Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1051398
Komentarzy: 42998
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 27 grudnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 września 2015 , Komentarze (15)

i tym oto sposobem dodreptałyśmy do sobotniego wieczoru i wyprawy na plażę a może raczej w stronę plaży :D. W trosce o moje kopytka podjechaliśmy metrem, którym jazda podoba mi się okrutnie. Potem przemaszerowaliśmy wzdłuż portu jachtowego , jachty jak jachty , tak nam się wydawało na początku wędrówki, potem zobaczyliśmy autka parkujące przy nadbrzeżu a potem ....to już podziwialiśmy prawdziwe JACHTY , zaparkowane :D po tym podziwie jachcików , które miały wielkość połowy tankowca;) przemknęliśmy w stronę morza ocierając się o restaurację Salamanca, gdzie w oknach wabiły akwaria z wszelakim morskim stworzeniem ....kraby, homary, langusty i różne różniaste przysmaki, do Salamanki żeśmy nie zawitali zostawiając ją na zaś....za to zaparkowaliśmy nasze tyłki w barze blue...który nie należał do najtańszych ale podawali pyszną sangrię cava i jeszcze lepsze mojito, które wypatrzyłam w trakcie przyrządzania , ledwie zdążyłam się zachwycić wyglądem drinosa a już potencjalny zięć mi go zamówił ....ojjjjjjj był pychowaty, pełen mięty i lodu :D oczywiście niezbędnych składników tyż :D po intensywnym napojeniu naszych ciał, udaliśmy się w drogę powrotną tradycyjnie snując się zaułkami i tak trafiliśmy na bar, a w zasadzie mini bar...La Plata, maleństwo z przepysznymi tapas i winem nalewanym z beczki http://www.yelp.pl/biz/la-plata-barcelona, oczywiście miejsc siedzących dla 5 wędrowców nie było, ale kelner w trymiga zorganizował stolik i stołeczki , podał pyszne maleńkie  smażone rybeczki ( wielkości szprotek), maleńkie ośmiorniczki w panierce , nieśmiertelne kalmary i kromeczki bagietki z jakąś ichniejszą kiełbaską na gorąco. Bar maleńki kelner przystojny ( nareszcie, bo generalnie barcelony są niskie i chude...nie bardzo jest na czym oko powiesić) i koszmarni , krzykliwi niemcy pijący przy stoliku obok, w ogóle jeśli ktoś zachowuje się krzykliwie to na 99 % za moment usłyszymy niemiecki.  Po papu posnuliśmy się do domu. Muszę wam powiedzieć że oprócz ciszy zaskoczyło mnie w Barcelonie, poczucie bezpieczeństwa i ....czystość. 

16 września 2015 , Komentarze (12)

W piekarniku właśnie grilluje mi się halloumi ( to co prawda Grecja a nie Katalonia) ale w miseczce pomidory, grubo pokrojona cebula a wszystko skropione oliwą jak w Barcelonie. Zakończyłam poprzednią wycieczkę wyłonieniem się z zaułków dzielnicy gotyckiej i wyjściem na Ramblę to dłuuuuuuugaśna aleja spacerowa podzielona na kilka części ale chyba na najsławniejsza jest przy targu , ogromnej zabytkowej hali wypełnionej stoiskami z tysiącem pysznych frykasów. Wybaczcie że nie zrobiłam zdjęć ale oczytałam się o złodziejach w tamtych okolicach i pilnowałam pożyczonego aparatu niczym Cerber inaczej wyobraziłam sobie jak mnie siostra depiluje po całości używając opalarki. Więc ściskałam aparat w pokrowcu, kupowałam różniaste rodzaje chorizo i serów, wcinałam świeżutkie maracuje i syciłam ślepska i oblizywałam się że mam za mało kasy by poszaleć np. z zakupem trufli :D gdzie jeden grzybek jest cudnie ułożony w pudełeczku na wyściółeczce niczym pierścionek z brylantem u Cartiera, na jamon serrano 50 euro za kg też poskąpiłam :D Więc wybaczcie mi brak zdjęć mojej produkcji (obiecuję się poprawić następnym razem ) a tymczasem zerknijcie na zdjęcia innych http://pl.tripadvisor.com/Attraction_Review-g18749...

Sobotni powrót do chałupki odbywał się głównymi ulicami , choć np. taka ulica Diagonal ciągnie się przez całą Barcelonę :D i tu kilka przykładów ichniejszej architektury :D

za momencik z prawej strony tego niebieskobiałego budynku było boczne wejście do hali targowej :D 

16 września 2015 , Komentarze (35)

Najpierw ...coś o jadle i napitku :D w piątkowy wieczór snuliśmy się już w poszukiwaniu żarełka , potencjalny zięć zaopatrzył się w ichniejszą kartę smartfonową i był naszą ma(ł)pą i przewodnikiem google jak również kulinarnym, w ten sposób dotarliśmy do El Jabali na rondzie de Sau Pau google.pl/search?q=el+jabali+barcelona&client=opera&hs=1l8&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0CB8QsARqFQoTCNTfqaz9-scCFQlYLAodDcwNnA&biw=1364&bih=662 . To nie tylko knajpka ale i sklep oferujący wędliny i sery . Dotarliśmy tam wieczorem przy stolikach na chodniku ..dziki tłum , można było usiąść we wnętrzu na pięterku ale co to za przyjemność nie być jak prawdziwy barcelon i nie celebrować posiłku na zewnętrzu, po spytaniu właścicielki? w ciągu 3 minut zorganizowano nam stolik dla 5 osób a potem się zaczęło - przepyszne oliwki, panierowane krążki kalmarów, półmisek wędlin i serów, genialne krewetki w sosie czosnkowym ( o sos prawie poszła bitwa) i inne inszości a do tego oczywiście piwo dla ...profanów i nieśmiertelna sangria w wersji cava ( z białym musującym winem) która podbiła nasze serca ( wersja oczywiście) oraz kieliszek czerwonego wina dla mła. Pojedlim, popilim i wrócilim do apartamentu ... takie " wędrówki" to z reguły było 10 - km rano i ok 6-7 wieczorem. 

W sobotę ruszyliśmy do dzielnicy łacińskiej oraz na sławną La Ramblę i niesamowity targ st.Joseph . I znowu ogarnęła mnie magia miejsca i oplotły ramiona gotyckich murów, patrzyło na mnie kilka " weków" historii, oczami gotyckich okien , nurzaliśmy się w ciasnych ale jakże klimatycznych uliczkach , gdzie co trochę zapraszały nas wnętrza maleńkich sklepików , warsztatów i innych magicznych miejsc. Tam znalazłam Vicens - sklepik firmy, która od 1775 r. produkuje słodycze w tym torrons - tradycyjną słodycz :D zajrzyjcie do ich sklepiku - też niesamowity klimat i ekspedientki, które podają talerz z pokrojonymi na maleńkie kawałeczki turronsami które można spróbować przed kupieniem L_UNIVERSAL.gps%26minw%3D0%26minh%3D160!5sbarcelona+vicens+comte+de%27urgell+-+Szukaj+w+Google&sa=X&ved=0CHoQoiowCmoVChMI2dqruID7xwIVo_FyCh1DaAtY

uliczki w dzielnicy gotyckiej 

Kamieniczka stojąca w dzielnicy La Ribera - na przeciwko bazyliki Santa Maria del Mar, która ukaże się jako następna ...skąpana w deszczu 

na pierwszym planie z prawej - moja dobroczyńczyni czyli Paszczur Starszy ( z wiekiem prawdziwy paszczur)

A takowe stwory zerkały z wysokości na grzeszne dusze i ciała

A to piękna katedra św. Eulalii 

i to wystarczy wam do porannej kawy, później zabiorę was na La Ramblę i targ i tym wam dopiero podrażnię zmysły no to ....do później :D:D 

15 września 2015 , Komentarze (15)

bo epilog już był. Opowiem wam wieczornie i to nie zacznie się w stylu " dawno, dawno temu za górami , za lasami......" . We czwartek koło północy ruszyliśmy w miasto na jedzonko...dotarliśmy do małej knajpki, gdzie dostałam empanadas z kurczakiem, kieliszek wina, reszta pożerała patatas bravos , które w tej knajpce najbardziej mi smakowały bo były porządnie ostre :D , reszta popijała piwo zagryzając nie pamiętam czym. Wróciliśmy na spanko. Apartament był na IV piętrze ( z windą a jakże), był piętrowy, na pierwszym poziomie, kuchnia, dwie małe sypialnie, łazienka i salon z dużą sypialnią, do tego balkon. A na piętrze mieliśmy ogromny taras. W piątek rano poczłapaliśmy w poszukiwaniu sklepu bo zobowiązałam się do robienia śniadań. Wyczailiśmy że niedaleczko mamy Lidla, okazało się że 11 września Katalonia świętuje - to data zdobycia Barcelony przez Burbonów czyli Diada Nacional de Catalunya i sklepy są zamknięte na cztery spusty, poza maleńkimi warzywniakami (ehe...warzywniaki prawie ze wszystkim) Cała Barcelona obwieszona flagami w narodowych barwach ( co zresztą zobaczycie na zdjęciach), rozbawione tłumy w koszulkach z logo Katlonii i hasłami o niepodległości ciągnące na tradycyjną paradę, no po prostu przyjemnie było na nich patrzeć. My po śniadaniu postawiliśmy sobie za cel ...Gaudiego( a przynajmniej jego fragmentaryczność) czyli Sagradę i Ogrody Gaudiego w parku Guel. Wybraliśmy sobie " podejście śmierci " jak nazwały je moje córki, same zobaczycie dlaczego a ja powiedziałam że to " podejście śmierdzi" bo jak już wspięliśmy się do ogrodów, to pot był nie tylko na plecach, majtkach i spodniach ale nawet w piętach adidasów. Niemniej powiadam wam waaaaaaaaaaaaarto było, miałam wrażenie patrząc na te cuda, że jestem w środku bajki, zaraz zaczną wyłazić ludziki cini mini i wciągać mnie do zabawy. Rozwrzeszczane papugi hałasowały co niemiara....a lewitujący czarownik niesamowicie wystraszył pewną młodą polkę więc jej zdradziłam tajemnicę jego lewitacji . Z parku Guela jest cudowna panorama na Barcelonę. Schodząc w dół dotarliśmy na dziedziniec klasztoru San Jose de la Montana, który ma cudowne elementy architektoniczne, zresztą takie perełki w detalach można w Barcelonie trafić na każdym kroku i to mnie w niej zauroczyło. 

Taki widok był z naszego balkonu i ....takie cudne pierdalamentki miała barierka okalająca taras na dachu budynku po drugiej stronie ulicy 

a to podejście śmierci - wiecie już dlaczego? 

A to już szaleństwa maestra Antonia 

brama w budynku klasztoru San Jose 

I to by było na dzisiaj wieczór ...tyle, śnijcie o tym a rano napiszę i pokażę kolejne cuda :D:D 

I ja tam byłam, ośmiorniczki, kalmary, krewetki i insze owoce morza jadłam i sangrię cavę piłam a co widziałam i słyszałam ....częściowo wam opowiedziałam , żeby wam się chciało chcieć czytać i patrzeć :D

15 września 2015 , Komentarze (22)

Czy wierzycie że można od pierwszego wejrzenia zakochać się w mieście i stwierdzić...tu jest moje miejsce na ziemi ? Zapewniam was że można, urodziłam się zdecydowanie nie w tym miejscu, jak tylko zostanę milionerka to wybywam bez zastanowienia do Barcelony. Ale " od jaja" czyli od początku jak mawiali starożytnie greki. 

Start ....słuchajcie to jest coś niesamowitego, najpierw ( pomijam te wszystkie odprawy, bramki, sramki i piski....okazało się że piszczałam losowo, też se ..bramka wybrała obiekt do piskania) samolot was powozi niczym ogromny autokar kilka minut po płycie ( to zdaje się fachowo nosi nazwę kołowania)a najlepsze zaczyna się jak już stajemy na pasie startowym, słyszy się przytłumiony ryk silników, wszystko leciutko drży, potem pęd...orgazm ( nie u samolotu jeno u mnie) a potem to już powietrze ...do Barcelony lecieliśmy wieczorem, rozświetlona Warszawa wyglądała uroczo, podobnie jak kilkadziesiąt miast w dole...cudowne małe błyszczące światełka , przepiękna Marsylia, potem ciemność nad morzem śródziemnym iiiiiiiiii.....wreszcie Barcelona, roziskrzona, wlatuje się od strony morza więc rozświetlony port wywołuje kolejny dreszczyk a potem...cudowne uderzenie ciepłego, wilgotnego powietrza. Błyskawiczna i doskonale działająca rozdzielnia taksówek i po kwadransie byłam w naszych apartamentach przy Napols 149 https://www.google.pl/maps/place/barcelona+napols+...

drzwi do naszego domku to te uchylone zielone ze złotymi okuciami niedaleko był plac Tetuan . I to będzie narazie na tyle ....będę wam mówiła baaaaaaaaardzo dużo i dużo wam pokażę. Narazie się zbieram bo zaraz lecę z Kudłatą do kina ....Barcelona mnie w sobie rozkochała ale zaległości kulturalne sanatoryjno barcelońskie trza nadrobić. A teraz kilka zdjątek :D 

10 września 2015 , Komentarze (41)

nadejszła wiekopomna chwila ....moja szlachetna stopa ( lepiej jej nie tykać) wypiłowana, wygładzona z wymalowanymi pięknie pazurami dotknie dzisiaj po raz pierwszy płyty lotniska pt. Okęcie, następnie schodków i pokładu samolotka Norwegian a potem to już będzie barcelońska ziemia , jak widzicie stracę dzisiaj dziewictwo w locie :D:D no cóż kiedyś musi być ten pierwszy raz ...dziwne ile osób mnie pyta czy się nie boję....a czego tu się bać...raczej należy drżeć ( tudzież rżeć) z rozentuzjazmowania że wreszcie poznam i przeżyję coś nowego , a co jadłam i co piłam i co zobaczyłam to wam obfotografuję a także zarówno pokażę i opiszę nie tylko z kronikarskiego obowiązku ale przede wszystkim z ludzkiej radości i zachwytu :D:D:D 

Tym razem będziecie mieć 6 dni ciszy ...będzie was nurtowała gorzej niż cisza przedwyborcza, może u niektórych wywoła niepokojące objawy ....głodu prawie narkotycznego , trudno, jesteście silne i wytrzymacie. No to paaaaaaaaaaaa ( nie oddychajcie z ulgą i nie łudźcie się ...ja WRÓCĘ) 

9 września 2015 , Komentarze (17)

miałam właśnie być w Lidlu i robić zakupy na obiad , bo przecież młodszy "potencjalny" zięć przyjeżdża już dzisiaj więc muszę go nakarmić ....udko z brontozaura powinno wystarczyć na obiad dzisiejszy i jutrzejszy :D . Ale jeszcze jestem w domu i skrobię do was ...niczym Koszałek Opałek, bo Paszczurowi się oczy nie mogą otworzyć a Bankomat jeszcze nie zostawił kici kici na mięsko i warzywka . Potem idę do pani Ewuni oskrobać piętki i zerwać pazurki i zrobić nooooweeeee, śliiiiiiczneeeee, czeeeerwoone co by barcelonom ślinka się zbierała w kącikach ust. 

Nooo obudziła się i zmieniła plan, zakupy po wyjściu od pani Pazurowej i good to też mi odpowiada. Jak dzisiaj wrócę to zabieram się za pakowanie walizki, tym razem będzie w niej niewiele bo pogoda będzie nas tam rozpieszczała a moja walizka w drodze powrotnej ma być sezamem Alibaby ...całe zakupy mają w niej wylądować :D:D 

Miłego dzionka 

8 września 2015 , Komentarze (21)

Last month stats

znowu szaro za okienkiem, w nocy się nachodziłam we śnie ...w dzień też się nachodzę, Dawid zrobi mi nowy kolorek i obćnie , żebym wyglądała jak donia( czyli pani) hehehehe albo przynajmniej jak barcelońska najeźdzczyni. Właśnie otworzyłam ślepka , skręca mnie głodek ale najpierw rytuał ...woda z cytrynką, potem kawa a potem .....papu :D miłego dzionka wszystkim 

Wiecie moi drodzy teraz sobie uświadomiłam że powinno zabrzmieć tamtamtaram, tammmmtatarammmmmmmmm.....fanfary odtrąbiłam, jak się zaczynałam odchudzać pod koniec kwietnia, chciałam do wyjazdu do Barcelony schudnąć 10 kg , dzisiaj mogę powiedzieć że ważę 10 kg i 30 dag mniej .....yes, yes, yes. Jestem wielka ( wciąż) :D:D. A jeszcze nie wyjechałam, więc może jeszcze kilka deko ubędzie 

7 września 2015 , Komentarze (18)

i ostatnia ale największa :D

7 września 2015 , Komentarze (23)

nawet Paszczur powiedział wczoraj że u nas bardziej piździ niż nad morzem zaraz muszę wyjść do sklepu kupić małe co nieco do jedzenia na te trzy dni , nie pojadę po tradycyjne większe zakupy bo znowu nas nie będzie tydzień . 

Aaaaallleeee....niespodzianka , weszłam rano na wagę a tam 114,7 , założyłam jeansy a one mi spadają, wyciągnęłam pasek bo inaczej to naprawdę przyszłoby mi portki w garści trzymać ....zaraz idę do ludzi , zobaczę jaka będzie ich reakcja na moją osobę :D 

miłego dzionka :D i początku nowego tygodnia oczywiście 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.