W życiu człowiek jest aktywny, często nie uświadamiając nawet sobie tego. Dzieci wydają się hiper aktywne. Pamiętam jak w młodości chodziliśmy jeszcze w góry z dziećmi. My krok za krokiem, a nasze córy w górę i w dół z powrotem do nas, a jeszcze kwiatuszek, a jeszcze malinka, jagódka w boczek. Teraz, gdy każdy krok, skręt, pochylenie urastają do epokowego problemu i odnotowania w mięśniach mam uczucie, że gdzieś się totalnie zagubiłam. Jeszcze w czasach szkolnych było u mnie bardzo dużo aktywności, uwielbiałam gry zespołowe, kosz, siatkówkę. Mieszkaliśmy prawie w górach, to i narty i klub KS Beskid Andrychów, a chodzenie po kilka kilometrów dziennie było normą. Po wyjściu za mąż, dzieci, praca i zdobycie czegokolwiek w sklepie, to tego ruchu było aż za dużo. Po odejścia męża, dzieci i pójścia na emeryturę i śmierci rodziców wymuszona aktywność skończyła się. Sama dla siebie? Przez naprawdę długi czas nie byłam w stanie zmusić się do bezsensownego, jak mi się wydawało marnowania mojej energii życiowej.
Muszę być nieprawdopodobnie skąpa i egoistyczna, że nie chcę uronić ani kalorii w zbędnym ruchu.....Moja głowa już tak całkuje, różniczkuje i ekstrapoluje abym za jednym metrem przemieszczenia się maksymalnie zaoszczędziła paliwa życiowego
Zauważam jednak, że to paliwo zaczyna zatykać mi przewody, dusić serce, wątrobę i nerki w tłustym uścisku
Moja wyobraźnia musiała to zanotować wreszcie, bo mój własny MTU powiedział basta i pokazuje mi palcem, irracjonalność takiego zachowania. Jestem z siebie dumna. To pierwszy tydzień, gdy 3krotnie byłam na zajęciach w sali gimnastycznej i sama podjęłam próby ćwiczeń przy internecie z gimnastyki dla Seniorów.
Czuję się dużo lepiej
Wczoraj byłyśmy w przedsionku Wawelu, dzisiaj wejdźmy głębiej
I schroniłam się w Katedrze Wawelskiej, tam już nie robiłam zdjęć...