Witajcie Vitalijki :) Nie zameldowałam się wczoraj ze zwyczajowym jadłospisem z poprzedniego dnia, bo nie bardzo było o czym pisać. W pracy miałam okropnie stresującą sytuację, przez którą zapomniałam zrobić zdjęć, potem była wizyta u babci, która była bardzo miła ale rozwaliła mi cały plan dnia (nie zmieściłam nigdzie treningu) i uznałam, że właściwie to nie ma się czym chwalić, tym bardziej, że nie mam zdjęć. Wieczorem oglądając z rodzicami film napiłam się winka (tak, znowu - nie, nie żałuję), moja kaloryczność lekko przekroczyła 1600 kcal i tyle w temacie. Poniżej jadłospis z wczoraj.
Śniadanie: jajecznica z 3 jaj z cebulką i suszonymi pomidorami - 356 kcal
II śniadanie: potreningowy koktail z banana i masła orzechowego, podpatrzony u KochamBrodacza :) - 311 kcal
Obiad: leczo mojej mamy - 366 kcal
Kolacja: sałatka z roszponki, sałaty lodowej, ogórka, ogórka konserwowego, papryki, suszonych pomidorów i sera feta z waflami ryżowymi - 312 kcal
Woda: 2,25 l
Trening: Skalpel (z mamą :D )
Razem: 1346 kcal
Wiem, że mało tych kalorii. Od długiego czasu nie zdarzyło mi się zejść poniżej 1400, ale tak się wczoraj jakoś złożyło a ja nie chciałam na siłę "wzbogacać" mojej sałatki na kolację, bo znowu bym się przejadła i nie mogła spać. Dziś nadrobię, bo idziemy z Moim na oficjalny obiad do moich rodziców, więc pewnie wpadnie trochę więcej niż zwykle :)
A teraz pytanie do biegaczy, jeśli jacyś się tu przyplątają. Chodzi o to, że nie wystarczają mi treningi z Ewą Chodakowską i mam takie poczucie, że powinnam dołożyć jakieś cardio do tego. Jakiś czas temu biegałam sobie na bieżni na siłowni, ale najwyżej z prędkością 7,5 km/h i najdłużej niecałe pół godziny. To było trzy lata temu i z tamtej kondycji nie zostało już nic a chciałam zacząć znowu biegać. Tyle, że koło bloku a nie na siłowni, bo żal mi wydawać na karnet gdy wiem, że jeśli pojawię się tam raz w tygodniu to i tak będzie sukces. Tylko jak to zrobić, żeby zadziałało? Raz próbowałam przebiec się koło bloku, wtedy gdy ćwiczyłam na siłowni, ale po 10 minutach byłam już tak zasapana, że zrezygnowałam. Zupełnie inne doświadczenie. Nie wiem, zacząć od szybkich spacerów? Czy systemu minuta biegania na minutę marszu? Czy lecieć ile dam radę i za każdym razem więcej? I na co zwrócić uwagę na początku? Będę wdzięczna za rady :)