Od rana pięknie świeci słońce, ale jest -9 i silny wiatr. Na tarasie dzwonią dzwoneczki, okropny ziąb. Byłam już z Bellą na podwórku, przyniosłam drewno do kominka, już się pali i w domu pachnie "ogniskiem"
. Plan na dzisiaj:
śniadanie: grzanka z pomidorem, kefir, gruszka 355kcal,
II śniad. : kefir, jabłko małe, ogórek, koper = zmiksować i wypić. 140kcal
obiad: placki ziemniaczane z pieczarkami, zupa pomidorowa z ziemniakami, sok pomarańczowy 425kcal
podwieczorek: jabłko małe, jogurt ze szczypiorkiem, rzodkiewką, kiełkami fasoli mung 180kcal
kolacja: kanapka z dodatkiem warzyw; pomidorem, koperkiem i ogórkiem, 2kromki chrupkiego pieczywa, kefir, mandarynka.
Mam nadzieję, że wytrzymam, bo ostatnio grzeszyłam okropnie, zemści się to na ważeniu w piątek jak nic.
Po śniadaniu ( 2h po) rowerek 20km, a może dzisiaj podniosę poprzeczkę i będzie więcej?
Poza tym, drobne prace w domu, nauka francuskiego i to co lubię najbardziej, wysieję pierwsze roślinki do doniczek na rozsadę :heliotrop peruwiański i kobeę pnącą. Uwielbiam zapach heliotropu i cudowne, wielgachne dzwonki kobeii.
Po obiedzie, jeśli uspokoi się wiatr, zaliczę kijki.
Bardzo chciałabym na 1 kwietnia zobaczyć równe 70kg. Pewnie, że chodziło o równe 70kg a nie 60 kg, ale to znaczy, że bardzo mi się spieszy do ujrzenia 6 z przodu