Weekend w Berlinie szybko zleciał. Szkoda że sprawy się pokomplikowały i nie mogłam zostać z mężem dłużej. Ale za chwilę będzie miał urlop, nacieszymy się sobą. Byliśmy na jarmarku, tym razem wybraliśmy dzielnice charlottenburg, jedna z moich ulubionych dzielnic, za każdym razem jak jestem u męża to muszę tam być minimum raz. Jarmark super! Mimo że pogoda nie dopisała ze względu na deszcz my się super bawiliśmy - atmosfera, ludzie, pyszny grzaniec, jedzenie ... Czego chcieć więcej? kupiłam parę upominków dla nas, przyjaciółki - pierniczki, nugat, likier, zaparzacz do herbaty i... Posiałam gdzieś nugat oraz pierniczki, a kosztowały milion monet 😡😂 zdarza się 🙉🙊🙈
Ten tydzień chce wykorzystać na maxa - zrobić krokiety i zamrozić, zrobić Bigos i do słoików, przydałoby się przejrzeć dokumenty i pozbyć się śmieci, umyć okna, kupić prezenty . Oby nie wyszło że plany planami a życie to życie 🙈🙊🙉
Śniadanie
Obiad
Kolacja
Między posiłkami - jogurt pitny, jabłko, 5 orzechów włoskich oraz pomidor.
Mikołajki obchodzimy symbolicznie. Lubimy się w takim momencie poczuć jak małe dzieci. A co!
Mikołajkowo dla mojego najmniejszego dzieciaczka 🙊🙈🙉
Dla tego starszego dzieciaczka mam jego ulubioną kawę 🙉🙈🙊 oczywiście tu chodzi o syna 19 letniego i męża 🙊🙈🙉.... Piesio dostał smaczek na ładniejszy oddech 🙉🙈🙊
A ja? Jutro mam dostać upominek 😁
Weekend robimy sobie małą wycieczkę do Berlina na jarmarki świąteczne. Jeszcze nie wiem w którą cześć uderzymy, ale na pewno będzie fajnie. Mieliśmy być u męża przeszło tydzień czasu, hotelik dla piesia zaklepany, mąż też miał pokombinować w pracy tak by szybciej być w domu i byśmy mogli pozwiedzać kolejne zakamarki Berlina etc... No ale niestety pokomplikowało się troszkę i jedziemy tylko na weekend. Dobre i tyle. Oby do 20.12 i mąż będzie miał później na pewno 2 tygodnie urlopu, być może nawet i 3 tygodnie. Super.
Porobiłam sobie badania, czekam na wyniki. Moja waga w przychodni to 106 kg. Nieźle. Tym bardziej że w ciuchach i butach.
Ostatnie zakupy się udały. Chodź nie znoszę galerii. Duszno i tłoczenie. Po godzinie miałam dosyć 🙊🙈🙉 kupilam sobie buty ocieplane, sportowe, idealne na spacery, w dodatku z fajnym rabatem bo zamiast 270 zł, zapłaciłam 180 zł. Syn też za swoje buty zamiast 300 zł, zapłacił niecałe 200. W życiu nie sądziłam że będzie taki problem z kurtką dla męża. Dosłownie wielu sklepach koszmarki nie warte swojej ceny - po 600,800 etc zł a większość wyglądały jak u chińczyka. Ale udało kupić się bardzo fajna za 360 zł, kosztowała wcześniej 500 zł.
Chodź jeszcze nie ma kalendarzowe zimy, to moje zapasy na ten czas
Mój idealny duet
Kupione na targu suszone i wędzone owoce mają zupełnie inny wymiar
Ryby to moja miłość. Okoń w miodzie oraz w pomidorach i chilli
Troszkę się nie odzywałam. Dało mi popalić moje zabieganie - zalatanie, moje ciało dało mi czerwoną kartkę i musiałam zwolnić tempo, zrobiłam też przegląd zębów - jak co pół roku i... Jak na ironię wyleciał mi zęba opatrunek i to jeszcze weekend. Wczoraj miałam wizytę u ginekologa-usg dobre i wykonana 3 cytologia w tym roku, mam nadzieję że wszystko będzie ok, czekam teraz na wynik i trochę to potrwa. Nie wiem czy to wiek, wielkość wziernika - ale po raz pierwszy myślałam że padnę z bólu podczas pobierania wymazu, tylko że usg również bardzo bolało. A jestem bardzo odporna na ból i potrafię wiele wytrzymać. W życiu czegoś takiego nie miałam, a badam się regularnie. Powiedziałam o tym od razu lekarzowi, zresztą sam widział że coś nie tak, powiedział że być może to od stanu zapalnego bo nie widzi żadnych nieprawidłowości podczas badań. Jeśli mam stan zapalny to bez objawów - brak pieczenia, swędzenia, dziwnej wydzieliny etc... Mam już 40 plus i to że muszę schudnąć to jasne jak słońce, dbam o to by pousuwać się do przodu. Jednak jeszcze dobrze by było gdybym zrobiła chodź podstawowe badania typu morfologia, mocz i wiele inne bo tutaj się zaniedbałam.
Ostatnio miałam straszne psychiczne jazdy. Taka nicość do mnie zapukała, jesienna deprecha czy jak? Brało mnie na rozmyślenia... Czy wytrwam w diecie? A może polegnę? A może jojo? Wyprowadzka z Polski i wszystko co z nią związane bardzo mnie stresowało, Wielka tęsknota za przyjaciółką - brak kontaktu przez tydzień było dla nas dramatem. Teraz z tego się śmiejemy 😂😂😂😂... ALE to mi pokazało jak dla mnie jest ważna ♥️
Jeszcze nie kupiłam wagi. Więc nie mam pojęcia ile ważę, w przyszłym tygodniu będę w przychodni to wagę skontroluje, będę na czczo to jak najbardziej mogę sprawdzić mój licznik. Miałam najprostsza z biedry i służyła mi parę ładnych lat. Nie mogę coś takiej nigdzie wyszukać. Nie chcę żadnych bajerów, pomiarów dodatkowych. Już taką miałam i się nie za bardzo sprawdziła. Dieta? Jest! Trzymam się swoich zasad - staram się jea regularnie, mniej, wszystko wg moich ustaleń. Miałam też ostatnio dwie imprezy - urodziny męża oraz imieniny teścia. O ile u męża pozwoliłam sobie na więcej - cukier, tłuszcz i procenty , tak u teścia byłam grzeczna.
Czytam sporo. W listopadzie zaplanowałam 3 pozycje. Jednak to za mało i musiałam sobie kupić kolejne pozycje... Zaczęłam czytać nr 4 czyli Mossa - dla mnie totalne rozczarowanie, pozycja nr 5 Mróz skończyłam wczoraj czytać - spodziewałam się innego zakończenia, teraz pozycja 6 Grochola - dawno tak się nie śmiałam. Podoba mi się, chodź nigdy niczego nie czytałam tej pisarki, zachęciła mnie do zmian. Chodź moja miłość do kryminały, thrillery to lubię od czasu do czasu mieć zmiany i podejrzewam że jeszcze w tym tygodniu zacznę czytać sparksa. Myślę już o książkach na grudzień.
Prezent od przyjaciółki. Coś mi ucięło zdjęcie.
Wisok z okna i pierwszy śnieg
A dziś
Śniadanie pasta i warzywa
II musli z mlekiem
Obiad pierś z piekarnika i sałatka
Podwieczorek jabłko oraz jogurt naturalny z suszona żurawiną
Kolacja zobaczymy
Jutro w domu będę miała męża. Całyyyy weekend nasz. Oby jak najszybciej ta rozłąka się skończyła. W sobotę jedziemy do galerii. Dla mnie to zmora. Same minusy - pokonać 60 km, pełno ludziiiii i jeszcze latać po tych sklepach. Chodź wiem że inni bardzo to lubią. To nie dla mnie, ale trzeba się obkupić. Ja chce kupić sobie książki i buty, syn buty i spodnie a ślubny kurtkę.
Dziś ważenia nie będzie. Zbiłam wagę i coś szwankuje. Czeka mnie więc nowy zakup, szkoda bo ta jednak miała rok lub dwa i mogła jeszcze pochodzić. Tym razem kupię prostą, ta miała za dużo bajerów które mnie wkurzały. Ostatnio i tak waga szła bardzooo wolno w dół, liczyłam się że czasem taki etap przyjdzie, jednak strasznie to denerwuje. No nic walczę dalej.
Ostatnio zmieniłam swoje jedzenie. Staram się jeść 5 mniejszych posiłków, dbam też o regularność, nadal nie słodzę kawy czy herbaty, unikam słodyczy - pozwalam sobie teraz na jedną rzecz w tygodniu, pieczywo raz lub max dwa razy w tygodniu, raz w tygodniu ziemniak i więcej kaszy lub ryżu. Wcześniej za dużo rzeczy unikałam i po prostu brakuje mi ich.
Keto naleśniki z twarożkiem, tym razem mega mi się przyklejały do patelni
Roladka z kuraka, kapucha i ziemniaki
Humus z chipsami buraka
Dodatkowo jogurt truskawa pitny, 1 gruszka i 10 orzechów.
Ostatnio moja aktywność jest spokojna. Rehabilitacja plus spacery. Byle do wiosny!
Z targowiska wczorajszego... Szkoda że nie mamy ogórka i swoich warzyw
Kocham miód. Ostatnio malina na topie... Zjadłam 2 krówki i resztę dla chłopaków a ze śliwek będą powidła. Parę dni temu miałam zasyp dyni i cukini. Więc z dyni zrobiłam pure i do słoików na zimę a z cukinii dżem.
Moje ukochane sery.. Feta do sałatki... Ricotta z przyprawami i oliwa do pieczywa. .. Parmezan do zup i sałatki... Żółty dla męża.
Coraz bliżej 9, a jednocześnie tak daleko. Ale walczę, mam za sobą już 183 dni diety. To tak dużo, a jednocześnie drugie tyle lub jeszcze więcej mam przed sobą. Było przez ten czas wiele radości, ale też był pot i łzy. Walczę dalej o lepsza wersję siebie i chodź nie wiem kiedy osiągnę cel, wiem że nie mogę się poddać. Nawet jeśli moja waga będzie słabiej spadała, jestem przygotowana na zastój.
Ostatnio przez swoją głupotę trochę się przeforsowałam i parę dni miałam wyjęte z życia. Dziś działam na spokojnie, rehabilitacja i krótkie dystanse z kijkami. Wracam do równowagi.
Ostatnio miałam męża aż 4 dni w domu. Od czwartku i z niedzieli na poniedziałek pojechał. Totalna niespodzianka, ponieważ w Berlinie akurat 1 listopad to normalny dzień pracy i mąż miał pracować. Super że był. Był to czas typowo rodzinny, na cieszyliśmy się sobą, sporo rozmów, śmiechów, narobiliśmy zaległości i odwiedziliśmy rodzinę męża, obejrzeliśmy parę filmów, były spacery i nie ukrywam łatwiej było mi na grobie mamy mając wsparcie. Był to dla mnie ciężki czas, mnóstwo wspomnień i tyle samo bólu, tęsknoty, łez. Mówi się że czas leczy rany, u mnie jeszcze nie...
Moja listopadowa biblioteka
A na targu...
Coś dla zdrowotności
Coś na krzepe
Na rozpieszczanie.. Moja misja to 1 krówka dziennie.... Zjadłam 2 i reszta oddana. Poszło mniej w boczki.
A dziś
Śniadanie - tost razowy z serem i sałatka z pomidora
II śniadanie - bomba witaminowa czyli marchew, seler, szpinak, jabłko, malina
W środę byliśmy na kontroli u ordynatora. Powiedział że ładnie rana się goi i chciał przeprowadzić operacje w tym roku, więc zapytał się syna czy chciałby teraz tej operacji. Syn bardzo się boi i zapytał się czy możemy zrobić po Nowym Roku. Tak więc jesteśmy umówieniu, w styczniu syn ma przyjść na kontrol i będzie ustalony termin. Każda lub prawie każda decyzja ma swoje plusy i minusy, wiadomo chciałabym by było już po wszystkim a z drugiej strony przeraża mnie. Ale wspieram syna i jego decyzję każdą uszanuje. Mamy więc trochę czasu na zorganizowanie się.
Parę dni temu pojawiły się ponownie u mnie bóle kręgosłupa, kolan i biodra. W przyszłym tygodniu mam neurologa więc zobaczy co powie. Prawie 2 miesiące miałam spokojne, bez leków. To moja najdłuższa przerwa. Tak więc teraz pewnie będę miała tylko rehabilitację i będę musiała trochę przystopować.
Dziś przychodzą do nas znajomi. Robimy imprezkę i jak nigdy jestem zorganizowana. Trochę będzie dietetycznie, trochę nie. Ale ja postanowiłam się pilnować. Przygotowałam na ciepło gołąbki, stripsy pieczone w piekarniku, krokiety na dwa sposoby z pieczarkami oraz mięsem, do tego galaretka z kurczaka, sałatka gyros, Śledzik w oleju, deska serów i wędlin,upiekłam też babkę, ciasto dyniowe i tiramisu. Posiedzimy, pogadamy, zabawiamy się.
Jeśli jutro samopoczucie i pogoda dopisze jedziemy na grzyby. Ale też w planach mam cmentarz chciałabym z grubsza ogarnąć oraz targowisko. Ostatnio widziałam prześliczne stroiki na groby, może uda mi się coś kupić dla mamy.
Weekend zleciał mi/nam niczym bajka w kinie. W sobotę odwiedzenie mamy i umycie pomnika - to taki mój weekendowy zwyczaj, do tego zakupy... A potem błogie lenistwo. W niedzielę pojechaliśmy na targ, szkoda że w moim miasteczku nie ma takiego cuda. Owszem zbudowali targowisko, pochłonęło to mnóstwo kasy a sprzedających może 2-3 i też nie zawsze. W każdą niedzielę, jakieś 20 parę km od nas jest targowisko z lokalnymi (i mniej) produktami. Same pyszności! Słodkości, ryby, wędliny, nabiał, kwiaty, ręcznie robione torebki... Normalnie wymieniać mogę etc... Nie wiem ile on już ostatnie może 4 lata, może mniej czy więcej. Jesteśmy tam od początku istnienia i prawie w każdą niedzielę. Lubię takie klimaty. Moje niedzielne łupy...
Po targu pojechaliśmy do lasu.
Pochodziliśmy 1.5 godzinki i zebraliśmy trochę grzybów. Szczerze nie sądziłam że coś uda nam się zebrać 😂😂😂 Wielkich zbiorów nie było bo nie mieliśmy nawet połowy wiaderka, ale dobre i tyle. Tacy z nas amatorzy...ślepcy lub obstawiam że w tym rejonie grzybów nie było 🙊🙉🙈 ale potem dla bezpieczeństwa mąż pojechał do mojego taty i dobrze! Bo okazało się że 2 kanie to nie kanie tylko sowy 🙈🙉🙊mój tata to ekspert, zna się, ciągle po tych lasach biega to mam do niego zaufanie. Czas w lesie przypomniał mi moje dzieciństwo. Kiedyś kochałam jeździć na grzyby i jagody, zawsze jeździłam z tatą i to parę razy w sezonie. Potem założenie rodziny spowodowało że o tej przyjemności zapomniałam. W przyszły weekend też jedziemy, ale inna trasa. Spodobało nam się... A wieczorem miałam niespodziankę od wujostwa męża - dostaliśmy 2 duże słodki suszonych grzybów. Super.
Kwiaty od ślubnego. Stara się kilka razy w miesiącu dawać kwiatki. Zaczęło mi się to podobać i mówi to nie fanka kwiatów. Jeszcze trochę i będę fanką.
Dziś na wadze 106.7 kg.. Biegnę po 9. A dziś jedzonko takie..
Brokuł z kurakiem i jajkiem, sos czosnkowy na bazie jogurtu
Wiem, wiem, wiem kaloryczne. E. Dziś mi lotto. Zjadłam, poćwiczyłam i gra gitara.
Krem z kalafiora
Jeszcz bbyło duże jabłko i 10 orzechów.
I jak się na niego gniewać? Mimo że pożarł w nocy MOJĄ kołdrę. Nie wiem co z nim nie tak 😂😁😱 bo w domu jak jest sam to bardzo oo grzeczny. Ale w nocy potrafi pograć kołdrę, co za tym idzie pościel... I tak kilka razy w roku... I tak kilka razy w roku robię zakupy tych rzeczy...
Waga spada. Mam już przeszło 14 kg na minusie, schudłam w ostatnich dniach 0.5 kg czyli mam już 107 kg. Niby to nie duży spadek, ale i tak przybliża mnie do mojego celu. Do 2 cyfrowej wagi już tak mało mi brakuje, a jednocześnie tak dużo. Fajnie by było zobaczyć 9 jeszcze. W tym roku,jesli się naprawdę postaram to mogę to osiągnąć. Na chwilę obecną mam spora dawkę aktywności bo i rehabilitacja oraz chodzę kilka razy w tygodniu z synem (tak do towarzystwa) na zmianę jego opatrunku a to dodatkowe 2 km w ruchu.
We wtorek miałam wizytę kontrolną u mojej podolog, rana i palec super się goi. Miałam opracowany pazurek i w zasadzie teraz to tylko tyle. Najważniejsze że nie cierpię i wizyta była bez bólu. Pod koniec października mam znów wizytę i tym razem zostanie już założona klamra, akurat do tego czasu skóra koło pazurka powinna ładnie się zagoić.
Wczora znów była wizyta u chirurga. Syna rana już robi się ładniejsza, jednak stan zapalny jest nadal. Niestety podleczenie tego jest procesem bardzo długim, ale byliśmy o tym informowani. Kolejna wizyta w przyszłą środę, wtedy mamy spotkanie z ordynatorem i dowiemy się pewnie więcej o operacji. Ale do niej jeszcze daleka droga, musi się wszystko ładnie zagoić. Boję się tej operacji. Chodź wiem że ona jest bardzo synowi potrzebna.
Dziś mieliśmy piękny piątek, mam nadzieję że pogoda się utrzyma bo mam plany. Chciałabym pojechać jak co weekend na grób mamy, na targowisko takie z prawdziwego zdarzenia oraz UWAGA na grzyby... Ostatni raz na grzybach byłam jako 16,17 latka. Czyli dawno i nie prawda. Nie wiem czemu przestałam zbierać grzyby, jagody???... A przecież co roku przez kilka tygodni jeździłam z ojcem do lasu i przywozilismy dosłownie kilka wiaderek grzybów. Wspomnienia wracają i to jest super.
Wczoraj miałam wizytę u podolog. Na samą informację że nie dostanę znieczulenia zrobiłam się pewnie zielona. Tak więc lojalnie zapowiedziałam że moja wizyta przejdzie do historii i zapamięta mnie na długo. Nie myliłam się. Nie sądziłam że tak będzie koszmarnie. Przeszło rok temu poważnie zachorowałam i to był straszny ból, ten wczorajszy podobny do tego... Lub nawet gorszych. Czułam się jak na torturach - przez cały paznokieć został mi wbity coś ala szpikulec. Boże ból niesamowity. Krzyknęłam, zabrałam nogę. Świat mi zawirował i odleciałam po raz pierwszy. Potem ściągnie ropy i znów odleciałam. Podanie leku pod paznokieć to już pikuś. A potem pozbycie się części paznokcia... Odleciałam i uspokoiło się jak został założony opatrunek. Babeczka super się mną zajęła - a to woda, wiatraczek, zimne okłady itd, było widać że ją nastraszyłam... A ja wiedziałam że tak będzie. Wyszłam z fotelu cała mokra. Moja przyjemność kosztowała mnie 130 zł, ale dziewczyny ulga niesamowita! Od wizyty wprawdzie ciężko mi się chodzi przez opatrunek, ale nie boli. Czuję że zaczynam żyć. Ale moja droga będzie długa na wyleczenie tego pazura. Kilka miesięcy i kilka stów. Chciałam być mądrzejsza to mam. Opatrunek mam mieć 2 dni i potem mam go ściągnąć. Aż się boję, przeraża mnie ten widok. Potem mam robić sobie opatrunki i posikać by syfu nie było. We wtorek mam mieć kontrol i prawdopodobnie będzie dalej wycinany pazur. Jak wszystko się wygoi to z jakiś czas założona będzie klamra. Ufam jej, syn był z niej bardzo zadowolony i każda moja znajoma również ja chwali. Jestem w dobrych rękach. Przez tą akcje boję się wtorku chodź ma być niby już ok oraz mega boję się przycinać pazury. Uraz jak nic he he...
Dziś miałam akrobacje. Nie mogę zmoczyć opatrunku na tej nodze a jakoś trzeba było się umyć. Mamy wannę, jest wysoka. Już przy moim powrocie do zdrowia po paraliżu wanna była nie do przeskoczenia. Jak zrobiłam pierwsze kroki po chorobie to mąż mył mnie w misce, bo nie dałam rady wejść do wanny. Tym razem też było to wyzwanie. Na stare lata trzeba pomyslec o brodziku. Dziś prawie się wywaliłam. Nie zatem że jestem kulawa, głucha, gruba to jeszcze bym była bez zębów 😂😂😂 dobra partia ze mnie jak nic.
Z innymi sprawami zdrowotnymi jak ucho czy rana syna - bez zmian. Syn w piątek ma kontrol, jutro minie tydzień jak to mu wycięli. Zobaczymy co teraz powiedzą.
Bułeczki na mące kokosowej, siemię lniane i babka (zapomniałam nazwy jajowatej czy jakoś tak he he) z tuńczykiem
Makaron z ekspresowym sosem, wystarczy pomidory, ser tym razem pleśniowy, czosnek, zioła, sól, pieprz i do pieca
Keto naleśniki, wyglądają jak tradycyjne. Smakują inaczej. Ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma, do tego z konfitura domowa z wiśni bez cukru
Dziś mieliśmy kolejną wizytę kontrolną u chirurga. Spodziewałam się dobrych wieści, bo jednak weekend opatrunki zmieniałam ja i moim zdaniem wszystko ładnie się goi, ropy mniej czyli wg mnie były same plusy. Jednak co oko fachowca to fachowca, zostałam sprowadzona na ziemię. Rana nie goi się dość dobrze, nadal jest infekcja, ropy za dużo a otwór nadal duży. Oblałam się zimnym potem. Dopiero w czwartek minie tydzień od zabiegu więc jeszcze się wszystko poukłada. Oby. Kolejna kontrol w piątek. Liczę na lepsze wiadomości.
Jutro mam wizytę u podolog. Cieszę się i... Nie. Przeraża mnie ta wizyta. Babeczkę znam od z synem do niej chodziłam przez kilka miesięcy więc to nie o nią chodzi. Jakiś boję się zabiegu, dotyku... Wiem śmieszne może się to wydawać, ale mimo to przeraża mnie to. Nie wiem jak mnie ona dotknie skoro krzyczeć mi się chce z bólu przy drobnych czynnościach typu ubranie skarpety czy umycie nogi. Jak pomyślę że będzie mi tego obolałego, czerwonego, ropnego palucha dotykać to mnie paraliżuje he he... Ale ja nie dam rady? Dam. Najwyżej cała dzielnica mnie usłyszy he he he...
Zmienili mi datę laryngologa. Oszaleje. Szukam innego. Byle jak najszybciej. W ten chwili czuje się jak kobieta 80 plus.
Złe emocje odrzuciłam na bok i zaczęłam mądrze, zdrowo i regularnie jeść. Wprowadziłam dziś kijki i zrobiłam 5000 tys kroków plus do tego 45 minutowa rehabilitacja. Jak na moje warunki zdrowotne jest nieźle.