaaaaaaaaaaaaaaaam. Przeżyłam nawet to że wywiad dla TVP 3 - no ale ...cel uświęca środki. Pani redaktor przemiła, pan operator ustawił mnie frontem do słońca tyłem do kwietnej łąki ( tło to była moja sugestia) i rozpoczęła się rozmowa, o parku, który uwielbiam, o schnących drzewach ( nawet pochwaliłam małża, jak to wodę dźwiga i podlewa drzewka), o brudnym stawie, którym nikt nie chce się zająć, o tej łące kwietnej która taka piękna, tylu ludzi przychodzi ją wąchać ( wieczorem cudownie pachnie maciejka) a że zarasta chwastami i za chwilę kwiaty znikną pod chaszczami no i o budowie " zza płota" . Jak juz wyłączyli kamerę, to pani sobie zapisała do mnie kontakt..i powiedziała że na początku sierpnia umówimy się na reportaż w sprawie tylko i wyłącznie budowy. Potem polazłam do stowarzyszenia i tam dostałam kolejne wieści ...w sprawie stawu ...wygląda na to że będzie piękniej niż chciałam żeby było, ale to na razie ...tajemnica. Niemniej jak nie zaczną jej realizować toooooooooooooooo!!!!!!!!!!!!!!
I to by było na tyle doniesień z kilkunastu ostatnich godzin mojego żywota. Tradycyjnie ciut...obrazków. W niedzielę wyciągnęłam Szczeżuję do Krakowa, do ogrodu botanicznego ( zbączenie hobbystyczne się przydaje, szczególnie gdy inni zaczynają je doceniać) nie chciała zaraza iść nigdzie dalej..ani na Rynek, ani na Wawel - pojechaliśmy zatem na zamek Tenczyn.
czyli niedzieli. Pojechaliśmy , z fast foodem - czyli szybkim żarciem dla dzieciaków, szybkim dla nich w pożeraniu, do mnie - było to wspomnienie o bolesnej działalności kuchennej. Pojechał gulasz ( z czystym sosem, bo pomyślałam, że mogą sobie go podzielić na porcje i zamrozić, a sos podprawić przed jedzeniem) , kotleciki no i 28 jagodzianek ...część bez " lukieru" jak sobie Paszczur życzył. Zresztą powiedziała też coś takiego " zabierzcie część jagodzianek, nie zjemy tyle" a za dwie godziny dostałam wiadomość " zeżarliśmy jagodzianki" :D Ale wracawszy ...w łódzkim padał deszcz i dobrze, wcale mi to nie przeszkadzało. Dojechaliśmy - Alicja nie spała - była mniej rozdarta niż ostatnio, nawet gadatliwa z lekka, oczywiście rozgogolona. Za to dziadek - jęczący " ubierzcie ją" , " załóżcie jej skarpetki" , " zamknijcie okno, bo wieje" no jak słowo daje ....zabiję go kiedyś za to marudzenie i nieudolne ( na szczęscie) próby przegrzania wnucząt. Dwumiesięczna ( i tygodniowa) Ala prezentuje się tak
i tak
Silna bestia jest ...przekręca się na plecki ale tylko przez prawe ramię :D. Wyszliśmy na spacer, bo Paszczur stwierdził, że dwa dni nie wychodzili dalej niż na balkon. Obok bloku mają nieduży park a troszkę dalej, mają większy park z którego można przejść na drugą stronę ulicy do większego parku. Fajnie. W połowie spaceru zaczął padać deszczyk no i ...dziaders zaczął ..." przykryjcie ją" , " zimną jej jest" , " zmoknie" a Alka ....szczęśliwa, roześmiana pełną gębą ...bo chłodniej a nie żar tropików którego ona nienawidzi( podobnie jak Kazik), no spacer nie był zbyt długi ale przyjemny. Wróciliśmy do dziecków i tu małż złożył mi propozycję, którą mało mnie nie zabił, oświadczył " możemy pojechać do Niebieskich Źródeł , jeśli chcesz" Ja? Ja miałabym nie chcieć ( wyprawiając się w świat z nikusiem na szyi), oczywiście że chciałam. Pojechaliśmy, za Łodzią ulewa, przed Tomaszowem deszcz...Szczeżuja już coś tam marudzi czy na pewno jedziemy. Jedziemy zdecydowałam, jeśli będzie lało to nie pójdziemy. Nooo na starcie nie lało, ale weszliśmy w park i zaczęło kropić, potem przestało , potem padało, przestało ...on oczywiście jak to on ...pędził, a ja się snułam, tu sfotografowałam krople deszczu na wodzie, tam mokry listek, tu powój skąpany dżdżem ..i tak doszłam do niebieskich źródeł, które wyglądały wyjątkowo niebieskie i były bardzo ruchliwe, a to dlatego że nie było słońca, które zakłóca odbiór ...na tafli wody. W ogóle byłam w szoku, jak czyściutka woda jest w tym ogromnym zbiorniku ...było widać wszystko co leżało na dnie. Kiedy już się " nawróciłam" ku Alfie i Omedze....zaczęło padać i to mocno a potem ...lać...trzymałam dzielnie nikusia i fociłam, ale w końcu odpuściłam bo bałam się że ten ulewny deszcz zniszczy mi elektronikę w aparacie. Więc nikuś do torby a ja marsz pod rozryczanym niebem, Jak doszłam do samochodu ...Bankomat tylko powiedział " wariatka" - no mokra byłam aż do majtek, ale powiem wam , że to mnie bardzo ucieszyło ..idąc w tej ciepłej ulewie, wróciłam do beztroskiego dzieciństwa, było mi miło i szalenie. Ten mokry epizod sprawił mi wiele, wiele radości. To nic, że koszulka schła dwa dni ( i nie wyschła). Warto było. W poniedziałek zaliczyłam kino i Ennio Morricone, bardzo mi się podobał ten film. Jutro idę na Księgarnię w Paryżu, a wczoraj kupiłam bilet na koncert Hansa Zimmera - autora muzyki min. do Gladiatora. Koncert w Tauron Arenie 30 maja, przyszłego roku. A teraz ...ciut wizji z poniedziałkowego pożegnania dnia i powitania wieczoru, kiedy to wracałam na własnych koniczynach z kina.
Jeśli chmury ustąpią z waszego nieba ( u mnie właśnie wylazły) to dzisiaj i jutro spójrzcie w niebo, mamy superpełnię. Księżyc blisko ziemi i bardzo jasny. Tym czasem ....miłego wieczoru. Ahoj
pobudka. No cóż...miałam dzisiaj odpuścić gimnastykę, bo i pedicure i wizyta u szamanki. Ale głos w głowie powiedział " nie ma bata ...otworzyłaś ślepia, marsz na matę." No i polazłam. Już poćwiczyłam, kawę wypiłam ale kręgosłup pobolewa, najgorzej jest przy podniesieniu się z czegokolwiek i zrobieniu pierwszych kroków. Definitywnie napina się natychmiast mięsień w górnej części pośladka i kuleję, potem już jest lepiej, ale irytuje mnie to jak cholera. Umówiłam się wczoraj do ortopedzia...wizyta 21 , biorę structum, swoją drogą jak zniknęło w mojej aptece półtora miesiąca temu, tak nie ma go do dzisiaj, jest w drugiej - 10 zł drożej niż kupowałam tutaj, jak pójdę do lekarza to poproszę niech mi przepisze znowu, bo " strzały" w kolanach ustały. Obkupiłam Alicję w rozgogolone bodziaki tak jak Paszczur prosił, ale jeszcze muszę dzisiaj podejść po śliniaki. Dzieć uśliniony po pachy. Kazik ma bostonkę, wczoraj dziadek się dopytywał " jaką stonkę ma dziecko" - no myślałam że uduszę. Poza tym muszę upiec chmurkę, bo jutro urodziny mamy, jak byłam wczoraj to brzydsza siostra Kapciuszka nawet powiedziała, żebym może teraz w wakacje nie przychodziła , chyba że chcę być damą do towarzystwa dla mamy. Nareszcie jest chłodniej i od wczoraj pada....jak wspaniale, deszcz jest bardzo, bardzo potrzebny, żeby zatrzymać choć na trochę to pustynnienie okolic. A poza tym miłego dzionka wszystkim.
bardzo zmęczona, a co ja gadam, bardzo, bardzo , bardzo zmęczona. Żyłam sobie spokojnie aż dałam się wkręcić do udziału w projekcie finansowanym przez fundusze norweskie, islandzkie i lichtensztajnowskie. Nosz kurza morda...jestem nękana telfonicznie, messengerowo i chwilami mam dość. Co z tego że się nasłucham dziękczynień, jak wspaniale że jestem w projekcie, jak trzeźwo myślę, jak przekładam gdybania na realia, co z tego? Jak wieczorem przekładam gdybanie na realia, ba nawet zapisuję a za 24 godziny - dostaję " zmienione" realia ...jak ja tego nie znoszę, jak ja nie lubię współpracować z ludźmi którzy są niczym chorągiewki dzisiaj takie zdanie och jest cudownie tak , tak , hurra. Jutro doopa z króla...zdanie już przekrzywione o 45 stopni, jakieś wąty ...nie to nie na moje nerwy. Do tego we wtorki i czwartki ganiam do mamy z jedzeniem i " robię za damę do towarzystwa", poza tym co rano 35 minut strechingu ...no chyba że bardzo, bardzo mi się nie chce ( ale to zdarza mi się raz w tygodniu) staram się też wychodzić do parku no i od czasu do czasu w niedzielę bryknąć gdzieś dalej ..wczoraj o 4 30 już zaczynałam 12 km spacer po Królewskich Źródłach. 12 km ...matko słodka, do wczoraj żyłam w nieświadomości że dyrdam 10 km, wczoraj zobaczyłam mapkę przypiętą do wrót rezerwatu jak byk na niej stoi " najbliższy parking 3,4 km ( i zaznaczona droga Radom - Kozienice) czyli tam gdzie małż mnie porzuca a potem zabiera. Na szczęście wczorajsze kilometry osłodziły mi roślinki które kwitną namiętnie i w dużych ilościach i piękna gra świateł...choć jak już łaziłam po rezerwacie to słonce sobie polazło...za chmury . W ogóle fajnie było do 5 30 potem zaczęło się robić duszno, jak wracałam to wyglądałam jakbym wyszła spod prysznica, włosy mokre, koszulka mokra ...dramat. A już żeby było bardzo śmiesznie, jak byłam 50 m od parkingu to podjechał samochód z nadleśnictwa i panowie otworzyli zaporę ( nie wiem czy otworzyli pozostałe trzy) ale dla mnie to była już " musztarda" po kiełbasie , jak to mawiają starożytnie Rzymiaki. Mam ochotę napisać do nadleśnictwa ...żeby tę zaporę otwierali w sobotę wieczorem..to ja o 4 30 byłabym wysadzana z autka 700 m dalej ...zawsze to mniej bym miała w nogach. Aaaaa dzisiaj odtańczyłam taniec radości. Małż przyniósł dwie koperty dla mnie i dla siebie ...patrzę na pieczątkę UM wydział architektury ...yhyyyy to w sprawie budowy apartamentowców ...patrzę i oczom nie wierzę .Urzędnicy informują mnie o tym że inwestor wniósł o zawieszenie postępowania o wydanie warunków zabudowy dla kolejnych 6 apartamentowców . Odtańczyłam a jakże bo albo a) RDOŚ w Warszawie wszczął postępowanie z mojej skargi b) zabrakło im kasy bo inflacja działa c) ludzie nie chcą kupować ich mieszkań bo nie stać ich na kredyty wreszcie d) dotarło do nich że jest jakaś rogata dusza, która wyjątkowo interesuje się sprawą tej inwestycji e) nastąpiła kumulacja :D :D . Niemniej papier zeskanowałam i wysłałam prawnikom. Koło 2 telefon od kolegi, który pracuje w radomskiej delegaturze RDOS i mówi mi że dzwonił do niego jakiś facet w moim imieniu i pytał o inwestycję, powiedziałam że to może być tylko mój prawnik , niemniej usłyszałam że ta sprawa nie będzie prowadzona u nas bo to nie ich działka ale Alek zadzwoni do Warszawy i się dowie bo go ciekawość zżera ( a chłopak jest z gatunku " środowisko naturalne jest dla mnie ważne" i w dodatku ma wiedzę, bo się kształcił z ochrony środowiska) . No to jadziem panie Zielonka..... niech się dzieje. Generalnie napisałam dzisiaj wszystko co miałam napisać ( staję się pisarką artykułów do projektowego rozgłośnika) i mogę się chwilę polenić ...czego mi wielce potrzeba , żeby mi rozum odpoczął. Tymczasem zrelaksuję wasze oczęta i dusze. Spojrzenie na zieleń ( nawet na ekranie komputera) daje wytchnienie od stresu. I bardzo proszę - 5 30 Królewskie Źródła
No to miłego wieczoru i spokojnej nocy . Zmykam , moje ciało chce snu. Ahoj!!!!
jako napisałam niektórym martiącym się o mój marny żywot....wróciłam. Za dużo się działo na różnych polach . Rehabilitacja, streching, mama, wizyty u maluchów, stowarzyszenie, przygotowania do debaty i te cho lerne upały ( przede wszystkim) . Ale udało się to jakoś ogarnąć, od 30 czerwca już trochę luźniej. Z nogą ( szczególnie tą lewą )nie jest jeszcze ok , ale jest dużo lepiej, mniej utykam, kolejna rehabilitacja w listopadzie ...nie pomogła nawet moja czerwona legitka bo mam masaże kręgosłupa i masażysta dostępny dopiero w listopadzie ( i tak tutaj sobie ustawiłam termin pod siebie, bo mam wyjazdy do Krakowa i w połowie listopada i w połowie grudnia) no nic...ważne że ćwiczę i są tego efekty a lekarz rehabilitacji jak mi sprawdził ruchomość w stawach to nie mógł uwierzyć i żeby było śmieszniej w tej lewej słabszej nodze mam pełną ruchomość, za to trzyma jeszcze prawe biodro , czego ja nie odczuwam, ale widzi to lekarz. No nic damy radę i prawicy. Dziecki rosną ..Kazik zaczyna gadać ,
Ala i jej rodzice cierpią ...dziecko nienawidzi upałów ( mają wnuki babciną krew - zimnoluby), więc najlepiej żyje jej się w samym pampersie.
Gdyby nie te upały to byłabym zmęczona ale zadowolona ...no cóż jak widać ludzkość w większości składa się z durni, kompletnie nie myślących o skutkach naszego pędu do materialnych przyjemności. Lecę z nikusiem do parku po nocnej burzy powinnam mieć dużo kropelek do focenia. Was zostawiam z innymi obrazkami.
No to miłego weekendu , chłodniejszego i mokrego bo kolor traw przeraża. Lecę w plener. Ahoj!!!
zaliczony, w zasadzie nie wiem czy powinnam napisać obowiązek. Przyzwyczaiłam się już do tej półgodzinnej sesji cielesnej. Za to mąż zdziwiony 5 15 na macie i słyszę " ty tak rano ćwiczysz" , a dlaczego nie ...miło rozruszać stawy z rana . Skręcić się można coraz mocniej, coraz dalej spojrzeć do tyłu, dłoń zsuwa się niżej po udzie ( a i kręgosłup tak nie boli przy ruchu w bok) i tak irytuje mnie widoczna słabość lewej nogi i biodra, ale możliwe że to wina mięśni, tak jak mi powiedział lekarz który robił usg kolana. Kiedy mu powiedziałam, że mam wrażenie że po np godzinie chodzenia stopa mi się przechyla do środka , odpowiedział że to wina mięśni, nie układu kostnego. No nic...jak będę niedługo u Krzysia to mu o tym powiem, niech radzi. Na razie ciągnę mięśnie i uruchamiam stawy. Dzisiaj w planie fryzjer, przeglądanie akt w um a potem wizyta u mamy. Wczoraj młodsza Paszczurzyca napisała" a przywieziesz jedzonko jak przyjedziecie" no i złożyła długaśną listę dobroci. Dla równowagi zapytałam też Kaziczka co mu dobrego przywieźć w niedzielę ale był zajęty oglądaniem żaby, którą dla niego sfotografowałam a mama jeszcze nie napisała co chcą. Uprzedzając kolejne pytania o " chudnięcie" informuję uprzejmie że nie chudnę , od trzech miesięcy od kiedy biorę progesteron udało mi się nie przytyć ( a takie są min. skutki uboczne tego hormonu, nie zatrzymywać wody - przynajmniej dodatkowo) i nie udało mi się schudnąć ani dudu. Po prostu constans...co z jednej strony mnie cieszy z drugiej irytuje jak nie wiem co ...no ale nie ukrywajmy, że przez przygodę z kolanem, stałam się mniej mobilna. A teraz sesja ze ślimaczkami, na specjalne zamówienie :D
wypadło dobrze, wg opinii ortopedy robiącego badanie. Jak to powiedział pan doktor to co widzi w kolanie to niegroźne bzdety, no w 57 letnim kolanie raczej nie jest tak jak w 27 letnim ( a czasem nawet może być lepiej), zobaczymy co w poniedziałek powie ortopeda prowadzący kolano , mając i RTG i USG. Poza tym ubawiłam doktora setnie. Lubię takie wizyty ( i ta miła atmosfera wynagrodziła mi ponad 1,5 godzinne opóźnienie). Wieczorem poszłam na Księcia ...no powiem wam, że jak się ktoś nastawia na komedię ( jak reklamują ten film na plakatach) to się może rozczarować. Dla mnie film ..świetny, taki jak lubię, z gatunku filmów " bolących" , wywołuje refleksję i zmusza do myślenia. Może tak mi bliski bo chyba coś mnie łączy z bohaterem filmu ...robimy coś nie dla siebie a dla " ludzkości", jesteśmy postrzegani jako wariaci. Z tym że ja bym się nie posunęła do kradzieży " narodowego dzieła" . Ja tylko wczoraj z oszczędności ciułanych na Barcelonę, dołożyłam 2 tyś, do faktury dla prawników. Bo zbiórka w tej chwili ...prawie zamarła , udało się uzbierać 2,5 tyś , resztę dołożyłam, no cóż ...może jeszcze ktoś dobry wspomoże, bo działa nadal. A tak poza tym ...chyba zaczyna się czuć biedę w narodzie. Małż mnie wczoraj trochę powoził, na usg i z ( udało mi się wstrzelić w jego wolny czas) , do kina i o dziwo ...z kina. Co prawda nie chciałam mu odwłoka zawracać " nazat" ale...zadzwoniłam po taksówkę i usłyszałam " nie ma żadnej wolnej taksówki, czas oczekiwania co najmniej 30 min" o ja cię...raz w Nowy Rok usłyszałam taki komunikat, poza tym nigdy. Więc zadzwoniłam do Szczeżui i się okazało że może podjechać, w tym czasie zajęłam się miłością ślimaków, okazało się że na murku okalającym Elektrownię w posadzonych roślinkach jest masa cudnych ślimaków z różnokolorowymi skorupkami, większych, mniejszych, maciupeńkich, było akurat po niewielkim deszczu i zwierzątka szalały a nawet się seksiły. Tak że czas oczekiwania wykorzystałam na fotografowanie, co prawda byłyby o niebo lepsze zdjęcia gdybym miała nikusia, no ale i te z komórki w większości " dopuszczalne" . Dzisiaj mam dzień na Hyde Parku czyli spotkanie nas społeczników ( przez nas organizowane) z urzędnikami miejskimi i człowiekami, którzy się pojawią żeby posłuchać i dołączyć do rozmowy, o tym jak współpracować między miastem a mieszkańcami w kwestii zieleni, przyrody, likwidacji betonozy i innych wyzwań jakie napotykamy na linii ...natura , człowiek. Po poniedziałkowej społecznej dyskusji o kosztach energii i ubóstwie energetycznym jestem baaaaaaaaaardzo pozytywnie nastawiona do dzisiejszego Hyde Parku. I to by było na tyle mojego porannego mędzenia. Trochę relaksu dla oczu.
przeczytałam przed chwilą wpis Ani i postanowiłam napisać . W ubiegłym tygodniu byłam u mamy, poszłam bo brzydsza siostra kapciusza ( celowo z małych liter) zadzwoniła że mamie się pier...li w głowie, zalała parkiet, mało nie zgnił itd itp...poszłam bo fakt przez nogę i rehabilitację nie byłam u niej dawno. Mama się poskarżyła że nie BSK nie oddała jej emerytury ani za kwiecień ani za maj ani tej dodatkowej. Po powrocie do domu wysłałam smsa " nie oddałaś mamie pieniędzy" na co otrzymałam odpowiedź " tylko tyle masz mi do powiedzenia. Nie wiem jaka część emerytury wpływa na stare konto , jaka na nowe i jaka jest wysokość emerytury" odpisałam że jest tylko jedno konto do emerytury, to stare i że tylko ona ma do niego dostęp a wysokość emerytury jest na zawiadomieniu z zus, które leży na stole w kuchni. Na co mi odpisała że mam przyjść i w obecności jej i mamy powiedzieć jakie pieniądze wpływają na które konto, więc powtórzyłam że nie mam po co przychodzić bo jest jedno konto, którym ona dysponuje. I powiem wam, że tak mi się ręce trzęsły w czasie tego " korespondowania" jak jeszcze nigdy w życiu. ok , pojechałam na rehabilitację, małż mnie odwozi do domu - telefon, dzwoni harpia. I znowu zaczyna, że ja i Długoręka mamy się określić jakie będą nasze obowiązki wobec mamy, więc jej spokojnie odpowiadam , że my nie mamy żadnych obowiązków, bo obowiązki to wzięła ona razem z dożywociem. A ta swoją śpiewkę ...że sobie wymyśliłam sąd i że będziemy się sądzić , to powiedziałam że będziemy. I znowu " macie" powiedziałam, jak oddasz mieszkanie to my będziemy z Kaśką miały ...na razie to ty masz i już popłynęłam, trzęsłam się cała, telefon musiałam trzymać w obu rękach bo by mi wypadł , zaczęłam krzyczeć, że nie będę nigdzie chodziła, nie będzie mi rozkazywała i mówiła co mam...na co stwierdziła " miałaś przychodzić dwa razy w tygodniu, przynosić mamie obiady" więc się drę" a czy ty zauważyłaś że ja od miesiąca praktycznie się nie poruszam, jestem rehabilitowana" i powiedziałam żeby skorzystała z pomocy fachowca bo robi z mamy idiotkę a to chyba nie z tą osobą jest nie halo, bo byłam z mamą 2,5 godziny i w tym czasie zapomniała mi jednego słowa ( zwapnienia kręgosłupa), które sobie przypomniała ...a ta dalej wrzeszczy, nie wytrzymałam wydarłam się że więcej nie będzie ze mną rozmawiała, koniec, koniec, koniec !!!! i zablokowałam ją. I pękłam, po prostu w życiu tak mną nie telepało, popłakałam się, ale to było tylko jakieś wycie, nawet jedna łza mi nie poleciała, małż który zwykle się nie odzywa w czasie awantur czy innych burz tylko powiedział " i po ...uj z nią rozmawiałaś?" . Powiedziałam, że już więcej nie będę. Okazało się że ten wariat, pojechał do Długorękiej, wpadł jej do pracy z pyskiem , Długoręka w pierwszych słowach kazała jej wyjść, albo się uspokoić. Po czym wywrzeszczała oczywiści że my mamy, że musimy itd. ...na co usłyszała że nic nie musimy ale możemy i jeśli będzie mówiła normalnie i poprosi nas o pomoc to my pomożemy. Ja po powrocie do domu wysłałam smsa do szwagra, przeprosiłam za formę prośby ale poinformowałam go, że nie będę rozmawiała z moją siostrą i mam do niego wielką prośbę, by mnie poinformował, kiedy jej nie ma w domu, to ja przyjadę do mamy, a w weekendy jak da znać to podjedzie i Długoręka . Do tej pory to był rozlazły ale normalny chłop a teraz? Wczoraj jestem u mamy i słyszę , że pojechali sobie na weekend na działkę. No wściekłam się , Długoręka też , jak ją o tym poinformowałam. I powiem wam że szłam wczoraj do mamy z duszą na ramieniu, bo obawiam się że jak jeszcze raz ta małpa odezwie się do mnie słowami " musisz" to jej po prostu przywalę i uszkodzę. Mój ojciec zniszczył mi pół życia ...właśnie tym że musiałam robić to co on chce, min przez to wylądałam na terapii u psychologa i chwała bogu. I okazało się, że mój ojciec nie umarł 10 lat temu, tylko wciąż żyje w osobie naszej siostry. Koniec tego...żadne więzy rodzinno, siostrzane nie są warte mojego zdrowia ani psychicznego ani fizycznego. Koniec...nie mam obowiązku kochać rodzeństwa ani rodziców, ani udawać dobrej córki, dobrej żony, dobrej matki. Dosyć to moje życie, a nie życie na pokaz dla innych. Byłam autentycznie przerażona reakcją mojego organizmu na wyświetlające się na ekranie smartfona literki jej imienia. Wcale się nie dziwię teraz, kiedy mama mówiła, że na jej widok cukier jej skacze do 300 ot tak...po prostu na jej widok. Dlaczego nienawiść ich dwóch, która narasta między nimi od 10 lat ma mieć wpływ na mnie, moje życie, stosunki między moją rodziną. Koniec...kocham siebie, widzę teraz moje problemy z fizycznością i skupiam się na sobie ...mam cudowne wnuczątka z którymi chcę spędzić fajnie resztę mojego życia, nauczyć je czegoś i zostawić po sobie ślad na ziemi. I tak będzie.
No to nie dajmy się ludeczkowie, jesteśmy niepowtarzalnymi, jedynymi w swoim rodzaju osobami. Dobrego dnia. Ahoj!!!