Datę 23 czerwca zapamiętam na długo. Tego dnia zadzwonił telefon, że jest ktoś kto nam pomoże, że jest dla mamy miejsce w ośrodku. Radość. Szok. Niedowierzanie i milion myśli. Był tylko jeden warunek. Mama musi mieć zrobiony wymaz na obecność covida. Badanie mogło być przeprowadzone najszybciej na 7 dobę od ostatniego kontaktu z moim mężem (pracuje w De i dla nich jest zagrożeniem numer 1). A że ten dzień wypadał w sobotę to karetka została umówiona na poniedziałek... Z poniedziałku zrobił się wtorek...z wtorku środa itd.. Trzeba było ingerować wyżej. A ja w tym czasie dziwnie się poddałam, przyszły nawet myśli że nic z tego nie będzie....ze dopóki wymaz nie zostanie pobrany, to ośrodek będzie dla mnie odległą sprawą. Przyjechali 3 lipca w południe, a na drugi dzień po 19 był wynik. Oczywiście mama zdrowa. Nawet nie myślałam że mogło by być inaczej. Przez cały okres oczekiwania na karetkę, na przyjęcie do ośrodka nie mogliśmy mieć kontaktu z moim mężem, zalecana była zupełna izolacja. Dlatego też dostosowaliśmy się do zaleceń, chodź łatwo nie było.
Myślałam że im bliżej będziemy tej daty przyjęcia to będę całą w skowronkach. Tak jednak nie było. Cały weekend miałam płaczliwy, dochodziło do mnie co za parę godzin się stanie. Bardzo wspierał mnie mąż. Zadał mi pytanie.. Czy chcesz być zdrowa psychicznie? Czy chcesz żeby nasze dziecko za jakiś czas odwiedzało Ciebie w szpitalu? Przecież wiedziałam jaka jest odpowiedź. Zapytał się czy płaczą moja wyrzuty sumienia. Nawet nie musiałam odpowiadać. Doskonale wiedział że tak.
6
lipca mama została przyjęta do ośrodka. Byłam bardzo zestresowana. Brat
też. Ogólnie cały dzień byłam rozbita. Taka ulga połączona ze smutkiem.
Całe szczęście mama znajduje się blisko nas. Od mojego domu wolnym
spacerkiem to jakieś 20 minut. Mimo że panuje pandemia i nie ma
odwiedzin, to że względu na to że mama jako nowy pacjent który
potrzebuje czasu na zaaklimatyzowanie się, pozwolono nam w określonych
godzinach zajrzeć do niej na te 10 minut by sprawdzić czy wszystko jest
dobrze. Już na drugi dzień zajrzałam do niej. Chodź z mamą praktycznie
nie ma żadnego kontaktu i nawet wczoraj pielęgniarka powiedziała mojej
bratowej że nie na sensu byśmy przychodziły każdego dnia bo mama nie ma
tej świadomości, jest jej to obojętne.. Ale mi to lotto. Przynajmniej
jestem spokojna jak ją zobaczę i się upewnię, że wiem że nie chodzi tam
smutna, że nie jest agresywna - chwalą ją ze jest grzeczna do innych a
jedyny "zarzut" to że... Za dużo chodzi he he.., że nie płacze... Na
razie mamy umowę na 2 tygodnie. To czas jej obserwacji oraz naszej
decyzji czy zostaniemy przy tym ośrodku. My jesteśmy zadowoleni. Mam
nadzieję że umowa zostanie z ich strony przedłużona. W każdym razie w
międzyczasie mam nadzieję że doczekamy się ośrodka w ramach NFZ, chodź
ten jest dobry .. ALE nie ukrywam, koszta są ogromne. Do tego musimy z
bratem utrzymać mieszkanie mamy, dopóki w sądzie nie zrobimy co trzeba
to nie możemy jego nawet wynająć. Koszt ośrodka co jest wkurzające przy
tak dużych opłatach nie pokrywa kosztu pieluch, leków i lekarza
specjalisty. To trzeba osobno. Owszem za ośrodki w ramach NFZ też się
płaci, 70% emerytury, ale nie więcej niż 1380 zł to przeszło 3000 zł
mniej. Robi suma wrażenie.. Prawda ?
Niestety w czwartek mogłam mamę odwiedzić ostatni raz ( Nie wiem teraz kiedy dopiero ją zobaczę ) . Ze względu na mamę i innych staruszków zalecane jest nie odwiedzać jej jeśli będę miała kontakt z mężem. A że mąż w domu jest w każdy weekend,te kontakty będą. Nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej. Najważniejsze że jest jeszcze brat i bratowa. Mama będzie doglądana, tyle na ile będą mogli.
Powiem Wam że nie dbam o to co inni mówią na nasz temat. Ludzie będą gadać zawsze. Języków im nie utnę .Jeszcze jak mama u mnie mieszkała dochodziły mnie słuchy że nie chcemy zajmować się mamą i ją oddaliśmy do przytułku oraz że mi mało kasy i wynajęłam mieszkanie mamy :D - dokładnie takie słowa padły . Nikt kto nie przeżył tego co my lub kto nie ma wyobraźni do czego jest zdolny chory psychicznie człowiek, ten nigdy tego nie zrozumie. Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczy fakt że moja rodzina jest bezpieczna i nie muszę się obawiać o bezpieczeństwo mojego dziecka i to że w końcu śpię we własnym łóżku.. Wcześniej spałam na podłodze by pilnować i mieć kontrolę nad mama.
Ja od 3 dobrych lat nie mogłam niczego planować. Chodź bywało że miałam weekend wolny, psychicznie nie mogłam się zrelaksować bo ciągle moje myśli były związane z mamą. Wchodziłam w taką przepaść że również dobrze mogłam siedzieć w piwnicy i mimo że mąż i syn robili wszystko by mi pomóc, ja byłam oporna. Od wtorku przebieram nóżkami i wszędzie mnie nosi. Byłam już na rowerach, byłam u przyjaciółki na ploteczkach,spotkałam się ze znajomymi, w końcu dorwałam się do książki, byłam u fryzjera - coś nowego na start, byłam wczoraj na randce z moim mężem bo wyjątkowo przyjechał w południe, a dziś idę na imprezę urodzinową... Niesamowite! Dla wielu z Was to były normalne czynności które robiliście kiedy tylko chcieliście, kiedy mieliście czas.. Ja tego od tak dawna nie zaznałam. Mam dziewczyny tyle planów i marzeń do zrealizowania!
26 czerwca była pierwsza rocznica śmierci teściowej. Przykro mi że nie mogłam być w tym dniu przy mężu. Nadal trwałą nasza izolacja. Kwiatki sobie rosną i za każdym razem kiedy na nie spoglądam myślę sobie ze teściowa byłaby zadowolona i byłaby ze mnie dumna. Pochwaliłaby. Zawsze powtarzała ze powinnam coś na balkonie posadzić. A ja chciałam być na opak i byłam na nie...
Mój tata - rolnik /ogrodnik ma rękę do roślin. Dostałam od niego pojedyncza gałązkę mięty, rozrasta się... Chodź nie jest taka piękna jak u niego. Niby ziemia kupiona z przeznaczeniem do ziół. Ale jakiej kiepskiej jakości jest..
Moja balkonowa sałata. Może i nie jest zabójczo duża... Ale moja...
Pierwsze w tym sezonie ogórki małosolne. Przebieram rączkami kiedy to ten słoik otworze.. I cały mój! Chłopaki za małosolnymi nie przepadają. Jak dobrze...
Mocna kawa... Książka... Czego chcieć więcej?.. I jeszcze małe co nie co. Umówmy się że zdrowe!... Likier dla zdrowotności... Wisienka to witaminy.. A gorzka czekolada w końcu ma tyle w sobie dobroci... Magnez, potas, żelazo... Samo zdrowie!
Kochani uważajcie na siebie.
Wolnej chwili zajrzę do Waszych pamiętników.
Do następnego razu!
bali12
20 sierpnia 2020, 08:33Oddanie mamy do ośrodka, to była bardzo dobra decyzja. Mama to chory człowiek , któremu trzeba pomóc. Niestety w Polsce nie jest to jeszcze mile widziane, ale tylko przez osoby, które nie doświadczyły takiej choroby. Brata mojego męża też oddaliśmy do ośrodka- to facet 35-letni z porażeniem mózgowym, którego trzeba karmić, pilnować, przewijać itd. dzięki Bogu są miejsca stworzone do tego żeby pomóc takim ludziom i ich rodzinom,
KatarzynaXXL
7 sierpnia 2020, 13:30Co u Ciebie?? Cisza jakąś tutaj 😊
Monika123kg
10 sierpnia 2020, 10:49Kasiu zbieram się i zbieram do dodania wpisu... Obowiązki i przyjemności mnie pochłonęły. Buziaki i postaram się odezwać szybciutko.
Vannesa
23 lipca 2020, 09:25Koszta kosztami, ale spokój psychiczny Twój i Twojej rodziny bezcenny. Niestety ale ludzie uważają, że ich zdanie/rady są najlepsze. Gdyby któraś wzięła Twoja mamę na kilka dni i zobaczyła jak to jest fajnie, więcej by takich głupot nie gadała. Ludziom ust nie zamkniesz, tylko Ty wiesz jak jest naprawdę. Podziwiam Cię. Trzymajcie się :)
annaewasedlak
22 lipca 2020, 07:48Nikt kto tego nie przeżył,nie ma pojęcia o pojęciu. Ludzie lubia zyć zyciem innych nie swoim-niestety. Pozdrawiam
Kasia3044
20 lipca 2020, 14:00Poruszający wpis.... nikt nie ma prawa oceniać Twojej decyzji, życzę dużo spokoju :)
Tysiek7
19 lipca 2020, 19:51Cieszę się bardzo, ze się udalo.. nie miej zadnych wyrzutow sumienia, zrobilas wszystko co moglas zrobic, dalas z siebie wiecej niz 100%, juz swojej mamie nie mozesz pomoc, ona potrzebuje specjalistow. Ciesz się zyciem :) pozdrawiam 👍😊
Berchen
11 lipca 2020, 13:44rozumiem cie doskonale , koszta sa nieziemskie, mam nadzieje ze dostaniecie mozliwosc przez nfz. Odpoczywaj.
kklaudia1882
11 lipca 2020, 12:57Ludzie tacy są, lubią szukać dramatu i pouczać. Nie przejmuj się. Najważniejsze, że mama jest bezpieczna i ma opiekę, a wy w końcu możecie zacząć żyć. Bardzo się cieszę, że się poukładało :) oby tak dalej :)
Zabcia1978v2
11 lipca 2020, 12:37Ludzie lubią osądzać choć nie mają pojęcia jaka jest sytuacja. Cieszę się że odetchnęlaś 😃
KatarzynaXXL
11 lipca 2020, 11:55To zrozumiałe, że tak się czułaś. Z jednej strony radość a z drugiej smutek. Dobrze, że masz takie wsparcie w mężu to naprawdę ważne. Odpoczniesz teraz psychicznie nie ma co ukrywać,a ludzie zawsze będą gadać niestety. Trzymaj się kochana mocno ściskam. ❤️
achaja13
11 lipca 2020, 10:58Super wiadomość 🙂 ostatnio przyjmując do dps nowa mieszkanke (też musi mieć negatywny wynik na koronawirusa ) myślałam o Tobie... Trzymaj się. Ps. I oczywiście decyzja jak najbardziej słuszna
mmMalgorzatka
11 lipca 2020, 10:53Ciesze sie, ze w koncu udalo się. Nie miej wyrzutow sumienia. Zrobiliscie dla mamy i dla siebie, to co najlepsze. Teraz zadbaj o siebie i swoich bliskich. Trzymam za Ciebie kciuki.