Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Vlaai


W niedzielę opuszczaliśmy Limburgię. W nocy przyszedł deszcz, a rano rosa, więc korzystaliśmy, że właściciel campingu powiedział, że możemy zostać ile chcemy, i czekaliśmy aż namiot wyschnie. W zasadzie do 12 i tak się uwinęliśmy, bo wychodziło momentami słońce i etapami składaliśmy namiot, czekając kolejno aż dane elementy najpierw wyschną w słońcu. Obracaliśmy go jak naleśnika na patelni.

Przy okazji znaleźliśmy źródło hałasu w ostatnich dniach – mysz wyskoczyła nam z połów namiotu. Miała wychodzone tunele pod sypialnią, której nie używaliśmy [składowaliśmy tam tylko torby z ubraniami]. Były tunele w trawie i nawet jamka wykopana w jednym miejscu. Chyba zabierając nasze lokum, zniszczyliśmy jej lokum, bo nasz namiot był świetnym zadaszeniem. W nocy mąż mnie raz obudził, bo było słychać piszczenie. Chodziła wokół namiotu i czasami po namiocie, ale najwidoczniej to, co słyszeliśmy to chodziła pod namiotem. Dobrze, że przebierając się w tamtej sypialni nie nadepnęłam na nią.

Wyjeżdżając na północ zaś wstąpiliśmy do Maastricht na vlaai. Jest to lokalny wypiek, który pokochałam odkąd zamieszkałam w NL. Serniki trafi się lepsze lub gorsze,, ale vlaai chyba zawsze jest udany. Przynajmniej w moim doświadczeniu. Znalazłam kawiarnię/cukiernię, która specjalizuje się we vlaai. Zamówiliśmy kawę i do niej dostaliśmy ciasto dnia gratis – tego dnia był to vlaai z agrestem. Bardzo smaczny.

Później domówiliśmy vlaai ryżowy. Nigdy nie jadłam z ryżem [mój ulubiony to wiśniowy]. Był niesamowity. Przy okazji nasyciliśmy się, jakbyśmy zjedli drugie śniadanie.

Wróciliśmy do domu zaliczając ulewę po drodze. W naszej wsi też było świeżo po deszczu i w ogrodzie jeszcze wszystko było mokre. Wyskoczyliśmy się rozpakować i w tym czasie kicia na nas puściła wiązankę, którą cała wieś usłyszała chyba. Albo tak się cieszyła, albo naprawdę takie c*uje poleciały. Wstąpiliśmy jeszcze na zakupy spożywcze po drobiazgi jak mleko czy owoce, a przy okazji do Actiona po podusię na moje krzesło – dupka wieczorami mi marzła – oraz lampkę do sypialni.

Przy okazji zauważyłam, że są już jesienne dekoracje. Nigdy nie dekoruję domu inaczej niż na gwiazdkę, ale podobają mi się takie dekoracje – pomyślałam o Paulinie z Polski Wiatrak. Paula – masz takie lampiony w kształcie grzybków? Bo – że ten stand znalazłaś – to jestem niemal pewna.

  • Julka19602

    Julka19602

    28 sierpnia 2023, 07:23

    Pogoda mimozedeszczowa nieprzeszkadza w wypoczynku, ot jest bardziej ekstremalnie. Piękne te domki i nie są takie drogie. Pozdrawiam :))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.