Mówi się, że życie zaczyna się po trzydziestce. Że wtedy najlepiej jest podejmować najważniejsze decyzje. Czy się z tym zgadzam? Nie jestem pewna, ostatecznie nigdy nie byłam w tym wieku 😅
Same urodziny przeszły bez echa. Jak na tak ważną rocznicę, ten dzień był boleśnie zwyczajny. Zabrakło bliskich osób, z którymi mogłabym go świętować, a przez obostrzenia nie byłam w stanie sama się gdzieś wybrać. Gdyby było inaczej, wiem, gdzie bym poszła - zrobiłabym sobie maraton filmowy w kinie, wybrała się do ulubionej restauracji, poszła do galerii sztuki i muzeum, pobuszowałabym po Empiku... Pewnie znalazłoby się jeszcze kilka aktywności. A tak - siedziałam w domu, pełna smutnych refleksji na swój temat.
Jeśli chodzi o wagę... Nigdy nie było tak źle. Przez ostatnie miesiące żyłam fast foodami zamawianymi na dowóz, popijanymi słodkimi napojami i przegryzanymi chipsami z Biedronki. Nie chciało mi się gotować, przestałam się ważyć. Jedzenie było mi jedyną nadzieją na przyjemne spędzenie czasu. Najlepszy sposób na spędzenie wolnego dnia? Masa niezdrowego żarcia i Netflix. Słabo? No słabo.
Kupowanie ubrań stało się jeszcze większym koszmarem i ostatecznym upokorzeniem, gdy nawet męska rozmiarówka nie była w stanie podołać moim galopującym gabarytom. Stałam się jeszcze bardziej ociężała, jak ognia unikałam patrzenia w lustro... Gdy przypadkiem wzrok na dłużej zatrzymał się na odbiciu mojej sylwetki, siłą powstrzymywałam się od płaczu. O wysiadającej kondycji nie ma nawet co wspominać.
Parę tygodni temu podjęłam decyzję, którą powinnam podjąć już dawno temu: dietetyk. Znalazłam dietetyka urzędującego niedaleko mojego miejsca zamieszkania, a wczoraj poszłam na pierwszą wizytę. I wiecie co? Strasznie się boję. Że nie będzie w stanie mi pomóc. Że nic się nie zmieni, a ja na zawsze pozostanę nieprzyzwoicie otyła. Ale najgorsze co mogłabym teraz zrobić to ulec temu strachowi i się wycofać. Udawać, że wczorajsza konsultacja nie miała miejsca i kontynuować straszne nawyki żywieniowe.
Na razie czekam na jadłospis. Ma się pojawić za tydzień. A póki co, zgodnie z zaleceniami, będę się trzymać trzech zdrowych posiłków dziennie (dotąd zjadłam około dwóch ogromnych). Nie chcę traktować tego jak diety i odliczać jej kolejnych dni, bo to sugerowałoby, że kiedyś się skończy, a ja przestanę dbać o to co jem. Dla mnie to zmiana całego trybu odżywiania, na zawsze.