Dziś w planach bieganie rzecz jasna. Jestem już po śniadanku i kawusi.Ciesze się najbardziej ze mi się na prawdę chce chcieć. Nie znoszę widoku zmęczonych swoim zmęczeniem 20- 30 latków. A takich jest mnóstwo same przyznacie. To takie pijawki wysysające krew (czyt.energie). Nigdy taka nie będę nigdy.
Wczoraj pokus miałam mnóstwo. Z moim chłopem, przeżyć weekend to tragedia żywieniowo-ruchowa. To co On potrafi wciągnąć przez weekend, mowa tu o ilości a tym bardziej o jakości,80% jest pochłaniana późnym wieczorem i w nocy, na wiadra można przeliczać. Połowa zakupów to syf nad syfy. same słodycze i słone przekąski. Nie mam już siły się z nim o to kłócić. Jego odpowiedz jest prosta "No przecież nie tyję". Wkurza mnie tym bardziej ze mi co chwile coś pod nos podstawia. Dla niego argument ze to sama chemia,nie jest żadnym argumentem.