Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1051388
Komentarzy: 42998
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 27 grudnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 września 2015 , Komentarze (6)

....połamance :D No trochę mi lepiej, wczoraj znowu otworzyłyśmy Aktywnych, pogoda masakryczna..lało cały dzień ..ale było 20 pipulów, kasę na DJ zarobiłyśmy a i do sali niewiele dołożymy. Goście bardzo zadowoleni, zapowiedzieli się na sobotę ...ze znajomymi. Nareszcie trafiłyśmy DJ, który fajnie gra, to czego sobie życzyłyśmy i goście też, były zastrzeżenia co do kuchni i tu musimy zadziałać z właścicielem hotelu bo przecie my tylko ...muzykę dajemy. W naszej różowej księdze marzeń pojawił się wpis, generalnie na plus...zasugerowano by w cenie był drink, no tego to nie będzie bo ten drink to cena biletu, ale nad powitalnym shotem się zastanowimy :D:D a teraz pora mi zacząć żyć ...bo po południu do Kudłatej , Paszczur ma udzielić konsultacji ogrodniczych przed wyjazdem :D miłego dnia

26 września 2015 , Komentarze (9)

ze mnie się robi...od tygodnia mam problemy ze snem...albo nie mogę usnąć...albo budzę się tak jak dzisiaj o 3 , miałyśmy iść z długorękąsiostrą na kijki ale nie nadawałam się o 6 do wypełznięcia z pościeli ( zresztą zrobiłam to dopiero po 9), poza tym pada...a momentami leje. A dzisiaj wieczór zarwany bo wracamy do tańców...trochę mnie martwi deszcz ...bo Kudłata się załamie jak znowu będzie 4 osoby, chociaż mamy już rezerwację na 6  i 8 osób dostało wejściówki z radio, ona już się denerwuje od 3 dni, jak to będzie , ja miałam większą nerwację, więc jeszcze nie dopadł mnie stres. Dostałam smsa od koleżanki z którą miałam zdawać na aplikację i razem miałyśmy otwierać kancelarię :D:D siedzi biedna samotna w Kielcach i drży ...no cóż życzę jej sukcesu ja podejdę za rok :D chyba że jako wróg państwa będę musiała uciekać na emigrację ( zarobkową głównie) :D:D miłej i mało mokrej soboty 

25 września 2015 , Komentarze (27)

dzisiaj rano pan listonosz ucieszył ...przyniósł mi wygraną...aaa bo nie wiem czy się pochwaliłam, że wysłałam w sierpniu rozwiązania anagramów do TS : no i buch , taka popierdułka z Apartu mi się trafiła 

ładne te ważki ...takie secesyjno delikatne, trochę mi lepiej...ale tylko trochę :D miłego dnia 

24 września 2015 , Komentarze (48)

jestem rozżalona, wkur...ona i co kto jeszcze chce..................( odpowiednie wybrać i wpisać w wykropkowaną przestrzeń) to nie jest kraj dla dobrych ludzi. W ubiegły piątek miałam wizytę w PUP, już trzy tygodnie wcześniej podjęłam decyzję o czynnej wojnie w urzędnikami, jak mi znowu na wejściu pani zacznie drukować karteczkę z terminem, kolejnej, idiotycznej i nikomu nie potrzebnej ( poza GUS) wizyty, ale wojny nie wszczęłam bo po moich słowach : nie wyjdę stąd bez pracy, stażu albo skierowaniu na szkolenie, pani mi dała skierowanie na staż....Wojewódzka Inspekcja Transportu Drogowego poszukiwała prawników albo mgr administracji, w te pędy pognałam do nich z CV i listem motywacyjnym, doznałam łaski rozmowy z szefem WITD oraz panią, która wyglądała na szefową działu potrzebującego takiego pracownika, przy czym w czasie rozmowy usłyszałam " pani dokumenty wyglądają imponująco, rozmowa z panią również czy pani nie uważa że praca u nas spowoduje że pani się cofnie w swoim rozwoju zawodowym" , odpowiedziałam, że uważam że ta praca ( wydawanie decyzji, kierowanie spraw do sądów)  nie powoduje cofania a daje możliwość zdobycia nowych doświadczeń. Dzisiaj miałam iść po odpowiedź, poszłam i co? H2O kur....tyna aksamitna, jestem tak dobra, że aż cytuję " nie spełniam kryteriów oferty" no myślałam że mnie szlag najjaśniejszy trafi na miejscu. Pojechałam z tą odmową do UP i dawaj do urzędniczki, że jeszcze w życiu nie zostałam tak poniżona, że słyszę jak jestem dobra, a potem dostaję odmowę, że się nie nadaję. I powiedziałam że całe to wypisywanie w prasie i internetach o tym jakie to państwo jest " troskliwe" wobec grupy bezrobotych + 50 to żenujący pic na wodę nie mający nic wspólnego z rzeczywistością, powiedziałam pani że ja nie mam zamiaru kłaść się i umierać w wieku 50 lat i skoro nie ma dla mnie pracy to niech mnie uczą nowego zawodu, jestem chętna, zdolna i otwarta na propozycje. Dostałam namiary na firmę gdzie potrzebują " pracownika z biegłą znajomością angielskiego" ale wie pani, niech pani zadzwoni bo to w rozmowie się pani dowie jak ta " biegłość " ma wyglądać, owszem zadzwoniłam, niby potrzebny pracownik, który by telefonicznie porozmawiał z klientem po angielsku albo niemiecku, ale miła pani powiedziała żebym przysłała CV. A oprócz telefonu do tego pracodawcy dostałam skierowanie na kolejny staż do działu kadr i płac w szkole językowej , a oczywiście zaraz pojechałam i znowu po wręczeniu dokumentów i rozmowie, usłyszałam " szkoda pani do nas" nosz kur....mać. To co mam zrobić, zgłupieć nagle? Na aplikację nie....bo korporacje mimo że się " otworzyły" jak twierdzą to jednak nadal są zamkniętę, 150 osób podchodzi do aplikacji a dostaje się 1/3 po kiego grzyba minister każe mi wkuwać 53 ustawy z czego niektóre tak idiotyczne jak zapewnianie bezpieczeństwa w czasie imprez masowych . Do poniedziałku mam mieć odpowiedź. Generalnie się podłamałam...wychodzi na to że nie głupia osoba, chętna do nauki, zaangażowana społecznie, jest kompletnie nieprzydatna na rynku pracy. To nie jest kraj normalny, nie jest. Sorry za mało optymistyczny wpis ale to chyba jest tak jak powiedziała Kudłata " oni się ciebie po prostu boją, jesteś za mądra" eeeeech i co mi z tej satysfakcji ? Nic....mniej niż zero....la la la

23 września 2015 , Komentarze (19)

dzisiaj zmieniłam się w marynarkę i .....popłynęłam, po prostu nażarłam się jak bąk...wstyd mówić...upiekłam nowe bułki i jak wróciłam od kosmetyczki ze świeżymi pazurami to byłam taka głodna że zamiast zupy koperkowej, którą musiałabym odgrzać, z makaronem, który musiałabym ugotować, nawpie....łam się bułek z masełkiem, sałatą, szynką i ogórkiem ...pożarłam ich trzy...i zdechłam...niestety już jak rynna zbieram wodę...łapska opuchnięte, jutro będę miała dzień załatwiania spraw urzędowych oraz chwilę prawdy a tymczasem idę wywlec ostatnie bułki orkiszowe zamówione przez Paszczura na wywóz do akademika ( Jezu jak się cieszę...nareszcie będę miała pusty dom, ciszę, spokój, nic mi się nie będzie pałętało, nic nie będzie warczało, nic mi nie będzie brudziło stosu kubków i talerzyków, hurra, hurra, huuuurrraaaaa) i lulunia . A może jeszcze poczytam cień wiatru....i powędruję po raz kolejny zaułkami Barcelony, dobranoc

22 września 2015 , Komentarze (33)

małże czosnkowe duszone w białym winie :D:D 

z do tego bagietka i kieliszek 6 letniego hiszpańskiego Pyrene - pychowate mniam

22 września 2015 , Komentarze (11)

no i się było, było ale się skończyło .....poniedziałek przed południem spędziliśmy raz jeszcze na targu , panowie chcieli zjeść owoce morza w targowych knajpkach a ja chciałam okropnie zjeść świeże maracuje, przy okazji w oknie muzeum erotyki, które znajduje się naprzeciwko bramy targowej , pojawiła się Marlin Monroe w białej, unoszącej się przy podmuchach ciepłego powietrza sukience, czyli wierna kopia sceny ze Słomianego Wdowca, masa ludzi uwieczniała ją na zdjęciach ( ja ze strachu przed złodziejami nie wzięłam fotoaparata) aż moje dziecki wypatrzyły że Marlin to faktycznie Marlin gatunku samczego :D:D . Wieczorkiem poszliśmy do Barcelonety na ostatnie owoce morza , grupa się rozdzieliła na dwie, Ja z młodszymi Paszczurami jadłam w restauracji naprzeciwko mariny  - sola z grilla z pieczonym ziemniakiem i surówką, potencjalny zięć paellę a Paszczur II paellę wegetariańską, której część mi łaskawie zostawiła bo ona " szparagów nie"  wszystko oczywiście zapite sangrią cava. Po żarełku pomaszerowaliśmy w celu spalenia ( kalorii, nie siebie, chociaż w Hiszpanii stosy płonęły a jakże) do pomnika Kolumba a potem aleją de Colon do domu. Raniutko 6 30 już byliśmy na lotnisku a potem powrót et chałupa.....ale moja dusza wciąż snuje się po barcelońskich uliczkach i wyje....z tęsknicy, którą należałoby ukoić. A tymczasem kilka zdjątek 

a na koniec pewien średniowieczny obiekt , który kicał po barcelońskich zaułkach i trotuarach rzecząc " i ja tam byłam sangrię cavę piłam a co widziałam i słyszałam to wam opowiedziałam" 

I tym oto akcentem życzę wam miłego wtorku :D

21 września 2015 , Komentarze (14)

pływalnia zaliczona, generalnie najpierw był zamach na mnie ...urwała się poręcz przy schodkach podczas mojego włażenia , kurtyna aksamitna, dopiero 3 tygodnie po remoncie a nikt nie sprawdził że z jednej strony barierka przerdzewiała, dobrze że już dupencję miałam w wodzie bo inaczej mogłabym Jezioro łabędzie uskuteczniać na schodkach , ale to nie koniec debilizmów, postanowiłam wyleźć na płyciźnie i co? niespodzianka osoba gruba tudzież starsza nieźle się musi nagimnastykować bo tam są tylko dwa stopieńki więc dosłownie stopę musiałam podnieść na wysokość pępka, dobrze że mam problem tylko z lewą nogą, bo jakbym miała taki sam z prawą to bym cholera została perłopławem basenowym, albo i szczeżuiłabym się do inszych kąpiących :D przy okazji po 3 miesięcznej przerwie od pływania okazało się, że urwana ręka znowu jest w kiepskiej kondycji, jednak trzeba uprawiać różne sporty żeby różne koniczyny były sprawne. Ale nic to ...teraz już będą w duecie pływanie i kijki, zjadam śniadanko i mykam po zakupy , małże dzisiaj będą w Lidelku ....chyba zakupię :D miłego dnia 

20 września 2015 , Komentarze (36)

Czyli dzień przedostatni, niedzielne popołudnie poświęciliśmy morzu, nawet szykowałyśmy się na poniedziałkowy plażing, ale niedzielny spacer po grubym i ciemnym piasku barcelońskich plaż oraz widok brudnego morza skutecznie nas zniechęcił ( a i w poniedziałek nie było słonka) , spodziewałam się że woda morza śródziemnego jest cieplejsza, szału absolutnie nie było. Włócząc się po zaułkach Barcelonety odkryliśmy knajpkę, gdzie potrawy były szykowane wręcz " na oczach" gości, część kuchenna oddzielona była od sali szklanymi ladami, w których spoczywał " przyszły posiłek" doszło do ciekawej sytuacji, bo zamówiliśmy oczywiście same owoce morza w tym krewetki, obowiązkowe krążki kalmarów, mini ośmiorniczki, krewetki gamba ( takie olbrzymiaste), chciałam zjeść małże ale nie było, zamówiliśmy więc mini małże i poprosiłam o ...no właśnie o coś co w karcie nazywało się po angielsku "razor" , kiedy złożyliśmy zamówienie kelner długo mówił coś do mnie po hiszpańsku no oczywiście ze znajomością słów hola i gracias to ni cholery nie zrozumiałam o czym człowiek mówi, kiedy go oświeciłam że I don't understand ...pan wziął mnie za rękę i zaprowadził w stronę owocnomorskiej gablotki, gdzie pokazał mi coś podobnego do gałązek tudzież do fletu, zrozumiałam że to właśnie mam jeść, powiedziałam że tak ....że tego chcę, po chwili cały stolik zajęły tace z naszym żarełkiem a moje razors wyglądały tak 

grilllowane z masełkiem i czosnkiem wstążeczki w środku skorupek, smakowite niestety te pozostałe łosie nie chciały ich spróbować trudno ich strata , po powrocie do Polski starałam się dowiedzieć jak się nazywają te małże żeby w razie czego widzieć co kupić, wczoraj wreszcie odkryłam że one po prostu nazywają się brzytwy albo scyzoryki :D , po obżarciu się nieprzyzwoitym , owoce morza są bardzo sycące, nie da się ich zjeść bardzo dużo, zamówiliśmy jeszcze grillowane macki ośmiornicy i muszę powiedzieć że zaskoczył mnie mile jej smak, gdybym nie widziała co jem to pomyślałabym że jem szynkę ( wędlinę) smak i konsystencja mięska bardzo podobne. 

zanim doszliśmy do paśnika po drodze przewędrowaliśmy od Placu Tetuan do Łuku triumfalnego ( tak tak  Barcelona ma swój piękny łuk, cudownie zdobiony) 

Potem szeroką aleją spacerową dotarliśmy do bram parku de la Ciutadel 

Przy tej alei znajduje się przepiękny gmach Pałacu Sprawiedliwości czyli siedziba barcelońskich sądów 

Następnie podreptaliśmy alejkami parku 

Na końcu parku stoi budynek Parlamentu Katalońskiego 

I tak zakończył się niedzielny spacer po urokliwej Barcelonie , czym z przyjemnością z wami dzielę oraz niezmiennie drażnię :D miłego dnia 

19 września 2015 , Komentarze (20)

Ponieważ za oknem szaro, smutno i deszczowo porywam was na słoneczne ulice Barcelony ku bajkowym domom Gaudiego i na Passeig de Gracia, gdzie każdy budynek zachwyca swoją urodą i kunsztem . Dzisiaj mało będę pisała, więcej zostawię waszym oczom . Najpierw kamienice, które mija się idąc w stronę La Pedrery 

nagle między zielonymi koronami drzew prześwituje pofalowana bryła La Pedrery a na chodniku wije się wąż ludzkich ciał ustawiony w kolejkę do zwiedzenia tego budynku . Niesamowite balkony, każdy w innym, niepowtarzalnym kształcie. 

Idąc Passaeig de Gracia mijamy luksusowe sklepy: Prady ( gdzie ubiera się diabeł), Cartiera, Burberry, Vuittona i różne inne, 

Dochodzimy ( w moim przypadku z otwartymi ustami) do kwartału niezgody, który majętna barcelońska burżuazja oddała w ręce przedstawicieli modernizmu w tym Gaudiego . Nagle zza koron drzew zerkają na was magiczne oczy - okna, barwna ściana mozaiki i balkony niczym weneckie maski a lśniące ceramiczne dachówki i bajkowe kształty kopułek dachu po prostu wywołują jęk zachwytu. To Casa Batlla

Sąsiadem domu Gaudiego jest Casa Amatller - dom wytwórcy czekolady 

Kolejne zachłyśnięcie się z powodu braku powietrza wywołuje Casa Lleo Morera 

Porażona pięknem kamienic popełzłam w stronę apartamentu ale i tak co trochę zachwycały mnie kolejne perełki , jak siedziba towarzystwa ubezpieczeniowego Fenix, którą zdobi rzeźba feniksa

np. takowa wodopojka 

albo ta kamienica, w której każde piętro miało balkony wykuwane w inny wzór

I chyba na tyle podrażnię dzisiaj końcówki waszych nerwów wzrokowych, miłej soboty :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.