"My Way"....
.......
Choć świat pokochał mnie
Nie szczędził mi ciosów ni razu
Robiłam to, co każdy chce
Choć tak naprawdę nikt w to nie wierzył
Pamiętam też mój każdy krok
I każdy dźwięk, który zagrałam
I wiem, to jedno wiem
Że żyłam jak chciałam
Choć człowiek jest jak twardy głaz
Upadnie też nie jeden raz
Lecz choćby świat zawalił się
Nie podda się
Nie ugnie się
By każdemu z was powiedzieć w twarz
Żyłam jak chciałam
Sto spraw każdego dnia
Tysiące twarzy nienazwanych
Z ręką na sercu mogę rzec
Kochałam i byłam kochana
I dziś, gdy patrzę wstecz
To mogę już śmiało powiedzieć
Że wiem, to jedno wiem
Żyłam jak chciałam
Twarda jak głaz
Jak każdy z was
Upadłam też nie jeden raz
Lecz choćby świat zawalił się
Nie poddam się
Nie ugnę się
By każdemu w twarz wykrzyczeć w twarz
Żyłam jak chciałam
I idziemy dalej
Mam wrażenie, że zginął mi rok. Niby byłam, przecież żyłam i nawet kontaktowałam się ze światem...po zdjęciach zapisanych w komórkach i wpisach w blogu dotarły do mnie strasznie puste połacie dni bez właściwości. Rutyna, życie na djipiesie, gdzieś ktoś, gdzieś coś i tak dzień za dniem minęło 365 dni z dużym hakiem. Nie chcę oglądać się wstecz i nie chcę wybiegać z planami do przodu. Mam trochę miłych wspomnień z tego roku przełomu, zakorzeniania się w emeryturze, wolności. Parę bardzo ważnych spraw się wydarzyło. Po Mamie pożegnałam Ojca, pożegnałam definitywnie dom na Śląsku, ten bez żalu. Żyłam tam od matury, tam wyszłam za mąż, przeżyłam te najpiękniejsze chwile życia, szaloną miłość, przyjście na świat dzieci, ich dojrzewanie, dorastanie i odchodzenie w swój świat. Czas studiów, durnowaty, szalony, akademikowy i poważnej pracy, odpowiedzialnej za ludzi, działy, firmy, czas poniewierki po przemianach, bezrobocia, fizycznej pracy w hurtowni szkła i samodzielnej działalności gospodarczej.....I czas odrzucenia przez najbliższą przez 40 lat osobę. Dzisiaj, gdy patrzę z dystansem ale ciepło na minione, przecież moje dni myślę, że przeflancowanie się tu gdzie jestem jest bardzo dobrą opcją. Po ostatniej wycieczce na święta Wielkiejnocy, miłe, ciepłe, rodzinne i w Gliwicach i w Krakowie przyjechałam z uczuciem: Jestem w domu, tu gdzie chciałam zawsze i gdzie jest moje miejsce, moje powietrze, mój duch loci i wiem, że dalej będę ŻYĆ jak chciałam