Wróciłyśmy do domu. Nie było nas 9 dni. Mam wrażenie, ze w ogrodzie minął miesiąc. Wszystko wybiło i to jakby w tempie ekspresowym. Nim wyjechałam oglądałam siewki fasoli w moim ogródku i zastanawiałam się, czemu w części, gdzie powinna być fasolka zielona, wygląda ona jakoś znacząco inaczej od fasolki żółtej w sekcji obok. Cóż… okazało się, że nie rozpoznałam słonecznika, którego nie wysiewałam. Musiał zostać jakiś z zeszłego roku. Wtedy to miałam sporo go w ogrodzie i najwidoczniej wysiał się sam. Mimo przekopania ogródka 3 razy od zeszłego lata, nasiona pozostały żywe, a rośliny wyrosły bardzo ładnie.
Wykarczowałam część słonecznika, bo będzie trudno chodzić. Cukinia nie kwitnie, ale może właśnie dlatego, że ma tyle konkurencji. Dostała za to ogromne liście. W szklarni zaś zakwitła mi pomarańczowa lilia, którą rok temu dostałam w gratisie z Lidla.
Kukurydzy prawie nie widać, bo facelia się rozrosła. Wreszcie kwitnie i pojawiły się bączki i pszczółki.
Alstromerie w doniczkach pięknie kwitną. Wcześniej kwitła tylko różowa i te świeżo kupione. Obecnie do kwitnienia szykuje się pierwszy raz biała oraz jedna, której zapomniałam oznaczyć i nie wiem, jakim kolorem zakwitnie. Liczę na zółty.
Okazuje się, że moja dahlia hy trio może mieć różne spectrum mozaiki na kwiatach. No i moja postanowiła być biała…
Kalarepy niektóre są już fajne i krąglutkie, nie mogę się doczekać, kiedy zacznę je pałaszować. Truskawek w ostatnim tygodniu mąż najadł się sporo. Obecnie zostały puste krzaczki.
Pomidory w szklarni przerosły półki i musiałam je wymontować.
Przyjaciółka podwiązała mi je w szklarni i poza nią. Nalegała, że jeden worek muszę przenieść, bo nie wejdę do szklarni, jak się rośliny rozrosną. Fakt, te akurat pomidory [z nasion z owoców kupionych w sklepie] naprawdę mocniej się krzewiły niż reszta. Pousuwałyśmy pędy boczne i niektóre topy. Wygląda na to, że będzie i tak bardzo dużo pomidorów.
Pelargonia trzeci rok z rzędu nie zawodzi. robi się tak duża, że nie wiem, jak ją przechowam przez zimę kolejny rok. Mogę nie mieć tyle miejsca.
Generalnie czeka mnie dużo pracy w ogródku i nie bardzo wiem jak się za to zabrać. Piszę to we wtorek, kiedy przyjaciółka jest u mnie. Wieczorem wpadnie kolega na tort i ciasto. Koleżanka, która robi wspaniałe torty zrobiła mi malutki, właśnie na okazję przyjazdu. Może to nie urodziny, ale robi ona tak smaczne ciasta, że stwierdziłam, że będzie w sam raz na dziś. Więc wieczór mamy zajęty. Jutro jadę odwieźć przyjaciółkę do Amsterdamu. Potem resztę tygodnia spędzam z mężem, który wziął wolne, abyśmy nadrobili czas, kiedy nie widzieliśmy się. Jakoś praca w ogrodzie może zejść na dalszy plan.