Ostatnie dni mało dietetyczne, a już tak ładnie było. Najpierw zachciało mi sie naleśników, ale nie takich z dżemem, tylko z farszem pieczarkowym. Wspomnienie z dawnych lat, kiedy były pierwsze pseudo hod dogi z pieczarkowym farszem właśnie. Ten smak odtwarzam czasem właśnie w farszu do naleśników. No pycha, choć to nie uwielbiane słodkie. Niby zgodnie z rozpiską, tylko 100g mąki, ale farszu nie było w vitaliowym menu. Waga zareagowała wzrostem jak zwykle po naleśnikach.
Następny dzień... obiecałam rodzince lasagne. Miałam nie jeść bo to węgle, a przecież dieta, ale... tak dawno nie jadłam, więc... pojadłam. Dziś znów na wadze troszke więcej
I dziś... Mikołajki
No jak tu przejść obojętnie obok mojego uwielbianego tiramisu? Rzuciłam dla jaj, kiedy syn spytał co bym chciała od Mikołaja- pół kilo tiramisu
stanął na rzęsach i mi przyniósł. Wyobraźcie sobie, że zjadłam ten cały kawał ze zdjęcia...
Chyba się jutro nie zważę z rana :)
Obiecuje grzecznie odrabiać straty w najbliższym tygodniu. Taki mam plan, bo na wadze było dziś 68,8 kg, a kilka dni temu tylko 68,2.
Padłaś, powstań!