Jestem, żyję i mam się nienajgorzej. Nie mam za to weny do wpisów, kilka razy próbowałam nawet naskrobać coś ambitniejszego ale za każdym razem kasowałam wpisy.
Z dietą różnie, trochę sobie pofolgowałam przez weekend, dziś nie było lepiej ale od jutra już wszystko przemyślane, zaplanowane i będzie dobrze. W zasadzie same zdrowe produkty w lodówce. Zachcianki słodyczowe zaspokojone. Będzie git.
Ostatnio mimo lekkiego folgowania waga poszła lekko w dół, do tego jestem jakaś nerwowa i rozdrażniona i chyba muszę ogarnąć sobie badania TSH...bo ewidentnie coś jest ze mną nie tak. Gorzej śpię, denerwują mnie rzeczy, które nie powinny mnie w ogóle obchodzić i to do tego stopnia, że sama się sobie dziwię... No ale może to chwilowe, zobaczymy.
Niestety dalej nie leczę boreliozy bo... muszę wykonać kolejne badania i przyjść z wynikami za miesiąc "bo takie są terminy" - nie chcę się nawet wypowiadać co o tym sądzę...bo najpierw musiałam przyjść osobiście zapisać się do pani pielęgniarki... potem czekać miesiąc po to, żeby dostać skierowanie na badania krwi i teraz muszę czekać kolejny miesiąc, żeby się zjawić z wynikiem. Nie wspomnę już, że pracuję od 7:00 i nawet nie mam kiedy pójść tych badań zrobić.. pewnie będę musiała wziąć w końcu wolne bo zdrowie najważniejsze...yghhh. Praca też mnie ostatnio dobija. Mimo, że zapylam przez bite 8h, przerwę ograniczam do szybkiego zjedzenia drugiego śniadania to i tak wszystko leży i kwiczy. Laski w pracy też jakieś takie... zmierzłe ostatnio...
Ok pomarudziłam ale w końcu czasem trzeba. Mam nadzieję, że następny wpis już będzie bardziej optymistyczny, zresztą planuję zrobić spis rzeczy, które chciałabym zrobić przed 30stką. A trochę tego jeszcze jest :)
p.s L. Kochanie Chrumkacz pozdrawia