Cześć kobietki. Znowu zafundowałam sobie zastój. Sama do siebie nie mam już cierpliwości. Jem zgodnie z dietą przez 80% tygodnia, a później rujnuję cały wysiłek jedząc francuskie ciastka, paluszki lub/i białe pieczywo. Jestem na siebie wściekła. Przecież jestem inteligentna, wiem, co jest dla mnie dobre, a co nie. No to dlaczego sobie to robię???!!!!
Ale nie poddam się. Po każdym upadku będę zaczynała od nowa. Przecież wiem, że mogę. W końcu 14kg zrzuciłam.
Z pozytywnych rzeczy - mamy trzeci słoneczny dzień z rzędu. I dobrze, bo chwasty by mi w końcu zarosły cały ogród. Sobotę spędziłyśmy na plewieniu i sadzeniu nowych kwiatów (jak zwykle odkąd kupiłyśmy ten dom nie mogłyśmy się powstrzymać i pojechałyśmy do centrum ogrodniczego). W pozostałe dni popołudniami Szczęście nadal walczy w ogrodzie, a ja gotuję i przygotowuję nas do pracy, staram się też z doskoku coś robić na zewnątrz, żeby złapać trochę słońca.
Teraz ja chodzę rankami z psicą. W takie pogodne dni widoki zaraz za naszym osiedlem są przepiękne. Wyobraźcie sobie błękitne niebo z niewielkimi białymi obłokami, soczyście zieloną trawę, ciemną zieleń lasów w oddali i delikatne mgły snujące
miejscami tuż ponad ziemią. Ponieważ chodzę na te spacery o 06:00 rano, moja wioska jeszcze śpi i słychać tylko świergot ptaków. Sielanka.
Nadal chodzę do tymczasowej pracy, ale mam już stały kontrakt od innej firmy - zaczynam 03/07 . Warunki nieco gorsze niż w mojej starej pracy, ale lepsze od wszystkiego innego, co było dostępne. Zobaczymy, popracuję kilka miesięcy i zdecyduję czy chcę zostać, czy raczej poszukać czegoś innego. Wtedy też te poszukiwania będę mogła prowadzić z innej pozycji.
Lecę poczytać Wasze pamiętniki i się trochę zmotywować (nie robiłam tego od soboty). Miłego wieczorka. Magda