WItam wszystkich cierpliwych
no to kolejny raz wracam
sytuacja domowo rodzinna tak spięta, sztywna i burzliwa jednocześnie, jak nastroszone dziki i teriery (to u nas w lesie takie widoki) wiec trzeba się wziąć za siebie, bo świata jak widać od 50 lat nie da się zmienić, wiec siebie jeszcze raz spróbuje.
postanowiłam 30 grudnia i zaczelam to realizowac, narazie idzie nie idealnie ale idzie. Narazie, jak to ja, małymi kroczkami, bo wiem, ze duzymi mi nigdy nie szło, a malymi regularnymi - tak, szlo, tyle ze brakło wytrwalości. No ale mozliwosc nie probowania niestety nie oznacza stabilnej wagi tylko stale rosnącą. Nie chcę sprawdzać dokąd jestem w stanie tyć bo tez humor mi siada i robie sie paskudna dla siebie samej, Wiem, ze są urocze mile i td osoby pulchne, ale ja niestety do nich nie należę.
No wiec zaczełam swoje postanowienia realizowac ale czwartego dnia nieopatrznie zapytałam męża co mysli o noworocznych postanowieniach - dobrze ze sama sie nie przyznałam wczesniej, ze takie mam i zaczełam je realizowac
mój mąż mówi, że noworoczne postanowienia są bez sensu, idiotyczne, i nigdy dłużej niż tydzień nie robił, choć pisał i po 30 na nowy rok do realizacji.
no oswiadczyl z dziwnym malo milym usmiechem ze nie bede nigdy biegac to poza moimi mozliwosciami
no ale skoro zaczełam juz pare dni temu, przed nowym rokiem a teraz nowy rok - to sprobuje chociaz ten tydzien, skoro mówi, ze najdluzej wytrzymał tydzien.
30 postanowien ponoc pisał - ja tez sporo jak bylam mała, ale teraz zrobie mniej.
narazie staram sie
1. codziennie spacery (to nic nowego, ale bede sie starac robic je od rana, a nie tylko nocą bo psy lamentują) (dziś i wczoraj byłam )
2. codziennie gimnastyka (narazie pare minut, powoli wiecej) (dziś i wczoraj tak)
3. rowerek - najpierw 5 min, potem 10, raz sie udalo 25, dziś narazie 15. bede sie starac zaczynać rano, a nie zostawiać na wieczór wszystkiego, wtedy łatwo nie mieć sił. (dziś i wczoraj jezdziłam)
4. porządki (mam za duzo rzeczy i trudno nad nimi zapanować, licze, ze codziennie robiąc coś, osiągnę widoczne i pocieszające efekty - wczoraj taras moze nieidealnie, ale roznica wielka) (dziś w ogrodzie)
5. starannie ubierać sie (rozlazłe dresy sprzyjają rozlazłości i tyciu) (dziś tak)
6. codziennie posuwać pracę, którą mam rozbabraną w iluś plikach i dawno spożnioną, o co problemy z szefem
7. zacząć chodzić na basen choć raz w tyg.
8. oźywić stare kontakty znajomych bo tak sie zagwoździłam na mieliznie domowych problemów, że świata nie widzę. (wczoraj sie udało, dziś też, choć to w sumie oni sie odezwali i coś zaproponowali)
9. przygotowywać sie lepiej do pracy (zawodowej) bo ostatnio tak jw. ze wszystko było na ostatni moment
10. brać różne herbatki zioła etc uspakajające - bo nie moge zasnąc do trzeciej, czwartej, a potem jestem nerwowa. ciągle myślę o tym, dlaczego... co zrobić... etc. jakbym chciała przekonywać otoczenie - za duzo o tym myslę (wziełam wczoraj i zasnęłam po pierwszej to postęp)
piszę Wam, bo nawet jeśli powiecie to, co mój mąż, to i tak chce spróbować.
myślę - on mówi ze nie da sie dłużej niz tydzien, ja jestem w drugiem dniu + (w sensie zaczełam w grudniu) wiec jesli wytrwam tydzien naprawde bede zadowolona.
dziekii pozdrowienia dla wszystkich, co powracaja i zaczynają od nowa jeszcze raz