Hej weekend minął w momencie... Wcale się nie wyspałam, jestem wykończona. Tak intensywnego weekendu nie miałam chyba od wakacji...
W sobotę rano sprzątanie, później pojechaliśmy na obiad... oni jedli
natomiast ja
Możecie być ze mnie dumne, chociaż nie pwoiem gdzie mi język uciekał... Żeby nie było trening zrobiłam z samego rana, żeby później nie czuć się źle...
Później była jeszcze bawialnia - Kuleczkowo, a następnie do domku i przygotowania na wieczór... A wieczorem % i kręgle, kurcze kciuk mi napuchł... im dłużej graliśmy tym bardziej mi nie wychodziło, najlepsza była 1 godzina... później szaleństwo na parkiecie ze 3 godziki... I do domku na krótki sen, bo rano... JEEPY!!!!
No i się zagrzebaliśmy w błocew lesie i musieli nas wyciągać, hehe jedyne błoto tak na kilka metrów i musieliśmy utknąć , cudnie było. Najpierw dwie godziny po lasach i polach, później ognisko i powrót do domu.
A od dziś grzecznie wracam do postanowień. Koniec szaleństw