Jestem przed okresem i wszystko mnie wkurza. Wczoraj mało się nie popłakałam, bo w trakcie gotowania zupy okazało się, że nie mam marchewki. Tylko kobiety to zrozumieją.
Czwartek
Trening wytrzymałościowy na zajęciach, ogień! Zegarek chyba za mną nie nadąża, bo lało się ze mnie, a on policzył mi tylko 281 kalorii. Były 4 rundy wytrzymałościowe, praktycznie takie same, podczas drugiej pokazywał tętno poniżej 100, a podczas czwartej 201. Więc coś mnie skubaniec oszukuje. 45 minut, 280 kalorii.
Piątek
Nadludzkim wysiłkiem zmusiłam się do cardio przed telewizorem, gdy Ola spała, bo strasznie mi się nie chciało. Skończyłam po 65 minutach, gdy dobiłam do 500 kalorii. Żałowałabym, gdybym nie poćwiczyła, bo spała wyjątkowo długo.
Ale wiatr. Nie ma mowy o spacerkach.