Kolejny piękny dzień, w sam raz na dietowanie :) Wciąż mi się trzyma zaciesz po wczorajszych pomiarach. Mała rzecz a cieszy. Jak będzie moja dzisiejsza dieta wyglądać to się okaże, bo po pracy jadę razem z siostrą odwiedzić babcię, a potem na noc do rodziców, więc nie mam pojęcia jak będzie wyglądał mój jadłospis po wyjściu z pracy ani czy wcisnę gdzieś trening (chociaż teoretycznie jestem umówiona z mamą na wylewanie potów przy Skalpelu). Ale to się wszystko zobaczy. Na razie przedstawiam jadłospis z wczoraj:
Śniadanie: całonocna owsianka (płatki owsiane, płatki orkiszowe, rodzynki, mleko sojowe, cynamon) - 313 kcal
II śniadanie: nektarynka z jogurtem naturalnym i otrębami owsianymi - 210 kcal
Lunch: 3 kromki pieczywa żytniego z wędliną z piersi kurczaka, twarogiem i papryką - 362 kcal
Obiad: makaron pełnoziarnisty z sosem pomidorowym autorstwa mojego ukochanego - 368 kcal
I tu nastąpił grzeszek. Obiecałam Mojemu już dawno, ze w czwartek się jakiegoś piwka lub winka napijemy przy serialach, no i się napiliśmy. Tyle, że z jednego kieliszka zrobiły się trzy :D Tak więc...
Podwieczorek: 3 kieliszki wina - 432 kcal
Kolacja: 3 wafle ryżowe - 108 kcal (bez zdjęcia bo same wafle mało widowiskowe)
Woda: 2,75 l
Trening: Skalpel + 10 minut ćwiczeń na brzuch z Fit Lovers (Pamela daje wycisk, Mel B się może schować)
Razem: 1792 kcal
Dużo. Bardzo duuużo. Ale wciąż poniżej mojego CPM, a że od dwóch tygodni nie miałam cheat mealu (ok, jedna degustacja u mamy...), to zamierzam przejść nad tym do porządku dziennego. Z resztą żadnego cheat mealu nie planuję też w najbliższym czasie. Nie wiem co się stało, ale nie ciągnie mnie. Ani do słodkiego, ani do słonego, ani do mojego ukochanego smażonego sera (graliście w The Sims 2? pamiętacie aspirację "serożerca"? to ja :D ). I nawet jak myślę, że cheat meal mi się należy to zaraz stwierdzam, że nie ma sensu, bo właściwie nie mam na nic ochoty. Tak więc chyba w ramach cheat mealu będę winkować na razie ;)
Wczoraj wieczorem znowu oczy mi się zamykały podczas oglądania seriali. Dziś zamykają mi się od rana, ale akurat w piątki to u mnie normalne. Już nie mogę się doczekać soboty i możliwości pospania do 9, może 10 nawet... Teraz lecę nastawić dolewkę yerba mate na pobudzenie i śmigam czytać do u Was :)
NyuKarisia
26 sierpnia 2017, 21:28Super ze cie nie ciagnie do slodyczy :) ja mam czasami ochote ale w tygodniu tylko owoce lub jogurty :) jutro mam cheatday to ciasto zjem, ktore moj kupil :) a winka tez bym sie napila, jak dawno nie pilam juz wiiinka :p Mozna sobie czasami na cos pozwolic bo co to by bylo za zycie :o) A Simsy uwielbiam ale tylko 1 lub 2 i caly czas tylko budowalam domki :D topic tez topilam ale rzadko :) Super jedzonka :D
lapaz80
26 sierpnia 2017, 10:19Jedzonko super. Dobrze že nie ciągnie Cię do słodyczy. A piwko też się czasami należy.
Cathwyllt
26 sierpnia 2017, 13:57No też tak myślę. Cheat meali nie robię, więc chociaż piwka się czasem napiję :)
KochamBrodacza
25 sierpnia 2017, 17:06Kieliszek czerwonego wina od czasu do czasu podobno jest zdrowy :P
Cathwyllt
25 sierpnia 2017, 18:40No tak właśnie sobie pomyślałam ;) Moja mama zawsze po obfitym obiedzie mówi "no teraz muszę się wina napić na lepsze trawienie" :D
KochamBrodacza
25 sierpnia 2017, 19:09Pamiętaj mama ma często racje :D
theSnorkMaiden
25 sierpnia 2017, 14:01Oj tam oj tam winko niejest takie zle... a jaki fajny obiad mialas-ale se umialas chlopa wychowac no prosze;) simsy....loooomatko.... ja wiecznie budowalam pokoiki 1x1 wpuszczalam tam sima i kasowalam drzwi...no coz chcialam miec kolo domu cmentarzysko hahahahaha
Cathwyllt
25 sierpnia 2017, 15:27Wychodzi na to, że wszyscy traktowaliśmy Simsy jak symulator budowy cmentarza :D
Nattiaa
25 sierpnia 2017, 10:12grunt do równowaga, super!!
Cathwyllt
25 sierpnia 2017, 10:36Jak to mówią: wszystko jest dla ludzi ;)
Kora1986
25 sierpnia 2017, 10:02ja to jak tylko oglądam TV w pozycji półleżącej to zaraz usypiam! To silniejsze ode mnie. Mój Mąż cały czas się nabija, że za mną to nic się nie da oglądać :-)
Cathwyllt
25 sierpnia 2017, 10:36Jak moja mama, ona potrafiłaby i w kinie usnąć - i obawiam się, że odziedziczyłam tę cechę i właśnie zaczyna się ujawniać :D
106days
25 sierpnia 2017, 09:58Aj tam, malutki grzeszek! aLE ŻE Cię do niczego innego nie ciągnie to bardzo dobrze ;-) Zdradzisz mi sekret jak udało Ci się namówić mamę do wspólnego "Skalpelu"? Albo do jakiegokolwiek ruchu? Czy raczej mama też jest sportowym typem i nie musiałaś jakoś specjalnie namawiać?
Cathwyllt
25 sierpnia 2017, 10:35Mama też zawsze miała problemy z tuszą i kilka dni temu wykupiła dietę Vitalii :) Jak byłam ostatnio u rodziców to testowałyśmy wspólnie trening, który dostała do diety, dziś chcę jej pokazać Chodakowską, z którą ćwiczę ja. Jakieś 3 lata temu chodziłyśmy też wspólnie na siłownię, więc generalnie do niczego namawiać nie musiałam. Ale to też nie tak, że my takie fit mamuśki i fit córuśki, obie wolałybyśmy posiedzieć na kanapie ale cóż, bikini body samo się nie zrobi ;)