Cześć Kochani
Pamiętacie mnie jeszcze? Kilka dni temu wróciłam z urlopu i powoli wracam do normalności Włochy są przepiękne i za moment wrzucę Wam kilka zdjęć, ale najpierw poplotkuję Wycieczka objazdowa, jak sama nazwa wskazuje, to dużo jazdy i raczej spore tempo zwiedzania. Ale wiedziałam na co się decyduję, bo chciałam jak najwięcej miejsc zobaczyć, żeby innym razem wiedzieć, gdzie warto wrócić na dłużej Zwiedziłam północne rejony Włoch, a dokładniej mówiąc niesamowitą Wenecję, Florencję z jej słynnymi rzeźbami, przecudne nadmorskie Rapallo i Portofino, portową Genuę, średniowieczne miasteczko Cervo, byłam również w San Remo i Monte Carlo (tak, nawet wstąpiłam do kasyna, ale nic nie wygrałam ), zobaczyłam operę La Scalę w Mediolanie i słynną katedrę, oraz najstarsze i chyba najsłynniejsze centrum handlowe na świecie - Galerię Wiktora Emanuela (z XIX wieku) z luksusowymi sklepami Byłam również w Bergamo i Weronie, a na koniec pływałam po jeziorze Garda. Tak więc program wycieczki był bardzo atrakcyjny i na pewno wspomnienia na długo zostaną w mojej pamięci Porobiłam masę zdjęć i wiecie co, ja ich jeszcze na spokojnie nie obejrzałam Nie było kiedy, bo codzienność mnie pochłonęła Ale może w ten weekend ogarnę
Pogoda była wspaniała. Podczas, gdy w Polsce zaczęły się mrozy i nawet śnieg gdzieniegdzie się pojawił, ja miałam upalną i słoneczną pogodę, cały czas chodziłam w cienkich bluzkach, krótkich spodniach, sandałach, a spałam po prześcieradłem i z włączoną klimatyzacją w pokoju W cieniu w dzień było ok. 26 stopni, więc idealnie na zwiedzanie. Oczywiście trochę opalenizny złapałam, choć chroniłam się kremami SPF 50, bo mam bardzo jasną cerę i nie tęskno mi do poparzeń. Tak więc relaks na maksa i wygrzewałam się z przyjemnością, szczególnie w nadmorskich okolicach Za to powrót do Polski to był hardcore, bo niestety nie miałam grubych ubrań ze sobą i wracając do domu nieco zmarzłam Ach, jak ja tęsknię za włoskimi upałami Ostatecznie przyjechałam chora do domu I to nie szokująca zmiana temperatur na mnie wpłynęła, tylko klimatyzacja we Włoszech No niestety, musiałam parę dni odchorować i jeszcze jestem na lekarstwach, ale idzie już ku dobremu
Z Włoch przywiozłam jeszcze jedna "pamiątkę" - kolca z palmy, którego sobie wbiłam do palca Musiałam pójść do chirurga na zabieg i doczekałam się szwów, choć kto by pomyślał, że taki drobiazg wymaga tyle zachodu
Stąd, moje trenowanie po powrocie do domu tymczasowo zawiesiłam na kołku. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu pokonam przeziębienie, a ręka wróci do sprawności. Bo po urlopie troszkę mi przybyło na wadze, ale można się było tego domyślać
Jak to było z moja dietą we Włoszech? Oczywiście nastawiłam się, że nie będę sobie odmawiać i popróbuję miejscowych przysmaków. Śniadania hotelowe były zazwyczaj europejskie - chleb, ser, szynka, dżem, słodka bułka. W ciągu dnia nie było szans trzymać się posiłków co 3 godziny Ale wiecie co, batony z Polski to był strzał w dziesiątkę (Bakalland BA! 100% Natury) - w ciągu dnia niemal codziennie się nimi wspomagałam. Oprócz nich oczywiście w moim menu były: lasagne, tortellini, pizze, focaccia, cannelloni, lody, kawa
(pizza z pieca - bresaola z rukolą)
(lody w przeróżnych smakach)
(pizze i focaccia sprzedawane na wynos)
(przeróżne ciasta, ciasteczka i słodkości)
Ale moje największe odkrycie, to cudowna owocowa macedonia To nic innego, tylko kubek z pokrojonymi owocami za około 3-3,5 euro. Moim najcudowniejszym wspomnieniem będzie pomarańczowy melon oraz macedonia w Weronie, gdzie na wierzchu była słodka truskawka, poniżej połówka najsmaczniejszej w życiu brzoskwini, a poniżej kawałki melona, ananasa, kiwi i arbuza. CUUUDOO
Natomiast kolacje w hotelach były największym hardcore dietowym. Najczęściej rozpoczynały się około 19.30-20.00 i kończyły godzinę później Na pierwsze danie była zawsze pasta (makaron) w sosie pomidorowym. Oczywiście dla chętnych była zawsze dokładka Później było drugie danie - mięso w sosie, różne wersje ziemniaków (także smażonych w panierce) i sałatki. A na koniec deser - lody lub ciasto Człowiek wygłodzony po całym dniu nie patrzył na to, co podają - wierzcie mi, jadło się wszystko
Nie wspomniałam jeszcze o piciu. Woda oczywiście to podstawa w ciągu dnia. Ale skusiłam się także na kawę w kilku odmianach. Ja nie jestem kawoszką, ale musiałam skosztować espresso z dodatkami np. lodami i czekoladą
Oprócz kawy jeszcze oczywiście warto spróbować włoskie wina - tu wybór jest ogromny A także słynny drink aperol spritz (Aperol, Prosecco, woda gazowana, plasterek pomarańczy i kostki lodu) lub aperol soda (bez pomarańczy i Prosecco). Polecam również lemoniady (np z cytryny lub granatów), a jeśli ktoś lubi sorbety to warto skosztowac granitę - mrożony syrop o ziarnistej lodowej strukturze, tworzony na bazie wody, soku owocowego i cukru
(aperol soda)
Skoro tyle jadłam i piłam, to pewnie jesteście ciekawi, jak to było z gimnastyką? Oczywiście na ćwiczenia nie było żadnych szans, a nawet ich nie planowałam. Pomimo objazdowego charakteru wycieczki, była ona jednak mocno wymagająca. Wyobraźcie sobie, że pobijałam na niej swoje rekordy w chodzeniu i spalaniu kalorii! Wynik 3,5-4 tys. palonych kalorii miałam prawie codziennie Stąd wierzcie mi, jedzenie kolacji było koniecznością, bo miałam wielkie braki
A jak to wszystko się przełożyło na moja wagę po powrocie? Oj, naprawdę jestem w szoku, że nie ma dramy Poskoczyłam do 100,5 kg, więc powinnam dość szybko sobie z tym dać radę Trzymajcie kciuki, bo oczywiście dwucyfrówka znów jest moim najbliższym celem Na razie ze względów zdrowotnych jeszcze treningi odłożyłam, ale za parę dni wracam na całego, bo przecież nie mogę zbyt sobie pofolgować
To na razie tyle ploteczek ode mnie Poniżej wrzucę Wam parę fotek (z kilku tysięcy ), a w najbliższym czasie pozaglądam, co u Was słychać Gorąco Was ściskam i życzę Wam cudownego weekendu
Wenecja
Florencja - katedra Santa Maria del Fiore
Baptysterium - złote drzwi
Portofino
Santa Margerita
Rapallo
Cervo
Monaco
Kasyno w Monte Carlo
Mediolan - katedra
Galeria w Mediolanie