bo epilog już był. Opowiem wam wieczornie i to nie zacznie się w stylu " dawno, dawno temu za górami , za lasami......" . We czwartek koło północy ruszyliśmy w miasto na jedzonko...dotarliśmy do małej knajpki, gdzie dostałam empanadas z kurczakiem, kieliszek wina, reszta pożerała patatas bravos , które w tej knajpce najbardziej mi smakowały bo były porządnie ostre :D , reszta popijała piwo zagryzając nie pamiętam czym. Wróciliśmy na spanko. Apartament był na IV piętrze ( z windą a jakże), był piętrowy, na pierwszym poziomie, kuchnia, dwie małe sypialnie, łazienka i salon z dużą sypialnią, do tego balkon. A na piętrze mieliśmy ogromny taras. W piątek rano poczłapaliśmy w poszukiwaniu sklepu bo zobowiązałam się do robienia śniadań. Wyczailiśmy że niedaleczko mamy Lidla, okazało się że 11 września Katalonia świętuje - to data zdobycia Barcelony przez Burbonów czyli Diada Nacional de Catalunya i sklepy są zamknięte na cztery spusty, poza maleńkimi warzywniakami (ehe...warzywniaki prawie ze wszystkim) Cała Barcelona obwieszona flagami w narodowych barwach ( co zresztą zobaczycie na zdjęciach), rozbawione tłumy w koszulkach z logo Katlonii i hasłami o niepodległości ciągnące na tradycyjną paradę, no po prostu przyjemnie było na nich patrzeć. My po śniadaniu postawiliśmy sobie za cel ...Gaudiego( a przynajmniej jego fragmentaryczność) czyli Sagradę i Ogrody Gaudiego w parku Guel. Wybraliśmy sobie " podejście śmierci " jak nazwały je moje córki, same zobaczycie dlaczego a ja powiedziałam że to " podejście śmierdzi" bo jak już wspięliśmy się do ogrodów, to pot był nie tylko na plecach, majtkach i spodniach ale nawet w piętach adidasów. Niemniej powiadam wam waaaaaaaaaaaaarto było, miałam wrażenie patrząc na te cuda, że jestem w środku bajki, zaraz zaczną wyłazić ludziki cini mini i wciągać mnie do zabawy. Rozwrzeszczane papugi hałasowały co niemiara....a lewitujący czarownik niesamowicie wystraszył pewną młodą polkę więc jej zdradziłam tajemnicę jego lewitacji . Z parku Guela jest cudowna panorama na Barcelonę. Schodząc w dół dotarliśmy na dziedziniec klasztoru San Jose de la Montana, który ma cudowne elementy architektoniczne, zresztą takie perełki w detalach można w Barcelonie trafić na każdym kroku i to mnie w niej zauroczyło.
Taki widok był z naszego balkonu i ....takie cudne pierdalamentki miała barierka okalająca taras na dachu budynku po drugiej stronie ulicy
a to podejście śmierci - wiecie już dlaczego?
A to już szaleństwa maestra Antonia
brama w budynku klasztoru San Jose
I to by było na dzisiaj wieczór ...tyle, śnijcie o tym a rano napiszę i pokażę kolejne cuda :D:D
I ja tam byłam, ośmiorniczki, kalmary, krewetki i insze owoce morza jadłam i sangrię cavę piłam a co widziałam i słyszałam ....częściowo wam opowiedziałam , żeby wam się chciało chcieć czytać i patrzeć :D
patih
19 września 2015, 08:54mnie się nie podoba, wszystko takie szare, ale wycieczka super
Beata465
19 września 2015, 09:37:D:D zaprawdę inaczej to wygląda na żywo ale ...mamy różne gusta i to jest fajne :D:D
holka
17 września 2015, 16:46Po prostu przepięknie...a czarodziej wymiata :) właśnie w Barcelonie po raz pierwszy widziałam 20lat temu tak profesjonalnie poprzebieranych ludzików za żywe rzeźby :)
Beata465
17 września 2015, 16:55hehehehe no faktycznie jednej z tych dziewczyn mało nie wymiótł ...na zawał :D
doris_do
16 września 2015, 08:12bardzo lubię Barcelonę i... nie umiem się nią znudzić ;-)))) i kocham Gaudiego , Sagredę i jego cudowne ogrody... a propo;s bardzo lubię to podejście do ogrodów, tam częściowo są ruchome schody (to zresztą też robi fajne wrażenie -ruchome schody na środku ulicy)
Beata465
16 września 2015, 08:55To jak myśmy leźli że ich nie zauważyliśmy??
Beata465
16 września 2015, 08:55aaaa mówisz o zejściu do klasztoru , przy czarowniku....faktycznie tam są ruchome schody :D
mania131949
16 września 2015, 06:37Super fotorelacja! Czekam na ciąg dalszy! No i na zdradzenie tajemnicy tego czarownika na kiju! :-)))
Beata465
16 września 2015, 07:20:D:D:D oczywiście
wiosna1956
16 września 2015, 06:30Fantastyczne miasto , klimatyczne proponuje ci , a jesteś w tym dobra , poranne bardzo wczesne wstanie i maszerowanie przez miasto , to zupełnie inne doznania bo Miasto budzi sie,,,,,,, ja tak robię prawie zawsze..... czekan na następną relacje! Buziaki
Beata465
16 września 2015, 07:19Wykorzystam twoją propozycję jak wrócę tam po raz kolejny ...sama bez upierdliwych , nieuduchowionych Paszczurów :D:D
iwonaanna2014
15 września 2015, 22:19Ja byłam raz na wczasach w Hiszpanii i sie w niej zakochałam , palmy , morze, zabytki ...Cudownie ! Zazdroszczę Ci . Tam po raz pierwszy utyłam niestety , to było wiele lat temu. Jedlismy codziennie ciasto z truskawkami i bita smietaną i pilismy sangriję.
Beata465
15 września 2015, 23:00sangrię cavę owszem piłam, ale słodyczy nie znam ...poza jednym ciastkiem, lodami których spróbowałam ale mi wcale nie smakowały i turronem, który przywiozłam ale jeszcze nie tknęłam bankomat dostał prawie czystą gorzką czekoladę bo 94 %