Mialam dzis zaplanowane krótkie spotkanie z szefostwem..przygotowałam sie na nie skrupulatnie, jak to mam w zwyczaju. Anglicy raczej do tego raczej nie przywykli, a już na pewno nie ci z mojej firmy hehe.
Spotkanie miało trwać 30min. Siedzieliśmy 2 godziny. Mieliśmy omówić kilka procedur związanych z moim działem. Wypytali się mnie o pomysły na cały departament.
Jestem trochę w szoku, bo wyszłam ze spotkania z zapewnieniem, że mam pełną autonomię nad działem projektów. Asystenta, który mi co jakiś czas pomagał, będę miała już na pełen etat. Przytaknęli na wszystkie pomysły/projekty jakie miałam. "Wszystko super, rób co chcesz, masz asystenta, baw się dobrze". Uznałam, że skoro tacy hojni są, to poproszę jeszcze o jeden kurs, który chciałam zrobic. Mam zgodę.
Jedyne o co nie spytałam to podwyżkę. Dopiero co cała firma dostała 5% drugi rok z rzędu, także nie narzekam. Kolejna okazja do rozmowy o tym będzie na koniec roku.
Takie małe sukcesy w pracy zawsze mnie pocieszają, że nie na wszystkich frontach życia daje doopy tak jak z wagą...