Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Monika123kg

kobieta, 41 lat,

170 cm, 106.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 września 2021 , Komentarze (13)

16 lat temu o 7:50 na świat przyszedł mój synuś :) Dzień zaczęliśmy od świętowania . Dałam popis STO LAT z wielkim fałszem . Chodź mąż twierdzi że nawet potrafię śpiewać , a ja znów uważam że kłamie :D Nawet nie wiem kiedy zleciały te lata . Taki wrzeszczący i maluteńki był jak wróciliśmy ze szpitala ....potem taki przestraszony był jak maszerował do przedszkola .....aż w końcu przyszedł ten moment że dumnie szedł do I klasy z ogromnym plecakiem na plecach ....A teraz ? 180 cm wzrostu i mamuśka musi na paluszkach by jemu dorównać :) Biega i lata ....za dziewczynami .

Dziś urodziny takie smutne . Coś moje "dziecie " bierze . Syn kilka razy w roku miewa alergiczne zapalenie spojówek oraz katar . W tym sezonie mocno się wszystko przeciągało ( ale jeszcze nie wpadałam w panikę ) .W niedziele wieczorem katar się nasilił , ale tłumaczyłam sobie że najpierw zmarzł , potem przegrzał .W poniedziałek e-wizyta , ponoć wszystko dobrze , do szkoły może iść . Dawałam leki na alergie i inne specyfiki ( na przeziębienie ) i była poprawa . Syn wrócił dziś ze szkoły z bolącą głową , w bluzie ( upał ! ) , z podwyższoną temperaturą 37,7 i ze zmianami w gardle które moim zdaniem mówią o anginie . Ku mojemu zaskoczeniu dodzwoniłam się do ośrodka za 3 razem i jutro mamy wizytę 13:30 .Całe szczęście od razu punktualnie się wchodzi . Zobaczymy jak jutro będzie . Tak więc urodziny spędzamy w łóżku z pilotem w łapce :)


Byłam dziś w "naszym" punkcie szczepień . Była mega miła załoga, więc przynajmniej dostałam odpowiedź na moje pytania . Tak wszędzie powinno być , bo czasami jak człowiek dodzwoni się do rejestracji lub wstawi się w rejestracji osobiście to musi jeszcze przepraszać że zawraca głowę i że jeszcze żyje . W każdym razie okazało się że do systemu nie zostałam wpisana ani ja ,ani mąż . Trochę babeczki się zdziwiły , ale uspokoiły . Na pewno dostane szczepionkę w terminie i że jeśli nie dostanę smsa to mam przyjść w godzinach urzędowania punktu szczepień i tyle . Ona będzie . A jeśli chcę być spokojniejsza to mam zadzwonić tydzien przed by umówić się na konkretną godzinę . Zapisałam syna na szczepionkę . Termin ta sobota .Po wyjściu z przychodni już dostałam smsa potwierdzającego . Pytałam się czy katar alergiczny nie przeszkadza , zostałam poinformowana że nie ,ale syn przed szczepionka miał być badany tam przez lekarza.Ale teraz w tej sytuacji na pewno szczepionka zostanie przesunięta na lepszy moment .

Mnie też coś "rozbiera " . Jutro zobaczy mnie lekarz . A póki co izoluje się od innych i ze względu na kiepskie samopoczucie i dalszy ból stopy spacery skrócone do minimum czyli byle tylko szybko wyjść i szybko wrócić z psem .

Dzisiejsze jedzonko :

śniadanie - 300 g serka + 35 g płatków owsianych z owocami 

II śniadanie :



obiad - 2 miseczki zupy kurkowej - jak mogę powiększyć zdjęcie ?

podwieczorek - rozpusta 

kolacja - na razie pas .

7 września 2021 , Komentarze (28)

Tak naprawdę do ostatniej chwili nie wiedziałam co zrobić . Decyzje zmieniałam kilka razy . Zresztą w trakcie wypełnienia ankiety spanikowałam :/ I myślałam że ucieknę . Ale ostatecznie jestem zaszczepiona , mąż również . Prawie pod koniec września będzie druga dawka i finito . Syn również chciał . Ale ze względu na to że jest niepełnoletni , a w mobilnym punkcie były tylko pielęgniarki bez wywiadu z lekarzem nie mogli jemu poddać szczepionki . Ale nadal jest zdecydowany i od poniedziałku próbuje się dodzwonić do punktu szczepień w naszej i jego sprawie . Ale nikt nie odbiera . Jutro się tam przejdę . Zastanawiam się kiedy Wy dostaliście sms potwierdzający szczepienie ? My szczepionkę dostaliśmy w sobotę późnym popołudniem i cisza jeśli chodzi o ten sms . A ponoć każdy dostaje praktycznie od razu . Mam tylko kartę informacyjną jaka została podana szczepionka i data następnej dawki ( bez godziny ) . W każdym razie mam nadzieję że lepiej będę się czuć po drugiej dawce . Szczepionka podana o 17 w sobotę , wieczorem zaczęła mnie boleć ręka ( tylko jeśli była w "ruchu" ) a głowę dosłownie rozsadzać ( może to od emocji ? ) . W nocy niesamowity ból mięśni , w niedzielę po woli zaczynało wracać wszystko do normalności .A już w poniedziałek jak nowo narodzona :D Mąż przez 2 dni odczuwał tylko ból ręki . Najważniejsze że byłam spokojna bo o takich akacjach zostałam przed szczepionką poinformowana. Do drugiej dawki podchodzę już na luzie.

W sobotę podczas tego festynu "obskoczyłam" dwa koncerty . B-QLL - kimkolwiek są wybawiłam się na maxa :D Spaliłam sporo kalorii ! oraz moim marzeniem było być na koncercie muzyki cygańskiej :D ZAWSZE podziwiam te piękne stroje i kobiety . Mają w sobie sporo kobiecości :) A w niedzielę koncert "Łobuzy " . Chciałam wstawić filmiku i chyba coś robię źle , a raczej na pewno skoro nie mogę tutaj tego dodać :/



Jeszcze na zakończenie dzisiejsze jedzonko .Już z weekendu sobie daruję , bo bym musiała szukać :) Ale w każdym razie zgrzeszyłam - zjadłam 1 kawałek sernika . Wyrzuty ? A po co ? A na co ?

Śniadanie - 200 g jogurtu naturalnego , parę łyżek granoli z malinami i biała czekoladą 


II śniadanie - brak foto . Duże jabłko oraz koktajl mega gęsty ,że aż łyżka stawała ! - szpinak , banan , jabłko , siemię lniane .

obiad - taka spolszczona chińszczyzna :D


podwieczorek - brak foto . Sałatka - sałata , ogórek , papryka , seler naciowy i dresing czosnkowy

kolacja - brak foto . 2 kromki razowca i 2 trójkąty sera topionego , pól papryki .

Jutro będę reperować wagę wg pomysłu jednej Vitalijki :D Mam nadzieję że zrobię w końcu pomiar :)

Na tym będę kończyć , jeszcze czeka mnie spacer z psiakiem . Mam mały problem ze stopą , dlatego też teraz spacery ograniczyłam o połowę . Do czasu aż nie wyleczę nogi . 


3 września 2021 , Komentarze (19)

Widziałam parę razy na różnych forach czy też u Was w pamiętnikach tematy dotyczące szczepień - ktoś zachęcał , ktoś przeciw .No i spoko . Nigdy się nie wypowiadałam . Uważam że każdy ma prawo decydować sam o sobie . Wśród bliskich znajomych , przyjaciół , rodziny nawet zauważyłam że wszyscy unikają tego tematu .A jeśli się już pojawi i ktoś zadał mi pytanie czy jestem zaszczepiona ( nie jestem ) i czy zamierzam - odpowiadałam zawsze że nie chcę się szczepić teraz , a nie mówię że nie zrobię tego nigdy , że może kiedyś zmienię zadanie . Szanuję decyzje każdego człowieka - bo czemu by nie ? Każdy ma prawo żyć po swojemu . A ja też nikogo nie nawracałam by myślał i robił tak jak ja . W moim otoczeniu jak wspomniałam mało o tym rozmawiamy bo u niektórych osób budzi aż za duże emocje ....i niby komu , czemu ma to służyć . Np mój teść zaszczepił się wiosną , przez kilka tygodni namawiał mnie bym ....namówiła do szczepienia mojego męża , bo on słucha tylko mnie .To taty słowa :) Tak więc za każdym razem tłumaczyłam grzecznie że lepiej będzie jak on ze swoim synem porozmawia , bo mi ciężko jest kogoś namawiać skoro sama nie jestem przekonana do szczepień :D ...Odpuścił po paru tygodniach :) Zaszczepiła się szwagierka , a jej mąż był definitywnie na nie .Nie i koniec :D Ile się kłócił :D I co ? tydzień temu jednak się zaszczepił ....bo jednak chce częściej jeździć do niemieckiego ZOO i to mu ułatwi :D . Moja mama też jest zaszczepiona ( w maju ? ) i cieszę się że to nie ja ( która nie chciała się szczepić ) lub brat ( który raczej jest zaszczepiony ) nie decydowaliśmy .Zdecydował sąd . Ponieważ proces ubezwłasnowolnienia nadal w tokuuuuuu ... Tak więc mama nie ma jeszcze opiekuna prawnego , a sama nie jest w stanie o sobie decydować . I czasie się zastanawiam , jaką decyzje ona by podjęła ?

W każdym razie do setna . Chyba zmieniłam zdanie . Taki impuls . Tydzień temu wpadł mi w oko plakat , że podczas jakieś tam imprezy każdy chętny może się zaszczepić . I zaczęłam myśleć . Zaczęłam znajdywać sobie plusy i minusy tego kroku . Nie ukrywam nadal się boję szczepionki i nadal w jakimś stopniu boje się choroby ( w moim otoczeniu były osoby którzy różnie przechodziły , ale też są zgony ) . Tym wszystkim podzieliłam się z mężem , bo on tak samo myślał jak ja . Oboje tez stwierdziliśmy że mimo ,że syn jest niepełnoletni , ale jednocześnie jak na swój wiek bardzo dojrzały ( prawie 16 lat ) nie będziemy na niego naciskać i sam musi zdecydować ( chodź nie ukrywam fajnie by było by każdy czuł tak samo :D ) . Jutro termin szczepienia jeszcze nie wiem co zrobię ,chodź już jestem bliżej tak niż nie .....mąż tak samo . Syn na początku stwierdził że nie , że skoro ja byłam na nie to on nie ufa medycynie . Ale dziś powiedział że jednak to zrobi,jeśli my też się na to zdecydujemy .

Cieszę się na nadchodzący weekend .Zresztą tak mam w każdy :D Czekam na ślubnego :) Prawdopodobnie pogoda dopisze , jeszcze parę dni ciepełka takiego jak miałam wczoraj i dziś by się przydały . Tym bardziej że ostatnie 2 tygodnie sierpnia były szare,bure,deszczowe . Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to chciałabym pojechać na dość długą wycieczkę rowerową . Mamy fajną ( ponoć ! bo jeszcze nie byłam ) ścieżkę rowerową która prowadzi przez łąki , pola ,lasy :D Bez hałasu i spalin :D Odcinek 20 parę km w jedna stronę , może być ciekawie . Jeśli się nic nie pomiesza to zabieram młodego na koncert Kwiatkowskiego , taka forma urodzinowa .



Dzisiejsze jedzonko :

śniadanie - bułka z serem , salami ,warzywami ( sałata,ogórek,rzodkiewka ) 


II śniadanie ( jeszcze nie wymieszane ....wymieszane wygląda jak wymiociny :P ) - 40 g płatków owsianych , 150 g jogurtu naturalnego , pół marchewki młodej , małe jabłko i zmiksowane maliny .Pycha i syci . 


obiad - 2 talerze zupy gulaszowej ( mięso indyk , 3 kolory papryki , pieczarki , cebula , marchewka , pomidory )



podwieczorek jabłko oraz 35 g mieszanki studenckiej

kolacja - prawdopodobnie kostka twarogu ze szczypiorem i 2 kroki żytniego .


Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze i wiadomości :)

2 września 2021 , Komentarze (29)

Nadchodzę . Po wielu miesiącach przerwy nadchodzę . Aż nie mogę uwierzyć że ostatni raz odezwałam się w grudniu 2020 . W moim życiu było tyle zawirowań - tych pozytywnych i tych negatywnych , że nie sposób zliczyć . Nie sposób też wszystko opisać - zanudziłabym Was :)

W skrócie - przy zdalnym nauczaniu zaczęliśmy "pomieszkiwać " we trójkę :)  Kocham/y i tęsknię/my . Myślimy na poważnie o przeprowadzce do Berlina . Czuję że tam mogę budować coś pięknego . W moim rodzinnym miasteczku tak naprawdę już nic mnie nie trzyma . Zresztą po tylu latach spotkań weekendy , święta niemieckie - polskie oraz urlopy ....najwyższa pora pomyśleć o sobie , o nas ! . ...Okres wakacyjny był najpiękniejszy - urlop męża , parę kliku dniowych wyjazdów gdzie wiesz że wspomnienia zostaną z Tobą już na zawsze i nikt nie jest wstanie Ci ich odebrać ... Ale były też ciężkie momenty - zawirowania w nowej szkole młodego ( ale o tym następnym razem ) i oczywiście ciągła myśl o mamie . Czasami są takie momenty że wyrzuty zjadają Ciebie od środka , czasami są takie dni że nie myślisz i nie czujesz niczego . Ja mamie już nie jestem wstanie pomóc . Oddanie mamy do ośrodka była jedną z najtrudniejszych decyzji , ale też jedną z najlepszych i dla niej i dla mnie , dla mojej rodziny . Kiedy człowiek zdrowy nie myślisz o ośrodkach lub zarzekasz się że nigdy nie oddasz tam swojego bliskiego . Potem kiedy zachoruje i w zależności w jakim stadium jest choroba,przychodzą naprawdę różne myśli .Nawet te najgorsze . Na początku odwiedzasz mamę co 2 dzień , potem codziennie raz dziennie , po czym już musisz przychodzić 3 razy dziennie .... po jakimś czasie nie wiesz tak naprawdę kiedy wrócisz do swojego domu ....aż przyjdzie taki czas że musisz zabrać mamę mamę do siebie i radzić sobie samej 24/24 h . Nie możesz jej spuścić z oka - bo zrobi sobie,Tobie,komuś krzywdę a Twoja oaza czyli dom może przestać istnieć . To jest bardzo trudne .Nie każdy potrafi to zrozumieć dlatego też zerwałam wszystkie kontakty z moją bliską rodziną . Z tej bliskiej pozostał mi tylko ojciec i przyrodnie rodzeństwo . Mam teraz tylko syna , męża ,przyjaciółkę , teścia , babcię męża i jego rodzeństwo - to jest moja rodzina . Są dla mnie wszystkim .


Powracam na jasną stronę mocy ! Nabrałam ciałka . Ile ? nie wiem ! Muszę odszukać (zakładkę ? ) czy jak to się nazywa,co podtrzymuję baterię . Bo inaczej waga jest bezużyteczna . Mam nadzieję że znajdę bo szkoda kupować nową , chyba że wyjścia nie będzie bo tego nie znajdę . W każdym razie czuję po sobie że przytyłam i basta ! Czuje po niektórych spodniach . Czuję że teraz powstałam i mam tyle w sobie siły,energii , zapału że mogę walczyć . Nie chodzi tylko o odchudzanie - STOP! - wolę zdrowe odżywianie . Nie chodzi o ruch bo mam go naprawdę dużo - codziennie spaceruję z psem , 3 razy po godzinie . Do tego weekendy pływam i jak tylko mąż się zmobilizuje do naprawy roweru zamierzam nim śmigać przez całą jesień . Czuję że też że mam w sobie taką energię do pisania,do systematycznych wpisów ( jak kiedyś ! ) . Kiedyś mi to pomagało . Pomagały mi Wasze rady , Wasze pamiętniki .


Teraz dla mnie najważniejsze jest by jeść regularnie i patrzeć tez na wielkość porcji - nie mam zamiaru liczyć kalorii , ani robić głodówek . Wiem co mogę - czego nie , ale kiedy każdego dnia folgujesz to nie oszukujmy się nagle ciężko mi będzie być aniołem . Ale najważniejsze to chcę być uczciwa wobec siebie , starać się , ale jednocześnie też nie wpadać w deprechę z powodu kostki czekolady . Dla mnie na teraz najlepsza opcja to jeść i tłuszcze , cukry , węgle itd ... tylko z głową !

Dlatego też by sobie wszystko ułatwić będę robić sobie foto relacje .


śniadanie - omlet warzywny 



II śniadanie 


obiad - 2 talerze pomidorówki


podwieczorek 


kolacja - mozzarella , pomidor i galaretka z kurczaka z warzywami 



1 września od mojej kochanej przyjaciółki Kasi dostałam ten oto kubek i ziołową herbatkę na uspokojenie :D Żeby mnie szlak nie trafił jak dziecko wróci ze szkoły :D Zaskoczyła mnie ! Często dostaje od niej upominki bez okazji .I naprawdę każdy jej gest jest dla mnie czymś mega ważnym , przypomina mi to że jestem dla niej ważna .Jest wspaniałym człowiekiem i każdego dnia dziękuję losowi że ją mam . Poznałam jej w 1 klasie podstawowej ( chodziliśmy do różnych klas , mieszaliśmy na różnych osiedlach a i tak bardzo się polubiliśmy ) .Potem razem chodziliśmy do klasy średniej , potem na chwilę straciłam ją z oczu by potem mogla zamieszkać piętro niżej :D I tak sobie mieszka niżej jakieś 15 lub więcej lat  :)



Ci co mnie znają wiedzą że jestem fanką książek . Ciuchy ? Kosmetyki ? Buty ? Biżuteria ? Spoko .Ale jednak wolę kupować książki . I tak od kilku lat , parę w miesiącu muszę kupić i przeczytać . Tą 3 dni temu skończyłam czytać . Lubię .Podoba mi się .Moje typowania "kto jest mordercą " okazały się klapą :D 



Tą zaczęłam wczoraj - o mamusiu .To chyba druga książka która nie dokończę ! ...Ale jeszcze próbuję .


Dokładnie 3 sierpnia gołąb zniósł na moim balkonie , w kwiatkach te oto dwa jajeczka . Pięknie przez 3 tygodnie samiczka z samcem wysiadali jajeczka . Niestety po tym czasie jajka zostały porzucone . A ja dociekałam dlaczego ? Otóż jeśli jajka się nie wyklują maluchy w ustalonym czasie rodzice je porzucają , sprawdziłam u fachowca który ma większe pojęcie o ptakach niż ja :D Okazało się że jedno jajko było puste , a w drugim był bobas . Szkoda .



I dziś byłoby na tyle . Czeka mnie jeszcze spacer z psem - lubię wychodzić tak ok 22 .Cisza i spokój ! . ...I chodź szkoła dopiero się zaczęła ....czekam na weekend :D

Do następnego razu.Czyli pewnie do jutra. 

22 grudnia 2020 , Komentarze (8)

Od wieczornego piąteczku rodzina w komplecie :D ( oprócz poniedziałku ) . Chwilo trwaj jak najdłużej ! Mąż ma urlopik - do 10 stycznia ( chodź możliwe że do 4 :/ ) . W każdym razie dla nas to radość .Tym bardziej że jeśli nie ma świąt polskich,niemieckich widujemy się tylko przez weekend ....Ale pracujemy nad tym by nasza rodzina była każdego dnia przy sobie :) W Polsce tak naprawdę już nic nas nie trzyma . Ja nie pracuję wiec nie stoi nic na przeszkodzie bym zaczęła od zera w innym państwie , syn szkołę może skończyć gdzie indziej , a rodzinę odwiedzić możemy co drugi weekend . Zresztą rodzina nie duża ( w teorii ogromna , w praktyce inna bajka ) .

Cholera ! Gdzie ten śnieg ? 

Siedząc przy kubku gorącej kawy wzięło mnie dziś na wspominki. Dziś za oknem u mnie cały dzień - szaro i buro . Padaaaaaaa . Jestem rocznik 83 i moje całe dzieciństwo było białe .Pamiętam nie jedną śnieżycę , spacer 10 km w śniegu po kolana bo pociąg - autobus nie przyjechał . W każde Święta , ledwo co zjedliśmy śniadanie szliśmy z dziadkiem na sanki lub testowaliśmy łyżwy . A ferie ? Boże całe białe ! Dupa była mokra , na dworze ciemno a my dzieciaki nie chcieliśmy wracać do domu . I pal licho że człowiek zmarzł i gile miał do kolan . Ciepłe skarpety,gorąca kąpiel , grzejnik ...i ozdrowiał , by następnego dnia znów mógł hasać za blokiem na największej górce w okolicy :D .Mój syn praktycznie wcale śniegu nie zna , policzyć na jednej ręce mogę kiedy z dzieckiem wychodziłam na sanki ...Teraz to "kawaler" lat 15 :)  Młodsi od niego top nawet nie mieli jeszcze tego zaszczytu by na żywo zobaczyć biały puszek :)



Jutro będzie kolorowy zawrót głowy :) Zadania rozdzielone . Można działać :) Zupełnie mnie to nie przeraża . Bo i czemu ? Pamiętajcie drogie Pani - wy też jesteście ważne , zadania rozdzielić w taki sposób by nie padać Wigilię na pysk .Tylko cieszyć się że jesteście z najbliższymi :)

My Wigilię będziemy z teściem oraz szwagierką ,jej mężem i córką . W pierwszy i drugi - będą dyżury by tata nie był sam :) Będziemy z nim w pierwszy dzień . Przyjedzie też brat męża z rodziną i w drugi wrócą do siebie .A w drugi dzień będzie siostra męża z rodziną :)

A oto nasza choinka . Jakieś takie ciemne zdjęcie wyszło :D Jakaś taka na zdjęciu mała :D ...O mamusiu ! - ale miałam i tak problem z dodaniem zdjęcia ! w życiu się tak z tym nie namęczyłam jak teraz !!!

Kupiliśmy i ubraliśmy w niedzielę .Mąż mówi że jak jest już choinka to święta mogą się zaczynać .Bo wtedy czuję ten klimat :D Syn mówi że jak jest 6 grudnia czuję zapach świąt :D ...A ja ? A ja mam taką mieszankę :D ...czyli Święta tuz,tuż,tużżżżż są jak mam udekorowany światełkami balkon :D ....jak pachnie mi choinka :D ...jak na stole stoi ogromna misa z mandarynkami :D ...jak mam ochotę na gorącą czekoladę z cynamonem :D ...jak kupię karpia :D ...

W ostatnim wpisie chwaliłam się chlebem.Czas na przepis .Jest banalnie prosty !!!

  • 650g mąki pszennej - ( robiłam też z 300 g mąki tortowej typ 450 oraz 250 g mąki pełnoziarnistej typ 1850 )
  • 500 ml letniej wody
  • 25g świeżych drożdży
  • 2 łyżeczki cukru
  • 2 łyżeczki soli
  • 4 łyżeczki oleju roślinnego

  • dodatkowo można dodać ( takie proporcje są w oryginalnym przepisie ) :
  • 50g łuskanych pestek słonecznika
  • 50g łuskanych pestek dyni
  • 50g jasnego sezamu

Pierwszego dnia wieczorem, ok. godz. 22-giej, drożdże i cukier rozmieszałam w pół szklanki letniej wody. Mąka , wszystkie ziarna jeśli są dodawane i sól wsypałam do dość dużej miski. Dolałam rozpuszczone drożdże, olej i resztę letniej wody. Wymieszałam wszystko łyżką tak żeby powstało ciasto. Miskę przykryłam szczelnie folią spożywczą, tą przeźroczystą, i wstawiłam do lodówki na noc.

Następnego dnia rano, ok. godz. 8-ej, wyjęłam ciasto z lodówki i z miski na posypaną mąką stolnicę. Zagniotłam je dokładnie, uformowałam lekko podłużny bochenek, przykryłam go miską i zostawiłam na 30-60 minut żeby ciasto ogrzało się i podrosło.

Piekarnik nagrzałam do 250 st. C wstawiając do niego na początku naczynie żaroodporne z pokrywą ( robiłam też w garnku , brytfance ) .  Naczynie musi się dobrze rozgrzać. Kiedy tak się stało wyjęłam je bardzo ostrożnie piekarnika, odłożyłam na bok pokrywę a do naczynia włożyłam uformowany bochenek. Nie nacinałam wierzchu bochenka dzięki czemu malowniczo popękał w trakcie pieczenia.Założyłam pokrywę i całe naczynie wstawiłam z powrotem do piekarnika. Zmniejszyłam temperaturę do 220 st. C. Chleb piekłam tak 30 minut a następnie zdjęłam pokrywę naczynia i piekłam chleb dalej przez 20 minut. Po upieczeniu wyjęłam naczynie z chlebem z piekarnika a kiedy bochenek nieco ostygł wyłożyłam go na kratkę żeby zupełnie ostygł.

Tego rodzaju chleb radzę kroić dopiero kiedy zupełnie ostygnie bo ciepły lubi się kruszyć.


Kochani już niedługo Święta z tej okazji chciałabym życzyć Wam zdrówka , spokoju , rodzinnej atmosfery , byście ten czas spędzili z osobami których kochacie. Wszystkiego dobrego !

9 grudnia 2020 , Komentarze (6)

Tylko właśnie zostało do Świąt .Zazwyczaj myślimy wtedy o swoich bliskich , upominkach , co dobrego ugotować lub myć okna czy nie myć,oto jest pytanie :D

W ciągu roku biorę udział wielu projektach które mają na celu , tym którzy tego potrzebują . Ale im bliżej gwiazdki angażuję się jeszcze bardziej.Możliwe że ten okres,magia Świąt tak na mnie wpływa . Angażuję się w bezdomniaki ( zwierzaki ) , podziel się posiłkiem z bezdomnymi ( super akcja ! - wystarczy poszukać noclegownię itd iiii oddajesz swoje jedzenie .Akcja ma na celu pomóc bezdomnym i biednym , a co najważniejsze uchronić jedzenie przed wyrzuceniem - chodzi o to by dobre jedzenie poświąteczne ładnie zapakować i oddać tym którzy jego nie mają , jedzenie odbiera wolontariusz lub sam zanosisz do placówki .Wybierzcie opcję drugą - wolontariusze są zarobieni ) . Licytuję przedmioty - akurat obecnie walczę o korepetycje z matematyki dla syna . A dochód pomoże pewnemu Panu chorującemu na nowotwór trzustki . Nie znam tej rodziny , ale jest mi bliska .Moja teściowa chorowała na tego dziada . Odeszła w lipcu 2019 . Przez przypadek trafiłam na stowarzyszenie muszkieterów szpiku - akcja ma na celu zrobić prezent dla chorego dziecka . Dzieci w różnym wieku , po różnych złych doświadczeniach . Prezent ma sprawić że chodź na chwile uciekną w świat zabawy i marzeń . Jako matka , ogólnie jako człowiek - bo nie wierzę że ktoś w takich przypadkach jest nieczuły , serce krwawi na takie historie. Dlatego też jak dowiedziałam się o takiej akcji wiedziałam że wezmę w niej udział.Ale też na początku czułam się jak w sklepie ..."które dziecko wybrać " ? ...O nie ! Weź dokonaj wyboru .To nie dla mnie . Dlatego też przy pierwszym dziecku zrobiłam sobie domowe losowanie - i tak oto trafiłam do rodziny Hani :) Przy drugim dziecku - wiedziałam że Filipek to moja bratnia dusza :) 

Ten wpis nie ma na celu pokazania niby jaka to jestem super .Nieeeee !!!!! Chodzi o innych ! Tak więc macie czas na zakupy i wysłanie komuś prezentu :) Do czego zachęcam .

Dla mnie zajęcie się sprawami innych działa kojąco . Dla mnie taka terapia . A jednocześnie ucieczka przed moimi problemami . Jak by to nie brzmiało . Teraz nawet przyszła mi taka myśl do głowy - jak to możliwe że potrafię pomóc innym a nie sobie . Nie mamie . Te Święta na pewno będą inne . Już nie tylko dlatego że pandemia , bo z nią nauczyłam się żyć . Ale dlatego że nie będzie przy nas mojej mamy , teściowej ...Już na samą myśl że mamy nie będzie jest mi w "....uj " ...źle !  Dobra kończę temat bo będę ryczeć.

Macie już upominki dla swoich bliskich ?

Ja mam .Jak nigdy :D Mąż dostanie bluzę mojego projektu :D Chwalę się - a co :D ... Syn ostatnio stwierdził że chciałby mieć stare wydania gier na konsolę .Łatwo nie było ! A mam :D plus poduszka jego ulubionego klubu ...Kolejne prezenty to dla dzieci rodzeństwa męża . Dla dziewczynki - interaktywny kotek :D Marzy o takim :D A dla chłopca gadżety z bajki Den 10 ( gra,figurki i kubek ). Dla dorosłych nie robimy . Taką zasadę mamy od paru lat :) ALE rok temu miłe było jak od żony brata męża dostaliśmy słodki upominek :) Tak sobie pomyślałam że po co być takim sztywnym :D Chodzi mi po głowie by każdemu dać własnoręcznie robione produkty ( nalewka , dżemik , cytryna w syropie , trufle itd ...coś w ten deseń ) .


Naszło nas na pierogi :D Koślawe ,ale domowe :D Zakupiłam sobie takie cacko ( poniżej ) . Żeby bylo szybko i przyjemnie.Polecam !


Coś na grudzień .Mam nadzieję że Mikołaj coś też przyniesie :D

Ser z czekolada i pomarańczą.Pycha .Chodź 100 g to jakieś 400 kalorii ...


I domowy chlebuś :D Szybki.Raz,dwa.Jak by co przepis mogę wrzucić :D

Zobaczę co u Was słychać.

Ściskam ! 

19 listopada 2020 , Komentarze (17)

Mnie przerobić na wegetariankę ? Nie możliwe ! Po prostu lubię mięso , żeby nie powiedzieć że dzień bez mięsa to dzień stracony :D Mimo to w mojej diecie sporo jest warzyw ( chrupię surowe , gotowane,pieczone,surówki,sałatki ) , jak również sporo potraw treściwych bez dodatku mięsa . Ale był taki okres że przez kilka tygodni jedyne mięso jakie miałam to ryba :D

Mój syn również miłośnik mięsa ,przeszedł na drugą strony mocy :D Powód - dziewczyna :D Kiedyś podsłuchałam ich rozmowę , pytała się co lubi najbardziej jeść . Palnął że burgera :D . Dziewczyna w szoku , bo ona nie je mięsa ...Ale szybko się wybronił  - przecież chodziło mi o vege burgera.Takiego wiesz z tofu , ciecierzycą czy burakiem :D . Im tym sposobem zlikwidował na parę miesięcy mięcho z powodu miłości :D .

Na początku bawiłam się na dwa gary . Ale to ogłupiało i dokładało tylko pracy. W efekcie przeszłam z nim na wszystko co mięsem nazwać nie można . Przynajmniej może będę zdrowa :D Może schudnę :D Tak sobie to tłumaczyłam. W każdym razie chodziłam zła jak osa bo brakowało mi mięcha :D Dałam radę ....przez jakiś czas.Żeby nie powiedzieć że po 2 tygodniach powiedziałam stop :D . Za to syn wytrwał pół roku .Teraz pojawiła się chyba inna sympatia na oku ...bo mięso je :D


A teraz maraton zdjęć :D Podczas mojej nieobecności troszkę się ich nazbierało .


Troszkę tuczace... 


Uwielbiam ryby. Powiem Wam że brakuje mi naszych stawów. Zawsze kiedy tylko chcieliśmy mieliśmy świeżą rybę - karpia , karasia , lina etc.


Zupa rybna. Moja naj.. 


Prosta kanapka a jak cieszy.. 



Przegląd lodówki.. I wyszło dobre. 



Kolejna Rybka... 



Sałatka.. 



Eksperyment. Makaron z pesto pietruszkowym 


Krem z pieczonych warzyw. Mój ulubiony. Pomidory, papryka, czosnek, cebula, sól, pieprz, oliwa, ulubione zioła i myk do piekarnika. Jak warzywa miękkie, miksuje. Soczyste pomidory dadzą tyle soku że dla mnie gęstość zupy jest idealna. A potem lubię ja zajadać z mozzarellą lub kleksem śmietany 




Trochę rozpusty.. 


Eksperyment Azjatycki  czyli zupa z ciecierzyca, grzybami, warzywami z mlekiem kokosowym 


I jeszcze jedna rozpusta... 


Ciasto na piernik staropolski zrobiony. Od paru dni leżakuje . Moja pierwsza zabawa z takim ciastem, zobaczymy co wyjdzie. 


Chcieli naleśniki. A mi się tak nudzi. 


Mój nabytek... 

I kolejny... 


I dwie M.Witkiewicz są w szafie . Książki to moja miłość :D Co miesiąc muszę kupić parę pozycji .


Miałam jeszcze wrzucić fotki z wycieczek. Rowerowych i pieszych. Ale tak wolno się fotki ładują. Brak mi cierpliwości. Innym razem. 


A tak co u mnie? 

Wykańczam się na zdalnym he he. Więcej ja się przejmuje, niż moje dziecko. Nie chodzi o to by się martwił, ale mógłby brać się do roboty. Wiosna się rozleniwił, a teraz będzie jeszcze gorzej. A przecież nie o to chodzi bym stała za jego plecaki i pilnowała. Litości! Byle do weekendu. 


Ślubny miał wczoraj urodziny ,  w sobotę teściu imieniny. Tata vel teść zaproponował że może połączymy te dwie uroczystości i zrobimy przyjecie u niego . Tym bardziej że w tym roku ze względu na sytuację postanowiliśmy ograniczyć gości .Będą sami swoi . Małe grono , ale za to jakie ważne ! My , szwagierka z córką i mężem , tata i może brat męża z rodziną . Mi tam taka propozycja ojca pasuję.Tym bardziej że wcześniej zostałam poproszona o przygotowanie sałatek i upieczenie dwa ciast. Tak więc jedna robota - jedna impreza :D Ba ! Nawet będzie zabawnie . ...Ponieważ szwagierka z tatą przygotuję obiad :D Na samą myśl mam wybuch śmiechu :D Sami wyszli z tą propozycją :D A dodam że tata i szwagierka mają mizerny talent kulinarny . Szwagierka może drobne rzeczy by i zrobiła , ale strasznie nie lubi gotować :D Ja akurat uwielbiam gotować i ponoć wychodzi mi to całkiem,całkiem :) Mam w planach zrobić słodko - słony mini bufet czyli dwa ciasta , 2 sałatki , śledzika i galaretkę drobiową .


Zaczęłam coś pisać o mamie . Ale nie wyrabiam . Innym razem.

Napiszę tylko temu że tydzień temu dostałam z ośrodka telefon że mama ma uraz ręki . Strasznie spuchnięta i ją bolało . Nie mają pojęcia kiedy to się stało oraz jak . Zapewniają że nie upadła , gdyż sama nie chodzi ( taaakkk działają prochy , dodatkowo choroba postępuję ) . Podejrzewają że uderzyła się mocno o szczebelki w łóżku ( może tak być , był taki okres że mama mieszkając u mnie chodziła cała w siniakach , jej wiele nie potrzeba by mieć uraz ) . Było podejrzenie że ręka złamana , całe szczęście nie jest . I wiecie co mnie wkurza? Mama jest emerytka, ma przecież składki, ma nadany stopień niepełnosprawności... Ośrodek znajduje się w gmachu szpitala, wystarczy zrobić parę kroków i jest chirurgia, obok lekarz rodziny itd. A oni wezwali lekarza nie wiadomo z jakiej parafii , do tego prześwietlenie i za wszystko my zapłacimy ( zobaczymy jaka fakturę dostanę pod koniec miesiąca ) .  Za tą kasę co place to powinno być w pakiecie, tak samo jak np psychiatra. Ale i za niego trzeba płacić, tak samo jak za nasze kupujemy leki i pieluchy. A to są ogromne kwoty. 

Dobra koniec marudzenia. Najwyższa pora na kawę. Muszę zajrzeć do waszych pamiętników bo mam braki. Trzymacie się cieplutko i do usłyszenia.

1 października 2020 , Komentarze (12)

Zawaliłam z pamiętnikiem na całej linii ! Ale taki struś jak ja , tak mają  - a to jestem tu ....a to tam ...a to problemy - mniejsze lub większe i trzeba się z nimi uporać ...a to po prostu lenistwo ....brak weny ...Co ja będę się produkować - znacie TO !



O mamusiu ! Mamy już październik ! A jeszcze nie tak dawno śmigało się w sandałkach i w bikini ( HA HA HA !!!! No może nie JA w bikini :D ...ALE uwielbiam wodę i pływanie .Nie zamierzam z tego rezygnować tylko dlatego ze komuś może nie podobać się moje grube ciało ) . Coś tam wróbelki ćwierkają że czeka nas jeszcze takie babie lato ... Oby :D W takim klimacie polską złotą jesień uwielbiam .



Mam nadzieję że znów szpitala w domu nie będę mieć. Syn w połowie września spędził w domu 5 dni  - katar do kolan i kaszel . Wolałam by 3 dni opuścił szkołę i go poobserwować , niż by się bardziej doprawił ....ewentualnie mieć jeszcze na głowie sanepid. Chodź powiem Wam że plotki w szkole u młodego są takie że jest przypadek wirusa.Szkoła milczy - tak więc sama nie wiem. Wirus u nich jest , czy go nie ma . Ale na pewno zamknęli u nas połowę zakładu produkującego deskę , ludzie na kwarantannie ,mają podejrzenie wirusa . Mieszkam w malutkim miasteczku i tu jednak ludzie szybciej wpadają w panikę.



Tydzień temu w naszym malutkim miasteczku przyjechała "gwiazda"  Magda G. .Kręcili kuchenne rewolucje . Wiecie jaka to dla ludności była sensacja ! Nie przypominam sobie by tak lud szalał kiedy to 30 km od mojej mieściny z pielgrzymką przyjechał papież :D No dobra ....sama również "zwariowałam " . Tak więc spotkanie z MG zaliczone :D



Taki zbiór fotek - ładnych i brzydkich :D

Będzie co wspominać ....będziemy tęsknić :D

Miłego oglądania !



"Mój" lasek .Jeszcze tak zielono ...Za chwilę będzie złoto i lisie będą mi szeleścić :D ... A potem popada i tradycyjnie wywalę się w błocie :D Kiedyś wyobraźcie sobie poleciałam jak długaaaa ! Szłam jak potwór z bagien do domu :D Dobrze że mój pałac znajduję się tuż z tymi malutkimi drzewkami :)

Jeszcze we wrześniu można było kupić pyszności :D Następny wysyp już za 10 miesięcy :D

I taki ładny zachód słońca :)


Już tęsknie za tym widokiem :)

Ja bym tak nie umiała :D

Tak bliziutko nich :D Szczęka boli :D

Ostatni piknik w tym sezonie :/

Takie małe rozczarowanie :) "Najszczęśliwsza " - chyba Max był po kilku butelkach piwa jak to pisał . A "Inna" ....męczę ją :)


Trzeba zobaczyć co tam u Was :)

Dbajcie o siebie i swoich bliskich :)

23 sierpnia 2020 , Komentarze (13)

Po przeszło miesięcznej przerwie powracam :D


Przez ten czas dużo się działo . Bardzo nie mogłam sobie poradzić z myślą że mama przebywa w  ośrodku , że nie mogę jej zobaczyć .Mimo że wiem , że ta decyzja jest najlepsza jaka mogła być dla każdej ze stron . Przyszły takie chwile że myślałam że sama zaraz zwariuję . Mogłam wyć kilka razy dziennie . Brały mnie takie stany depresyjne , że mój mąż był przerażony . A ja sama czułam po sobie że jest ze mną coraz gorzej . Myślałam o psychologu , może nawet psychiatrze . Ale dzięki wsparciu najbliższych udało mi się podnieść. Zdaje sobie sprawę że takie momenty załamania mogą się jeszcze pojawiać, ale są przy mnie osoby na które mogę liczyć. Póki co od przeszło tygodnia mam moment wyciszenia i zdrowego egoizmu. 


Całe szczęście mamy przedłużoną umowę w ośrodku do 25 marca 2021, w każdej chwili mogę zerwać i przedłużyć. Nie mam już sił na bicie się systemem i szukanie dalej zolu na NFZ. Więc póki co będzie to ośrodek prywatny  a od marca 2020 ma mama przyznany Zol w ramach NFZ  na 6 miesięcy , też się płaci.Ale to są zupełnie inne pieniądze .... Ale straszą nas że może się nie kwalifikować... Bo za dużo chodzi. Abstrakcja. 



Toczy się też sprawa o ubezwłasnowolnienie. Taki dokument dużo by nam ułatwił życie, wszystkie sprawy związane z opieką mamy, ale też z mieszkaniem z którym nie ukrywam jest teraz problem. Dopiero została przyznana nam sygnatura sprawy.... I do zapłaty 100 zł. Wcześniej było 40 zł. To i tak pikuś w porównaniu do tego ile będzie trzeba zapłacić za biegłego . Sprawa w roku i czekamy na kolejne pisma. 



Czas szybko zasuwa. Nie tak dawno zaczynały się wakacje... Chodź nie ukrywam zew wakacji w moim domu odczuliśmy szybciej niż zawsze, przez nauczanie zdalne. Lada moment dzieciaki pójdą do szkoły. Ja jestem przerażona i wcale nie chodzi o covid. Po prostu jak  każda lub prawie każda mamuśka jestem przerażona, taki strach przed nieznanym. Mój synuś idzie do szkoły średniej. Składał papiery LO a gdyby się nie dostał to wtedy drugą szkołę jaką wybrał to technikum informatyczne. Oczywiście on nie wiedział gdzie chce iść. Chciał iść do branżowej na mechanika bo tak papiery składali koledzy. Gdyby to była pasja to czemu nie? Ale podążać gdzie koledzy z dobrymi ocenami jest bez sensu. Pytał się nas o zdanie, zaproponowałam liceum. Ale teraz nie wiem czy dobrze. Teraz już nie będziemy zmieniać. Teraz czas na kompletowanie książek! O ile od trzeciej klasy podstawki dostawaliśmy w szkole za darmo podręczniki i ćwiczenia, tak tu nie ma tak dobrze he he. Koszt nowego zestawu to ok 750 zł. Szok! Poluje na używane. Póki co zakupiłam większą połowę . Praktycznie nówki ! Za 180 zł. Super cena :) Zostały mi jeszcze do poszukania 6 podręczników , ale prawdopodobnie te już będą nowe , gdyż nigdzie nie mogę natrafić na używane :)



A teraz dziewczyny ciesze się życiem .I aż nóżki mi podskakują by tańczyć i głośno nucić niczym Edyta Geppert " Kocham Cię życie " :D Jak by to nie brzmiało to uprawiam teraz zdrowy egoizm. Mam zasadę teraz taką że ja nic nie muszę. Ja mogę. Ale nie muszę. Realizuje swoje cele. Mniejsze i te większe. Ale idę do przodu i nie oglądam się za siebie. Na początek czytam na potęgę. Książka to moja miłość. Taka ucieczka. Takie wyciszenie. Dbam o swoje samopoczucie i wychodzę na spacery, nawet jeśli miałabym chodzić sama i bez celu, rower został wyszorowany i kilka razy w tygodniu wybieram się nie za dalekie wyprawy. Kocham pływać i w każdy weekend jedziemy nad jezioro. Mam te szczęście że w moim malutkim mieście jest aż 5 plaż, a w okolicach jakieś do 10 km jest ich kilka razy tyle. Dodatkowo trzeba zadbać też o zdrowie. Muszę zrobić cytologię i dobijam się do trycholog bo włosy wypadają mi garściami a skóra zaczerwieniona mimo że dbam o włosy tak samo jak zawsze.

Jeszcze trochę i zacznę rozglądać się za pracą :) Nie muszę :) Ale chcę :) Na dobre mi to wyjdzie !



Czas na foty! 

Dwie już przeczytane. Zabieram się za trzecia. Rozglądam się w empiku za kolejnymi . Co czytacie? 




Czyż nie pięknie? Jakieś 5 km od miasta. 



Widok piękny. Jeden z moich ulubionych. 



Teatr w małym mieście. Projekt w którym aktorzy występują w plenerze. Tutaj nasz ryneczek. I mimo że nie padł żaden dialog, mega mi się podobało. 



Jak jego nie kochać? Jak ktoś mógł go zostawić w lesie ? ....Jego ...mamę i braci .



Przepis, pomysł z dziś. Jak gotujecie kukurydzę? Ja zawsze wkładam do zimnej wody z dodatkiem soli i... Bywało różnie. Czasami gotowałam za długo, czasami za krótko. Ostatnio wpadł mi mowy przepis na kukurydzę i czemu nie skorzystać. Gotuję wodę, kiedy się zagotuje wlewamy 50 ml mleka i dodajemy łyżkę cukru. Ja robię na oko he he.. Gotujemy 10,15 min w zależności od wielkości oraz "młodości" kukurydzy. Moja była duża u raczej średnio młoda he he gotowałam 13 min i była pyszna. Dopiero po ugotowaniu oprószyłam solą. 



Bardzo Wam dziękuję że jesteście. Ze wspieracie mnie. Za wszystkie komentarze. Obiecuje jeszcze dziś do was zajrzeć i zobaczyć do tam u was słychać.

11 lipca 2020 , Komentarze (15)

Datę 23 czerwca zapamiętam na długo. Tego dnia zadzwonił telefon, że jest ktoś kto nam pomoże, że jest dla mamy miejsce w ośrodku. Radość. Szok. Niedowierzanie i milion myśli. Był tylko jeden warunek. Mama musi mieć zrobiony wymaz na obecność covida. Badanie mogło być przeprowadzone najszybciej na 7 dobę od ostatniego kontaktu z moim mężem (pracuje w De i dla nich jest zagrożeniem numer 1). A że ten dzień wypadał w sobotę to karetka została umówiona na poniedziałek... Z poniedziałku zrobił się wtorek...z wtorku środa itd.. Trzeba było ingerować wyżej. A ja w tym czasie dziwnie się poddałam, przyszły nawet myśli że nic z tego nie będzie....ze dopóki wymaz nie zostanie pobrany, to ośrodek będzie dla  mnie odległą sprawą. Przyjechali 3 lipca w  południe, a na drugi dzień po 19 był wynik. Oczywiście mama zdrowa. Nawet nie myślałam że mogło by być inaczej. Przez cały okres oczekiwania na karetkę, na przyjęcie do ośrodka nie mogliśmy mieć kontaktu z moim mężem, zalecana była zupełna izolacja. Dlatego też dostosowaliśmy się do zaleceń, chodź łatwo nie było. 


 Myślałam że im bliżej będziemy tej daty przyjęcia  to będę całą w skowronkach. Tak jednak nie było. Cały weekend miałam płaczliwy, dochodziło do mnie co za parę godzin się stanie. Bardzo wspierał mnie mąż. Zadał mi pytanie.. Czy chcesz być zdrowa psychicznie? Czy chcesz żeby nasze dziecko za jakiś czas odwiedzało Ciebie w szpitalu? Przecież wiedziałam jaka jest odpowiedź. Zapytał się czy płaczą moja wyrzuty sumienia. Nawet nie musiałam odpowiadać. Doskonale wiedział że tak. 


6 lipca mama została przyjęta do ośrodka. Byłam bardzo zestresowana. Brat też. Ogólnie cały dzień byłam rozbita. Taka ulga połączona ze smutkiem. Całe szczęście mama znajduje się blisko nas. Od mojego domu wolnym spacerkiem to jakieś 20 minut. Mimo że panuje pandemia i nie ma odwiedzin, to że względu na to że mama jako nowy pacjent który potrzebuje czasu na zaaklimatyzowanie się, pozwolono nam w określonych godzinach zajrzeć do niej na te 10 minut by sprawdzić czy wszystko jest dobrze. Już na drugi dzień zajrzałam do niej. Chodź z mamą praktycznie nie ma żadnego kontaktu i nawet wczoraj pielęgniarka powiedziała mojej bratowej że nie na sensu byśmy przychodziły każdego dnia bo mama nie ma tej świadomości, jest jej  to obojętne.. Ale mi to lotto. Przynajmniej jestem spokojna jak ją zobaczę i się upewnię, że wiem że nie chodzi tam smutna, że nie jest agresywna - chwalą ją ze jest grzeczna do innych a jedyny "zarzut" to że... Za dużo chodzi he he.., że nie płacze... Na razie mamy umowę na 2 tygodnie. To czas jej obserwacji oraz naszej decyzji czy zostaniemy przy tym ośrodku. My jesteśmy zadowoleni. Mam nadzieję że umowa zostanie z ich strony przedłużona. W każdym razie w międzyczasie mam nadzieję że doczekamy się ośrodka w ramach NFZ, chodź ten jest dobry .. ALE nie ukrywam, koszta są ogromne. Do tego musimy z bratem utrzymać mieszkanie mamy, dopóki w sądzie nie zrobimy co trzeba to nie możemy jego nawet wynająć. Koszt ośrodka co jest wkurzające przy tak dużych opłatach nie pokrywa kosztu pieluch, leków i lekarza specjalisty. To trzeba osobno. Owszem za ośrodki w ramach NFZ też się płaci, 70% emerytury, ale nie więcej niż 1380 zł to przeszło 3000 zł mniej. Robi suma wrażenie.. Prawda ?

Niestety w czwartek mogłam mamę odwiedzić ostatni raz ( Nie wiem teraz kiedy dopiero ją zobaczę ) . Ze względu na mamę i innych staruszków zalecane  jest nie odwiedzać jej jeśli będę miała kontakt z mężem. A że mąż w domu jest w każdy weekend,te kontakty będą. Nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej. Najważniejsze że jest jeszcze brat i bratowa. Mama będzie doglądana, tyle na ile będą mogli. 


Powiem Wam że nie dbam o to co inni mówią na nasz temat. Ludzie będą gadać zawsze. Języków im nie utnę .Jeszcze jak mama u mnie mieszkała dochodziły mnie słuchy że nie chcemy zajmować się mamą i ją oddaliśmy do przytułku oraz że mi mało kasy i wynajęłam mieszkanie mamy :D - dokładnie takie słowa padły .   Nikt kto nie przeżył tego co my lub kto nie ma wyobraźni do czego jest zdolny chory psychicznie człowiek, ten nigdy tego nie zrozumie. Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczy fakt że moja rodzina jest bezpieczna i nie muszę się obawiać o bezpieczeństwo mojego dziecka i to że w końcu śpię we własnym łóżku.. Wcześniej spałam na podłodze by pilnować i mieć kontrolę nad mama.


Ja od 3 dobrych lat nie mogłam niczego planować. Chodź bywało że miałam weekend wolny, psychicznie nie mogłam się zrelaksować bo ciągle moje myśli były związane z mamą. Wchodziłam w taką przepaść że również dobrze mogłam siedzieć w piwnicy i mimo że mąż i syn robili wszystko by mi pomóc, ja byłam oporna. Od wtorku przebieram nóżkami i wszędzie mnie nosi. Byłam już na rowerach, byłam u przyjaciółki na ploteczkach,spotkałam się ze znajomymi, w końcu dorwałam się do książki, byłam u fryzjera - coś nowego na start, byłam wczoraj na randce z moim mężem bo wyjątkowo przyjechał w południe, a dziś idę na imprezę urodzinową... Niesamowite! Dla wielu z Was to były normalne czynności które robiliście kiedy tylko chcieliście, kiedy mieliście czas.. Ja tego od tak dawna nie zaznałam. Mam dziewczyny tyle planów i marzeń do zrealizowania! 



26 czerwca była pierwsza rocznica śmierci teściowej. Przykro mi że nie mogłam być w tym dniu przy mężu. Nadal trwałą nasza izolacja. Kwiatki sobie rosną i za każdym razem kiedy na nie spoglądam myślę sobie ze teściowa byłaby zadowolona i byłaby ze mnie dumna. Pochwaliłaby. Zawsze powtarzała ze powinnam coś na balkonie posadzić. A ja chciałam być na opak i byłam na nie... 



Mój tata - rolnik /ogrodnik ma rękę do roślin. Dostałam od niego pojedyncza gałązkę mięty, rozrasta się... Chodź nie jest taka piękna jak u niego. Niby ziemia kupiona z przeznaczeniem do ziół. Ale jakiej kiepskiej jakości jest.. 



Moja balkonowa sałata. Może i nie jest zabójczo duża... Ale moja... 



Pierwsze w tym sezonie ogórki małosolne. Przebieram rączkami kiedy to ten słoik otworze.. I cały mój! Chłopaki za małosolnymi nie przepadają. Jak dobrze... 



Mocna kawa... Książka... Czego chcieć więcej?.. I jeszcze małe co nie co. Umówmy się że zdrowe!... Likier dla zdrowotności... Wisienka to witaminy.. A gorzka czekolada w końcu ma tyle w sobie dobroci... Magnez, potas, żelazo... Samo zdrowie! 




Kochani uważajcie na siebie. 

Wolnej chwili zajrzę do Waszych pamiętników. 

Do następnego razu!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.