Ten rok jest niby świetny, ale obfituje w ogrom problemów od samego stycznia ☺️ Aby w skrócie przedstawić na co zwalam brak efektów w tym roku ;
-mój szczeniak zachorował dość poważnie, był w klinice przez dwa miesiące, musiałam dzielić czas pomiędzy moje dwie sunie. Mogłam łatwo przenieść wirus do domu, więc dziennie spędzałam dwie godziny na myciu i odkażaniu całego mieszkania
- mój tata przeszedł operację kolana w marcu. Od tego czasu zajmuję się też jego domem i wożę wszędzie
- sytuacja w pracy diametrialnie się pogorszyła. Czasami mam ochotę wyjść i tyle
- musiałam zmienić mieszkanie
Więc tak, to na pewno wina tego wszystkiego. Brak czasu i chęci.
Od dzisiaj zaczynam znów, bo waga dobiła do 75kg. Nigdy nie było tak źle. Chciałabym zrzucić 15 kg do świąt Bożego Narodzenia. To mój step 1. Po Sylwestrze będę się martwić, aby dobić do 55.
2,5 kg na miesiąc nie wydaje się aż takim wyzwaniem, co? 😅 No zobaczymy.
W nowym mieszkaniu mam duuuużo miejsca do ćwiczeń 😁 Motywacja, ach motywacja. No i widzę z balkonu siłownię, na którą chciałabym isc, ale mam tutaj wielu znajomych i ogromny wstyd przed pokazaniem się im na takich zajęciach. A, obok siłowni od razu jest McDonalds. Lucky me.
Wczoraj zrobiłam zakupy na tydzień. Dzisiaj od rana stosuję dietę. Dołuje mnie to tym razem zamiast napędzać. Mam wrażenie, że już nigdy nie schudnę. A 3 tyg stuknęło mi 29 lat. Mam myśli, że w sumie najlepsze lata za mną to po co.
Na śniadanie owsianka z kakao, bananem i truskawkami.