Cześć Kochani
Za oknem taki dzień, jaki był zapowiadany - cudowne słońce, 20 stopni w cieniu - wow! Aż się nie chce wierzyć, że jutro znowu deszcz i 9 stopni... Ale na razie nie martwię się jutrem, tylko przeżywam cudowny dzień
Jak sobie zaplanowałam, dziś w końcu wyjęłam mój nowiutki rower i po raz pierwszy od zakupu wybrałam się na przejażdżkę. Musicie wiedzieć, że ja nie zastanawiałam się wcześniej, jak wyglądają trasy rowerowe w moim mieście. Wiem, że trochę ich jest, ale na pewno niezbyt dużo. Ale ponieważ jest w trakcie realizacji trasa Velo Dunajec, postanowiłam do niej dojechać i sprawdzić jak wygląda. Niby wszystko ok, ale najpierw do tej trasy muszę dojechać Tylko, że jak pewnie pamiętacie, ja na rowerze nie mam wprawy (bo chyba jazdę jako dziecko ponad 25 lat temu raczej trudno nazwać wprawą) Stąd nie miałam wielkiej ochoty ani na jazdę po ulicy, ani na mocne podjazdy. Jak się jednak okazało, nie dało się tego uniknąć
Ale po kolei. Najpierw w samo południe ubrałam swoje ciuszki rowerowe. Trochę główkowałam, czy się mocniej rozebrać, bo słońce kusiło, ale ostatecznie ubrałam się cieplej. I nie zrobiłam źle, bo wiatr chwilami mocno chłodził, choć byli i tacy, co w podkoszulkach jeździli Niestety jeszcze nie mam kasku, ale na pewno niedługo go kupię. Kiedy w końcu się wyszykowałam, odpaliłam Endomodo i pomiar rowerowy mojej opaski Fitbit. I ruszyłam
Blisko mojego domu jest ostre wzniesienie... Hehe, ostatecznie w połowie musiałam podprowadzić rower na szczyt Ale następnym razem będzie lepiej Potem pomknęłam trochę ulicą, trochę przez park alejkami i znowu ulicą... Aż w końcu dojechałam do ścieżki rowerowej. Tak szczerze mówiąc, to MEGA zaskoczyło mnie, że po ścieżkach nie tylko jeżdżą rowerzyści, ale też chodzą spacerowicze, a nawet rodziny z wózkami! SZOK! Kurczę, trochę miałam stresu. Zwłaszcza, jak trzeba było kawałek jechać dziką trasą, wertepami, a tu wymijanie ludzi, z przeciwnej strony inni rowerzyści, a tu wąsko... Oj, miałam ciężkie chwile A do tego słońce mi w oczy świeciło, wiatr mocno wiał i oczy mi mega łzawić zaczęły No dobra, jakoś przetrwałam Potem dotarłam do normalnej ścieżki z asfaltem i w końcu poszalałam Mam na myśli nie zawrotne tempo z biciem rekordów trasy, tylko przyjemną jazdę na rowerze Było naprawdę bardzo fajnie, ciepło i odczułam wielką radość z jazdy To było ciekawe doświadczenie i to w nowych okolicach (nigdy w tamtej części miasta nawet nie spacerowałam)
Po przejażdżce i podziwianiu widoków postanowiłam wrócić do domu. Ale tym razem jechałam cały czas ruchliwą ulicą, do tego przez rondo i znowu kolejna nauka dla mnie, jak się zachowywać wśród samochodów. Ogólnie dałam radę, dojechałam do domu w jednym kawałku i powiem Wam szczerze - żałowałam, że to już koniec Ale jak na pierwszy raz, to myślę, że godzinna przejażdżka to przyzwoity wynik Jestem bardzo zadowolona i już czekam na kolejne ciepłe dni
A co mi pokazały pomiary Endomodo i Fitbita? A, to ciekawa sprawa, bo nie są do końca zbieżne O ile w kaloriach rozumiem, bo Endomodo nie bada mojego tętna, tylko na podstawie tempa i dystansu szacuje spalanie. Ale są też różnice w dystansie Nie wiem z czego to wynika, ale ostatecznie założę, że pokonałam 11 km
Poniżej wykres Endomodo:
A tu podsumowanie z Fitbita (chyba słabo widać - wskazuje 11,04 km):
Tak więc pierwszy trening na dzisiaj już za mną, ale po obiedzie planuję normalne ćwiczenia Tylko raczej zostanę przy siłowym treningu, bo wydaje mi się, że cardio na dziś ogarnęłam wystarczająco
Zaraz po powrocie postanowiłam trochę zerknąć do mojego ogrodu. Już przebiśniegi i śnieżyczki powoli przekwitają, ale inne kwiaty zaczynają się pojawiać coraz odważniej Och, jak ja uwielbiam wiosnę