Nie lubię się powtarzać . Krótko podsumuję:
zaliczone dwa spacery, po śniadaniu krótki i po obiedzie, ten 2h. Mieszkam w niesamowitej okolicy, od domu jakieś 300m można spotkać liski, żeremia bobrów i mnóstwo powalonych przez nie drzew. Pod sam dom podchodzą stada sarenek. Dzisiaj na tym właśnie dłuższym spacerze udało nam się to wszystko zobaczyć. Dzień bardzo słoneczny, spacer się udał. Czeka mnie jeszcze rowerek stacjonarny o godz. ósmaj. Dietkowo też ok, liczę, że w piątek waga będzie łaskawsza.
grazynka45
13 lutego 2011, 22:15Grażynko dziękuję za przepis,w pięknej okolicy mieszkasz,a wiesz moja bratowa pochodzi ze Skawiny,urodziła się tam i mieszkała do 12 roku życia,zresztą co roku latem odwiedza tam rodzinkę:)))Dzielnie się trzymasz więc waga na pewno będzie łaskawa:)))))
sigma70
13 lutego 2011, 21:42Oj z tymi sarenkami to ja mam ogromny kłopot, bo też mi pod dom podchodzą.Ale dobrze, że chociaż bobry nie podchodzą,bo by się pustynia zrobiła :) Cieszę się, że wszystko Ci idzie wg planu:)
celcia66
13 lutego 2011, 18:34W mojej okolicy podobnie: mieszkam na obrzeżach miasta, ale za moim domem już tylko las. W środę poczyniłam podobne obserwacje... Niestety jakoś dziś nie chiało mi sie spacerowac. Zimno było i wietrznie. Pozdrawiam!