75 minut spaceru z mężem i wózkiem, 193 kalorie.
35 minut teputania, 79 kalorii.
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 74753 |
Komentarzy: | 1169 |
Założony: | 27 września 2021 |
Ostatni wpis: | 4 maja 2025 |
kobieta, 36 lat, Czacza
162 cm, 59.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
75 minut spaceru z mężem i wózkiem, 193 kalorie.
35 minut teputania, 79 kalorii.
Jestem niesamowicie głodna non stop. Tak mam, gdy więcej się ruszam. Ciągle chce mi się jeść. Ale nie jem niczego niezdrowego, więc, za bardzo się tym nie przejmuję.
Dziś pewnie będzie tylko wolny spacer z wózkiem. Za dużo ćwiczyć też nie można. Mój organizm reaguje na to tak, że nic mi się nie chce i jestem zdechnięta, zamiast mieć dobry humor i jeszcze więcej energii. I to jest znak, żeby z nim nie walczyć, tylko dać mu odpocząć. Druga rzecz, że przy małym dziecku zwyczajnie nie chcę być zdechnięta, tylko chcę mieć siłę i ochotę na harce z małą, no i jakiś zapas energii w razie nieprzespanej nocy.
Wow. Zrobiłam równe 2 godziny bardzo szybkiego marszu, dużo pod górę. Prędkość - prawie 7 km/h. 895 kalorii. Średnie tętno 142, najwyższe 178. To w sumie niezły trening, pot się ze mnie lał strumieniami.
Potem jeszcze 2,5 godziny sprzątania. Mąż i córka w tym czasie wybawieni na świeżym powietrzu.
65 minut spaceru z wózkiem po mieście, 241 kalorii.
30 minut teputania, 105 kalorii.
Wieczorem byliśmy na pierwszej lekcji walca. Było super.
A przed południem byłam z Olą i mężem w mojej pracy, żeby się pożegnać. Taką podjęłam decyzję, że po wychowawczym pójdę do pracy gdzieś bliżej. Do tej musiałabym dojeżdżać 70 km. Wykonalne, ale mając małe dziecko, wolę znaleźć coś bliżej.
Zjadłam wczoraj kawałek ciasta. Naprawdę mały plasterek. Z ciekawości, jak smakuje. Nie żałuję, bo i tak zaraz spalę, ale nie o tym. Było wstrętne. Fuj. Utwierdziłam się w przekonaniu, żeby nie jeść słodyczy. Tak samo niedawno utwierdziłam się w przekonaniu, żeby nie jeść smażonego. Zjadłam dwa kawałki smażonej ryby i nie bolał mnie wprawdzie brzuch, ale było mi tak ciężko na żołądku, że szok. Do wieczora źle się czułam. Nigdy więcej.
70 minut na stepie, 531 kalorii.
95 minut spokojnego spaceru z mężem i dzieckiem w wózku, 320 kalorii.
Wtorek
105 minut bardzo szybkiego marszu, dużo pod górę (bez wózka), średnie tętno 139, średnia prędkość 7 km/h, 754 kalorie.
trening rozciągająco-wzmacniający, 50 minut, 133 kalorie.
Środa
90 minut spokojnego spaceru z wózkiem, 310 kalorii.
290 minut spaceru, 50 minut teputania, 3 treningi (step, stepper i wytrzymałościowy). Razem 2809 kalorii. Chyba i tak nie jest źle, biorąc pod uwagę pogodę i to, że parę dni byliśmy poza domem.
Mąż powiedział, że jestem uzależniona od endorfin, czyli w gruncie rzeczy od sportu. Długo o tym rozmawialiśmy. Faktycznie, jak porządnie poćwiczę, to czuję się lepiej fizycznie, ale też psychicznie - mam lepszy humor. Ale też powiedział, że nie ma w tym uzależnieniu niczego złego.
Niedziela
I tu ciekawa rzecz, bo byłam na spacerze dwa razy: raz powoli z mężem i dzieckiem w wózku, tepu tepu między blokami, i raz sama bardzo szybko, dużo pod górę. Zobaczcie, jaka różnica w kaloriach przy tym samym czasie.
105 minut spaceru, 6,1 km, średnia prędkość 3,7 km/h, średnie tętno 87, 290 kalorii.
105 minut spaceru, 11,1 km, średnia prędkość 6,3 km/h, dużo pod górę, średnie tętno 132, maksymalne tętno 164, 700 kalorii.
Ten tydzień jest wyjątkowo słaby pod względem ruchu. Już raczej nie uda mi się nadgonić do 3500 kalorii, które mam zazwyczaj. Pon-śr byliśmy u rodziców, kompletnie zero ruchu. Wczoraj nas z Olą zastał deszcz, musiałyśmy szybko wracać do domu i od razu kąpiel. Dobrze, że wieczorem poszłam na fitness wcześniej i poćwiczyłam na stepperze. Dziś mega wiało i też co chwilę deszcz. Jutro spróbuję wejść na step.
Czwartek
45 minut spaceru, 269 kalorii
30 minut na stepperze, 203 kalorie
45 minut treningu wytrzymałościowego, 299 kalorii
Piątek
35 minut spaceru, 132 kalorie.