Myślałam, że zważę się dopiero w poniedziałek, ale byłam/jestem taka napompowana po świętach, że normalnie musiałam wejść z ciekawości na wagę. Zważyłam się wczoraj rano i dziś rano i...... wynik jest powiedzmy pozytywny :P Tzn. jest dużo, ale jest też i powolny spadek. Wczoraj było 66,9kg a dziś już 66,6kg. Mam nadzieje, że te trzy szóstki nie będą jakoś pechowe a raczej diabelsko nakręcą mnie do działania :D
Wydaje mi się, że sama po sobie czuję, że odrobinkę mi lepiej, ale to tak jakby tylko mi z nóg zaczęła ta woda schodzić a na brzuchu nadal się czuję jak balon :/ Mam nadzieję, że jutro też będzie jakiś spadek, bo chciałabym się wreszcie poczuć znowu dobrze. Wczoraj cały dzień piłam płyny i ciągle chodziłam do toalety. Dziś też mam taki zamiar, ale chcę potem pojechać na zakupy, więc po odprowadzeniu dzieci do przedszkola wstrzymam się aż do powrotu z zakupów. Póki co jest kilka minut po 7ej a ja już od razu po wstaniu wypiłam kubek wody z odrobiną cytryny i do śniadania kolejny kubek tym razem z kawą zbożową. Myślę, że to by było na tyle i teraz poczekam aż to wszystko ze mnie spłynie, żeby mnie nie chwyciło na siusiu w drodze do centrum handlowego :D
Najgorzej, że skończyła mi się herbatka Detox (z firmy Pukka jakby ktoś chciał wiedzieć) i muszę kupić nowe opakowanie a w zasadzie tym razem pełnowartościowe, bo to co miałam to była taka mieszanka różnych smaków. Najbardziej smakuje mi właśnie ten Detox i nie chcę go kupić ze względu na nazwę (że detox...) tylko właśnie ze względu na smak :))
No dobra, komu w drogę temu czas.... ;)