Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Monika123kg

kobieta, 41 lat,

170 cm, 106.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 czerwca 2020 , Komentarze (61)

I to wcale nie będzie pesymistyczny wpis ...Chodź swoje się napisze i napisze co siedzi mi na wątrobie . Ale wyrzucę wszystkie swoje emocje,tylko po to by nie wrócić już nigdy do tego tematu .

Bardzo dziękuję wszystkim i z osobna na słowa wsparcia - w komentarzach i na priv  , za wszystkie wskazówki i rady - na pewno wiele z nich wykorzystam w swoim życiu . Pozdrawiam również hejterów ...i wcale nie środkowym palcem :) Wasze wypowiedzi nic nie wniosą do mojego życia ....a do Waszego ? Przynajmniej mogliście popisać :) Jeśli odnieśliście satysfakcję przy obrażaniu mnie lub mojej rodziny ....co jest słabe ...to brawo :)

Zawsze było mi ciężko zrozumieć ludzi którzy nie widzą w swoim oku belki , a u innych zobaczą źdźbło :) Myślicie że jakiekolwiek decyzje dotyczące mojej mamy są dla mnie łatwe ? Że podjęłam je od razu w dniu diagnozy ? NIE NIE NIEEEEEEEEEEEEEEE !!!! JESZCZE rok temu , albo i dłużej uważałam że NIGDY bym nie oddała mamy do żadnego ośrodka. NIGDY . Niektóre osoby które miały styczność z osobami chorymi uważały żebym się nie zarzekała , że zmienię zdanie bo psychicznie i fizycznie nie wyrobię . To i tak nadal uważałam że są w błędzie . Wiem jak smakuję takie życie z osobą chorobą nie tylko jeśli chodzi o mamę . Pracowałam z osobami starszymi (ale bez zaburzeń psychicznych ) , opiekowałam się dziadkiem chorym na nowotwór - każdego dnia wsiadałam na rower i gnałam do niego 20 km .. ! . A kiedy był w szpitalu przesiadywałam u niego kilka godzin i do jego śmierci.Miałam wtedy 14 lat jak zaczął chorować  i zmarł przed moimi 16 urodzinami ....Męża babcia jest chora na Alzheimera i nie raz się się nią opiekowałam , często po 2 tygodnie mieszkałam u niej z malutkim dzieckiem by teście mogli sobie wyjechać i odpocząć ...Kiedy zachorowała rok temu teściowa - też wiedziałam że muszę pomóc ...Tata założył rodzinę i ma dzieci , w tym związku jest mój brat - 18 letni chłopiec chory ( psychicznie i fizycznie ) ...Więc jestem nasiąknięta tym życiem gdzie przeplata się choroba.

Wiecie nie chciałam tego NIGDY pisać . Nie chciałam źle mówić o mamie - bo jest teraz chora i bezradna . Ani jej w tym nie pomoże , ani mi . Ale to jest chyba ten moment że powinnam . Wiele osób które zna mnie i moją mamę w realnym życiu uważa że zwariowałam że wzięłam do siebie mamę ,że zrobiłam błąd lub po prostu mówią że jestem głupia i oni by tego nie zrobili bo nigdy nie dostałam serca od mamy . A dlaczego ? Bo nas znają . Mowa o sąsiadach , znajomych , rodzinie ( nawet tej od strony mamy ) . Mama była / jest  dobrą przyjaciółką - z jedną przyjaźniła się przez parę dekad aż do jej śmierci , z drugą przyjaźni się 50 parę lat , jest dobra córką , dobrą siostrą ....Była też dobra matką - ale nie dla mnie . Często się zastanawiałam czemu ja się urodziłam ? Byłam jej drugim dzieckiem . Pierwsze zmarło przy porodzie . Po tym co przeszła powinnam być wyczekanym i kochanym dzieckiem. Ja nigdy nie usłyszałam od mamy że mnie kocha i jestem dla niej wyjątkowa...Już od szkoły podstawowej mówiła do mnie że jestem franca , szmata . ... Jak można dziecięce tajemnice rozpowiadać po całej rodzinie ?  ... Jak można buntować dziecko przeciwko własnemu ojcu ? ... Jak można schować swoją cała biżuterię i przez 20 lat wmawiać dziecku że musiała sprzedać bo ojciec nie płaci alimentów a ona nie miała co do gara nam wrzucić ? ( Tata alimenty płacił na brata ...ja byłam pełnoletnia i nie chciałam . Rok temu znalazłam tą biżuterię i jak bym dostała w pysk ! ) ...Jak można mówić mi przez tyle lat że to moja winna że ojciec nie jest z nią ( Bo gdybym nie nauczyła ojca pisać smsów to by jej nie zdradził ....takie jej myślenie było) ? ...Jak można mojemu małemu dziecku mówić że jedyną osobą która go kocha to jest babcia bo tatuś i mamusia pewnie synka nie kochają ....Jak można mojego małego syna codziennie się pytać czy tatuś z mamusią dają jeść i czy nie biją ? ....Jak można pytać się mojego męża każdego dnia czy nie boi się zostawić mnie samą w domu jak idzie na nocki ...bo mogę go przecież zdradzić ( Przestała tak mówić jak odpowiedział po którymś razie że najwyżej spakuję żonę i da do mamusi :D )  ....Jak można w dniu kiedy jestem szczęśliwa bo facet mi się oświadczył powiedzieć żeby się zastanowił czy chcę mieć mnie za żonę bo ja nic nie umiem ...Mogłabym jeszcze wymieniać , ale po co ? I mimo ciężkich lat , nie myślę o tych złych chwilach .Wolę skupiać się na tych małych perełkach , które też były w moim życiu :) Właśnie dzięki tym milszych wspomnieniom mogę być dobrą córką .Mogę się starać być jeszcze lepsza . Dlatego też opiekuję się mamą najlepiej jak potrafię , okazuję jej czułość i troskę . I zawsze powtarzałam że będę się nią opiekować dopóki będę miała siły i zdrowie . I mimo że wiem że w zamian dostanę w twarz - dłonią lub jedzeniem , że będzie mnie kopać , gryźć , dusić , ciągnąć za włosy ....To dzielnie to znoszę , mimo że nie raz się we mnie gotowało :) A mimo to jestem spokojna. Nie chcę na nią krzyczeć . Nie chcę jej straszyć .Nie chcę po prostu zrobić jej krzywdy ...zajmowałam się nią, nawet jak źle znosiłam swoją ostatni ciąże, chodziłam do niej i rzygałam w krzakach, nawet wtedy kiedy krwawiłam, zamiast być w szpitalu to wychodziłam na własną rękę bo nikt nie chciał mi pomóc. Nikt prócz sąsiadów , mojego syna i mojego męża który to ciągle brał urlopy by mi pomóc . Musiałam się nią zająć nawet wtedy gdy przeszło rok temu poroniłam, nie miałam nawet czasu by sobie popłakać bo musiałam skupić się na niej. Tak bardzo pragnęliśmy tego dziecka i wiem że gdyby nie stres i szarpanie się z matką, leżenie w szpitalu... Może bym donosiła ta ciąże.

Nawet zrezygnowałam z wyprowadzki. 5 dni w tygodniu mieszkam sama z dzieckiem bo mąż w tych dniach jest w Berlinie - w pracy . Tak więc już dawno mieliśmy w planach przeprowadzić się do Berlina i tam zacząć nowe życia.Ale przeprowadzka została zawieszona .Bo przecież mama .

A dziś? Inni nie poznają mnie. Ja nie poznaje siebie. Najbliżsi czekają aż wróci do nich taki model jaka byłam wcześniej tzn roześmiana, żartująca, z uśmiechem od ucha do ucha.. Byłam takim kolorowym ptakiem. Teraz jestem zestresowana i znerwicowana. Wiecznie zmartwiona. Cud że jeszcze... Jeszcze! Się nie leczę psychiatrycznie. Obawiam się o zdrowie i życie swoje i swojej rodziny. Dla mnie jako matki ciężko jest patrzeć na to jak moja Matka leje mi dziecko.. Włącza mi się automatycznie syndrom lwicy. Ciężko mi było patrzeć na łzy mojego dziecka kiedy jego babka dusiła na jego oczach jego mamę.. Uwierzcie mi nie mogłem poradzić sobie z synem odciągnąć jej od mojej szyj. Nie śpimy po nocach - ja dodatkowo śpię na materacu koło jej łóżka.Muszę być czujna ! , oczy muszę mieć dookoła głowy,wyjście z domu? Tak /! - w sobotę kiedy brat przejmie mamę na 2 dni, nawet wyjście do kibla jest wyczynem... Noże, gaz, woda to gorzej jak z dzieckiem! 

I w sumie to by było na tyle. Nawet sama nie wiem czemu to wszystko napisałam. A pisałam i usuwałam. Nawet teraz nie mam tej pewności czy tego nie skasuje lub nie zrobię wpisu prywatnego. A chce tylko jeszcze napisać do hejterów. Nie piszcie do mnie. Nie piszcie o swoich rodzinach. Wierzę że było, jest wam ciężko. Ale każdy chory jest inny. Każda choroba jest inna. Nie będziemy się licytować i pisać kto ma gorzej, kto lżej. Za stara na to jestem. 


W każdym razie po ostatnim wpisie zastanawiam się jaka będzie decyzja brata i bratowej. Nie zgodzili się. Ale kiedy powiedziałam szczerze że nie mam już sił i że będę dążyć do sprawiedliwego podziału opieki nad mama oraz również do sprawiedliwego podziału kosztów finansowych /póki co jedynie co z emerytury mamy biorę 100 zł na leki i co drugi miesiąc. Ja jej emerytura nie dysponuje /. To najpierw się chyba obrazili. Nie powiedzieli wprost, ale zachowanie inne. Nie chcę się z nimi kłócić bo i od kiedy mama chora nasza relacje się zmieniły / kiedyś w ogień byśmy za sobą skoczyli / . A przez ostatni rok to było piekło. Dziś potrafimy rozmawiać... Od lutego? Ale to tylko wszystko tyczy się mamy. Nasze rodziny się nie odwiedzają. Kuzyni nie mają że sobą żadnych relacji. Ja ich dziecka nie widziałam 2 lata , oni moje jeszcze dłużej . Nie wiem jak się wszystko potoczy.. W każdym razie wczoraj wróciliśmy do tematu. Już znaleźliśmy ośrodek dla mamy, prywatny. Będzie w nim do czasu aż nie pójdzie do zolu. W międzyczasie będzie toczyć się bezwłasnowolnie, a potem będzie można ruszyć że sprzedażą mieszkania mamy i cała kasa pójdzie na ośrodek, najlepszy jaki tylko znajdziemy. My już nie potrafimy jej pomóc. Ona potrzebuje specjalistycznej opieki. Tym bardziej że agresja agresja, ale problem jest z przyjmowaniem leków, płynów i pokarmu. Wypluwa. Jak by nie pamiętała jak się gryzie i połyka. Dla porównania. Wczoraj wypiła przez cały dzień 4 szkło wody to jak na nią mega dużo. Zjadła 300 g danio, szklankę zmiksowanego jedzenia czyli ugotowana marchewka z piersią i ziemniak. Wygląd jak jadło dla niemowlaka, banan i kaszka manna na szklance mleka. A to i tak dużo. W niedziele zjadła tylko mały jogurt. I tak każdego dnia jest. 

Odcinam gruba krecha się od problemów. 

Nie ma co dłużej o tym pisać. Jak już to tylko o miłych rzeczach. 




Mój słodziak ma dziś egzaminy. Dziś j. Polski, jutro matematyka a na końcu j. Niemiecki. Matka się stresuje a on na totalnym luzie. 



Weekend w końcu po tylu miesiącach spotkaliśmy się z przyjaciółmi. Spotkanie spontaniczne. Telefon o 16 a 5 min. Później jestem pod ich domem. Testowaliśmy nowego grilla który własnoręcznie zrobili. Grill też spontaniczny. 



Córki przyjaciół podarowały mi książki. Często im pożyczam kryminały. Teraz rewanż. Tylko kiedy ja to przeczytam?... 


Ostatnia moja książkę czytam Chyba miesiąc bo nie mam kiedy... Albo inaczej ja potrzebuje ciszy i spokoju kiedy czytam. 



Czy jest na sali ogrodnik? 

Mam na balkonie posadzone kwiaty. 3 doniczki piękne. Kwiaty bujne. 

Ale jedna jest jak czarna owca. Nie jest już taka bujna i ma liście żółtawe. Czemu tak? 


Jeśli wytrwałaś / eś do końca ....to znak że możesz wszystko :D

10 czerwca 2020 , Komentarze (57)

Dlaczego takie rodziny jak moja nie ma prawa to pomocy ? Dlaczego każdy rozkłada łapy i usprawiedliwia się pandemią ? Ja rozumiem przepisy , ale gdzie w tym wszystkim jest zdrowy rozsądek ? Zrozumienie mojego / naszego problemu ?

Czy musi przyjść taki moment że ja zwariuję i wtedy uwolnię się od wszystkiego ...Bo przecież jeden "wariat" nie będzie się zajmował drugim "wariatem" - zrozumcie moje wzburzenie pisząc " wariat "  . A może lepiej spakować matkę , zawieść ją do jej mieszkania i ....wtedy od razu będzie policja,opieka społeczna.Wtedy na mnie znajdą się paragrafy że porzuciłam chorą osobę , alimenty - ale ja i moja rodzina będziemy wolni . Czy do tego ma dojść ? Do czegoś nieludzkiego ?  Tylko po to by odzyskać bezpieczeństwo i spokój ?.

Dzisiejszy wpis wcale nie miał być pesymistyczny . Miałam się pochwalić weekendowymi fotkami z wypadu nad morze ...Ale nie mam teraz do tego weny . Chcę się wyżalić . Więc jak by co ostrzegam - to jest ten moment że nie trzeba czytać dalej .

Zajmuję się matką od 2017 roku . Wtedy pojawiła się choroba . Początki były dobre . Nie wymagała opieki z każdej strony i była bardzo samodzielna . Dlatego też wystarczyło że zadzwoniłam kilka razy dziennie i odwiedziłam co 2 dzień .  Potem po roku zaczęłam ją odwiedzać raz dziennie . Ale nadal mogła być sama . Drastyczne pogorszenie nastąpiło jesienią 2019 i wtedy już odwiedzałam mamę 3 razy dziennie . Były często takie momenty że rano przyszłam a do domu wróciłam wieczorem . Od lutego już nie mogła być sama . Oczywiście musiała zapaść decyzja - mama musi z kimś zamieszkać . Jak zawsze w takich sytuacjach bywa - padło na mnie . Bo przecież każdy ma tak źle , a ja tak idealne ...więc co mi tam .Mogę zająć się mamą :/ Zapowiedziałam że taka sytuacja będzie przejściowa i że trzeba myśleć o ośrodku , a brat ma mi pomóc . Dlatego też ja zajmuję się mamą od poniedziałku....punkt godzina 6:00 bo wtedy mi brat ją przywozi  i rano w sobotę zawozimy mamę bratu ....I tak toczy się życie już od 3 miesięcy . Wtedy sobie potrafiłam narzekać na noce bo były koszmarne.Spała matka po 2-3 godziny a potem szalała i budziła wszystkich( Dopiero po tylu tygodniach błagania mamy dla niej tabletki na lepszy sen i śpi ładnie ) . Dni były lżejsze . Oczywiście nie pełen luksus bo wszystkie czynności trzeba przy niej wykonać bo jest niesamodzielna,ale przy opracowaniu swojego planu wszystko szło sprawnie . Tym bardziej że mama chciała współpracować . Wiec mogłam w ciągu dnia bez problemu poleżeć z książką , zostawić ją pod opiekę syna i wyjść z domu załatwić sprawy etc ... Jak ja bym chciała wrócić do takich chwil !

A teraz ? Teraz pisząc jest koszmarnie ...to za mało !

Matka od 3 tygodni jest agresywna . Moje dziecko i psa leje bez ostrzeżenia . Wystarczy że są ! Mnie i męża "tylko" wtedy jeśli czegoś od niej chcemy ...czyli zawsze ! Niby taka nieporadna , przewraca się ...Ale u takich osób jak ona występuję nieludzka siła . Kiedy wpada w szał nie mogę często sobie sama poradzić ! Siłujemy się ....bo zapiera się , bo nie chcę stać tylko chcę kłaść się na podłogę , leje , gryzie , szczypie ....Czyli wtedy kiedy trzeba posadzić ją na kibel , kiedy trzeba zmienić pieluchy , kąpiel ? czekanie chyba tylko na to aż złamie mi się kręgosłup ! , jedzenie , picie , leki , przebieranie .... Siłownia w pakiecie gratis ! Do tego Odmawia przyjęcie pokarmu i wody - po prostu nie otworzy buzi , leje lub napluje Ci w twarz . Leki ? Też pluje ...

W sobotę miała najgorszy atak agresji ( w akcja z nożem )  że brat wezwał karetkę ( Też wzywałam raz - jak jeszcze nie mieszkała u nas .Przyjechało 2 sanitariuszy i 4 policjantów ....matka nagle spokojna , a ze mnie robienie idiotki co ja chcę bo mama taka grzeczna ....Tylko zanim przyjechali 2 sąsiadów pomagało mi ją okiełzać ! ) . Zapadła decyzja że trzeba zabrać ją do szpitala . Dyspozytor szukał szpitala który ją przyjmie . Zgodę wyraził Szczecin - 100 km od nas . Kiedy ją zabierali zostaliśmy poinformowani żebyśmy na drugi dzień rano przywieźli jej ciuchy , leki itd ... bo spędzi tydzień czasu na obserwacji . Wyjechała karetka ok 24 .... A dokładnie o 3:10 dzwoni mój telefon i facet z pyskiem czemu nikogo w domu nie ma , że on od godziny stoi przed blokiem i czeka ! Szybko odpowiedziałam - pomyłka ! A on podaje mi adres i dany matki !!!! Dzwonię do brata  - śpi . Więc budzę męża by tam jechał . I co ?Matka z nimi stoi po 3 w nocy !!! Został mąż z moją matką u niej w domu by nie robić hałasu u nas . Na wypisie odmowy jest adnotacja że - nie ma szans na poprawę zdrowia oraz nowe miejsce czytaj szpital może zagrozić jej zdrowi psychicznemu !

Rano brat dzwoni do lekarza który taka odmowę napisał . Mieliśmy do niego parę argumentów .No wtedy "tego nie wiedziałem " ," tego nie wiedziałam " i że w takim razie ona się kwalifikuje na oddział . Dlatego też żebyśmy ja przywieźli .A brat - a da mi Pan gwarancję że zostanie przyjęta.A on że nie :D Bo o 9 kończy zmianę i wtedy będzie należała decyzja do jego koleżanki ! Na prośbę by omówił nasz przypadek - nie zgodził się .Powiedział żebyśmy gadali z jego koleżanką.Koleżanka zdecydowanie odmówiła , darła się na nas ...wiec zrobił jej tą przyjemność i się rozłączył.

Cały poniedziałek dzwoniliśmy po różnych lekarzach - bo "nasza" na urlopie . Ale wszędzie tylko chcą rozmowy telefonicznej co nas nie ratuje .W jednym przypadku nawet chcieli by mama sama zadzwoniła ....tylko że ona nie mówi ! Był też telefon do rzecznika praw pacjenta i kazał nam dzwonić do szpitala psychiatrycznego i potem skontaktować się znów z nim , co udało się zdziałać . W jednym szpitalu powiedzieli żebyśmy ją przywieźli , że zobaczą co i jak ...ale propozycja padła dopiero po tym jak powiedzieliśmy o rzeczniku . Pojechaliśmy - rozłożyli ręce . Bo akurat w tym momencie była nie agresywna - ale pal licho że lała i dusiła mnie podczas drogi na izbę przyjęć . Ale w każdym razie lekarka i pielęgniarka były bardzo miłe i doradzili nam parę rzeczy , które wykorzystamy . Lekarka zaproponowała ze może nam dobrze wypełnić wniosek do zolu i dps psychiatrycznego . Na pewno nam się to przyda bo do normalnego teraz z taka agresją nikt jej nie przyjmie :/

Wczoraj też były rozmowy z ośrodkami , z rzecznikiem , opieką społeczną , centrum pomocy rodziny , prawnikiem ....I nic . Jesteśmy w dupie . Każdy rozkłada ręce . Żebyśmy mogli coś zrobić trzeba iść do sądu - a to potrwaaaaaa . Już nie chodzi "tylko" o ubezwłasnowolnienie , ale również żeby została sądownie umieszczona w ośrodku bez mamy zgody - wtedy ten wniosek ciut szybciej idzie , niż proces ubezwłasnowolnienia .

A ja już jestem na takim zakręcie że nie wyrabiam . I mam dość słuchania że inni mają mamę przez 2 dni i im ciężko ...i idzie litania , jak źle ..A ja nie mam prawa marudzić , bo za chwile usłyszę że to nie czas na licytację . Bo przecież skoro nie pracuję  - to mam czas na opiekę nad mama .Sprawę postawiłam jasno - kilka tygodni jeszcze dam radę.A potem trzeba dać ją do ośrodka prywatnego , a jak będziemy mieli wszystkie papiery z sądu to wtedy przeniesie się ją do DPS lub Zolu , też będziemy płacić,ale można starać się o dofinansowanie . Dla nich najlepsza opcja jest taka żebym siedziała cicho - zajmowała się mamą . Oni poszukają sobie opiekunkę na 2 dni i finito . Nie chcą za bardzo iść w koszty , na co ja zapowiedziałam że ja wolę jeść suchy chleb i mieć zero atrakcji ...ale za to zdrową głowę ! . Mieli wczoraj obgadać sprawę z prywatnym ośrodkiem i dziś mieli dać mi znać.Czekam wciąż na wiadomość. Obawiam się że będą na nie ...

I jak by tego było mało 1 czerwca zmarła moje babcia - ze strony ojca .Nie byliśmy ze sobą jakoś blisko.Ale jakaś pustka i smutek został .

25 maja 2020 , Komentarze (9)

Ostatnie 4 dni były super :) ! Mąż przyjechał więc radość na całego ...ale też towarzyszył mi przy komplikacjach "domowych " ( Niestety z mamą coraz gorzej - trzymajcie kciuki bo ten tydzień może być decydujący .Póki co cicho sza - BY NIE ZAPESZYĆ :) ) ..

W ostatnich dniach byłam bardzo rozpieszczana przez bliskich :)

Takie oto kwiaty dostałam na 16 rocznicę rocznice ślubu ...tradycyjnie w słoiku :D

Synowi kupowaliśmy nowy telefon , wahał się i ciągle zmieniał zdanie ...Namówiłam go na Huawei Smart Pro bo sama taki chciałam mieć .Zaświeciły mi się oczka :) I tym sposobem do pakietu rocznicowego dostałam ..




A tu kwiatki od synusia na moją " osiemnastkę " :)



Oczywiście jak przy każdej okazji zostałam zaskoczona ...:D Tak że przez pół dnia szczęka mnie boli od śmiechu :D

Taki misz masz od"synusia" :) Chodź połowy nie używam - ale cieszę się że pamiętał :)



I jeszcze to dostałam he he he teraz to czuję się jak "dwunastka " :D


I kolejny upominek :D


Tego się nie spodziewaliście :D Przedstawiam Wam ...UWAGA nóż do pomidora :D Tak na opakowaniu pisze :D Mnie mój syn już niczym nie zaskoczy :D ...Na Boże Narodzenie dostałam też nóż :D ....Teraz na Dzień Matki oczekuję siekiery :D


A z okazji urodzin mąż zabrał nas do mojej ( a w zasadzie naszej ulubionej ) restauracji :) Zawsze czuję się tam jak u dobrych znajomych - cała załoga super :)

Syn ma zupę krem z pomidora ..Ja kalarepę z mascarpone , orzechami i oliwą miętową - muszę powtórzyć to w domu !


Wieprzowina z jarmużem i kaszą gryczaną w cieście filo z majonezem lubczykowym - zapisuję do domowej kombinacji !


Uwielbiam makaron z cielęciną i ze szparagami !


Poszło w biodra . Tiramisu malinowe i mus z białej czekolady i bazylii ..



Oto prezent od mojego taty , jego partnerki i mojego przyrodniego rodzeństwa :) Taki sentymentalny i który zawsze mnie chwyta za serducho :) ...Jeszcze parę dni temu rozmawiałam z mężem o moim tacie , o tym jak on celebrował moje urodziny :) Moje wspomnienia tyczyły się truskawek :) Od dziecka ....do "starej baby " od taty w roku , w roku dostawałam na urodziny kosz pełen truskawek - to on w naszym ogródku zajmował się nimi :) Pielęgnował jak by były jego dziećmi ...Zawsze mnie to rozczulało , nie zależnie od tego ile lat miałam ! Potem po rozwodzie tata przestał dbać o ogród ( chodź myślę że stało się to po śmierci dziadziusia - już nikt nie miał serca i chęci tam jeździć ) i nie było truskawek ...mimo to potrafił objechać swoich przyjaciół czy rodzinę by na urodziny przywieź mi truskawki .Rok temu skopał ogródek i posadził mnóstwo truskawek :) W tamtym roku jeszcze się nimi nie nacieszyliśmy .Ale w tym ? Dostałam na urodziny :D Mało - bo mało , ale własne , ale pierwsze i takie sentymentalne że poryczałam się jak je zobaczyłam :)



Byłam w końcu u fryzjera :D Ualalala w końcu wyglądam jak człowiek ! Nasłuchałam się że wiele salonów drastycznie podniosło swoje ceny .Moja fryzjerka usługi ma po staremu :)

Teraz już tylko chudnąć mi zostało ! Przyznaję się że ostatnie 3 dni poleciałam . Ale dziś trzymam się z upiorem maniaka :D . Jestem silna ! Dam radę !

Trzymajcie się cieplutko :)

18 maja 2020 , Komentarze (20)

MAJ ! Mój ulubiony miesiąc od zawsze . I nie dlatego że mam urodziny czy rocznicę ślubu . Wtedy najbardziej cieszy mnie bez i konwalia .

Wczoraj taki bukiecik znalazłam o poranku :) I jeszcze ten słodki słoik po ogórkach . Ma mąż fantazję - jak bym wazonów w domu nie miała :D Ale i tak mnie rozczulił :D Ogólnie uwielbiam takie nieporadne bukieciki , z kwiatami polnymi ... Jak wspomniałam bez i konwalia numer 1 :D ALE kocham też maki , chaber , tulipany i żonkilami nie pogardzę :D




Ostatnio sobie tak siedzę i myślę - cholera ! A gdzie w tym wszystkim JA ?! Martwię się ciągle o innych . Czy mój ojciec nadal będzie szedł do przodu jak teraz ...O teścia bo po śmierci żony ma więcej upadków niż wzlotów . Ciężki jest czas żałoby , a ja nie zawsze potrafię jemu pomóc . Oczywiście jest też mama ...A miedzy czasie pranie,prasowanie,sprzątanie,gotowanie ble ble ble  :D Czyli zamieniam się w taką kurę domową ...ale bojową :D . I w tym pędzie często zapominam o sobie . O podstawach - w biegu posiłki , w biegu prysznic , a o śnie powyżej 4 godziny może pomarzyć ( No ale na to wpływu nie mam , chodź wczoraj mama jak trafiła na SOR dostaliśmy leki na sen , to może będzie po nich spała ...A jak ona będzie to i my :D ) ..I tak wymieniać mogłabym :)



Dlatego też chodź trochę postanowiłam się porozmieszczać . Nikomu krzywdy tym nie robię :D .

I tak oto czekam na sobotę - zapisałam się do fryzjera ....ale widzicie znów myślę o innych bo przy okazji chłopaków też :D Nic wielkiego nie będę robić - skrócę włosy i tyle . Marzy mi się kolor bo od nadmiaru stresu łeb cały siwy ! Ale póki co muszę odłożyć plany i poczekać na wizytę do trychologa - nie wiem czy to od stresu , szamponu ( zmieniłam taki jaki warto używać przy AZS ) , wcześniejszego farbowania czy czegoś innego - ale zaczęła na skórze pojawiać się u mnie czerwona skóra , swędzi jak cholera , pojawił się dziwny " łupież " - na początek myślałam że to łuszczyca a i włosy wychodzą garściami !


Dlatego też kupiłam póki co taki zestaw


Czekam też na wizytę do stomatologa :D Tydzień temu ułamał mi się i to tak nie fortunie ząb .Dobrze że to 6 ! A nie na przodzie :D A teraz dostanie się w moim mieście do stomatologa graniczy z cudem ! Ale chyba wszędzie tak . Wizytę mam dopiero na 3 czerwca - ale to i tak dobry termin :D Póki co posiłkuję się takim cackiem .


Miałam już go dawno temu i bardzo się sprawdził . Wiadomo przed stomatologiem się nie ucieknie , ale przynajmniej preparat pomoże , tym bardziej że 28 dni można go stosować . Ale jak teraz poszedł w górę ! W aptekach stacjonarnych nie mogłam go dostać . Na allegro cena samego produktu to koszt i nawet 80 zł ! Kupiłam w aptece internetowej z wysyłką kurierską zapłaciłam 65 zł ...A kiedyś płaciłam 18-25 zł !




Znacie może ten preparat ?



Kupiłam sobie też spodnie - dziś mają być :D Oby były fajne i dobre :D









I czekam na książki bo ostatnie już dawno "przerobione "



A i najważniejsze ! Zaczęłam Smacznie dopasowaną :)


Trzymajcie się cieplutko :) Potem zajrzę co u Was się zmieniło :)

27 kwietnia 2020 , Komentarze (12)

Od kilku tygodni każdy z nas ma już inne życie . Musieliśmy nanieś korekty na swoje plany i niektóre z nich zostawić " na kiedyś tam " . U mnie też nie jest inaczej . Ja babka niczym " Struś pędziwiatr " .... bo to piesek , bo to kijki , bo to rowerek , bo coś tam ...coś tam :) Musiałam porzucić swoje "poczynania " i zamienić się w żółwia / leniwca ... Teraz wychodzę bardzoooo rzadko ! Trzy wyjścia z psem ( Bo akurat moje dziecię bez osoby dorosłej nie mogło samo biegać po łąkach i polach ...z psem lub za psem :D ) oraz jedno wyjście w tygodniu do sklepu - i na tym kończył się mój luksus :D a początku było ciężkawo ...Ale teraz ? No nauka czyni mistrza :D


18 kwietnia do domciu powrócił mąż . Pandemia pokrzyżowała nam spotkania ( Wiem że nie tylko mi - jest wiele rodzin podobnych do mojej ) . Zawsze w piątek po pracy mąż przyjeżdżał do nas na cały weekend . W poniedziałek samego rana jechał . I tak to funkcjonowało . Teraz przez utrudnienia nie zjeżdżał przez 3 tygodnie . Dla nas to wieczność ! Chodź każdego wieczora każdy z każdym rozmawia dobrą godzinę przez telefon.Ale to nie to samo :) W każdym razie już jest i się cieszymy z tego faktu :)  Dziwią mnie wiadomości od rodziny , znajomych ( Którzy jakoś się tam dowiedzieli że mój przyjechał ) pełne współczucia że mamy przymusową kwarantanne .A ja się pytam co z tego :D ? Toż to nie koniec świata . Co takiego się dzieje ? NIC . Najważniejsze że NIKT z nas ( I odpukać ! ) nie ma objawów choroby . Najważniejsze że nadrabiamy zaległości w rozmowach , że możemy razem milczeć iiiii odkurzyliśmy wiele gier planszowych ! Ba :D Nawet sobie żartujemy " Czego nam trzeba więcej " :D ? Lodówka pełna ( zaopatrzyłam się tak by nikomu nie zawracać głowy ) , śmiecie wynosi moja przyjaciółka która mieszka piętro niżej i gdybym coś potrzebowała na cito - załatwi :D , policja poprawia nam humor każdego dnia ( każdego dnia zakładam się z chłopakami który dziś przyjedzie i o której godzinie :D ...taka nasza mała atrakcja :D ) ... Po obiedzie "idę do pracy " lub " bawię się " w nauczycielkę bo czasami dziecku trzeba wytłumaczyć a też nie chcę by miał zaległości , tylko dlatego że nauczycielowi to lotto ( Oj całe szczęście takich jest malutko :D ) .

Wiecie czego mi brakuje ? PSIAKA !  Tęsknie za tym kudłaczem ! Ale jest w dobrych rękach :) Wysłaliśmy go do zaprzyjaźnionego hoteliku :) Znamy ten hotel od 4 lat ( trafiliśmy na niego z polecenia ) i mój psi chłopiec nie mógł lepiej trafić . Właścicielka - Cud miód , a warunki - bajka ... wieś , psiaki nie mają boksów tylko takie "mieszkanka " ...w domku :) Minus ...koszta :)

TAK - pierwszą rzeczą jaką zrobię "na wolności " to pojadę po psa :D I pójdziemy wszyscy do lasu ...jesli nie będzie znów zakazu :)




Przed przyjazdem męża zaopatrzyłam się w pojemniki , ziemię i nasionka :D

Zobaczymy co z tego wyjdzie ! Nie mam wielkiego doświadczenia ...ALE taka ekscytacja mi towarzyszy "co z tego wyjdzie  " :D ...I najchętniej bym sprawdzała 100 razy dziennie :P ...Posadziłam szczypiorek,koperek,sałatę , rzodkiewkę , pomidorki koktajlowe oraz ...ogórki ( pisało "ogórki dla amatorów , posadź na balkonie " :D ) .




Gdyby się nudziło :D


Kochane ! Dziękuję Wam wszystkich za ostatnie komentarze oraz prywatne wiadomości . Miałam wtedy ogromny dołek ! ALE Wasze słowa , bardzoooo mi pomogły :) Jestem silną babką . Stanęłam na nogi i ...idziemy do przodu :)


Pamiętajcie - będzie jeszcze dobrze :) Będzie normalnie :) Dbajcie o siebie i swoich bliskich :)

10 kwietnia 2020 , Komentarze (19)

Dorwałam się do mojego pudła czytaj komputera :D Cud że jeszcze nie padł z przegrzania ( Jak by co -  "wina" syna ) . Czasami ...Ba ! Często ( Nie będę się zgrywać jaka to ja twarda jestem ) potrzebuję ciszy i spokoju . A w ostatnim czasie - o to cholernie ciężko ! .

Ostatnio jak się tu odzywałam to były zmiany  Teraz z perspektywy czasu stwierdzam że takie zmiany to nie zmiany :D Teraz to mam Tornado :D Krótko pisząc - 3 tygodnie temu zamieszkała z nami moja mama  . Jej stan psychiczny i fizyczny był / jest taki że nie nadawała się do samodzielnego mieszkania . Mimo że spędzałam u niej praktycznie całe dnie bo przychodziłam 3 razy dziennie to okazywało się że to z czasem za mało . Jak jest ? STRASZNIE napisać to za mało :) Jest po prostu inaczej :) Jest ciężko :) Mama ma ciało dorosłej kobiety a umysł małego dziecka  - więc wszystko trzeba robić ...Pieluchy ? Karmienie ? Kąpiel ? itd itp ...TAK - TAK - TAK ... W dzień jeszcze jakoś funkcjonujemy - chodź nigdy nie mogę jej samej zostawić . Ale noce ? Boże pozwól mi dziś zasnąć :) Budzi się ciągle , oczywiście przy tym nas i ...chciałaby demolować mieszkanie ... I tak mam z synem przez 5 dni i 5 nocy ...Potem przez 2 dni i 2 noce pałeczkę przyjmuję brat . Boże mam nadzieję że ja tak nie zachoruje.Nie chcę takiego życia dla swojego dziecka (Nie piszę o swoim życiu bo przy takiej chorobie człowiek nie wie co się z nim dzieje) . Ciągle mojemu dziecku powtarzam żeby mnie wtedy oddał do dobrego domu opieki , ewentualnie wejdzie kiedyś w życie eutanazja ...Z synem jestem bardzo mocno związana , mamy mocną wieź i mimo to mam nadzieję że kiedyś tam nie powie "nie mamo " . To naprawdę fajny , mądry i dobry młody człowiek :) Bez niego nie dałabym sobie teraz rady ! Daje mi ogromne wsparcie ! Musimy sobie radzić tym bardziej że mąż w Berlinie :) Chodź przez pierwszy tydzień specjalnie wziął urlop by mi przy mamie pomóc :) Czasami zastanawiam się gdzie ja tak fajnego faceta znalazłam ! Jesteśmy ze sobą już prawie 19 lat i mam nadzieję że się zestarzejemy razem :)



W tym roku na całym Świecie Święta będą inne ...Czujecie je ? My niestety nie . Przeraża nas to co się dzieje . Nie będzie też z nami mojego męża . Pierwsze Święta w czasie naszego związku spędzimy osobno ...ALE będzie już za tydzień :) Wtedy zrobimy sobie "spóźnioną" Wielkanoc :) A teraz tak symbolicznie z młodym - upieczemy sernik , zrobimy sałatkę i jaja faszerowane a na obiad barszcz biały i wsio :) Mamy zamiar się przez weekend wyspać :D odpocząć :D pograć w gry :D a ja nadrobię zaległości w serialach :D ... Chodź nie wiem czy przez te 2 dni ciszy i naszego duetu - matka z synem ..zdąży nam czasu :) A do rodzinki zadzwonimy - cała rodzina postanowiła że w tym roku się nie odwiedzamy .Musimy wszyscy mocno zacisnąć zęby ! A wtedy się uda ! Bo przecież każdy z nas marzy o normalności :) A im bardziej będziemy przestrzegać zaleceń tym szybciej może wyjdziemy z tego piekiełka ... My już od dawna żyjemy inaczej - zakupy robię raz w tygodniu , wychodzę w ciągu dnia tylko na spacer z psem a reszta rodziny "opala się " na balkonie , nie odwiedzamy się z rodzinami i z przyjaciółmi - ale za to często do siebie dzwonimy .I mam nadzieję że to zaprocentuje :)



Już teraz chcę życzyć Wam Świąt zdrowych i spokojnych , pogody ducha :) Trzymajcie się cieplutko ...do usłyszenia :)

22 stycznia 2020 , Komentarze (14)

Syn ogląda mecz . Mąż daleko . Pies śpi ...A ja się nudzę :) TAK - to brak zajęcia ( teraz )spowodowało że tutaj teraz piszę . Nie mogę w to uwierzyć że od ostatniego wpisu minął przeszło rok . Chodź jestem tutaj codziennie :) Nie potrafiłam się zebrać w sobie by napisać , by zajrzeć do Waszych pamiętników ....Bywam tu , bo mam od lat swoje dziewczyny , mamy grupę i razem cieszymy się ....marudzimy również :)


Co przez ten rok się u mnie działo ? Mam wrażenie że zbyt wiele . Wiele momentów , wspomnień , przeżyć chciałbym wymazać z mojej głowy . Ale mi się to nie udaje. Dlaczego ? Uczepiły się mnie jak kleszcz i nie chcą się dać zlikwidować . 


Jeszcze w ostatnich wpisach tak bardzo cieszyłam się ciążą . Marzeniem całej naszej trójki , reszty rodzinki również :) Przyszło maleństwo niespodziewanie ( 1 cykl starań ) i tak szybo jak przyszło - szybko odeszło . Bajka się skończyła . Banka pękła na początku II trymestru . Nie miałam nawet " czasu na rozpacz , nie mogłam pobyć sama ze swoimi myślami , swoim bólem bo musiałam skupić się nad opieką matki . Po naszej stracie byłam przekonana że już nie chcę próbować , nie chcę znów cierpieć . Ale zmieniłam zdanie . Odwiedziłam mojego lekarza , zrobiłam parę badań i znów zaczęliśmy się starać . Jednak się nie udaje ...Czasami przychodzą czarne myśli ( Tak jak teraz ) że już nam się nie uda , że już swoje 5 minut mieliśmy , że zegarek tyka ( przecież też nie jesteśmy najmłodsi ) i trzeba się z tym pogodzić . Tylko czemu tak trudno się z tym pogodzić ? 


W chwili obecnej nie pracuję . Pracodawcy nie szukają mnie - ja nie szukam ich . Chodź w ciągu ostatnich kilku miesięcy pojawiały się nijakie oferty . Jednym słowem - dupy nie urywały . Na razie jestem w beznadziejnej sytuacji i nie mogę pozwolić sobie na cały etat ( Marzy mi się 1/2 etatu - pracodawcą mniej :) ) . Opieka nad moją mamą pochłania mnie całkowicie . Codziennie się nią zajmuję najlepiej jak potrafię . Nie mam pomocy w rodzinie - rodzeństwo mamy i rodzice nie interesują się nią . Nie jestem też jedynaczką - mam brata . Moja historia jest tak chora , że nie będę Was zanudzać . Szkoda czasu na Wasze czytanie i moje pisanie :) Chodź pewnie kiedyś wrócę do tego . Ale teraz tak krótko - zostałam przez "rodzinkę" tak przeczołgana że nie łączą nas już żadne relacje , zerwałam z nimi definitywnie kontakty i nie chcę tych ludzi w moim życiu .


Ostatnie miesiące są bardzo ciężkie dla mojego męża i całej jego / naszej rodziny . W czerwcu zmarła jego mama . W listopadzie 2018 lekkie bóle brzucha . Badania - NIC . Potem w styczniu kolejne badania - NIC . Za chwile kolejne badania  - NIC . Wtedy teściowa tupnęła nóżką i lekarz " zlitował się " , "położył do szpitala " , " a nóż coś znajdziemy " . Szpital w kwietniu - wyniki - "Proszę jechać do onkologa " ....Potem biopsja i rak trzustki z przerzutami . W maju miała mieć chemię - nie przyjęła jej bo dostała żółtaczki ... Ostatnie tygodnie były ciężkie ..Jest człowiek i nie ma człowieka. Ciężko jest się z taką stratą pogodzić i patrzeć na ból mojego męża .


A co z dietą ? 

Do dupy ! Skłamałbym gdybym napisała inaczej . Jeszcze do tego tematu wrócę . Zaczynam mieć na siebie plan . Póki co na liczniku prawie 108 kg . No dupy nie urywa . 


A ćwiczenia ? 

O laski ! Tu to jestem mistrzunio :D Kondycję mam jak ta lala ! Mimo żem gruba . Ale chodzę codziennie do matki , codziennie spacer z psem - i wychodzi kilka ładnych kilometrów . Czasami dla urozmaicenia zabieram ze sobą kijki , czasami śmigam rowerem . I myślę że przez to że tak się ruszam nie nabawiłam się wielkiego jo jo .


I co ? Uciekam . Mecz się kończy .Pies dopomina się spaceru :)

Powiedźcie gdzie ta zima ? Bo jeszcze trochę i ferie będą u nas :)

Musze koniecznie dziś - jutro zajrzeć do Waszych pamiętników .

Na dziś tyle :) Oby następny mój wpis nie był za rok :) 

Dziękuję za uwagę :)


6 grudnia 2018 , Komentarze (21)

Nie mogłam się zebrać do napisania . Wchodzę codziennie , napiszę zdanie lub dwa , kasuję a potem uciekam :D Dziś czuję że będzie inaczej :D  Weszła we mnie nowa energia :D Myślę że to dlatego że w końcu odpoczęłam od obowiązków związanych z opieką nad mamą:) W sobotę ją odbieramy - po 2 tygodniach :D Pojechała do ciotki z konieczności - zaczęłam krwawić , potem przeszło w plamienie /Wiec nie mogłam się nią zająć . Stresu mieliśmy strasznie dużo ,myślałam już że koniec naszej bajki . Teraz dopiero od poniedziałku czuję że żyję , odpoczywam , relaksuję się przy garach - zaczęłam robić dziś uszka , wczoraj były krokiety . Trafiły do zamrażalnika :) 



Lubię spędzać całe dnie nad książkami . Czytam co popadnie :D Co kupię ja lub mąż :D 



Wszystkie pułki i parapety mam zapełnione .Teraz upycham w szafie :/



Chciałabym mieć biblioteczkę z prawdziwego zdarzenia ....Tylko gdzie ją upcham :D 

Chociażby taka :D - zdjęcie z netu 



Dla relaksu poszłam sama do kina na "Bohemian Rhapsody " - Ja go kocham od ...zawsze (?) Super się bawiłam :D A dwie godziny w kinie zleciały w tempie ekspresowym :D Na drugi dzień obiecałam mojemu nastolatkowi że pójdziemy "na coś" razem . Wybraliśmy " Planetę Singli 2 " . I jak przy jedynce świetnie się bawiliśmy , tak teraz były momenty że się nudziłam :D Mój syn też tak miał :D Chodź nie powiem korci mnie zobaczenie trzeciej części .



A teraz parę słów o moim Nieprzyjacielu Nietoperku :D 

Prawie północ - stwierdziliśmy ze ślubnym że obejrzymy przed snem jeszcze film . Położyliśmy się , światło zgaszone a nagle sruuuu coś mi na twarz . Trzepnęłam "to coś" lub powietrze . Nagle pies szczeka a ja się drę - ptakkkkk ... Za chwile - nietoperz :D Wyskoczyliśmy z łóżka jak z procy :D Gacie mieliśmy pełne :D Teraz to się śmieję :D A wtedy ? Wtedy szkoda ze nikt nas nie nakręcił :D Mój stoi w drzwiach z kocem by nieprzyjaciel nie wyleciał z " salonu " , pies skulony siedzi za panem :D ...A ja ? Ja pełna histeria poleciałam po worek na śmieci i ....UWAGA zabrałam ze sobą jeszcze ROLKĘ PAPIERU DO PIECZENIA :D A biedny nietoperz jeszcze większym strachu niż my :D Chcieliśmy go widzieć to zapalaliśmy światło - przy czym jeszcze bardziej " głupiał " . Okna nie da się otworzyć bo ocieplają nam blok i mamy dosłownie opancerzone okna że nie da się ich otworzyć , tylko najmniejsze lekko można uchylić , ale przy tej sytuacji to by nie zdało egzaminu . Po pół godzinie udało się go lekko ogłuszyć , przykryć kocem , wrzucić do wora i potem sru przed blok - poleciał i mam nadzieję że cieszy się życiem :D Wolę nawet nie myśleć jak dlugo to coś było u nas w mieszkaniu :/




Trochę zdjęć :D


Sałatka z kurczakiem

Fasolowa z grzybami

Gołąbki z kapusty pekińskiej - farsz mięsno - ziemniaczany .

Pochwalę się co dostałam na poprawę humoru od znajomej z Vitalii :)


Stare kołdry a ile radości :D Mój tak uwielbia spać :D


Parę lat temu tą grę dostał mój syn od chrzestnej - nasza ulubiona :D Można w nią zagrać też na FB



Myślicie o prezentach ? A może macie już pokupowane ? Ja jeszcze w rozsypce :D Chodź plany mam . To chyba już coś :D My kupujemy dla dzieci - dla piąteczki . Jest to nasz syn , córcia kuzyna bo będzie miała 23.12 roczek oraz dzieci naszego rodzeństwa.Dla dorosłych to tylko dla męża i mamy bo spędza z nami Wigilię . 



Korzystając z tego że nęka mnie bezsenność - zajrzę do Was .Zobaczymy co u Was się zmieniło :D


Miłego weekendu!

17 października 2018 , Komentarze (61)

Dawno nie pisałam ....ale też nikt nie tęsknił :D  Każdego dnia jestem tutaj , ale nie mogę zebrać się do pisania .


A dziś ? Chwalę się :D Powiększy nam się rodzina - w moim ogromnym brzuchu bije nowe życie . I już w czerwcu maleństwo powitamy na świecie . Jestem strasznie szczęśliwa . Oszaleli ze szczęścia moi chłopcy  - mąż i 13 letni syn . Czasami tylko przychodzi taki moment że na chwile dopada mnie smutek i zastanawiam się jak ogarnę wszystko - nastolatka , noworodka , psiaka ...Tak bez męża , bo będzie tylko na weekendy ...Z chorą mamą . Choroba mamy postępuje i będzie coraz gorzej .Już musieliśmy zakręcić jej gaz bo ulatniał się gaz a ona zapomniała o garnku , a to spaliła czajnik ... Brakuje mi jej w tym szczególnym momencie , bo ona nie jest nawet świadoma ze zostanie babcią .  Mam ogromne wsparcie w mężu , synu i czego się nie spodziewałam w szwagierce .. Czasami takie ciężkie momenty pokazują nam na kogo możesz liczyć . Ale ja silna kobita jestem - zorganizuje się na nowo :D



Parę przepisów ...


Moje odkrycie - naleśniki z kaszą manną :D


Takie proste - a takie pyszne . Truskawki z miodem. 



Surówka " Jak u chińczyka "


Jarzynowa


Barszczyk


Moje pierwsze w życiu pielmieni

24 lipca 2018 , Komentarze (8)

Za dużo się u mnie w ostatnich tygodniach dzieje, że nie mam czasu na odzywanie się tutaj ( Czasami też brak weny :D ) i na śledzenie Waszych wpisów ( Chodź dziś postaram się nadrobić zaległości ) .

Moje życie w ostatnich tygodniach jest jak karuzela - zasuwa i dzieje się aż za dużo .


Zacznę od tego że mimo różnych zawirowań waga moja to 101,9 ....zawsze mogłoby być lepiej :) Każdego dnia się ruszam - zumba 2 razy w tygodniu , weekendy przy fajnej pogodzie jadę nad jezioro i pływam , a w pozostałe dni zostają mi kijki oraz rower . Więc nie jestem zasiedziała :D


Pozostałe "nowości " to jestem bezrobotna - do ostatniej chwili nie wiedziałam czy przedłuża mi umowę.A jak koniec mój zbliżał się wielkimi krokami to mnie unikali :D Nie to nie :D Nic na siłę . Zarejestrowałam się w pośredniaku . Ba ! Dostałam już nawet parę skierowań do pracy , ale to nie jest to co bym chciała robić . W żadnym wypadku nie rozpaczam , przyda mi się troszkę wolnego by skupić się na sobie i swojej rodzinie . We wrześniu będę szukała pracy bardziej intensywniej , chodź mój mąż liczy na to że przemyślę i zostanę w domu ...Oooo to nie dla mnie :D Chodź nie powiem teraz też jest "fajnie " ....ale tylko czasami :D


Pod koniec czerwca w rodzinie mojego męża odbył się II zjazd rodzinny ( Ze strony jego mamy ) . Na I nie byliśmy ze względu na koszta i odległość ( wschód Polski ) , teraz było w Łodzi ( Już lepiej bo dla nas to środek Polski , biorąc pod uwagę że mieszkamy na zachodzie ) . To gdzie się odbywa takie spotkanie - decydują ludziska w formie ankiety . Na spotkaniu było 110 osób , oczywiście wiele osób nie przyjechało . Ja znałam tylko 11 osób( mój mąż aż o 3 osoby więcej ) ....bo mieszkają w moim mieście :D . Powiem Wam NIESAMOWITE przeżycie :D Poznałam fantastyczne osoby z którymi mam nadzieję kontakt się utrzyma , jedzonko - smaczne , mieliśmy też zespół - więc tańce do białego rana ..  Mimo że poszło na to sporo kasy - nie żałujemy ani złotówki . Czekamy na kolejne takie spotkanie :D 


18 lipca zmarła wieku 58 lat ukochana ciocia mojego męża ( siostra mojej teściowej ) . Kochana i cudowna kobieta . Kochała ludzi - a ludzie kochali ją . Nie było osoby która jej nie lubiła . Zmagała się przez pół roku z okropną chorobą . Bardzo cierpiała [*]


Dziś 4 dzień jak moja babcia wylądowała w szpitalu . Trochę w nim pewnie spędzi ...


Też mam problemy z mama . Czasami mam wszystkiego dość . Jest coraz gorzej . Nie dawno mieliśmy kontrolę u neurologa , lekarz powiedział że trzeba przygotować się na to że mama będzie z każdym miesiącem jak przedszkolak.Jestem silną babeczką,ale czasami mam ochotę u siąść i wyć ..

10 lipca córka mojego brata skończyła roczek :D  Jak to szybko zleciało .


Odrywam się od problemów przy czytaniu . Czeka na mnie "nowość " Mroza i Stachuli . Czy ja to dobrze odmieniłam :P ?


I teraz to by było chyba na tyle . Trzeba zajrzeć do Was i wyjść potem z psiakiem , zumba też na mnie czeka ...





© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.