Hurrraaaa pierwszy tydzień za mną. I pierwszy sukces. Ba! W sumie to mam ich kilka, spadek wagi to jedno, ale zaczęłam regularnie jeść, co najważniejsze patrzę na co jem i ile, tylllleeeee dni bez słodkości. Dla kogoś to codzienność a ja się cieszę jak szczur na otwarcie kanałów.
Coś nie mogę przekręcić fotki.
Start - 121.4 kg
Po tygodniu - 119.2 kg
Razem ze mną wystartował też mój syn. Schudł uwaga aż 4 kg w tydzień. Startował z wagi 105 kg / 186 cm wzrostu. Jestem z nas dumna że nam się udaje. Chodź nie powiem zaskoczona że tak jemu waga spadła, ale nie głodzi się, je naprawdę bardzo dużo, ma sporo ruchu i oczywiście przestrzega wszystkich zasad keto. Ja wiele posiłków jem to co on, zwłaszcza obiady bo nie zamierzam dziać na dwa gary. Ale u mnie żadne tam 100 % keto, raczej keto nie wiadomo co, gdyż do posiłków dodaje ryż, kaszę etc.. Najważniejsze że dokonuje zmiany i co najważniejsze się nie głodzę. Zawsze do tego tematu podchodziłam głupio głodówka lub coś pochodnego, wieczny głód, osłabienie, wielki spadek wagi jeszcze większe jojo... Teraz już wiem żeby schudnąć trzeba jeść. Jestem zdrowo najedzona.
Ostatnie 4 dni miałam w domu męża. Jadł to co my i jaki był przy tym zadowolony, jest w szoku że można smacznie zjeść i jeszcze zlecieć z wagi. Będzie nam towarzyszyć, nie chce jeść innych posiłków przy nas. Bardzo to doceniam że trzyma się z nami.
W tym tygodniu miałam trzy wyjścia z domu - spacer do lasu . W tym jedno samodzielne z psem. Tu akurat nie miałam wyjścia, mąż z synem musieli wyjechać na kilka godzin i jeden spacerek z pieskiem należał do mnie. Był strach, całej naszej trójki jak dam sobie radę. Ponieważ mój psiak na początku spaceru bardzo ciągnie, później jest spokojny. Ze względu na mój problem z kręgosłupem, ogólnie cała prawą stroną (biodro, kolano, stopa) nie jest to takie hop siup, bo może mi to bardzo zaszkodzić. Ale nie mam nikogo kto by mógł mi pomóc. Tzn teoretycznie mam, ale wiecie jak to jest... A przyjaciółka miała plany i nie chciałam jej głowy zawracać. Poszłam więc na taki szybki spacer a w nocy myślałam że zejdę z bólu. Bóle przy porodzie to dla mnie była poezja, a to istny koszmar. Tak więc teraz mam kilka dni odpoczynku i rehabilitację na wzmocnienie, techniki radzenia sobie z bólem. Ale będzie dobrze, tyle przeszłam, tyle wytrzymałam, na nowo uczyłam się żyć że teraz to ja mogę góry przenosić. W końcu w planach mam (Jeszcze) w tym roku... Rower?
Takie tam
Salatka z arbuzem, cebula czerwona, feta i powinna być jeszcze mięta
" chipsy" z bakłażana
Dorsz i sałatka
Nie sądziłam że sok pomidorowy będzie taki wow. Zmieniają mi się chyba smaki.
Mix na talerzu
Dziękuje Wam za wszystko ♥️