O mnie

Jestem na emeryturze czyli wolna. Miałam wiele zainteresowań, byłam inżynierem, szefem, matką i niezłą żoną. Interesowały mnie psychologia, muzyka lekka i klasyczna, malarstwo, architektura, przyroda, historia, geografia, polityka, wędrówki po górach, taniec, świątynie, fotografika...Wieloma z tych przyjemności z powodu tuszy mogę zajmować się już tylko symbolicznie, np. tańcem , wędrówkami. Obecnie mam wielką ochotę na dalsze 20 lat dla siebie i wnuków. Potrzebna mi tylko kondycja do korzystania z życia mądrze.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23453
Komentarzy: 4890
Założony: 20 maja 2014
Ostatni wpis: 31 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nakonieczny

kobieta, 72 lat, Gdańsk

165 cm, 104.80 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do jesieni 107kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

W życiu człowiek jest aktywny, często nie uświadamiając nawet sobie tego. Dzieci wydają się hiper aktywne. Pamiętam jak w młodości chodziliśmy jeszcze w góry z dziećmi. My krok za krokiem, a nasze córy w górę i w dół z powrotem do nas, a jeszcze kwiatuszek, a jeszcze malinka, jagódka w boczek. Teraz, gdy każdy krok, skręt, pochylenie urastają do epokowego problemu i odnotowania w mięśniach mam uczucie, że gdzieś się totalnie zagubiłam. Jeszcze w czasach szkolnych było u mnie bardzo dużo aktywności, uwielbiałam gry zespołowe, kosz, siatkówkę. Mieszkaliśmy prawie w górach, to i narty i klub KS Beskid Andrychów, a chodzenie po kilka kilometrów dziennie było normą. Po wyjściu za mąż, dzieci, praca i zdobycie czegokolwiek w sklepie, to tego ruchu było aż za dużo. Po odejścia męża, dzieci i pójścia na emeryturę i śmierci rodziców wymuszona aktywność skończyła się. Sama dla siebie? Przez naprawdę długi czas nie byłam w stanie zmusić się do bezsensownego, jak  mi się wydawało marnowania mojej energii życiowej. 

Muszę być nieprawdopodobnie skąpa i egoistyczna, że nie chcę uronić ani kalorii w zbędnym ruchu.....Moja głowa już tak całkuje, różniczkuje i ekstrapoluje abym za jednym metrem przemieszczenia się maksymalnie zaoszczędziła paliwa życiowego:D

Zauważam jednak, że to paliwo zaczyna zatykać mi przewody, dusić serce, wątrobę i nerki w tłustym uścisku:D 

Moja wyobraźnia musiała to zanotować wreszcie, bo mój własny MTU powiedział basta i pokazuje mi palcem, irracjonalność takiego zachowania. Jestem z siebie dumna. To pierwszy tydzień, gdy 3krotnie byłam na zajęciach w sali gimnastycznej i sama podjęłam próby ćwiczeń przy internecie z gimnastyki dla Seniorów. 

Czuję się dużo lepiej:D

Wczoraj byłyśmy w przedsionku Wawelu, dzisiaj wejdźmy głębiej

I schroniłam się w Katedrze Wawelskiej, tam już nie robiłam zdjęć...:D

22 kwietnia 2016 , Komentarze (8)

Wczoraj obiecałam Wawel w deszczu....Byłam tam pewnie kilkanaście może i dziesąt razy, przyznam jednak, że nigdy nie widziałam deszczu. Miałam takie prywatne przekonanie, że na Wawel, miejsce siódmej czakry świata, deszcz nie pada, albo tylko dyskretnie, nocą dla roślin tam żyjących.....i jakież było moje zdziwienie, gdy odkryłam potężne rzygacze w rogach podwórca zamkowego :D

Dzisiaj dla tych, które lubią poranną przebieżkę,zachęcam do drogi na Wawel i  w koło:D

Zasłużyłyśmy na kawę:D

21 kwietnia 2016 , Komentarze (9)

U mnie dzisiaj dzień ważenia i yes, yes, yes!:D

 To już pewne, to nie jednorazowy wyskok, odwodnienie czy inna fizjologia.... to zahamowanie ciągłego, nieustającego, niezauważalnego, niby nic, wzrostu wagi od przeszło roku. 

Trzeba mi było Panie stanąć w prawdzie i zmierzyć się z siedmioma grzechami głównymi owładniającymi moją duszę, nie bez wpływu, z resztą, na moje ciało...

I tak;

I. Pycha.                  -          jestem doskonała, jestem jaka jestem i nic mi nie brak

II. Chciwość            -          jedzenie nie może się marnować, poczęstowali to zjem wszystko

III. Nieczystość.        -          myśl o seksie, zwłaszcza nie spełnionym, wzbudza apetyt 

IV. Zazdrość             -         Komorowska, Gesler, Wellmann, Grycanki takie sławne....:D

 V. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu -          to oczywiste, to widać, słychać i czuć

VI. Gniew.              -          pod skórą, na wątrobie, zbierany, zbierany... od dziesięciolecia

VII, Lenistwo.          -         w czystej postaci, na dowolnie wybranym boczku......

Pierwszy etap, za mną....Rachunek sumienia i żal za te moje grzechy

Drugi etap aktualnie się dzieje....Wyznaję moje grzechy Wam  wszystkim, a przedtem wyznałam je przede wszystkim sobie...

Trzeci etap....Wybaczyłam to sobie, rozgrzeszyłam i podjęłam pokutę, post i mocne postanowienie poprawy....

I. Już wiem, że nie jestem doskonała, że mi troszeczkę brakuje

II. Już wiem, że nie muszę zmiatać wszystkiego z talerzy w erze lodówek

III. Już wiem, że dorosły powinien uprawiać seks albo gimnastykę a nie o nim myśleć

IV. Już wiem, że sława przemija a zdrowie ważniejsze

V. Już wiem, że lepiej wybuchnąć i oczyścić atmosferę niż odkładać na żółci

VI. Już wiem, że jak się zapłaciło za DIETĘ to należy z niej korzystać

VII. Już wiem, że najnajnajwiększym grzechem jest lenistwo, a dla człowieka inteligentnego, za którego się uważam, jest lenistwo umysłowe......a na efekty, nie trzeba było długo czekać....:DWŁĄCZYŁAM MYŚLENIE I POSZŁAM NA ZAJĘCIA SPORTOWE katując w ramach pokuty i zadośćuczynienia trochę ciało.

W nagrodę Pan zdjął z moich barków już 2kg. 

Byle tak dalej :D tak trzymam:D

A w ramach uciechy dla oczu ''Wawel w deszczu'' ale już popołudniu

18 kwietnia 2016 , Komentarze (10)

Już mam 10 dni za sobą i nadal trzymam się DIETY....:D Nawet waga pokazuje mi, że to robię. Planowałam pójście w niedzielę na tańce do Klubu Seniora ale jeszcze się nie odważyłam i tak zakichałam niedzielną porcję dodatkowego ruchu...Jedynym moim usprawiedliwieniem było wciągnięcie się w lekturę...W sobotę poszłam do biblioteki, pożyczyłam 3 tomy sagi o Rodzie Tudorów i trzy płyty z książkami po 25h. Jedna z nich tak mnie pochłonęła, że zapomniałam o Bożym Świecie. Od leżenia, siedzenia i bezruchu bolą mnie wszystkie mięśnie tak, że ciężko znaleźć dowolnie wybrany boczek do leżenia. :D

Dzisiaj, zaraz za chwilę zamierzam poćwiczyć z miłą Panią Amerykanką a po południu oddać się w ciepłe i silne ręce Pana Darka....POST od lektury przez 24 godziny i tego się dzisiaj trzymam.

Dla współtowarzyszek niedoli parę fotek wiosennych z dawnych zbiorów :D

15 kwietnia 2016 , Komentarze (11)

:D

Te kilka wizyt na sali gimnastycznej w grupie Seniorów spowodowało moje przeprosiny z wyprowadzoną do najczarniejszego kątka mieszkania, jak najdalej od moich oczu PIŁKĄ dmuchaną do ćwiczeń. Cały poranek spędziłam na tym moim srebnym tronie i muszę przyznać, że to tronowanie bardzo pozytywnie wpłynęło na moje samopoczucie...:D

Wczoraj też był pierwszy od rozpoczęcia DIETY dzień ważenia i pomiarów. Pomiarów nie robiłam, żeby nie mieć złudzeń. Kilogram mniej nie może wpłynąć przecież na zmianę sylwetki. 

Wynik był pozytywny. Pani w prawym narożniku mnie pochwaliła. Ja sama zresztą też się pochwaliłam. Nie taki ważny ten kilogram jak świadomość, że nie oszukuję siebie. Trzymam się praktycznie cały czas diety, nie omijam posiłków, jadam ryby, kaszę, minimalnie mięsa. Trzy razy musiałam uzupełnić paliwo i to był grejpfrut, kalarepka i 56 cal truskawek :Dw parku. 

Ogólnie wystawiam sobie piąteczkę z plusem. Plus za ochotę do podjęcia zajęć gimnastycznych w domu a to już jest historyczna zmiana. To jest TRAKTAT POKOJOWY podpisany pomiędzy mną a domowym sprzętem sportowym...

Moje wyposażenie domowej sali gimnastycznej wzbogaciło się ostatnio, za sprawą Przyjaciółki Krystynki z Krakowa o taśmę barwy fioletowej....moja poprzednia zielona zerwała się na sam widok kończyny dolnej. Ta jest silna i da radę:D

Dodatkowo wykazałam  zainteresowanie oferowanym w DIECIE fitnes klubem ale przyznaję, że widok tych pięknych elastycznych sprężyn nie zachęcał mnie poprzednio i nie zachęcił aktualnie do nadążania za ich sprawnością. Jest to może dobre dla tych co chcą trochę skorygować swoją figurę ale mnie przyprawia o smutek i zniechęca. Wraca nostalgia za minionymi latami a rzeki kijem nie zawrócisz....:D

Poszperałam w Internecie i znalazłam coś wspaniałego dla mnie. Tak się tym zachwyciłam, że wczoraj przez 2 godziny, nie licząc gimnastyki w Klubie Seniora, byłam w ruchu. 

TO ODKRYCIE na miarę moich potrzeb, dla ludzi 50+ z bólem w stawach, kręgosłupie, ciężkich, grubych ale naprawdę. Ćwiczyłam i dłonie i barki i postawę, pas lędźwiowo-krzyżowo-brzuszny.POLECAM:D..

.anne burnell stronger seniors..

A teraz dla urozmaicenia parę fotek z Oliwy ze zbiorów  poniedziałkowych....:D

13 kwietnia 2016 , Komentarze (13)

Już 4 dni trzymam DIETĘ i o dziwo naprawdę:D.

Niektóre potrawy toczą u mnie bój o palmę pierwszeństwa, bo czyż nie można pokochać sałatę lodową z cząstkami pomarańczy, mandarynek posypaną orzechami i polaną jogurtem z miodem ( u mnie gryczanym). Nieprawdopodobnie smakował mi chleb graham z wtrąconymi ziarnami, głównie kukurydzą z twarożkiem z nasionami, płatkami, orzechami, jogurtem i miodem....No niebo w gębie a do tego trzeba to gryźć, chyba z pół godziny. Miałam i tortillę i rybę na warzywach, coś a la placki ziemniaczane, naleśniki i lody.....Odkryłam tajemnicę tych dobrych potraw. Aktualnie w ustawieniach na kolację i obiad podałam czas przyrządzania nieograniczony i pojawiły się bardzo fajne ciepłe dania. Poprzednio ograniczyłam go do 30 minut. Widzę, że im dłużej przygotowuję potrawę tym szybciej czuję się nasycona i nie chce mi się  sięgać do lodówki...

To dobry patent, dużo do gryzienia i długo pracować nim osiągnie się efekt:)

Pisząc pamiętnik nie tylko poświęcamy czas sobie i tylko sobie, ale też duchowo przygotowujemy się do tego co w nim napisać.... Trudno nieustannie pluć na siebie i pisać, jestem do bani, nic nie potrafię, nie mogę powstrzymać pędu na sforsowanie lodówki, jestem nałogowym obżarciuchem, nieudacznikiem, który żarciem byle czego, byle jak i byle gdzie rekompensuje sobie braki towarzyskie, osobowościowe, nieudane życie, brak miłości, złych rodziców, męża i cały świat.....To niszczące jest takie głupoty wypisywać i myśleć, że można coś zmienić w swoim życiu....

Pisząc jednak pamiętnik z dobrym nastawieniem powinniśmy mieć postęp, być przydatnym dla świata i innych ludzi,mieć radość z naszych sukcesów, chociażby najmniejszych kroczków, ale w dobrym kierunku i satysfakcję z wytrwałości.:D

I ja taką miałam poprzednio i mam dzisiaj. 

Po pierwsze: wróciłam:D

Po drugie: są tu nadal Miłe Koleżanki Współtowarzyszki w Problemie, życzliwe, wspierające, rozumiejące boleści:D

Po trzecie: czuję się zmobilizowana do opuszczenia domowych pieleszy i robienia fotografii, aby dostarczyć rozrywki czytelniczkom moich zapisków, a przy okazji zażyć ruchu, którego sama z siebie nigdy bym nie wykonała:D

W ramach punktu trzeciego odbyłam bardzo przyjemny spacer po Parku Oliwskim. Zamierzam dokumentować postępy prac i wzrostu roślin w nowo założonym Ogrodzie w stylu japońskim. Będziemy go obserwować. A to małe reminiscencje z tego spaceru. Wybrałam kilka zdjęć. Dla siebie na wieczorne spacery w łóżku mam ich 70.:D

CDN:D

11 kwietnia 2016 , Komentarze (1)


Julio, moja nieznana, moja daleka
Julio, dotąd daremnie na ciebie czekam
Julio, moja Julio

Julie, tyle ich czeka na całym świecie
Julie, może znajdziecie, może znajdziecie
Julie, wasze Julie

W jakiej jesteś świata stronie
Nie w Weronie na balkonie
Może jesteś całkiem blisko
Może mieszkasz gdzieś nad Wisłą
Nasza miłość to nie napisane dzieło
Daj mi jakiś znak poczekam, twój Romeo
Jeszcze pora, jeszcze nic się nie zaczęło
Nie musicie być jak Julio i Romeo

Julio, jesienne ścieżki z liści ulepię
Gdzie twoje miasto tego nikt nie wie
Julio, moja Julio

Julie, tyle ich czeka na całym świecie
Julie, może znajdziecie, może znajdziecie
Julie, wasze Julie

W jakiej jesteś świata stronie
Nie w Weronie na balkonie
Może jesteś całkiem blisko
Może mieszkasz gdzieś nad Wisłą
Nasza miłość to nie napisane dzieło
Daj mi jakiś znak poczekam, twój Romeo
Jeszcze niebo się nad wami nie zamknęło
Nie musicie być jak Julio i Romeo

Nasza miłość to nie napisane dzieło
Daj mi jakiś znak poczekam, twój Romeo
Jeszcze pora, jeszcze nic się nie zaczęło
Nie musicie być jak Julio i Romeo

Jestem zdecydowanie HETERO  ale Julia zasługuje na Miłość

Małgosia

11 kwietnia 2016 , Komentarze (12)

Nie mogę jeść, co zrozumiałe, ale też jestem tak podekscytowana tym faktem, że budzę się już o 6-tej, żeby rozpocząć DIETĘ. Objawy ciężkiego zakochania. Niestety nie widzę na widnokręgu żadnego obiektu, który by te stany euforii we mnie wywoływał....Musi być winna wiosna tak sama z siebie. Czerwone dachy spadziste, takie góralskie płoną w porannym słońcu, lipy jeszcze nie rzucają ożywczego latem cienia, błękit włoskiego nieba wbija się do mieszkania. Chce się żyć i chce się pisać.

Od rana w łóżku wyczytuję dzisiejsze MENU i  listę zakupów na bieżący tydzień i stwierdziłam brak 1kg pomidorów, pół kilo ryby.....Będę musiała to jakoś przeżyć, bo aktualna wizyta w sklepie przez najbliższe 3 dni z wiadomych chomiczych skłonności jest dla mnie raczej nie wskazana. Po prostu w lodówce nie ma miejsca.

Już drugi dzień trzymam się diety i jest to wzrost o 100% w stosunku do poprzedniej próby. Może to mnie tak  podekscytowało. Jestem wielka i dam radę. Wczoraj miałam za zadanie usmażyć naleśniki na patelni bez tłuszczu. Było to nie lada wyzwanie. Na szczęście było ich tylko dwa, więc pierwszy był lekko surowawy a drugi lekko podpalony. Nigdy bym nie wpadła na to, że starta gruszka z serem pleśniowym może być tak  smakowitym nadzieniem do naleśników. Przyznam, że z pewną dozą nieśmiałości, trochę jak do jeża, podeszłam do wytworu moich rąk i o dziwo byłam syta. Ponieważ wzięłam 30g sera miast 45g, uzupełniłam posiłek szklaneczką zimnego mleka z lodówki.  Innym zaskakującym odkryciem wczorajszej mojej przygody kulinarnej była przekąska z tuńczyka z wody. Po odsączeniu 30g po dodaniu do niego ogórka kiszonego i pół cebulki pokrojonych w kostkę doznało nieprawdopodobnego rozmnożenia wypełniając sobą całą szklaną kompotierkę, a po dodaniu pieprzu nie byłam w stanie zjeść na raz tej przekąski....Tak byłam syta:D

Zostało mi jeszcze 30 minut do I śniadania, więc muszę z  całą mocą stwierdzić, że największą zaletą Pamiętnika Odchudzania jest idealne zabijanie czasu oczekiwania na to wydarzenie i odciąganie uwagi.

Pożegnałam się z moim domem w Gliwicach. Pożegnałam moją kuchnię i mój wspaniały fotel, który zbyt długo trzymał mnie w swych wygodnych ramionach. Teraz przynajmniej siedzę w fotelu biurowym i wożę się nim po pokoju :DPokażę Wam zdjęcia tego nieistniejącego już domu. Dojrzałam do białej kuchni. Z sobą przywiozłam jedną komodę, dwa krzesła, maszynę Singerkę pod marmurowy stolik, szafki Billy i 10 kartonów nie wiem czego....Córki pakowały. Przypuszczalnie szkła, płyt, kaset, zdjęć, dokumentów i książek.

10 kwietnia 2016 , Komentarze (24)

Wczoraj rozpoczęłam po rocznej przerwie dietę, oczywiście smaczną, urozmaiconą z wymiennymi elementami. Zabawne, że na samą myśl DIETA, zachowałam się jak nałogowiec. Od kilku dni zaopatruję dom i lodówkę w tony jedzenia...Jeszcze nigdy, no może w święta nie miałam tak nabitej lodówki, szafki z suchymi produktami i koszyków z jarzynami....Wczoraj ledwo się wgramoliłam z dwoma siatami na to moje drugie piętro nie pomna na powłóczenie nogami i chory kręgosłup...Przypomina mi to czas, gdy chciałam rzucić palenie tytoniu.....Słowa:  rzucam palenie uruchamiały we mnie gonitwę po wszystkich kieszeniach w żakietach,  marynarkach i kurtkach męża, walizkach i torebkach w pogoni za jakimś zagubionym, wypadniętym z paczki papierosem. Robiłam to tak długo aż nie znalazłam chociaż wykruszonego tytoniu w jakieś kieszeni. :D

Podobnie i teraz. Zgwałciłam brata do wypadu do LiDLa i wtaszczył na górę z 20kg zakupów. Soki pomidorowe, mleko, maślankę, kefir, jogurty, cukier, mąka, masła 4ry kostki, kapusty cztery rodzaje, buraki, marchew, seler, papryki, pomidory, jabłka, granaty, grejpfruty, avokado, cytryny, banany, gruszki i cebuli 2 siatki, Mam i soję i soczewicę i ryż czerwony i czarny, studencką mieszankę orzechów i pestki dyni, słonecznik i owoce jakieś południowoamerykańskie, oczywiście miód, ocet jabłkowy, cztery mrożonki....:D

 Nie może mi broń Boże, zabraknąć nabiału: ser kozi, maskarpone, pleśniowy, mozzarella i gouda. Zielony czy kiszony ogórek to już pikuś, bo mam jeszcze kiszoną kapustę, 2 puszki pomidorów, fasolki białej i czerwonej, kukurydzy, słoik oliwek, pudełko roszpunki i pieczarek....Chwała Ci Boże przy niedzieli, że z mięs mam tylko pierś z kaczki, wątróbkę 200g i 200g wędzonego boczku :)))

Tak zaopatrzona przystąpiłam do DIETY:D

Musiałam jednak wyjść po zakupy, bo moja wyobraźnia nie przewidziała mandarynek, rzodkiewki, tuńczyka w sosie własnym i kiwi....

Przeżyłam ten pierwszy dzień....bez  bólu:D

Już dawno nie jadłam tak smacznie i dobrze:D

A do  tego z satysfakcją, że PRZESTRZEGAM DIETY:D

Strach miał jednak wielkie  oczy....Czy mogę być głodna po dzisiejszym śniadaniu z 3 kromki razowego chleba z masłem, sałatą i tuńczykiem z szczypiorkiem, kukurydzą i papryką ?????

8 kwietnia 2016 , Komentarze (29)

:)

Dobrze wiedzieć, że istnieje rytm życia, rytm lat, pór roku, miesięcy i tygodnia...Ktoś mi powiedział, może Babcia, może Mama a  może moja serdeczna Przyjaciółka z Krakowa, że z wiekiem powinno się wypracować rytm dni i godzin. Jej zdaniem to bardzo ułatwia życie, pomaga w organizacji i przeciwdziała zmianom związanym z naszą pamięcią. Zgodziłam się z tą opinią i postanowiłam sobie ją wziąć do serca i zastosować w praktyce...Moim największym grzechem wyćwiczonym przez dom, dzieci i pracę było działanie akcyjne. Akcja wymaga natychmiastowej reakcji i wszystkie plany dnia biorą w łeb, gdy dziecko nie zrobi zadania, w sklepie nie ma tego co potrzebujesz, mąż ma delegację, nawalą dostawcy, pracownicy zachorują, czy wpadnie kontrola z ZUS.....

Dzisiaj nie ma takiej opcji...Dzieci daleko, sklepy pełne, czasu mnóstwo, mężem zajmuje się już ktoś inny, rodzice odeszli i odeszły też wszystkie obowiązki związane z pracą...

Szukałam roku, który mi uciekł przez palce. Niby wiem, że opieka i ostatnie obowiązki wobec Ojca wyłączyły mnie skutecznie z życia odbieranego wszystkimi zmysłami ale coś przecież robiłam poza tym. Oglądam od kilku dni zdjęcia z ostatniego roku i widzę, że byłam i na Czarodziejskim Flecie w Operze i Kumoszkach w Teatrze Szekspirowskim, na występach 6 Tenorów przy Mariackim i kilka miesięcy, w sumie w Gliwicach u córek, w Krakowie dwa razy po kilka dni, zwiedzałam Zamek w Książu i wspaniałą jego Palmiarnię, Zlikwidowałam i sprzedałam mieszkanie, znalazłam nowe do którego wprowadzę się po wakacjach, przeprowadziłam się i byłam na pierwszych tańcach od kilku lat....Nie mało jak na jeden rok....:D

Dlaczego więc tego nie zauważyłam?

Pewnie moje myśli zajęte były czymś innym, nie chłonęłam czasu tu i teraz każdym zmysłem a mam ich przecież kilka; węch nic nie odnotował i słuch i dotyk, nawet wzrok zastąpiła komórka i pamięć cyfrowa

Teraz można spokojnie obserwować siebie, świat, przyrodę i powracać do tych dobrych, wspaniałych, ważnych dni:

....Do dni dzieciństwa wraca moja myśl
W marzeniach moich żyje rzeka ta
Tak bardzo chciałbym być nad brzegiem jej
Więc niech wspomnienie dalej trwa
Tam każdy dzień, to skarb
Dziś ... mój jedyny skarb.

Choć czas jak rzeka, jak rzeka płynie unosząc w przeszłość tamte dni ...

A co ma z tym wspólnego piątek?

Ma:D! Mam dużo więcej czasu na wpis, nie gotuję mięsa a jarzyny i jajka gotujemy krótko...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.