Całą noc wiało i to tak okropnie, że obudziły mnie dzwoneczki na tarasie targane wiatrem
. Do tego o 2 w nocy dołączył ból głowy, aż bolały mnie włosy, poduszka była jak z kamienia, koszmarnie. Nie obeszło się bez tabletek i dopiero po śniadaniu ból ustąpił. Rano sypał śnieg i to takie prawdziwe płaty śniegu leciały z nieba. Zapowiadał się kolejny paskudny weekend a tu w południe, wypogodziło się, wyszło słońce, zelżał wiatr, cudownie się zrobiło, bajkowo, prawdziwie wiosennie.
. Wykonaliśmy z małżonkiem trochę prac ogrodowych, które zaplanowaliśmy tydzień temu... ja powapnowałam drzewka owocowe ( aż dwie grusze) , poobcinaliśmy "wilki", wyciąliśmy starą czereśnię. Do tego jeszcze przycięłam maliny, o których zupełnie zapomniałam jesienią. Bella taka szczęśliwa, że może wreszcie poszaleć i poganiać po trawniku, aż jej tchu zabrakło, tak ganiała.
. Wypiliśmy też z wielką przyjemnością kawę przy stoliczku w ogrodzie. Idzie wiosna
.
A dietkowo... super, jedynym grzechem dzisiaj był szampan do kolacji z okazji rocznicy ślubu, ale kolacja zgodnie z dietą
. Oprócz prac w ogrodzie, nie było też dzisiaj ćwiczeń, ale to nadrobię w tygodniu. Jestem dobrej myśli i jakoś tak bardzo pozytywnie nastawiona do dietkowania.